Nareszcie udało mi się napisać ten rozdział. Ufff ostatnio złapałam straszną wenę na oneshoty, a ciągle jestem w tyle z tym opowiadaniem. Obiecałam samej sobie, że je skończę przed końcem wakacji, więc spodziewajcie się szybkiego przypływu kolejnych notek (bo ostatnio nie było ich za dużo)
Nie jestem specjalnie dumna z tego rozdziału, ale ostatnio ciągle czytam inne blogi i tylko myśle: "Boże - dlaczego ja tak nie pisze" hahah, więc całą ocenę pozostawiam wam :D Błędów na pewno jest masa, bo nie miałam już czasu poprawiać tego jeszcze raz. Mam nadzieje, że jednak wam się spodoba. xD
Dziękuje za każdy komentarz - nic tak nie motywuje, jak czyjaś opinia, nawet ta zła.
Taemin narzucił na swoje mokre ciało, leżący obok ręcznik. Para ciągle unosiła się wokół, wypełniając łazienkę. Oparł się o krawędź wanny, czując jak krople wody jeszcze spływając z jego palców i sterczących kosmyków włosów. Kochał długie kąpiele. Te chwilę odprężenia po długim dniu. Jednak, gdy tylko fizyczne odczucia rozpływały się w wodzie, dając upust zmęczeniu, myśli zaczynały się aktywować. Czasem wyłącznie ich było by dla człowieka prawdziwym zbawieniem. Właśnie tak czuł się Taemin, za każdym razem, gdy zostawał sam. Muzyka spadających kropli, uderzających o podłogę, potęgowała jego uczucie pustki. Wszystko było puste. Jego serce, jego dom, wszystko oprócz jego myśli. W końcu ostatnio ciągle krążył w nich Onew. Jego ciepły uśmiech, zawsze radosne oczy i zaróżowione policzki. Śmiech chłopaka odbijający się echem i słyszalny tylko dla Taemina był niczym iluzoryczne, nieuchwytne poczucie szczęścia, wypełniające małe serce szatyna.
Chłopak podszedł do lustra, nie chcąc siedzieć w łazience w nieskończoność. Przetarł dłonią zaparowaną powierzchnię szkła, tak, żeby móc zobaczyć swoją twarz. Zaróżowione policzki na jego bladej twarzy dodawały mu uroku. Lekko rozchylił usta, wbijając wzrok w ciemne oczy świdrujące jego sylwetkę w lustrzanym odbiciu. Nie odrywał od nich wzroku, pozwalając się im hipnotyzować. Ponownie przetarł lustro ręką, jakby chciał sobie udowodnić, że to tylko odbicie. Osoba, którą widział po drugiej stronie, nie była tą, którą chciał zobaczyć. Wrak człowieka. Róża, z której pozostały tylko kolce.
-"Dziecko szczęścia", co? -Zaśmiał się kpiąco, odsuwając się od lustra. Nienawidził tego określenia. Tego paradoksu. Sam był przeklęty, chociaż obdarzono go takim darem, jego obowiązki były za ciężkie. -Onew... -wyszeptał przez zaschnięte wargi. Oparł się o chłodną ścianę, wyłożoną do połowy perłowymi płytkami. -Wybacz... nie mogłem cię uratować -dodał. Z jego oczu zaczęły płynąć łzy. Zacisnął mocniej pięści, przysuwając do siebie kolana. Ciężkie, gęste uczucie w jego płucach i gardle nie ustawało. Oddech nieregularnie sterował jego ciałem, które lekko drżało. Gdy tylko zamykał oczy, znowu widział jego twarz. Chciał odsunąć wszystkie wspomnienia na bok, ale nie mógł. "Nie hyung... to ja będę cię chronił. Zawsze." -Rozbrzmiał w jego głowie dziecięcy głos. Jego własny głos. Obietnica, którą złożył została złamana. Własnie przed tym chciał uciec, gdy tylko zostawał sam. -Przepraszam Onew... -wyszeptał po raz kolejny. Łzy płynęły nieustannie. Minęło wiele lat, więc czemu te rany się nie zagoiły. Czemu tak trudne stawało się zamknięcie tego w przeszłości. -Powinieneś żyć, zamiast mnie -powiedział Taemin, jakby sam do siebie, mając nieodparte wrażenie, że jednak nie jest sam. Czuł, że ktoś trzyma go za rękę, jak zawsze gdy go wspominał, jednak to też była tylko wyobraźnia nękanego wyrzutami sumienia umysłu. Zbliżał się ten dzień. Serce będzie boleć jeszcze bardziej, gdy pamięć stanie się niemal namacalna i ta sama data przypomni mu ten sam ból.
