wtorek, 7 maja 2013

Rozdział 1 - Lusterko Bazyliszka

Wiem, że trochę późno, ale rozdział był cholernie długi, a przepisanie tego cholerstwa z zeszytu zajmowało mi wieki z moją podzielnością uwagi <czyt. Twitter, KPOP itd...> Chociaż kolejny rozdział mam już gotowy, to nie trzeba będzie na niego długo czekać. Dziękuje Uszatkowi i Risu za pomoc w rozreklamowaniu bloga <GD w torcie już wysłany xD> i dziękuje za wszystkie komentarze. Naprawdę zależy mi na waszym zdaniu, bo ciągle zastanawiam się, czy jest sens pisać tak złożoną fabułę. Zapraszam do komentowania! Wszystkie wyjaśnienia znajdują się w osobnej stronie (*).






     Szatyn wszedł niepewnie do pomieszczenia, wskazanego przez służbę. Jego oczom ukazał się bogaty w ozdoby pokój, pełen starodawnych przedmiotów o klasycznym zdobnictwie. Wcześniej poznana blondynka, z uśmiechem spojrzała w stronę drzwi, widząc twarz Taemina. Wyglądał jak zawsze elegancko. Kremowa garsonka leżała na niej idealnie, a jej jasne włosy były gładko spięte. Obok niej na fotelu siedział starszy, grubszy mężczyzna w szarym garniturze. Obojętnie patrzył w okno. W pokoju była jeszcze jedna osoba. Wysoki, przystojny brunet siedzący przy oknie. Spojrzał na Taemina swoim kocim spojrzeniem. Szatyn poczuł jak przechodzą go dreszcze.
     -Jednak się zjawiłeś -krzyknęła uradowana Lee Chae-rin. -Już się cieszę na naszą współpracę.
     -Wysłałem pani list z potwierdzeniem, więc to chyba nie aż taka niespodzianka - rzucił sucho chłopak. Blondynka wprowadziła go do pokoju.
     -Wiem, wiem... ale widzieć coś na papierze, a sprawdzić to osobiście, to dwie różne rzeczy. A właśnie! Jest ze mną kilka osób, które chciałabym ci przedstawić -pociągła chłopaka za rękaw marynarki na środek pokoju, przed jednego z mężczyzn.
     -To Kim Dong Wan. Jeden z sponsorów moich badań- mężczyzna wstał i uścisnął dłoń szatyna. Taemin niemal od razu poczuł charakterystyczny zapach cygar.
     -Miło mi poznać męską wersję Violet Jessop* we własnej osobie. Mam nadzieję, że nie ucierpisz przez te klątwy -Taemin uśmiechnął się niepewnie, nie wiedząc dokładnie jak zareagować.
     -Proszę się nie martwić -odpowiedział z uśmiechem.
     -Spokojnie... On tak ma. To zwykły sceptyk. Nasze cele troszeczkę się różnią. On chce znaleźć naukowe wyjaśnienie na wszystko, żeby widzieć tylko suche fakty, a ja chce udowodnić, że istnieje coś więcej niż to, co widzimy -szepnęła do ucha szatyna, prowadząc go do kolejnego mężczyzny stojącego pod oknem. -A to mój brat, Minho. Pomagał mi cały czas podczas badań, więc będzie ci towarzyszył -objęła bruneta ramieniem. Nie wyglądali na rodzeństwo. W jej oczach tańczyły radosne płomyki, a do tego była żywiołowa, za to jej brat zdawał się chłodny i przygnębiony. -Na twoich barkach leży też odpowiedzialność za jego życie. W końcu... powinnam go dodać do tych swoich badań, bo na nim też...
     -Przestań! -Przerwał jej gniewnie brunet, odsuwając się. -Nie wszyscy muszą o tym wiedzieć - warknął. Taemin czując się niezręcznie, cofnął się kilka kroków do tyłu, widząc przerażający wzrok blondynki skierowany w stronę brata. Teraz było widać, że to rodzeństwo. Iskry niemal leciały z ich oczu.
     -Ah... Przepraszam -zwróciła się po chwili do szatyna, przerywając bezsłowną batalie z Minho. -Nie powinnam cię tak męczyć, w końcu jutro odpływa wasz statek do Szkocji -dodała po chwili, jakby było to mało istotne.
     -Do Szkocji? -Zapytał z nutką obawy Taemin.
     -Tak... tam będzie wasze pierwsze zadanie. Wszystko wyjaśnię ci z samego ranna, ale może zaprowadzę cię teraz do pokoju, co? -Znowu prowadziła chłopaka, ale tym razem w stronę korytarza.
     -Ma pani rację, skoro... wypływamy jutro. Ale czy będę mieć czas zapoznać się z tą klątwą?
     -Jak najbardziej. Zostawiłam panu, na biurku teczkę -uśmiechnęła się. Szatyn obrócił się jeszcze w stronę mężczyzn, którzy przyglądali mu się od dłuższej chwili.
     -Będę musiał się już pożegnać. Miło było poznać -pokłonił się. Mężczyzna wstał, po czym podszedł do szatyna.
     -Lee Chae-rin, dlaczego tak izolujesz chłopaka? Miałem do niego tak wiele pytań - na twarzy mężczyzny pojawił się grymas.
     -Będzie miał pan czas się z nim ponownie spotkać, ale chyba nie chce pan, żeby zmęczenie naszego "dziecka szczęścia" odbiło się na moim projekcie? -Zmierzyła mężczyznę przenikliwym spojrzeniem.
     -W takim razie... Miłego snu -Mężczyzna z uśmiechem uścisnął dłoń szatyna, jednak wzrok chłopaka niemal natychmiast powędrował na zadąsanego pod ścianą bruneta. Jego smutne, ciemne oczy przykrywały sterczące końcówki włosów. "Czy... on jest...przeklęty?" -Zapytał sam siebie w myślach szatyn wychodząc z pokoju.

