Wybaczcie, że rozdział jest trochę później, ale mam dobre wytłumaczenie, bo kroją się dwa oneshoty (ff) i jeden scenariusz z Exo - Wolf. Szczerze, to nigdy nie pisałam scenariusza, ale jest szansa sprawdzić, czy mi się uda.
Tym razem mamy trochę więcej 2mina w rozdziale - ale nie jestem z tej notki zbyt dumna, bo męczy mnie brak weny. Mam nadzieje, że mimo wszystko chociaż wam się spodoba i zostawicie po sobie jakiś komentarz. Nawet najmniejszy i od anonima (ale szczery) naprawdę mnie ucieszy. xD (hahah zabrzmiałam, jak jakaś desperatka) Błędów na pewno jest dużo. Wkrótce wyczekujcie oneshota z Exo <33.
Taemin podniósł nieprzytomny wzrok, jeszcze nie do końca wybudzając się z głębokiego snu. Złośliwe pukanie do drzwi nie ustawało i to właśnie ono nie dawało mu żyć, o piątej rano.
-Taemin? Wstawaj! -Słyszał nawoływanie zza drzwi. -Pospiesz się! Wiem, że już nie śpisz -krzyczała Cl, starając się, siłą woli ściągnąć chłopaka z łóżka. Szatyn nałożył poduszkę na głowę, starając się zignorować kobietę. Już niemal zapomniał, że jest jej pracodawcą. Burknął coś pod nosem, nieprzytomnie podnosząc głowę. Wstał chwiejnie, ledwie włócząc osłabionymi nogami. Minął niecały tydzień, od ostatniego zadania, więc chłopakowi udało się trochę rozleniwić.
-Czekaj... Czekaj -rzucił pospiesznie Taemin, tylko po to, żeby Cl przestała walić w drzwi. Otworzył zamek i zanim zdążył chwycić za klamkę, Lee Chae Rin pchnęła drzwi w jego stronę, którymi Tae prawie oberwał. Szatyn spojrzał na nią nieprzytomnie, przymkniętymi oczami. Blondynka z uśmiechem przyglądała się jego nędznej, porannej postaci. Miał rozczochrane włosy i ubraną na odwrót, czarną koszulkę. -Co chcesz? -Burknął gniewnie, niskim głosem.
-Nie budziłabym cię, gdyby to nie było ważne -odpowiedziała, chcąc się jakoś usprawiedliwić. -Wyobraź sobie, że obudził mnie o drugiej w nocy, czyjś niespodziewany telefon. Też miałam ochotę zabić tą osobę, dopóki nie rozpoznałam w słuchawce głosu Kim Dong Wan`a, co gorsza wyobraź sobie, że chcę poznać wszystkie nasze postępy w pracy -blondyna wyglądała na przejętą.
-I? -Szatyn usiadł na skraju łóżka. Miał ogromną ochotę tam wrócić. Do ciepłej kołdry i miękkiej poduszki, pachnącej bzem.
-Jakie "i" ? Zaprasza nas do siebie, na kilka dni, do swojej willi na Florydzie! Chcę cię sprawdzić! Ty nic nie rozumiesz?! -Krzyczała rozżalonym głosem. Taemin po raz kolejny podniósł zgaszony wzrok na jej rozhisteryzowaną osobę.
-Mam się tego bać? -Zapytał naiwnie.
-Posłuchaj - pochyliła się z miną nauczycielki. -Te badania są dla mnie cholernie ważne. Wiele mnie kosztowało, żeby zachęcić ludzi do tego tematu i znaleźć kogoś, kto je opłaci. Nie pozwolę Dong Wan`owi wycofać się z finansowania. To jest dla mnie ważne. Chcę, żebyś brał go całkiem na poważnie, tak jak ja... a wiesz... ja to nie najlepszy przykład! Ważne jest to, że jeśli coś pójdzie nie tak, moje badania runą i twoja praca również. Proszę... postaraj się -wyszeptała błagalnie. Taemin widział w niej ten strach. Postanowił się naprawdę zaangażować w ten test. Zastanawiał się tylko, jak wypaść dobrze przed osobą, która całkowicie neguje jego zdolności i dar.
~***~
-To tutaj? -Zapytał zaskoczony brunet, wysiadając z auta. Zmierzył wzrokiem wysoki budynek z licznymi balkonami, otoczony bujną roślinnością. Wyglądał na nowoczesny i bogaty , ale wbrew pozorom budził ciepłe uczucia i kojarzył się z rodzinną atmosferą. Część drzew sięgała drugiego piętra. Żywopłot tworzył długie korytarze, dzięki współpracy z kolorowymi krzewami. Ich kwiaty wesoło wyglądały, zza gęsto skupionych liści. Jedynie kolorowe, niskie rośliny z barwnymi płatkami, tworzyły witraże. Oczywiście nie brakował pnączy, które układały się w barwne ściany, obok domu. Cytrynowy kolor budynku odbijał wesołe promienie słońca, jak lustro. Z otwartych okien balkonowych falowały aksamitne firanki.
Taemin spojrzał troskliwym wzrokiem na Lee Chae Rin. Naprawdę denerwowała się przyjazdem. Szatyn niespokojnie przyglądał się jej trzęsącym się dłonią. Od jej zdenerwowania, sam zaczął się niepokoić. Naprawdę Dong Wan jest tak straszny? Widział go już, gdy zjawił się w domu u Cl, przyjmując zlecenie. Od tego czasu, odkąd podjął się tej pracy, nie zauważył u Lee Chae Rin żadnych oznak strachu, czy niepokoju. Teraz trzęsła się, jak galareta.
-Wchodzimy? -Syknął Taemin, idąc niepewnie do drzwi. Blondynka bez słowa poszła za nim. Zanim Taemin zdążył zapukać, w drzwiach stanął znajomy mu mężczyzna. Miał na sobie śnieżnobiałą koszulę, ale i tak jego radosny uśmiech przyciągnął wszystkie spojrzenia. W tym stroju wyglądał na pewno młodziej, niż podczas ich pierwszego spotkania z Tae. Był bardziej opalony, a przede wszystkim jego radosne oczy, budziły większą sympatię.
-Długo kazaliście na siebie czekać -uścisnął dłoń każdego z osobna. Uśmiech nie znikał z jego twarzy. -Cieszę się, że udało wam się tutaj dotrzeć, bez większych problemów -jego wzrok od razu powędrował, na stojąca za nimi Cl. Chyba pierwszy raz nie była uśmiechnięta. -No to... chodźcie za mną -rzucił z uśmiechem. Wszyscy weszli do budynku. Korytarze rozciągały się niemal wzdłuż całego pierwszego piętra, na wzór starych budynków. Był słabo oświetlony, ale na jego końcu widać było jasne światło z okien, z salonu. Reszta pokoi znajdowała się za drzwiami, do których prowadził korytarz. Taemin zmrużył oczy, chroniąc je przed jasnych, słonecznym światłem. Wchodząc do środka, wydawało się, że idąc przez ciemny korytarz w końcu trafiają do nieba, bo właśnie takie wrażenie sprawiał salon z białym wystrojem i ogromnymi oknami. Jasne światło, bijące nawet od śnieżnobiałej tapicerki mebli, otaczało ich i budowało aurę spokoju.