* * *
-Co ty robisz do cholery?! -krzyknął szatyn, zrzucając z łóżka nieprzytomnego Minho. Chłopak spadł na ziemię z hukiem, ciągle zastanawiając się, co się tak właściwie stało. Podniósł wzrok, widząc nad sobą wściekłego Taemina. Jego twarz była oblana rumieńcem i nie wiedząc dlaczego, kurczowo zakrywał się kołdrą. -Wypad z mojego łóżka! -Krzyknął ponownie.
-Zluzuj bokserki... nie przyszedłem tu, żeby cię zgwałcić, dziewico -wyrzucił, burcząc pod nosem. -Po prostu... Cl wymyśliła chytry plan, żeby mnie budzić wcześniej niż o dziesiątej. Wyobraź sobie, że pochowała w moim pokoju z 20 budzików, żeby dzwoniły co pół godziny. Niektóre nawet o piątej! Ja takiej godziny na oczy nie widziałem. Krótko mówiąc... nie mogłem ich wszystkich znaleźć, więc wryłem się do ciebie -dokończył z uśmiechem, ciągle leżąc na ziemi. Miał na sobie jasny T-shirt i zielone bokserki. Jego ciemne włosy były lekko rozczochrane na boki, a oczy trochę podpuchnięte.
-Trzeba było iść do jakiegoś wolnego pokoju! Mało ich w tym domu? -rzucił w jego stronę poduszką. Minho złapał ją tuż przed twarzą. Z poirytowaniem zacisnął na niej palce.
-Nie martw się... Nikomu nie powiem o twoich tęczowych bokserkach. -Zaśmiał się złowieszczo.
-Minho? -Usłyszeli głos Cl, która niemal natychmiast pojawiła się w otwartych na oścież drzwiach. -Co ty robisz w pokoju Taemina? -Zapytała zaskoczona.
-Powiedział, że to przez twój głupi pomysł -wybełkotał szatyn, zasłaniając się kołdrą tak, że było mu widać tylko oczy.
-Chyba przez mój genialny plan -poprawiła go.
-A ty? Czego ty szukasz w pokoju Tae? -zapytał Minho, opierając się o łóżko szatyna. Jego skóra była śnieżnobiała, a ciemne włosy opadały na czoło, zakrywając też powieki, które i tak były zamknięte.
-No na pewni nie przyszłam oglądać jego tęczowych bokserek. -Zaśmiała się pod nosem, przez co szatyn jeszcze bardziej ukrył się w czeluściach kołdry. -Jestem tu, bo mam dziś dużo do załatwienia, a nie miałam czasu czekać, aż się obudzisz. A po za tym... wolałam omówić szczegóły kolejnego zadania z kimś bardziej ogarniętym -odpowiedziała jednym tchem, co miała w zwyczaju. Brunet burknął coś pod nosem, nawet na nią nie spoglądając.
-Jakieś nowe zadanie? Co tym razem? -Oczy Taemina rozbłysnęły dziecięcym entuzjazmem. W sumie zaczynała go już męczyć ta bezradność. Od dwóch tygodni nie zajmowali się niczym konkretnym. -Ale... zdążę wrócić, przed tym... o czym ci mówiłem. -Blondynka zamyśliła się.
-Oczywiście, że tak. Co prawda wasza podróż tym razem poniesie was aż do Hiszpanii, ale macie tylko dla mnie nadzorować transport obrazu, który musi do mnie dotrzeć, jak najszybciej.
-Obraz? Od kiedy ty interesujesz się sztuką? -wyszeptał kpiąco Minho. Wstał, dochodząc do wniosku, że już raczej nie zaśnie i plan Lee Chae Rin sprawdził się bez pudła.
-Może od kiedy przez ten obraz spłonęło kilka domów?
-Obraz płaczącego chłopca? Widziałem go, ale... jak ci się udało go zdobyć? -Blondynka uśmiechnęła się złowieszczo.