* * *

    Statek odbił od brzegu. Morska bryza orzeźwiała zaspaną jeszcze twarz szatyna, z ulgą rozejrzał się wokół. Lazurowa tafla wody, odbijała jaskrawe promienie słońca. Łamiące się fale, wyglądały niczym ścianki szmaragdu, błyszczące w wiosennym słońcu. To bogactwo natury rozciągało się aż do horyzontu. Właśnie ta niewyraźna, nierealna linia dzieliła ocean z niebem, które wydawało się iluzją.
    Taemin westchnął głęboko, opierając się o metalową barierkę dzielącą go od przepaści. Pewnie dla innego człowieka świadomość, że może wpaść w tą chłodną, ciemną otchłań byłaby przerażająca, ale nie dla szatyna. Śmierć ominęła go wielokrotnie. Przeżył wypadek samochodowy, wykolejenie pociągu, słynną katastrofę lotniczą i morską. Jego "nietykalność" obroniła go przed jakimkolwiek urazem. Stąd pochodziło jego pseudo "dziecko szczęścia". Taemin nigdy nie uznawał tego za słuszny tytuł, w końcu same uczestnictwo w wypadkach było pechem. Czuł się samotny. Omijany nawet przez śmierć. Za każdym razem pragnął jej, jak nikt inny. Reszta ofiar walczyła o swoje życie. Z wodą, płomieniami i własnymi słabościami. W końcu mieli czego bronić. Mieli dla kogo żyć. Chaotyczny wzrok błądził wokół, a ich myśli skupiały się tylko na jednym. Chęci życia. Taemin często obserwował ich heroiczną walkę z własnym losem. Nie umiał ich zrozumieć. W końcu, on nie miał po co żyć. Jego optymizm w takich momentach mógł jedynie doprowadzać innych do płaczu z bezsilności. W jego głowie dudniło: "jeśli zginę tutaj, to tak właśnie miało być". Nie bawił się też w bohatera, czy przewodnika. Nie czuł się na siłach brać odpowiedzialność za czyjeś życie. Nie oznaczało to, że nie udało mu się pociągnąć kogoś za sobą i uratować od jego przyszłości. 
     -Przepraszam -usłyszał niski głos za sobą. Kiedy jeszcze nie do końca wybudzony ze swoich myśli, obrócił głowę, zobaczył bladą twarz bruneta. -Siostra kazała zapoznać pana ze wszystkimi szczegółami zadania -Taemin westchnął ciężko, opuszczając bezsilnie głowę. Obrócił się całkiem i z uśmiechem podszedł bliżej do bruneta. 
     -Ta-e-min! Taemin. Nie mów do mnie w inny sposób, dobrze? -Rzucił radośnie. 
     -W takim razie... Panie Taemin... czy...
     -Nie -zatrzymał go ponownie chłopak. -Po prostu...Taemin! Czuje się stary, jak zwracasz się do mnie per "pan". Chyba nie chcesz mnie urazić? -Na twarzy Minho pojawił się grymas, równoznaczny z stwierdzeniem "Boże... co za kretyn." 
     -A więc... Taemin...Zapoznałeś się z dokumentami, które wręczyła ci Lee Chae Rin? -Zapytał szorstko. Taemin uśmiechnął się z satysfakcją, wypisaną na twarzy. 
     -Tak. Sprawa nie wydaje się bardzo skomplikowana. To pewnie dlatego, że twoja siostra wyjaśniła mi każdy, najmniejszy szczegół w swoich notatkach -uśmiechnął się promiennie. -Ale... jest coś czego nie rozumiem. Nie jestem detektywem, więc dlaczego zatrudniła mnie do tego typu spraw? 
     -Nie martw się - brunet podszedł i również oparł się o barierkę obok Taemina. -Moja siostra nie jest głupia. Musisz nauczyć się jej ufać. Zanim cię zatrudniła, zbadała wszystkie sytuację, które łączyły cię z tymi katastrofami. Znalazła trzy podobieństwa. 
     -Podobieństwa? -Zapytał zaskoczony. 
     -Tak...trzy. Pierwsza jest taka, że na miejsce gdzie miała zdarzyć się tragedia, trafiałeś przypadkiem. Właściwie to przez łut szczęścia -burknął pod nosem. 
     -A no... Nie miałem nigdy tyle kasy. Na przykład na tamten rejs statkiem dostałem wylosowany w loteri bilet. 
     -Drugą było to, że miałeś złe przeczucia przed katastrofą. Nawet całkiem spanikowałeś raz w samolocie. 
     -To wcale nie było śmieszne... rozpłakało się jakieś dziecko, a jego matka walnęła mnie torebką, że jestem "idiotą" -burknął niewyraźnie chłopak. 
     -Trzecią było to, że dzięki twojej obecności udało się uratować kilka osób. 
     -No i co w tym niezwykłego? 
     -A mianowicie to, że każda z niedoszłych ofiar w jakiś sposób zadziała na rzecz społeczeństwa, lub pozytywnie zmieniła swoje życie. Jak... kobieta, która nareszcie odeszła od swojego męża, który się nad nią znęcał. W końcu podała za powód tego, chęć lepszego życia i to,  że obiecała to sobie podczas kolizji. Albo... jak ten mężczyzna który napisał o tej tragedii książkę. 
     -Tak... czytałem ją. Nie opisał swoich dokonań dość skromnie. 
     -Już nie wspomnę o mężczyźnie, który oddał cały swój majątek rodziną ofiar katastrofy. W końcu takich przypadków było najwięcej -Minho zmierzył chłopaka wzrokiem. -Co ty im zrobiłeś, że tak się zmienili? -Taemin zamyślił się. 
     -Po prostu... dałem im nadzieje, że przeżyją -uśmiechnął się do bruneta całkiem zaskoczonego odpowiedzią. 