-Siadajcie - rozkazał. Blondynka bez słowa usiadła na sofie obok Taemina. Minho znalazł wolne miejsce w fotelu, obok nich.
-Doszły mnie wieści, że prężnie prowadzicie badania. Twój pracownik wyjeżdżał już do Szkocji i Anglii. Powiem otwarcie... Interesują mnie wyniki, tego co udało wam się tam odkryć. Chcę się z nimi zapoznać -zwrócił się do Lee Chae Rin, zmieniając ton głosu. Blondynka otworzyła neseser, stojący obok niej. Wyciągnęła z niego grubą, brązową kopertę. Otworzyła ją delikatnie, wyciągając z niej kilka kartek. Na jednej z nich znajdowała się mapa z pierwszego zadania. Położyła kartkę na stole, przed mężczyzną. Brunet spojrzał na nią pytająco.
-To plan budynku rezydencji, o której panu kiedyś mówiłam -odchrząknęła. -Podejrzewałam, że budynek jest nawiedzony, czy coś takiego... ale już dawno udało mi się odkryć podobieństwo, z którym zetknęła się każda z mieszkających tam rodzin. Rozmawiałam z nimi, wszyscy zeznali, ze najdziwniejszym przedmiotem w domu było lustro, które ciągle zmieniało położenie. Udało mi się wstępnie stwierdzić, że jest to rodzaj "klątwy łańcuszka". Na planach budynku przed panem są zaznaczone wszystkie pomieszczenia, w których znajdowało się lusterko. Dokładnie do tych miejsc powracał przedmiot, gdy ktoś próbował go przestawić. Są też tam zaznaczone pokoje, należące do osób zaginionych. Jak pan widzi... miejsca pokrywają się -mężczyzna uważnie wlepił wzrok w plany. Podziwiał skrupulatność Cl, jednak według niego doszukiwała się zbyt wielu tez, niemożliwych do potwierdzenia, w sposób naukowy.
-Widzę wyraźnie - wywnioskował krótko, co wywołało nikły uśmiech na twarzy kobiety. -Jednak to nie jest żaden dowód -Dong Wan odłożył mapę na stół, patrząc wyczekująco na blondynkę. Kobieta rozdzieliła pozostałe papiery i część z nich dała w ręce mężczyzny.
-Tutaj ma pan ksero pamiętnika, jednej z zaginionych ofiar. Wyraźnie opisuje swoją zażyłość z chłopakiem, który wcześniej stał się ofiarą lustra -blondynka przygryzła dolną wargę, czując, że jej ręce zaczynają się pocić, a serce niekontrolowanie łomotać. Brunet uważnie czytał kolejne notatki. Po jakimś czasie na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmiech.
-Czyli... dajesz mi notatki jakiegoś rozhisteryzowanego chłopaka, jako dowód? -Syknął kpiąco.
Cl spojrzała na niego swoim kocim wzrokiem, co miała w zwyczaju, gdy ktoś próbował w jakiś sposób skrytykować jej zdanie. Taemin z Minho przyglądali się tej bezsłownej batalii, co jakiś czas spoglądając troskliwe na Cl. To było starcie suchych faktów, z marzeniami i wiarą.
-No to został mi jeden z najważniejszych dowodów -odpowiedziała, wyciągając plik zdjęć z koperty. Z niechęcią podała je mężczyźnie. -To fotografie przedmiotu, który nazywa się "Lustrem Bazyliszka". Ta rzecz kradnie ludzkie dusze i wykorzystuje ostatnią z ofiar, jako wabik, na zdobycie większej ich liczby. Są tu kadry ukazujące moment połączenia się popękanych odłamków lustra -mężczyzna przeglądał zdjęcia.
-Nie rozumiem jednego -zaczął, odrzucając fotografie na stół. -Dlaczego nie przywieźliście tu tego przedmiotu? Nie traktujesz mnie poważnie Lee Chae Rin -pochylił się przed nią. -Zainwestowałem swoje pieniądze, w tak niepewne badania, bo ci ufam i wiem, że wykonasz je rzetelnie, ale chciałbym całkowicie znać ich przebieg, gdy o to poproszę. Wyobraź sobie, że ostatnio doszły mnie wieści, o tym, że rozwiązaliście zagadkę kilkunastu zabójstw, ale... nie dowiedziałem się tego od ciebie, tylko z brukowców. Jak to wyjaśnisz? Myślisz, że mogę ci ufać, jeśli nigdy nie widziałem, jak wyglądają takie badania?
-Co masz na myśli?
-Chcę zobaczyć Taemina w akcji. Wydaje mi się, że będę miał dla niego zadanie.
Taemin spojrzał troskliwym wzrokiem na Lee Chae Rin. Naprawdę denerwowała się przyjazdem. Szatyn niespokojnie przyglądał się jej trzęsącym się dłonią. Od jej zdenerwowania, sam zaczął się niepokoić. Naprawdę Dong Wan jest tak straszny? Widział go już, gdy zjawił się w domu u Cl, przyjmując zlecenie. Od tego czasu, odkąd podjął się tej pracy, nie zauważył u Lee Chae Rin żadnych oznak strachu, czy niepokoju. Teraz trzęsła się, jak galareta.
-Wchodzimy? -Syknął Taemin, idąc niepewnie do drzwi. Blondynka bez słowa poszła za nim. Zanim Taemin zdążył zapukać, w drzwiach stanął znajomy mu mężczyzna. Miał na sobie śnieżnobiałą koszulę, ale i tak jego radosny uśmiech przyciągnął wszystkie spojrzenia. W tym stroju wyglądał na pewno młodziej, niż podczas ich pierwszego spotkania z Tae. Był bardziej opalony, a przede wszystkim jego radosne oczy, budziły większą sympatię.
-Długo kazaliście na siebie czekać -uścisnął dłoń każdego z osobna. Uśmiech nie znikał z jego twarzy. -Cieszę się, że udało wam się tutaj dotrzeć, bez większych problemów -jego wzrok od razu powędrował, na stojąca za nimi Cl. Chyba pierwszy raz nie była uśmiechnięta. -No to... chodźcie za mną -rzucił z uśmiechem. Wszyscy weszli do budynku. Korytarze rozciągały się niemal wzdłuż całego pierwszego piętra, na wzór starych budynków. Był słabo oświetlony, ale na jego końcu widać było jasne światło z okien, z salonu. Reszta pokoi znajdowała się za drzwiami, do których prowadził korytarz. Taemin zmrużył oczy, chroniąc je przed jasnych, słonecznym światłem. Wchodząc do środka, wydawało się, że idąc przez ciemny korytarz w końcu trafiają do nieba, bo właśnie takie wrażenie sprawiał salon z białym wystrojem i ogromnymi oknami. Jasne światło, bijące nawet od śnieżnobiałej tapicerki mebli, otaczało ich i budowało aurę spokoju.