-Skoro dobrze znasz historię obrazu, to dobrze wiesz, że wszystkie idealnie odwzorowane kopie, również nie są trzymane po prostu na wystawach w muzeum. Powód zawsze jest jeden. Pomieszczenie w którym się znajdował płonęło, a obraz pozostawał nietknięty.
-A co jest na tym obrazie? -wybełkotał brunet ledwie wyraźnie, przeciągając się.
-Autor obrazu, namalował płaczącego, małego chłopca, którego rodzice zginęli w pożarze. Udało mi się uzyskać tylko kopię, więc jej transportem będziecie się zajmować.
-Kiedy wyjeżdżamy? -zapytał szatyn, nie odrywając wzroku od Cl.
-Dzisiaj wieczorem. Wszystko jest przygotowane. Bilety, pieniądze i inne duperele... znajdziecie w salonie na stole. Obok nich leży koperta, ze wszystkimi wskazówkami, dotyczącymi tego, jak ma wyglądać transport i jak macie postępować z obrazem. -Spojrzała przelotnie na zegarek. -Ja muszę się spieszyć. Za kilka godzin sama mam się pojawić na lotnisku. Resztę zostawiam wam.
-Jesteś pewna, że chcesz ten obraz tutaj? Wiesz, co może się stać? -wyszeptał trochę upiornie Taemin.
-Nie martw się... wszystko tu dla niego przygotowałam. Nie pójdziemy z dymem.
-Bawiąc się tym ogniem, możesz się w końcu poparzyć -dokończył Taemin. Uśmiech zniknął z twarzy blondynki.
-Mamy ciebie... nasz ty strażaku -Minho poklepał go po plecach.
* * *
Szatyn zacisnął mocniej rękę na ramieniu Minho. Ten tylko podniósł półprzytomny wzrok na jego bladą twarz.
-Samolot... Dlaczego to właśnie musiał być samolot? -burknął pod nosem, przerywając krępującą ciszę. Minho zaśmiał się, łapiąc jego drżącą dłoń.
-Nie bój się... to w końcu tylko samolot -wyszeptał uśmiechając się najłagodniej, jak tylko potrafił.
-Ten co runął razem ze mną na pokładzie, też był tylko samolotem. -Taemin wbił wzrok w chmury za okienkiem, ale gdy tylko uświadomił sobie, jak wysoko się znajdują opuścił wzrok. Półprzytomnie spojrzał na swoją dłoń splecioną z dłonią bruneta. Poczuł jak jego policzki zaczynają się czerwienić i zaczyna robić mu się gorąco. Odepchnął rękę szatyna nie mogąc znieść tego zawstydzającego uczucia, którego nawet nie mógł nazwać. Minho spojrzał na niego pytająco, jednak nie skomentował tego gestu.
-Chodzi o ten wypadek? Ale z innymi środkami transportu nie masz takich problemów, a też uczestniczyłeś w ich katastrofach -kontynuował rozmowę.
-To coś innego... W sumie to ja od dzieciństwa bałem się latać -wydukał szatyn, po czym zacisnął usta w wąską linie.
-Ty?! Bałeś się czegoś? -odpowiedział jakby z niedowierzaniem. -Wow! To do ciebie... niepodobne.
-Myślisz, że istnieje jakiś człowiek, który niczego się nie boi? Ktoś, kto nigdy nie poczuł lęku jest po prostu głupi, bo nigdy nie poczuł zagrożenia. Wiem, że to głupie, że boje się... czegoś tak typowego, ale dla mnie, ludzie powinni poruszać się po ziemi. -Taemin z każdą minutą w samolocie zaczynał odczuwać tą wycieczkę coraz bardziej.
-Strach nie jest głupi. Jest pożyteczny. Pokazuje ci, czego najbardziej się boisz, a gdy to wiesz... możesz z tym walczyć. -Minho ponownie złapał rękę chłopaka, gładząc jej wierzch kciukiem. -Boisz się jeszcze czegoś Taemin? -wyszeptał, pochylając się nad nim z uśmiechem. Szatyn znowu poczuł to samo uczucie ciepła w okolicy żołądka. Westchnął znacząco, odsuwając się od niego. Obrócił głowę, unikając jego wzroku.
-Teraz boje się kolejnego dziesiątego sierpnia -dodał jakby do siebie. -Muszę zdążyć.