* * *

     Szatyn czekał przed drzwiami ogromnej rezydencji. Minho powinien zjawić się już z pożyczonymi kluczami. Taemin niewiele wiedział o tej posiadłości. Została ona opuszczona dawno temu, kiedy jedyny syn bogatej rodziny zaginął. Rodzina próbowała sprzedać ten wielki dom i według notatek udało się im wynająć go kilku rodziną. Niestety pierwsza rodzina zaginęła miesiąc po wynajęciu, a druga zrezygnowała z mieszkania przez dziwne wydarzenia. Rzekomo w domu ciągle miało być zimno, a  wszystkie przedmioty poprzednich domowników układały się w tych samych miejscach, w których leżały poprzednio. W końcu dom trafił w ręce wielodzietnej angielskiej rodziny. Początkowo nic się nie działo, ale później wszystkie początkowe wydarzenia, które nękały poprzednie rodziny, zaczęły się powtarzać. Rodzina nie chciała wyprowadzać się z wymarzonego domu. Nie wyszło im to na dobre. Dokładnie w dniu 21 czerwca najstarsza córka rodziny zaginęła, a jej macocha została zamordowana. Znaleziono ją w oddzielnym pokoju, na wierzy. Szatyn niepewnie przyglądał się grubym murom domu. Budynek nie wyglądał na zaniedbany. Ciemnozielone krzewy były równo ostrzyżone, tworząc idealny kształt. Okna rezydencji z trudem odbijały jasne światło słoneczne, które przedostawały się przez luki między gałęziami rosnącego nieopodal kasztana. Taemin czuł, że nie powinien przechodzić przez próg tego domu. Cały ten budynek kojarzył mu się z rosiczką, która czekała tylko aż jej niepozorny wygląd kogoś zwabi. Tak samo miał działać ten dom. Miał się stać kwiatem, który miał zwabiać ofiary pozornym poczuciem bezpieczeństwa. Ta wizja utopijnego życia w pięknej i taniej rezydencji przyciągała wszystkich, ciągle pozostałych w jej murach wiele lat temu. Brakowało jednego elementu układanki. "Kto, lub co było tym drapieżnikiem?" -Zapytał sam siebie szatyn, opierając się o ścianę budynku. 
     -Już jestem -rzucił pospiesznie brunet machając Taeminowi przed twarzą, zdobytymi kluczami. 
     -Otwieraj. Chce mieć to już za sobą... -syknął szatyn. Minho podniósł wściekły wzrok na chłopaka. 
     -Czyżby moje towarzystwo ci się nie podobało? -Zapytał z demonicznym uśmiechem. 
     -Czy ja coś mówię? Z resztą... nie będziesz taki pewny siebie, jak tam wejdziesz. 
     -Chyba mnie nie doceniasz... -Odpowiedział przekręcając klucz w zamku. Rozległ się charakterystyczny dźwięk. 
     -Dziwnie się tu czuje... -Wyszeptał chłopak, opierając się o ścianę budynku. 
     -Coś jak... przed tym twoim pamiętnym wylotem i rejsem statku?
     -No... coś takiego... -Odpowiedział, trzymając się za głowę. Czuł w skroni pulsujący ból. 
     -No to spędzimy ciekawe popołudnie -brunet wszedł pewnie do środka. W ogromnym holu wszystko wyglądało jak dawniej. Jedynie poręcze ogromnych schodów były lekko zakurzone, a między ich belkami równo sterczały, zerwane od ciężaru pyłków kurzu pajęczyny. Hol był dobrze oświetlony i oprócz kurzu i schodów prowadzących na górę nic tam nie było. 
     -Gdzie idziemy? -Zapytał brunet, rozglądając się wokół. Taemin zamyślił się. Wbrew sobie chciał wyczuć miejsce, gdzie na pewno nie chciałby się znaleźć. Ruszył niepewnie w stronę schodów na górę. Podtrzymywał się zakurzonej poręczy. Szedł dalej, nie odrywając wzroku od ciemnego korytarza na końcu, którego można było zauważyć kilka, wyłaniających się z mroku stopni. Ciemne pomieszczenie zdawało się go przywoływać. Minho z zaskoczeniem poszedł w ślady szatyna. Taemin zmierzał w stronę schodów jak w transie, tak jakby jego ruchy była zaprogramowane. Słabo oświetlone (o ile w ogóle) schody po lewej stronie od wejścia prowadziły do jakiegoś pomieszczenia na wieżyczce. Szatyn chciał jak najszybciej sprawdzić, co go tak niepokoi na szczycie kondygnacji. Wąskie przejście, za którym rosły betonowe schody nie wywoływały u Minho pozytywnych uczyć, jednak ciągle podążał za szatynem.
     -Taemin... Gdzie ty... -Zaczął, z trudem nadążając za chłopakiem. Na końcu schodów oczom szatyna ukazały się drewniane, solidne drzwi. Nie wyglądały na łatwe do wyważenia. Zdenerwowany szatyn oparł się o drzwi, wzdychając ciężko.
    Zzza ramienia chłopaka wyłoniła się sylwetka Minho, który ciekawskim wzrokiem patrzył na przeszkodę. Obrzucił metalowy zamek przenikliwym spojrzeniem. Dostał klucze do całego pomieszczenia, ale nie przypominał sobie, żeby dostał klucze do tych drzwi. Nikt mu nawet o nich nie wspominał, a co gorsze Cl nie uwzględniła ich na planie.