-Siadajcie - rozkazał. Blondynka bez słowa usiadła na sofie obok Taemina. Minho znalazł wolne miejsce w fotelu, obok nich.
-Doszły mnie wieści, że prężnie prowadzicie badania. Twój pracownik wyjeżdżał już do Szkocji i Anglii. Powiem otwarcie... Interesują mnie wyniki, tego co udało wam się tam odkryć. Chcę się z nimi zapoznać -zwrócił się do Lee Chae Rin, zmieniając ton głosu. Blondynka otworzyła neseser, stojący obok niej. Wyciągnęła z niego grubą, brązową kopertę. Otworzyła ją delikatnie, wyciągając z niej kilka kartek. Na jednej z nich znajdowała się mapa z pierwszego zadania. Położyła kartkę na stole, przed mężczyzną. Brunet spojrzał na nią pytająco.
-To plan budynku rezydencji, o której panu kiedyś mówiłam -odchrząknęła. -Podejrzewałam, że budynek jest nawiedzony, czy coś takiego... ale już dawno udało mi się odkryć podobieństwo, z którym zetknęła się każda z mieszkających tam rodzin. Rozmawiałam z nimi, wszyscy zeznali, ze najdziwniejszym przedmiotem w domu było lustro, które ciągle zmieniało położenie. Udało mi się wstępnie stwierdzić, że jest to rodzaj "klątwy łańcuszka". Na planach budynku przed panem są zaznaczone wszystkie pomieszczenia, w których znajdowało się lusterko. Dokładnie do tych miejsc powracał przedmiot, gdy ktoś próbował go przestawić. Są też tam zaznaczone pokoje, należące do osób zaginionych. Jak pan widzi... miejsca pokrywają się -mężczyzna uważnie wlepił wzrok w plany. Podziwiał skrupulatność Cl, jednak według niego doszukiwała się zbyt wielu tez, niemożliwych do potwierdzenia, w sposób naukowy.
-Widzę wyraźnie - wywnioskował krótko, co wywołało nikły uśmiech na twarzy kobiety. -Jednak to nie jest żaden dowód -Dong Wan odłożył mapę na stół, patrząc wyczekująco na blondynkę. Kobieta rozdzieliła pozostałe papiery i część z nich dała w ręce mężczyzny.
-Tutaj ma pan ksero pamiętnika, jednej z zaginionych ofiar. Wyraźnie opisuje swoją zażyłość z chłopakiem, który wcześniej stał się ofiarą lustra -blondynka przygryzła dolną wargę, czując, że jej ręce zaczynają się pocić, a serce niekontrolowanie łomotać. Brunet uważnie czytał kolejne notatki. Po jakimś czasie na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmiech.
-Czyli... dajesz mi notatki jakiegoś rozhisteryzowanego chłopaka, jako dowód? -Syknął kpiąco.
Cl spojrzała na niego swoim kocim wzrokiem, co miała w zwyczaju, gdy ktoś próbował w jakiś sposób skrytykować jej zdanie. Taemin z Minho przyglądali się tej bezsłownej batalii, co jakiś czas spoglądając troskliwe na Cl. To było starcie suchych faktów, z marzeniami i wiarą.
-No to został mi jeden z najważniejszych dowodów -odpowiedziała, wyciągając plik zdjęć z koperty. Z niechęcią podała je mężczyźnie. -To fotografie przedmiotu, który nazywa się "Lustrem Bazyliszka". Ta rzecz kradnie ludzkie dusze i wykorzystuje ostatnią z ofiar, jako wabik, na zdobycie większej ich liczby. Są tu kadry ukazujące moment połączenia się popękanych odłamków lustra -mężczyzna przeglądał zdjęcia.
-Nie rozumiem jednego -zaczął, odrzucając fotografie na stół. -Dlaczego nie przywieźliście tu tego przedmiotu? Nie traktujesz mnie poważnie Lee Chae Rin -pochylił się przed nią. -Zainwestowałem swoje pieniądze, w tak niepewne badania, bo ci ufam i wiem, że wykonasz je rzetelnie, ale chciałbym całkowicie znać ich przebieg, gdy o to poproszę. Wyobraź sobie, że ostatnio doszły mnie wieści, o tym, że rozwiązaliście zagadkę kilkunastu zabójstw, ale... nie dowiedziałem się tego od ciebie, tylko z brukowców. Jak to wyjaśnisz? Myślisz, że mogę ci ufać, jeśli nigdy nie widziałem, jak wyglądają takie badania?
-Co masz na myśli?
-Chcę zobaczyć Taemina w akcji. Wydaje mi się, że będę miał dla niego zadanie.
~*~
Minho stanął na krawędzi basenu, przymierzając się do skoku. Starał się, jak najbardziej wykorzystać fakt, że znajdują się w luksusowej rezydencji, a nie uganiają się za jakimś nieszczęściem. Dla bruneta był to jeden z niewielu dni, gdy mógł się cieszyć pogodą i czasem wolnym. Pochylił się do przodu, napinając swoje doskonale wyrzeźbione mięśnie, jakby rzucał wyzwanie lazurowej tafli, błyszczącej od słońca. Cl od kilku godzin zbierała informacje i robiła notatki, dotyczące kolejnego zadania Taemina, więc było dość spokojnie.
Tae siedział na huśtawce, gdzie przed słońcem chroniły go gałęzie drzew. Liście absorbowały całe światło, więc chłopak mógł w spokoju skupić się na lekturze, którą polecił mu Minho. Podniósł oczy znad tekstu, słysząc chlupot wody. Pośród błyszczących w powietrzu kropli, przypominających diamenty, zobaczył zanurzonego w wodzie po szyję Minho. Próbował jakoś zapanować nad mokrą grzywką. Z szerokim uśmiechem podpłynął do krawędzi, w stronę Taemina.
-Ej! Głupku -chciał jakoś zwrócić jego uwagę. Młodszy nie ukrywał, że lektura niespecjalnie go wciągnęła. -A ty nie idziesz? -Zapytał ze złośliwym uśmieszkiem. Chyba nigdy wcześniej nie wyglądał, na tak szczęśliwego.
-Nie mam ochoty. Z resztą... i tak nie umiem pływać -odpowiedział, ponownie wracając do nieinteresującego go tekstu. Specjalnie nie zainteresowała go fabuła, opowiadająca o młodym sportowcu, który dążył do swoich marzeń.
-Serio? Nie umiesz pływać?! -Zapytał z oburzeniem brunet, zaskoczony faktem, że szatyn nigdy w dzieciństwie nie spędzał w wodzie tyle czasu, co on. Dla Minho nauka pływania miała podobne znaczenie, co nauka alfabetu - była fundamentalną umiejętnością.
-Utopiłbym się w wodzie po kostki -burknął pod nosem Taemin.
-Nauczę cię -rzucił z uśmiechem Minho.
-Zapomnij, że tam wejdę, jak mnie będziesz do tego zmuszał, to wykorzystam twoją książkę, jako zakładnika.
-Trudno... -Brunet podparł się rękami podestu i wynurzył się z wody. Pojedyncze krople spływały jeszcze po jego ciele, a mokre włosy połączyły się w ciemne kosmyki, które przykleiły się do czoła. Jego skóra błyszczała w słońcu. Minho ze złośliwym uśmieszkiem zmierzał w stronę szatyna. Taemin zbladł, nie wiedząc, gdzie uciekać. Zaśmiał się pod nosem, widząc determinację starszego, jednak nie zamierzał się poddać.
-Nie wygłupiaj się, kretynie! -Warknął, gdy brunet zatrzymał huśtawkę jedną ręką. Złośliwy uśmieszek nie znikał z jego twarzy. Przerażony i jednocześnie rozbawiony szatyn objął rękami łańcuch huśtawki, niemal się do niej przyklejając. Brunet złapał go za rękę, jednym ruchem przyciągając do siebie. Ten gest jednoznacznie potwierdził, że walka z nim jest niemożliwa. Szatyn poczuł dotyk wilgotnego ciała Minho, przez co mimowolnie się zarumienił. Zanim zdążył w ogóle zwrócić na to uwagę i wziąć się do kupy, brunet wziął go na ręce i już zmierzał w stronę basenu. -Przestań! Co ty do cholery robisz?! -Starał się wyrwać z uścisku chłopaka, ratując resztki swojej dumy. Jednak im bliżej basenu się znajdowali, tym bardziej był przerażony upadkiem do wody i mimowolnie wtulił się w ramiona chłopaka. Oplótł jego szyję rękami, wstrzymując oddech. Minho ścisnął chłopaka, jak najcenniejszą rzecz na świecie, po czym wskoczył do wody. W jednym momencie oboje znajdowali się pod jej powierzchnią. Taemin czując chłód na swojej skórze, zaczął się niekontrolowanie szamotać, chcąc wypłynąć na powierzchnie. Jedynie ramiona bruneta powstrzymywały go przed tym. Nie mogąc już utrzymać Taemina, Minho wypłynął na powierzchnie. Szatyn łapczywie łapał powietrze, ciągle podtrzymywany przez Minho w głębokiej wodzie.
-Idioto - warknął.
-No i co, bolało? -Zapytał złośliwie chłopak, ciągle trzymając go za biodra, niczym małe dziecko.
-Za chwilę ciebie będzie coś boleć -burknął pod nosem. Uklepał mokre włosy. Bez większych efektów odpychał wodę rękami, chcąc jakoś dopłynąć do brzegu. Minho zaśmiał się głośno, widząc nieporadne ruchy szatyna. -Odstaw mnie na grunt -szepnął zezłoszczony chłopak.
-Nie mam zamiaru, dopóki nie nauczę cię pływać -złapał ręce Taemina, zatrzymując je w bezruchu. Oboje zanurzyli się niemal pod podbródek. -Zaufaj mi po prostu -szepnął. Taemin przyglądał mu się lekko speszony. To było naprawdę dziwne uczucie, gdy ich ręce splotły się i stanęli przed sobą twarzą, w twarz. Nieruchomo dryfując, pozwolił wodzie przysuwać go do Minho. -Musisz pochylić się do przodu... -Szatyn niepewnie wykonał polecenie, podtrzymywany przez bruneta. Gdy jego policzek dotknął wody, broniąc się przed zanurzeniem, zaczął nerwowo poruszać rękami -Spokojnie... -Głos bruneta był wyjątkowo łagodny. -Staraj się równo i regularnie odpychać rękami, wypychając wodę pod siebie -chłopak spokojnie starał się unieść na wodzie, z pomocą rad bruneta. Jednak i przy kolejnej próbie chaotycznie bronił się przed upadkiem. Zachłysnął się wodą, gdy wyrywając się wypadł z rąk bruneta. Minho przysunął go do siebie, żeby chłopak się trochę uspokoił. Szatyn panicznie przerażony wtulił się w ciało starszego, oplatając go rękami.
-B...boje się -wydukał, nie zwalniając uścisku. Minho poczuł się naprawdę głupio, zmuszając go do nauki. Oplótł go w pasie i delikatnie podpłynął do brzegu. Drugą ręką złapał się krawędzi. Objął szatyna oboma rękami, tak aby ten mógł wynurzyć się z wody. Taemin łapczywie łapał się gruntu, wychodząc z wody, niczym przerażony, mokry kocur. -Nigdy więcej... -Wyszeptał ściskając zamoczony podkoszulek.
-Wytłumacz mi coś... -Minho dalej siedział przy brzegu, opierając się rękami o krawędź basenu. -Jakim cudem wyratowałeś się z tych wszystkich katastrof? Nie umiesz pływać, a do tego nie jesteś za silny...
-Po prostu miałem szczęście -wybełkotał.
-Musisz mi go kiedyś pożyczyć -zaśmiał się brunet wychodząc na brzeg.
~***~
-I jak Cl? -Minho wychylił się zza ramienia dziewczyny, ciekawsko spoglądając na rozłożone przed nią papiery.
-Działam pod presją! Weź mnie nie poganiaj - syknęła, odrzucając na stół kolejny zapisek. -To naprawdę dziwny przedmiot -ściągnęła okulary, kładąc je obok. -Pierwszy raz mam takie problem. Informacji jest wiele, ale nie mogę odróżnić fikcji od faktów.
-Może zawołam Taemina -rzucił pospiesznie, chcąc jakoś pomóc siostrze.
-Nie... Już wystarczy, że jest już o jedną osobę za dużo -westchnęła, spoglądając na niego znacząco. -Łatwo jest coś przeoczyć, gdy wszyscy na raz się wokół tego zbierają.
-I jak ci idzie Lee Chae Rin? -Usłyszała za sobą znajomy głos. Rzuciła długopis na stół, odzwierciedlając swoją irytację. Obróciła głowę, a jej oczom ukazała się znajoma sylwetka Kim Dong Wan`a. -Chciałem zobaczyć, jak przebiegają prace -ignorując dziewczynę, podszedł do biurka, przeglądając rozłożone na nim papiery.
-Całkiem dobrze -odpowiedziała ze sztucznym uśmiechem. -Ale... jeśli mogę zapytać, jak u pana pojawił się ten naszyjnik? -Mężczyzna podniósł wzrok na twarz blondynki.
-Czy to ważne? -Zapytał. Cl w odpowiedzi kiwnęła głową. -Kupiłem go dla narzeczonej... -odchrząknął, dając Lee Chae Rin znać, żeby nie ciągła dalej tego tematu. Przetarł palcem po jednej z kartek, czując pod palcami lekko wypukły druk.
Blondynka opuściła głowę, wbijając tępy wzrok w zapiski, leżące na biurku. Dobrze znała tą historię. Jego narzeczona zginęła w tajemniczych okolicznościach. Została napadnięta, ale wykluczono motywy rabunkowe, ponieważ nic nie skradziono. Uznano, że to było zwykłe morderstwo. Dong Wan ciężko przeżywał jej śmierć, nie dawał mu spokoju fakt, że jej zabójca ciągle jest na wolności.