    -Przesuń się... -Rzucił przez zęby Minho. Taemin nie całkiem przytomnie przysunął się do ściany, robiąc chłopakowi miejsce. Brunet wycofał się do tyłu i rozpędzony uderzył ramieniem w masywne drzwi. Drzwi nawet nie drgnęły. Odsunął się masując obolały bark. Na twarzy Taemina pojawił się krzywy uśmieszek, za to Minho z całą zaciekłością starał się zniszczyć przeszkodę
    -Przestań. Nic ci to nie da, a zaraz ja tu padnę ze śmiechu -zachichotał szatyn, przyglądając się trudom Minho. Brunet dyszał ciężko.
    -Te drzwi... Masz racje. Tam coś musi być -syknął, łapiąc się za obolałe ramię. Z twarzy Taemina uciekł złośliwy uśmieszek. Zmęczona postać stojąca przed nim, która chciała za wszelką cenę osiągnąć wymierzony przez siebie cel, intrygowała go.
    Minho rozejrzał się wokół. Szybkim krokiem zbiegł wzdłuż schodów, którymi przed chwilą wyszli na szczyt wieżyczki. Taemin przyglądał się jego poczynaniom z zaciekawieniem. Słyszał jego nerwowe kroki, później jakiś stukot i dźwięk upadającego na ziemie metalu. Szatyn miał już ochotę sprawdzić, co robi jego towarzysz, ale wtedy usłyszał spokojne, powolne echo jego kroków. Wychylił głowę chcąc zobaczyć, co brunet kombinuje. Minho wszedł na górę trzymając w prawej dłoni trzonek siekiery. Taemin wydawał się zszokowany pomysłem chłopaka.
    -Idioto! Spieprzaj od tych drzwi z tą kosą -warknął zaskoczony. Miał ochotę sam się roześmiać z tego, że właśnie stoi przed jakimś wariatem, z siekierą w ręce, który chce zdemolować coś co stoi mu na drodze.     -Kretyn -rzucił jeszcze, mierząc wzrokiem metalowy przedmiot.                                                                                                                                  
    -O co ci chodzi? Jak chcesz inaczej tam wejść? Radze ci się przesunąć -Odpowiedział zdeterminowany chłopak, niższą barwą głosu niż zazwyczaj. Odchylił siekierę, przymierzając się do uderzenia.
    -A one... są w ogóle zamknięte? -Zapytał cicho szatyn. Minho zmierzył go wściekłym wzrokiem, ciągle trzymając uniesione narzędzie.
    -Nie mów mi... że nawet tego nie sprawdziłeś na początku! -Warknął wściekle. Taemin nacisnął metalową klamkę, a drzwi się uchyliły. Chłopak buchnął śmiechem, zdając sobie sprawę z tego w jak głupiej sytuacji się znajduje.
    -Idiota...-Warknął brunet przechodząc obok uśmiechniętego szatyna.
    -Ze mnie? To nie ja pchałem się z siekierą do otwartych drzwi -zachichotał pod nosem. Minho półprzytomnie spojrzał na ciągle trzymane w rękach narzędzie, po czym odłożył je opierając trzonek siekiery o ścianę. Taemin ciągle rozbawiony frustracją bruneta uśmiechał się pod nosem.
   Chłopak niepewnie wszedł do środka, darując sobie złośliwe do gryzki. Pomimo iż była to mała klitka na szczycie wieżyczki, pokoik wyglądał na elegancki. Ktoś na pewno lubił tu przebywać. Pod ścianą stał mały regalik z książkami. Obok stało biurko, naprzeciw którego był fotel. Wszystkie meble były kunsztownie wykonane, z najlepszych materiałów. Wyglądało na to, że nikt nie wchodził do tego pomieszczenia od kilku lat. Zakurzone książki łączyły nitki pajęczyn, wyglądające jak rozciągające się wzdłuż regałów koronki. Na biurku leżało kilka otwartych zeszytów, ale ich zakurzone kartki pewnie ukruszyły by się pod ciężarem kurzu, gdyby ktoś chciał je ruszyć. Coś w tym pomieszczeniu powodowało, że szatyn miał ochotę uciec stąd, póki jeszcze może. Ogarniały go mdłości na samą myśl, że będzie musiał tu zostać dłużej, a pulsujący ból głowy nie dawał mu spokoju.
    -Wszystko dobrze? -Zapytał Minho, widząc blednącą twarz Taemina. -Może lepiej usiądź -wskazał fotel obok, przykryty białą, zakurzoną narzutą. Szatyn bez słowa zrobił to, co polecił mu chłopak. Jednym płynnym ruchem ściągnął materiał. Nieruszony od lat kurz fruwał w powietrzu. Oczom chłopaka ukazał się mały, brązowy notesik leżący na skórzanym fotelu. Minho szukał w książkach jakiejś wskazówki. Taemin delikatnie złapał grzbiet przedmiotu unosząc go w górę. Odsunął twardą okładkę, następnie wertując kolejne kartki. Gęsto zapisane na pożółkłym papierze litery, niemal zlewały się ze sobą. Szatyn zdawał sobie sprawę, że przedmiot musi być jakąś wskazówką. W końcu był to pamiętnik.

* * * 

12.06.1903

Każdy ma taki okres w swoim życiu, kiedy wydaje mu się, że wszystko co robi nie ma sensu. Wtedy należy zadać sobie pytanie: "Czy istnieje na świecie coś, co wypełniło by je na tyle, że nadało by mu sens?" Przez cały czas szukałem właśnie tego. Czegoś, co mnie wyróżni. Czegoś, co mnie dowartościuje. Nie cieszą mnie te same wartości, co moją rodzinę. Czuje się samotny. Tępiony i przygnębiony przez męczącą troskę mojej matki. Niemal mam ochotę wykrzyczeć, jak bardzo nienawidzę tego świata. Tego, że mam wolną wole, ale nie mogę decydować. Tego, że wszyscy ukrywają za maską dobrych obyczajów swoje prawdziwe uczucia. Zawodzą się na mnie, bo ja nie chcę udawać. Nie wiem, jak mam ich przepraszać, za to że jestem tak pusty i niewyjątkowy. Mam wrażenie, że na samym starcie już przegrałem swoje życie. Wegetuje. Umiejętności, pasje, z których byłem dumny, są dla nikogo nie ważne. Literatura którą kocham, jest zbędna, dlatego wszystko przeniesiono do jakiejś klitki. Moja znajomość wielu języków, jest niepotrzebna. Chciałbym to wszystko zamknąć w tym papierze, ale czuje, że nawet on nie chce mnie zrozumieć. Nikt nie może mnie zrozumieć. Oprócz niego... 

18.06.1903

Kochać? Czyżby nareszcie znalazła się osoba, która tak jak ja postrzega to słowo? Zastanawiam się, czy nie wróciłem się do dziecięcych lat i czy L* nie jest tylko moim urojeniem.Czy nie stworzył go samotny umysł. Ciągle poszukuje jego ciepłej twarzy w lustrze. Cierpię, bo nie mogę go stamtąd uwolnić. Nigdy nie myślałem, że cienka warstwa szkła może stać się sensem mojego życia. Nie widzę już w tym lustrze swojego odbicia, ale widzę twarz innej osoby, którą naprawdę pokochałem. Chce zostać z nim na wieki, ale jak chronić coś tak kruchego? 

19.06.1903

Kolejne kazanie na temat tego, jak powinno wyglądać moje życie. Pokłóciłem się, ponownie o moje "nieracjonalne" spędzanie czasu. Według nich przydatne są nudne bankiety, gdzie muszę rozmawiać z klientami ojca, tylko dlatego, że mam się stać głową rodziny. Nie chce, żeby czas biegł do przodu. Chce pozostać w jednym miejscu, przy jednej osobie. 

21.06.1903

To raczej mój ostatni wpis. L zaproponował mi inne życie. Będę musiał poświęcić swoją wolność dla nieśmiertelności. To niezbyt wygórowana cena, za życie u jego boku. Im bardziej o tym myślę, tym bardziej sądzę, że moja decyzja jest jednak słuszna. Na to właśnie czekałem. Musze pozostawić tutaj łzawe pożegnania, bo moje życie za niedługo przemieni się w taflę szkła. 

    Szatyn z westchnieniem odłożył notatnik. Dawno nie czytał tak przepełnionej żalem lektury. Wszystkie bolesne uczucia przekłuwały papier, jakby wszystko zostało wyryte atramentem, w naskrobanych na kartce literach. Taemin zrozumiał,  że musiał jak najszybciej wrócić do budynku, który miał być rzekomo przeklęty. Uchylił drzwi, nie tracąc czasu na dalsze przemyślenia. Wszystko wydawało mu się jasne. Delikatnie je odsunął, jednak wyglądało na to, że natrafiły na jakąś przeszkodę. Pchnął drzwi mocniej słysząc tylko ciche "ałaa!". Drzwi uchyliły się wystarczająco, żeby szatyn mógł wyjść. Wychodząc na korytarz, zobaczył Minho, który mierzył go zabójczym wzrokiem trzymając się za głowę.
    -Co ty tu robisz? -Zapytał Taemin zdając sobie sprawę, że to brunet stał mu na drodze.
    -Bałem się o ciebie. Jakby było coś nie tak z tym notatnikiem, Cl by mnie zabiła -syknął wskazując na przedmiot, który szatyn ciągle trzymał w dłoni.
    -To nie jest przeklęty przedmiot... a tak w ogóle... to ile zajmie nam dojazd z hotelu, do tej rezydencji?
    -Jakieś piętnaście minut. A co znalazłeś coś?
    -Tak! Musimy tam jak najszybciej wrócić -rzucił pospiesznie Taemin, idąc w stronę wyjścia.
    -Niby ta głupia książka opisuje tą klątwę? -Brunet ledwie nadążał za krokami towarzysza.
    -To pamiętnik... Na miejscu wszystko ci wyjaśnię. Powód zniknięć i zabójstw w tamtym domu jest naprawdę niepozorny. Mam nadzieje, że mi uwierzysz...
    -Gdybym ci nie ufał, już by mnie tu nie było -odpowiedział chłopak, wywołując tym samym ciepły uśmiech na twarzy Taemina.