-Przepraszam... -Wydukała Lee Chae Rin. Mężczyzna uśmiechnął się tylko, po czym obrócił się i wyszedł z opuszczoną głową. Minho spojrzał pytająco na zdołowaną blondynkę. Przez kilka cichych minut gapiła się na wydruki, po raz dziesiąty przerzucając wzrokiem kolejne linijki tekstu. Przesunęła kilka kartek, układając je obok siebie. Pośpiesznym ruchem złapała jedną z czystych kartek i nakreśliła na niej kilka nazwisk. Poukładała je chronologicznie. Wszystkie imiona i nazwiska, to dane osób, które posiadały ten naszyjnik przez dłuższy czas. Od XVI w był on przekazywany z rąk, do rąk. Nakreśliła pod każdym strzałki, łączące te nazwiska, aż do narzeczonej Dong Wan`a. Na ostatniej strzałce napisała "kupno". Po jakimś czasie niemal każda ze strzałek miała taki napis, oprócz pierwszej, na której dużymi literami nakreśliła "kradzież". Według wielu źródeł, biżuteria została skradziona pierwszej właścicielce, szlachciance, a zaraz po tym napadzie sprzedana innemu bogaczowi. -Zawołaj Taemina -rzuciła szorstko, wreszcie odrywając długopis od kartki. Brunet gwałtownie ruszył w stronę drzwi. Szybkim krokiem zmierzał do pokoju szatyna. Nie był daleko, ale wziął sobie do serca, dziwną reakcję siostry.
-Taemin? -Zapukał do drzwi.
-Czego chcesz? -Rzucił po chwili czyjś znudzony głos, zza drzwi. Po chwili rozbrzmiał szczęk zamka. -Nie idę z tobą popływać, dopiero co się umyłem i nigdzie nie idę -burknął, ciągle wycierając włosy w ręcznik.
-Nie o to chodzi... Cl cię woła -chłopak pospiesznie rzucił materiał na sofę i poszedł za Minho.
-Ale po co? -Zatrzymał się na chwilę.
-Jak to po co? Chodź! Chodzi o zadanie - złapał go za rękę, ciągnąc do przodu. Taemin spojrzał na niego nieprzytomnie. Czuł, że jego twarz oblewa się rumieńcem, pod wpływem dotyku ciepłej dłoni bruneta. Zacisnął mocniej palce na jego ręce, nie chcąc zwolnić uścisku. Szkoda, że to tylko na chwilę.
-Działam pod presją! Weź mnie nie poganiaj - syknęła, odrzucając na stół kolejny zapisek. -To naprawdę dziwny przedmiot -ściągnęła okulary, kładąc je obok. -Pierwszy raz mam takie problem. Informacji jest wiele, ale nie mogę odróżnić fikcji od faktów.
-Może zawołam Taemina -rzucił pospiesznie, chcąc jakoś pomóc siostrze.
-Nie... Już wystarczy, że jest już o jedną osobę za dużo -westchnęła, spoglądając na niego znacząco. -Łatwo jest coś przeoczyć, gdy wszyscy na raz się wokół tego zbierają.
-I jak ci idzie Lee Chae Rin? -Usłyszała za sobą znajomy głos. Rzuciła długopis na stół, odzwierciedlając swoją irytację. Obróciła głowę, a jej oczom ukazała się znajoma sylwetka Kim Dong Wan`a. -Chciałem zobaczyć, jak przebiegają prace -ignorując dziewczynę, podszedł do biurka, przeglądając rozłożone na nim papiery.
-Całkiem dobrze -odpowiedziała ze sztucznym uśmiechem. -Ale... jeśli mogę zapytać, jak u pana pojawił się ten naszyjnik? -Mężczyzna podniósł wzrok na twarz blondynki.
-Czy to ważne? -Zapytał. Cl w odpowiedzi kiwnęła głową. -Kupiłem go dla narzeczonej... -odchrząknął, dając Lee Chae Rin znać, żeby nie ciągła dalej tego tematu. Przetarł palcem po jednej z kartek, czując pod palcami lekko wypukły druk.
Blondynka opuściła głowę, wbijając tępy wzrok w zapiski, leżące na biurku. Dobrze znała tą historię. Jego narzeczona zginęła w tajemniczych okolicznościach. Została napadnięta, ale wykluczono motywy rabunkowe, ponieważ nic nie skradziono. Uznano, że to było zwykłe morderstwo. Dong Wan ciężko przeżywał jej śmierć, nie dawał mu spokoju fakt, że jej zabójca ciągle jest na wolności.
-Przepraszam... -Wydukała Lee Chae Rin. Mężczyzna uśmiechnął się tylko, po czym obrócił się i wyszedł z opuszczoną głową. Minho spojrzał pytająco na zdołowaną blondynkę. Przez kilka cichych minut gapiła się na wydruki, po raz dziesiąty przerzucając wzrokiem kolejne linijki tekstu. Przesunęła kilka kartek, układając je obok siebie. Pośpiesznym ruchem złapała jedną z czystych kartek i nakreśliła na niej kilka nazwisk. Poukładała je chronologicznie. Wszystkie imiona i nazwiska, to dane osób, które posiadały ten naszyjnik przez dłuższy czas. Od XVI w był on przekazywany z rąk, do rąk. Nakreśliła pod każdym strzałki, łączące te nazwiska, aż do narzeczonej Dong Wan`a. Na ostatniej strzałce napisała "kupno". Po jakimś czasie niemal każda ze strzałek miała taki napis, oprócz pierwszej, na której dużymi literami nakreśliła "kradzież". Według wielu źródeł, biżuteria została skradziona pierwszej właścicielce, szlachciance, a zaraz po tym napadzie sprzedana innemu bogaczowi. -Zawołaj Taemina -rzuciła szorstko, wreszcie odrywając długopis od kartki. Brunet gwałtownie ruszył w stronę drzwi. Szybkim krokiem zmierzał do pokoju szatyna. Nie był daleko, ale wziął sobie do serca, dziwną reakcję siostry.
-Taemin? -Zapukał do drzwi.
-Czego chcesz? -Rzucił po chwili czyjś znudzony głos, zza drzwi. Po chwili rozbrzmiał szczęk zamka. -Nie idę z tobą popływać, dopiero co się umyłem i nigdzie nie idę -burknął, ciągle wycierając włosy w ręcznik.
-Nie o to chodzi... Cl cię woła -chłopak pospiesznie rzucił materiał na sofę i poszedł za Minho.
-Ale po co? -Zatrzymał się na chwilę.
-Jak to po co? Chodź! Chodzi o zadanie - złapał go za rękę, ciągnąc do przodu. Taemin spojrzał na niego nieprzytomnie. Czuł, że jego twarz oblewa się rumieńcem, pod wpływem dotyku ciepłej dłoni bruneta. Zacisnął mocniej palce na jego ręce, nie chcąc zwolnić uścisku. Szkoda, że to tylko na chwilę.