* * *
    Oboje ponownie weszli do wyodrębnionego pomieszczenia na górze. Pokój wydawał się jaśniejszy, niż gdy zjawili się tu ostatnio. Tak jakby cała jego zła energia zniknęła, wraz z pamiętnikiem, który ciągle był w posiadaniu Taemina. Brunet spojrzał pytająco na szatyna. 
    -Szukaj małego lusterka ze złotą oblamówką -powiedział po minucie zastanowienia. Brunet bez słowa zaczął szukać w małym pomieszczeniu jakiś szuflad, w których mogłaby się znajdować tak mała rzecz. Taemin westchnął ciężko, rozglądając się wokół. Nie wydawało mu się, żeby można było tu cokolwiek ukryć. 
    -To nie będzie tutaj... -syknął bardziej do siebie. -Gdzie był pokój dziewczyny, która zaginęła tu ostatnio? -Zapytał, przyglądając się krzątającemu wokół Minho. 
    -Nie pamiętam... gdzieś na dole. Chyba po lewej stronie od schodów. Poznasz... jest na samym końcu -syknął z niechęcią, skupiając się na własnym poszukiwaniu. -Chwila! A po co ci... to? -Kiedy obrócił głowę, szatyna już za nim nie było. Słyszał jedynie jego kroki dochodzące ze schodów. Wybiegł za nim przeklinając pod nosem. 
    -Czekaj! Hej! Głupku... -Starała się dogonić chłopaka. -Nie wchodź tam, beze mnie! -Brunet pędził śladami Taemina. Potykał się o kolejne schody. Rozpędzony chłopak nie mogąc się zatrzymać na zakręcie, złapał się palcami ceglanej ściany. -Hej! -Ruszył w stronę korytarza, widząc pędzącego przed nim szatyna. Dyszał ciężko. Przerażające obrazy zerkały na niego z obuch ścian. W kącie pod ścianą stały kartonowe pudła. Najwidoczniej ostatnia rodzina nie zdążyła się nawet wypakować. -Idiota... -Syknął pod nosem Minho przypominając sobie, jakich wydarzeń ten dom był świadkiem. 
    Na końcu korytarza oczom chłopaka ukazał się szatyn, stojący przed drzwiami do pokoju zaginionej dziewczyny. Widać było już z daleka jak jego ręce drżą, dotykając klamki. Syczał z bólu, opierając się o powierzchnię drzwi. 
    -Nawet nie wziąłeś klucza, kretynie! -Wrzasnął, stojąc za jego plecami Minho. Taemin obrócił głowę, uśmiechając się do niego ciepło. 
    -To będzie taka nasza tradycja... z tymi drzwiami... -zaśmiał się pod nosem. Jego czoło było zroszone potem, a oddech stał się nieregularny. Grymas na twarzy Minho szybko zniknął. 
    -Co ci? -Zapytał z wyrzutem, podtrzymując niestabilną sylwetkę przyjaciela. 
    -Nieważne... Sam nawet do końca nie wiem. Po prostu otwórz ten pokój... -Brunet bez słowa wyciągnął klucze. Najmniejszy i najbardziej zdobny z nich, bez problemu otworzył zamek. Białe drzwi uchyliły się, a oczom szatyna ukazał się jasny pokój zachowany w pastelowych odcieniach. 
    -Dlaczego szukamy akurat tutaj? -Zapytał zaskoczony brunet, rozglądając się po pomieszczeniu. 
    -Miałeś racje, że coś łączy wszystkich zaginionych -rzucił Taemin chłodno, wchodząc do pokoju ledwie o własnych siłach. -Tym co ich łączyło była miłość. Obsesyjna. A pobudzało ją zwykłe lusterko. 
    -Więc, to nie dom jest przeklęty? -Zapytał zaskoczony Minho.
    -Nie - szatyn przeszedł obok chłopaka, zmierzając w stronę parapetu. Okno było stłuczone, a pomiędzy jego pęknięciami przedostawało się powietrze, grając cichą melodię wiatru. Firanka delikatnie falowała na wietrze, tworząc równe górki. Szatyn odrzucił materiał, widząc łyskające za nim jasne światło. Na marmurowym parapecie leżało złote lusterko. Szatyn delikatnie objął przedmiot, unosząc go przed sobą. 
    -To jest to, czego szukamy -rzucił krótkim stwierdzeniem. Brunet spojrzał na niepozorne lusterko z zaskoczeniem.
    -Sugerujesz, że przez to miały zginąć dwie osoby i kilka miało zaginąć? -Zapytał z niedowierzaniem. 
    -Wiem, że wygląda jak zwykłe... ale to "Lusterko Bazyliszka" -wręczył przedmiot brunetowi. -Spokojnie, lusterko wybiera sobie jako właściciela osobę najbardziej słabą psychicznie. Osobę... żyjącą na krawędzi realnego świata, a swoich marzeń -Minho z kwaśną minął odłożył przedmiot na biurko obok. -Dzięki temu twoje marzenia mogą się spełnić, ale ceną tego jest to, że zwykły przedmiot jest w stanie tobą manipulować, za uczucie miłości, które daje w zamian. 
    -Oni byli zahipnotyzowani? Ale... gdzie oni są? -Taemin w odpowiedzi zastukał palcem o powierzchnię lustra. -W środku? -Zapytał niepewnie brunet.