~***~
Dong Wan starł krople potu, które zrosiły jego czoło. Przerażony odrzucił kołdrę na bok. Nie pamiętał dnia, w którym spał spokojnie. To już nie były zwykłe wyrzuty sumienia. Ciągle udawał przed sobą, że wszystko jest dobrze, ale nie było. Jej twarz nękała go każdej nocy.
Jej blond włosy, które oplatały policzki, zawsze uśmiechnięte oczy. Była taka pełna życia. Dong Wan czuł się przy niej bezpiecznie. Nigdy nie potrafił jej odmówić, zawsze jej ufał. Po tylu latach nikt nie zajął jej miejsca. Dlatego, tak bolało go to, że to właśnie scena jej odejścia śniła mu się każdej nocy. Przeklinał się, że pozwolił jej wtedy w ogóle wyjść z domu. Elegancko ubrana, w czarny długi płaszcz, wyszła wieczorem na spotkanie z koleżankami ze studiów. Nie widziały się, odkąd jej przyjaciółki wyjechały do Seulu. To w sumie z ich pomocą oboje się poznali, więc to byli ich wspólni znajomi. Dong Wan nie mógł wtedy iść na to spotkanie, albo raczej nie chciał zasłaniając się pracą. Pocałowała go na pożegnanie w policzek i chwilę później usłyszał trzaśniecie drzwi. Wtedy jej zapach był dla niego taki powszechny, że nie doceniał, jak wyjątkowe to uczucie. Za to teraz oddał by swoje życie, żeby znowu poczuć, choćby zapach jej włosów. Chociaż byłoby to dla niego dość bolesne wspomnienie.
Jej blond włosy, które oplatały policzki, zawsze uśmiechnięte oczy. Była taka pełna życia. Dong Wan czuł się przy niej bezpiecznie. Nigdy nie potrafił jej odmówić, zawsze jej ufał. Po tylu latach nikt nie zajął jej miejsca. Dlatego, tak bolało go to, że to właśnie scena jej odejścia śniła mu się każdej nocy. Przeklinał się, że pozwolił jej wtedy w ogóle wyjść z domu. Elegancko ubrana, w czarny długi płaszcz, wyszła wieczorem na spotkanie z koleżankami ze studiów. Nie widziały się, odkąd jej przyjaciółki wyjechały do Seulu. To w sumie z ich pomocą oboje się poznali, więc to byli ich wspólni znajomi. Dong Wan nie mógł wtedy iść na to spotkanie, albo raczej nie chciał zasłaniając się pracą. Pocałowała go na pożegnanie w policzek i chwilę później usłyszał trzaśniecie drzwi. Wtedy jej zapach był dla niego taki powszechny, że nie doceniał, jak wyjątkowe to uczucie. Za to teraz oddał by swoje życie, żeby znowu poczuć, choćby zapach jej włosów. Chociaż byłoby to dla niego dość bolesne wspomnienie.
Gdy jego narzeczona nie wracała późną nocą, nigdy nie czuł takiego niepokoju. Dzwonił do niej kilka razy, ale efekt był ten sam. Ta sama głucha cisza. Nie spał całą noc. Na początku myślał, że dziewczyna próbuje się na nim odegrać, za kłótnie z poprzedniego dnia. Kobieta miała za złe, że Dong Wan spędza za dużo czasu w pracy. Mężczyzna tłumaczył się, że chcę zapewnić im dostatnie życie. Chociaż już należał do właścicieli dobrze prosperujących przedsiębiorstw, cięgle dążył do tego, żeby pieniądze nie były dla nich żadną przeszkodą, czego symbolem miał być ten bardzo drogi naszyjnik. Ciągle pamiętał to uczucie nadziei, gdy ktoś zapukał do drzwi, i to rozczarowanie, gdy je otworzył, a jego oczom ukazała się dwójka policjantów. Potwierdził swoje nazwisko, po czym otrzymał wieści, które całkowicie go załamały. Jego serce na chwilę się zatrzymało. Tępo patrzył w nieistniejącą otchłań. W jego głowie ciągle dryfowało zdanie: "Pańska narzeczona nie żyje. Została zamordowana." Rozumiał ten przekaz, ale jego umysł nie mógł przetworzyć tych danych. Gdy wreszcie w jego sercu zagościła pustka, a rozum nie mógł już zaprzeczać faktom, upadł na bezwładne kolana. Chciał zalać się łzami, ale był tak oszołomiony, że jego oczy tępo błądziły wokół. Ciągle cierpiał, wspominając tamten obraz i odczuwając to samo uczucie.
~***~
Cl nałożyła złoty, ciężki łańcuszek na swoją szyję. Biżuteria była bogato zdobiona, a jej klejnoty błyszczały nawet przy niewielkim świetle.
-Mogłabym się przyzwyczaić -zaśmiała się pod nosem, spoglądając w lustro.
-Musiałabyś zarabiać krocie na taką biżuterię -westchnął Minho. Wiedział, że jego siostra i tak wydaje największą część swoich pieniędzy na dodatki i buty.
-Dobra... Mam nadzieje, że nic mi na łeb nie spadnie, przez te kilka sekund -oparła się o biurko, czekając na Dong Wan`a.
-Szybko ci z tym poszło Lee Chae Rin -uśmiechnął się Taemin, nie mogąc zrozumieć, dlaczego jeszcze na twarzy dziewczyny gościła smutna mina.
-To może nie być takie oczywiste -Minho złapał szklankę soku pomarańczowego, leżącą na stoliku obok.
-To może nie być takie oczywiste -Minho złapał szklankę soku pomarańczowego, leżącą na stoliku obok.
-Pasuje ci ten naszyjnik, nawet - rzucił, zaraz po tym upijając łyk napoju.
-W klątwie mi do twarzy -zaśmiała się blondynka. Usiadła na stoliku, przesuwając porozrzucane papiery na bok. -To ogólnie dziwne uczucie mieć na sobie coś, co ma tak drastyczną historię i oglądało tyle nieszczęść -złapała między palce złoty łańcuszek.
-Niewielu ludzi się przejmuje takimi rzeczami -dodał Minho. Dziewczyna nie odrywała wzroku, od naszyjnika. Przedmiot miał wiele lat, a i tak błyszczał nowością. Podniosła wzrok, słysząc uderzenie drzwi. Do pokoju wbiegł lekko zdenerwowany Dong Wan. Jego wzrok niemal natychmiast powędrował na Lee Chae Rin, której szyję oplatał drogocenny wisior.
-Co to ma znaczyć? -Zapytał zszokowany.
-Proszę się nie martwić -wyszeptała, chcąc uspokoić mężczyznę. -Mamy już wyjaśnienie zagadki -dodała z uśmiechem. -Mam tylko nadzieję, że nie będzie pan nim rozczarowany. Taemin... -Ponagliła chłopaka, który został jakby wybudzony z transu.
-Ah... tak -odchrząknął. -Ten naszyjnik ma bardzo bogatą historię, z tego co znalazła Lee Chae Rin...
-Był on w rękach trzech kobiet, które zginęły, nosząc go. Nie chodziło tu wszak, o jakąś wielką klątwę, naszyjnik przynosił po prostu pecha - przerwała chłopakowi, kontynuując historię.
-Istnieje rodzaj "klątwy złodziei".
-Pierwszą właścicielką, czyli Anne de Beauchamp była w posiadaniu tego naszyjnika. Została zamordowana w 1561 przez grupę robotników. Naszyjnik został skradziony, z częścią dobytku. Po jakimś czasie, trafił on w ręce kupca, który sprzedał go bogaczce z Anglii. Kobieta popełniła samobójstwo, a po jej śmierci, zlicytowano posiadłość, wraz z naszyjnikiem. Biżuteria trafiła w ręce europejskiej aktorki, która zginęła w nieszczęśliwym wypadku. Później wykupił go pan... -Mówiła bez opamiętania. W końcu zatrzymała się, rozumiejąc, jak zabrzmiała jej wypowiedź. To wyglądało tak, jakby Dong Wan skazał swoją narzeczoną na śmierć. Mężczyzna usiadł z kamienną twarzą. A Cl całkiem zbladła. Przez kilka potwornie długich sekund, panowała cisza.
-Ta klątwa nie skazuje na śmierć, po prostu przynosi pecha. Niektóre złe uczynki mają na tyle siły, żeby przekląć winowajce, albo, jak w tym przypadku, przedmiot konfliktu -dokończył szatyn, ze smutkiem.
-Dobra... Może i to wytłumaczenie, ale... jak chcecie to udowodnić -burknął Dong Wan, nie odrywając pewnego siebie wzroku od Cl.
-Mogę to udowodnić, tylko w jeden sposób. Jeśli nosząc ten naszyjnik spotka mnie jakieś nieszczęście. Czy to wystarczy, żeby mi pan zaufał? -Blondyna nie odrywała wzroku od Dong Wan. Jej chłodne spojrzenie, niemal pozbawiało czucia. Cała trójka z wyczekiwaniem patrzyła na mężczyznę.
-Nie mam problemu z zaufaniem ci, Lee Chae Rin. Jeśli chcesz widzieć, to było wiele powodów, przez które zgodziłem się finansować te badania. Ta klątwa była jednym z nich, ale też to, że przez tą pasje przypominasz mi ją - westchnął. -Znałem historię tego naszyjnika, ale... chciałem się oszukać, że jej śmierć, to nie moja wina. Nie potrzebnie obsypywałem ją tak drogimi prezentami. Była bardzo sentymentalna. Ucieszyłaby się z jakiegoś drobiazgu, czy spontanicznego wyjazdu. Nie słuchałem jej. Jesteś drugą osobą, która udowodniła mi, że to moja wina - szepnął.
-Więc to były... powody osobiste?
-Nie do końca. Chciałem zobaczyć, jaki przebieg ma wasza praca - uśmiechnął się szczerzę. -To ja... może... wracam do siebie.
-Proszę pana -usłyszał za sobą niski głos bruneta. Odwrócił głowę. -Istnieją złe rzeczy na ziemi, nie byłby w stanie pan ją przed wszystkich uchronić -wyszeptał Minho. Kim Dong Wan uśmiechnął się ciepło. Skinął głową i wyszedł. Mimo wszystko jego serce nie było lżejsze.
~***~
Słońce już dawno zaszło, ale księżyc przejął jego rolę, oświetlając niemal całą ziemię. Lee Chae Rin poszła do hotelu i pewnie już dawno poszła spać. Wszyscy byli wykończeni, po wieczorze z nosem w księgach. Dong Wan zgodził się dalej finansować badania Cl, a nawet oddał jej naszyjnik, do dalszych eksperymentów. Taemin i Minho nie mogli zasnąć. Byli rozczarowani faktem, że jutro z samego rana opuszczają Florydę - słoneczne wybrzeże. Chłodne powietrze, wywoływało u Taemina gęsią skórkę, ale ten rześki, świeży zapach niebywale odprężał. Piasek zrobił się niemal srebrny, od blasku księżyca, ciągle był gorący, tak jak nagrzana przez słońce woda.
-Chcesz? -Brunet wyciągnął paczkę cukierków, przysuwając ją pod nos zamyślonego Taemina. Oboje siedzieli na piaszczystym zboczu, niemal przy samym brzegu. Szatyn nie odrywał wzroku, od rozmazanego odbicia księżyca na tafli wody. Fale rozcierały obraz, który wędrował niemal przez cały horyzont. Nieprzytomnie spojrzał, na zachęcającego go do poczęstunku bruneta. Złapał jeden z kolorowych cukierków. Roztargał z trudem papierek, usiłując się dostać do słodyczy. Minho z uśmiechem obserwował jego starania. -Nawet z tym sobie nie radzisz? -Szatyn spojrzał na niego wściekłym wzrokiem. Włożył cukierek do ust, powoli obracając głowę w stronę horyzontu.
-O czym tak myślisz? -Zapytał, z trudem wypowiadając, przez buzię pełną cukierków.
-O niczym. Całkiem fajne zajęcie -rzucił z uśmiechem.
-Znam ciekawsze -odpowiedział Minho. Ziewnął, po czym starł łezkę z kącika oka.
-Jak jesteś śpiący, to idź -skomentował jego przymrożone oczy. Brunet nie wyglądał na wypoczętego.
-Nie... Miałem cię pilnować, a po ostatnim pokazie twoich umiejętności pływackich, nie zostawię cię na brzegu -szatyn lekko rozchylił usta.
-Kiedyś się nauczę -burknął pod nosem, bardziej do siebie.
-Mam nadzieję, że do tego dożyję -Minho obrócił się bokiem do chłopaka, po czym przechylił się do tyłu, kładąc głowę na jego kolanach.
-Co? Co ty robisz? -Zapytał drżącym głosem chłopak. Czuł, jak cała jego twarz oblewa się rumieńcem.
-Jestem trochę śpiący - zamknął oczy, a na jego twarzy powoli malował się łagodny uśmiech.
-To idź się położyć -powtórzył rozżalonym głosem szatyn, nie mogąc wytrzymać palącego uczucia wstydu.
-Tutaj mi wygodnie -odpowiedział, przypominając tym samym marudne dziecko. Taemin uśmiechnął się, ale rumieniec nie znikała z jego twarzy. Czuł się spokojnie, patrząc na zasypiającego Minho. Brunet lekko rozchylił usta, a jego twarzy wyglądała na bladszą. Szatyn nie mógł się powstrzymać. Pogłaskał policzek chłopaka, z niesamowitą troską i czułością. Nie miał już zbyt wiele siły, aby bronić się przed sympatią chłopaka. Każdy gest Minho, doprowadzał go do szaleństwa, które pierwszy raz kojarzyło mu się z dobrym uczuciem.