    -Lustro nie tylko pochłania ich, ale i wykorzystuje ostatnią duszę jako wabik na kolejną ofiarę. 
    -Skąd ty to...
    -Wszystko dzięki pamiętnikowi Sungjong`a. Był tylko kolejną ofiarą. Zakochał się w jakimś chłopaku, który wcześniej dał się skusić innej duszy. Był tylko wykorzystywany przez tego całego L, bo ten chciał uwolnić się z więzienia. W zamian musiał oddać kogoś innego. Wygląda na to, że Sungjong szybko zrozumiał zasady tej gry i skusił tą dziewczynę, która zajęła jego miejsce.
    -Więc... to nie klątwa? 
    -Nie do końca... to coś nazwane jest "łańcuszkiem". Niestety niewiele o tym wiem. To rodzaj klątwy przekazywanej z osoby, na osobę. 
    -Nie da się jej zdjąć? -Zapytał naiwnie, przyglądając się nadzwyczajnie pewnej minie szatyna. 
    -To nie możliwe. Ale... można uwolnić duszę -chłopak podszedł do biurka, na którym spokojnie leżał przedmiot. Szybkim ruchem zrzucił lusterko, które z hukiem upadło na podłogę. Niefortunnie ułożony przedmiot, roztrzaskał się w drobny mak. Odłamki szkła od najmniejszego, do największego rozrzuciły się we wszystkie strony. Srebrne odłamki mieszały się w powietrzu, a te większe błyszczały przez poranne słońce, zerkające zza falującej firanki. Huk tłuczonego szła jakby przebudził przerażonego Minho, który przyglądał się zniszczeniu przedmiotu, jakby w zwolnionym tempie. 
     -Idioto! -Krzyknął, podbiegając do stłuczonych resztek -Cl mnie zabije! Ty nie wiesz jaka ona potrafi być, jak się wkurzy... Nie co ja mówię? Zabije nas razem kretynie! Jednym spojrzeniem... -Syknął, podnosząc złotą ramę lustra, w której leżało jeszcze kilka odłamków. 
     -Odsuń się -syknął Taemin, odciągając bruneta.
     -Zostaw mnie, idioto -Brunet starał się za wszelką cenę wyrwać, jak mały nieporadny dzieciak. 
     -Patrz...-Szepnął mu do ucha szatyn, kiedy ten się tylko trochę uspokoił. Najbardziej oddalone kawałki szkła powoli przysuwały się do leżącej na szklanych gruzach złotej ramy. Sypki, srebrny proch powoli zajmował miejsce w poprzednim ustawieniu. Najbliżej położone kawałki, łączyły się po drodze z innymi, dążąc do swojego celu. Krystaliczne dźwięki uderzającego o siebie szkła, wypełniały głuchą ciszę. Większe kawałki samoistnie układały się wokół ramy lustra, aż w końcu wszystkie części ułożyły się w złotej obręczy. Pęknięcia zniknęły, a tafla wyglądała tak jak poprzednio. 
     -Co do...
     -"Lustro Bazyliszka." Widzisz? Nie da się go zniszczyć -wyszeptał, patrząc z pogardą, na leżący na ziemi przedmiot. -Masz jakieś małe pudełko? -Brunet rozejrzał się wokół. Na jednej z półeczek, obok wielu bibelotów stała mała szkatułka. Bez namysłu zajął się opróżnieniem pudełeczka z koralików i innych drobnych przedmiotów.
     W tym samym czasie Taemin z trudem starał się ponownie rozbić lusterko. Mimo wielu jego trudów tafla nie chciała się rozsypać, jak poprzednio. Minho postawił obok zadąsanego bezowocnymi próbami Taemina, pustą szkatułkę. 
     -Daj to -warknął, odbierając przedmiot z rąk chłopaka. Jednym płynnym ruchem uderzył bokiem złotej ramy o podłogę, a srebrne fragmenty błyskawicznie rozsypały się pod ich stopami. Taemin zebrał delikatnie koniuszkami palców większe fragmenty szkła i włożył je do szkatułki. Pozostałe odłamki ponownie zajęły wolne miejsca w ramie. Niestety zostały osamotnione, nie mogąc tworzyć całości. Minho włożył pozostałości lustra do foliowej torebki. -Ej! Dzieciaku! -syknął, kiedy chłopak miał już wychodzić. -Spisałeś się -rzucił z uśmiechem, wyciągając rękę w stronę szatyna. Taemin zacisnął dłoń chłopaka. Minho gwałtownie złapał jego rękę w nadgarstku. 
     -Skaleczyłeś się? -Zapytał uwalniając uścisk i obracając jego rękę wewnętrzną stroną. Taemin z zaskoczeniem spojrzał na małą płytkę ranę wzdłuż palca. Kropla krwi upadła na podłogę. Wbrew jego podejrzeniom Minho wyglądał dość poważnie, przyglądając się skaleczeniu. -Ale z ciebie niezdara! -Syknął po kilku minutach milczenia. Wyciągnął z kieszeni paczkę chusteczek. Delikatnie obłożył jedną z nich palec szatyna. Biały materiał szybko zabarwił się czerwienią. 
     -Dziękuje... -Odpowiedział cicho Taemin, czerwieniąc się mimowolnie. 
     -Dobra...to przecież nic takiego -zimne spojrzenie bruneta objęło radosną twarz Taemina. 

* * *

     -Moje biedne lusterko! -Krzyknęła Cl, kładąc przed sobą zniszczony przedmiot. -Tak długo czekałam, żeby wreszcie zbadać "Lusterko Bazyliszka", a wy  je zniszczyliście?! -Z jej oczu niemal łyskały iskry. 
     -Hola! Hola! Hola! Czyli wiedziałaś od początku, czego mamy tam szukać? -Zapytał zaskoczony brunet. Twarz blondynki skrzywiła się w grymasie. 
     -No... tak. Musiałam przecież sprawdzić, czy te pogłoski o naszym Taeminie są prawdziwe i... wszystko byłoby świetnie, gdyby nie to, że lusterko przyszło w częściach. 
     -Chwila... jak to mnie sprawdzić? -Szatyn wyglądał na skołowanego. 
     -No bo... równie dobrze mógłbyś przytaskać mi tu jakąś pierdołę i wmówić, że jest przeklęta. Ja bym miała wór pełen bezużytecznych gratów, a przecież nie jestem jakąś tam... głupią blondynką. 
     -Siostro... patrzyłaś może ostatnio na kolor swoich włosów? -Syknął złośliwie brunet. 
     -Głupi dzieciaku! Dong Wan na pewno przyjdzie sprawdzić, jak wam poszło, a przecież tego nie pokaże temu ignorantowi! 
     -Proszę się nie martwić -Taemin podszedł do stołu, na którym leżał zniszczony przedmiot. Postawił obok drewnianą szkatułkę i powoli uchylił jej wieko. Kiedy tylko położył pozostałe odłamki obok drewnianej ramy, szkło połączyło się ze sobą natychmiast, jakby z utęsknieniem. Widząc to zjawisko oczy dziewczyny zalśniły. 
     -Dziękuje! Dziękuje! -Krzyczała, ściskając szatyna. 
     -Nie ma za co... panno Lee Chae Rin... -odpowiedział resztkami zachowanego powietrza. 
     -Głupku! Mówiłam ci, żebyś mówił mi Cl -uśmiechnęła się radośnie. "Gdzie zniknęła ta sztywna i poważna kobieta?" -Pytał sam siebie szatyn, przyglądając się radości dziewczyny porównywalnej niemal do radości dziecka. -Teraz pokaże temu głupiemu Dong Wan`owi co to klątwa -zaśmiała się z satysfakcją. 
     -A czy on nie byłby zły, że tak do niego mówisz? Ktoś bardzo niemiły... mógłby mu o tym donieść -na twarzy Minho pojawił się uśmiech satysfakcji. 
     -Ty... mały! -Zaczęła blondynka. "Chyba to będzie naprawdę ciekawa praca." -Uśmiechnął się szatyn mimowolnie. Czuł ciepło płynące od tej dwójki. Czuł się, jak w rodzinie. 

8 komentarzy:

  1. Ojejku... normalnie mega się cieszę, że się u mnie zareklamowałaś! ^^ yaaaa~ taka fabuła~
    Zdziwiło mnie to, że lusterko się... skleiło O.o jak w jakimś filmie fantazy ^^
    Polubiłam Cl, jest taką ciepłą osobą ^^ Minho za to mnie zdziwił, kiedy Tae się skaleczył... hmm... ciekawe na czym polega jego klątwa. :p
    Już się nie mogę doczekać, kiedy poznam więcej tajemniczych przedmiotów! ^^
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę przyznać, że naprawdę zawiły temat sobie wybrałaś i prawdopodobnie trudno będzie ci utrzymać taki dobry poziom cały czas, ale wierzę, że tego dokonasz. ;)
    Bardzo wciągający rozdział, w dodatku bardzo ciekawy! Nie mogę się doczekać ich dalszych perypetii. Czuję, że będą jeszcze bardziej zadziwiające.
    Pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział rzeczywiście trochę długi, ale szybko mi się czytało. Zgadzam się z Natalii Lee, że wybrałaś sobie naprawdę trudny temat. Kojarzy mi się z takim starym, dobrym kryminałem. Wydaje mi się, że panujesz nad fabułą, za co masz u mnie wielki plus, tak samo jak za paring 2min i za to, że dodałaś do swojej fabuły CL. Szkoda tylko, że tak słabo rozwinęłaś wątek między SungJongiem, a MyungSoo. Nie mogę się doczekać nowego rozdziału. Mam nadzieje, że będzie równo ciekawy.
    Życzę weny!

    Hwaiting! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. omnomnomno kocham tę historię.
    hahah moment z f=drzwiami mnie rozwalił ( choć zaspoilerowałas mi już wcześniej XDD)
    super , serio. Mogła bym się rozpisać i wgl no ale nie ma o czym XD Jest zajebiście i tyle.
    Cieszę się w końcu że to przeczytałam XDD długie ale super *o*
    PISZ DALEJ!! BO TOPA NA CB NAŚLE

    OdpowiedzUsuń
  5. Ej, na serio super! :) Czekam na jeszcze <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Okay, taki poślizg z komentowaniem to tylko ja mogłam zrobić, ale całkowicie wypadło mi to z głowy. Przepraszam :c co do rozdziału, to akcja z drzwiami mnie rozwaliła haha tak myślałam, że są otwarte, a te dwa głupki o tym nie wiedzieli i jeszcze Minho z siekierą chciał na nie wylecieć. CL jest fajnie wykreowana, taka dama, ale potrafiąca się cieszyć niczym mała dziewczynka ^^ jestem ciekawa, jak rozwiną się relacje pomiędzy Minho i Taeminem, ale jak będą tak jeździć razem w misje, to szybko sie do siebie zbliżą.. Przynajmniej mam taką nadzieję :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Nooooo Dobreeee Podoba mi się. Nie jakiś banalne i napaćkane, ale z sensem, fajnie opisywane... Fajne :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział tak dobry jak prolog, w sumie nawet lepszy. xD Kocham takie długie posty, przynajmniej w pewien sposób mogę się wczuć. ^^ Podziwiam Cię za fabułę. *.* właściwie to trudno określić, co będzie dalej, ale świetnie to wymyśliłaś. O.O Ciekawa jestem jak to się rozwinie z tym 2minem.. Uwielbiam CL. Jest taka kochana. <3 I cieszę się, że wlepiłaś do rozdziału L'a i Sungjonga. INFINITE to jeden z moich ulubionych zespołów, a Myungsoo wręcz kocham, więc fajnie, że się pojawił ^^

    OdpowiedzUsuń