Awww~ pragnę więcej 2min w Twoim wykonaniu ^^ są po prostu mega rozkoszni i kochani <3 tak mnie rozczuliła ta scena na plaży... no kochane takie :P
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Dong Wana, stracił narzeczoną i to w tak tragicznych okolivznościach :(
CL jest chyba mega zdolna skoro z taką łatwością rozwiązuje owe zagadki, czy... no jak to tam określasz >.< klątwy muszą być jej wielką pasją skoro poświęca się im bez reszty ^^
Kocham moment, w którym uczucie dopiero się rodzi <3 te rumieńce, nieświadome gesty ^^ urocze ;)
Zostaje mi tylko czekać na kolejną część :( ale ja bym chciała już :P wciągnęłam sie haha
No cóż czekam i pozdrawiam ;) oby wena już nie wykręcała Ci numerów xd
Rozdział mimo twojego "braku feny" fantastyczny. Scena z basenem a potem z Minho leżącym na nogach Taeśa urocza ^^ Bardzo mi się podobało. Co do scenariusza to nie mogę się doczekać ^^
OdpowiedzUsuńJakie delikatne i urocze 2Min! Zaczyna się coś kroić, ale wolnymi kroczkami. Cute~!
OdpowiedzUsuńTae który nie umie pływać jest taaaki zabawny. I do tego jeszcze Minho. Po prostu świetne. Nie wspominając już o ostatniej scenie. Klątwa złodziei też interesująca. Kto by pomyślał, że tak to się potoczy. Trochę mu współczuję, no i oczywiście tej małżonce.
Pozdrawiam ;3
Omomomomo
OdpowiedzUsuńa więc tym razem brzedmiot badań był nudnawy D: ALE I TAK MI SIĘ PODOBAŁO!
tE UROCZE SCENY 2MIN AWWW <3
Weny życzę bo jest cudownie i jestem cholernie ciekawa jak to się dalej potoczy :3
A teraz sb pomarudze XD nwm jak dla innych ale dla mnie czcionka mogła by być jaśniejsza, ale to tylko luźna skgestia od upierdliwej mnie XD
Przepraszam, przepraszam i przepraszam! Kompletnie wyleciało mi z głowy twoje opowiadanie, a naprawdę nie wiem dlaczego, bo już po pierwszym rozdziale mi się spodobało :c teraz obiecuję, że będę na bieżąco i będę zostawiać komentarz pod każdym rozdziałem! Tak, tak! Dobrze, że się odezwałaś u mnie na blogu, to mogłam wrócić do tej historii :) rozdział świetny, chociaż nie wiem czemu, ale to przy czytaniu poprzedniego miałam dziwne ciary na ciele... Legenda Krwawej Mary jest mi dość "bliska", bo oglądałam pełno filmów o tym, więc wiem, o co chodziło, ale zaskoczyłaś mnie, że to tak dało sie racjonalnie wyjaśnić. W ogóle ten wątek z dziewczyną w trumnie i tym dzwoneczkiem przywiązanym do jej ręki... A potem, że ją znaleźli z poranionymi dłońmi. Przerażające, zwłaszcza, że nieraz słyszałam prawdziwe (albo i nie) historie o ludziach, którzy ocknęli sie w trumnie i drapali wieko, aż potem umarli. Fajne, fajne. No a Minho i Taemin są słodcy ^^ nie wiem czemu, ale ostatnio dopadła mnie jakaś dziwna faza na Minho, więc niedługo chcę napisać drugiego 2mina, ale to... Jeszcze nie teraz XD a CL jest moją ulubienicą ze wszystkich kpopowych wokalistek, o czym może już wspomniałam, dlatego jaram się jak pochodnia, że tutaj jest i jeszcze te jej przekomarzania z Minho. Jakbym widziała siebie i mojego brata, chociaż pomiędzy nami jeszcze dochodziło do rękoczynów i kończyło sie wszystko siniakami i guzami na głowach XD wybacz, ze taki bez sensu ten komentarz, ale oto cała ja xd
OdpowiedzUsuńPS: i dziękuję za tak miły komentarz u mnie na blogu. Szczerze, to nie brałam pod uwagi tego, ze ludziom się spodoba, właśnie przez wątek wilków, jednak cieszę sie, że znalazło sie niewielkie grono lubiące moje opowiadanie :3
Chyba pierwszy raz komentuje u ciebie tak późno. Też będę musiała się trochę przyczepić, bo ten przedmiot badań nie był tak interesujący jak np. dzwonek krwawej Mary, ale chyba rozumiem, że nie chciałaś tak ujednolicać fabuły, co mnie bardzo cieszy. Zauważyłam też, że starasz się robić coraz mniej błędów.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście sceny z 2minem mnie ucieszyły, bo ewidentnie ich brakowało, ale z jakiegoś powodu i tak najbardziej lubię Cl. Nie pytaj mnie czemu, bo to widać na pierwszy rzut oka. Jest otwarta i dąży do tego, czego pragnie, a właśnie tego brakuje Taeminowi i Minho. W sumie Taemin od początku nie podał jakiegoś szczególnego powodu, przez który przyłączył się do tej "drużyny Cl".
W sumie zgadzam się, że czcionka jest przytłaczająca, a jeśli nie chcesz zmieniać jej koloru, to trochę ją powiększ.
Mam nadzieję, że szybko doczekam się oneshota, albo chociaż scenariusza w twoim wykonaniu.
Hwaiting! :*
omg, genialne! :3 Naprawdę!
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać dalszych rozdziałów!
2min ^v^
Kocham tego bloga!
Brak weny? Pewnie. Widać, że Ty nawet weny nie potrzebujesz, żeby napisać świetny rozdział. ^^ <3
OdpowiedzUsuńJejku, jak Ty to wszystko wyszukujesz? O.O
2min <3 jak ja się cieszę, że jest go więcej. xD Oni tak cholernie do siebie pasują w tym opowiadaniu. *.*
Przepraszam, że taki krótki komentarz, ale widzę, że został mi jeszcze jeden rozdział do nadrobienia, więc idę go czytać.. ^^
Omomomom cudne. Jestem pid tjakim wrazeniem ze nie wiem co pisać. Życzę weny.
OdpowiedzUsuńok, wreszcie biorę się za komentarz, bo ty już dwa razy coś napisałaś, a ja ani razu. x.x jak dotąd opowiadanie strasznie mi się podoba, przede wszystkim te magiczne rzeczy, to lusterko było mistrzostwem! i coraz więcej 2mina, zaczynam się od nowa przekonywać co do tego pairingu, bo ostatnio trochę mi zbrzydł *oh kurde* nie wiem zupełnie czemu. ;_; CL jaka mądrala tutaj z niej, nie spodziewałam się, że Minho będzie jej bratem, bardziej myślałam, że będzie jakimś potworem czy coś *okładka mnie nakierowała* ale tak też może być! :D
OdpowiedzUsuńjeszcze dziś wezmę się za dalsze rozdziały, obiecuję. hwaiting Iza! ♥