-Chcesz wrócić do domu? Jakieś sprawy rodzinne?
-Taa... -odburknął z niechęcią. -Źle wspominam tą datę.
-Dlaczego? Coś się... znaczy, jak nie chcesz to nie mów -dokończył.
-To nic takiego. Zwykła rocznica -dokończył niższym tonem.
* * *
Do pokoju weszła czwórka mężczyzn. Jeden wysoki, ubrany w czarny garnitur, wyraźnie młodszy od drugiego, niższego mężczyzny. Uwagę przykuwały jego ciemne, głębokie oczy, o kolorze podobnym do kruczoczarnych włosów. Obrzucił Taemina przelotnym spojrzeniem, szepcząc coś po hiszpańsku do niższego towarzysza. Najwidoczniej starszy mężczyzna był dyrektorem muzeum. Jose Varela. Jego opis pasował do tego, który podała Cl. Niższy, tęższy mężczyzna podszedł do dwójki czekających na nich chłopaków. Westchnął głęboko.
-Przykro mi, ale nie mogę pozwolić, żeby ten obraz przekroczył mury tego budynku -odpowiedział z wyraźnie słyszalnym akcentem.
-Ale jak to? -Głos Minho zaczynał drżeć. -Przecież Lee Chae Rin ustaliła z wami wszystkie szczegóły.
-Tak, owszem, ale... od tego czasu wiele się wydarzyło. -Mężczyzna przetarł czoło, wzdychając ciężko. -Nikt nie zaryzykuje transportowania taki kawał drogi czegoś, co może w jedną noc spalić całe pomieszczenie.
-Nie wiem o czym pan mówi...
-Obraz aktualnie znajduje się w odpowiednim do tego miejscu, w stu procentach przygotowanym do pożaru. Co noc czujniki dymu są aktywowane, a pomieszczenie pokrywa się w kilka sekund ogniem. Nawet zabezpieczenie obrazu tytanową powłoką nic nie dało. -Mężczyzna mówił coraz szybciej i mniej zrozumiale. -Wiem, co obiecałem pani Lee Chae Rin, ale nie możemy znaleźć odpowiedniego transportu. -Drugi mężczyzna o przeszywającym spojrzeniu włożył ręce do kieszeni marynarki, nie odrywając wzroku od Taemina. Szatyn lekko speszony opuścił głowę. Czuł się trochę onieśmielony, widząc pewną siebie minę mężczyzny. -Z resztą prowadzono już badania nad dziełem i wynika z nich, że nie da się ostatecznie zapewnić żadnego transportu, który nie poniósłby ryzyka.
-Tak. Ja zajmuje się badaniami. Przepraszam... powinienem przedstawić się od razu. Nazywam się Jung Taek Woon, jednak dawno nie używam tego imienia. Mówcie mi Leo. -Uścisnął rękę Minho, a później Taemina. -Cieszę się, że wreszcie mogę pana poznać osobiście -wyszeptał, uśmiechając się do chłopaka. -Chciałbym z panem porozmawiać w wolnej chwili, czy to nie będzie kłopot? -dodał po kilku sekundach ciszy.
-Oczywiście... nie ma problemu -odpowiedział z grzeczności szatyn, chociaż tak naprawdę obawiał się rozmowy z tym przerażającym mężczyzną.
-Tak więc... znajdziemy Panom miejsce na nocleg i przygotujemy panów na powrót, ale nie pozwolimy zabrać obrazu, to za duże ryzyko. -Taemin od razu spojrzał pytająco, na stojącego obok Minho, który zacisnął usta w wąską linie, nie wiedząc, jak zareagować. Robił tak zawsze, gdy czuł się zdenerwowany. Pewnie Cl załatwiłaby to od razu, podczas gdy jedyne co mu przychodziło do głowy to zgarnięcie tego obrazu siłą, co nie byłoby najlepszym wyjściem. Odpowiedział zatem Taeminowi równie niepewnym uśmiechem. Szatyn odchrząknął, gdy zalśnił mu jakiś realny pomysł.
-Myślę, że ja mogę pomóc -zaczął niepewnie, zaskoczony skupioną na niego uwagą. -Jeśli zostanę w tą noc w tym pomieszczeniu, gdzie znajduje się obraz i nic się nie wydarzy, to zezwolicie na transport dzieła z nami na pokładzie? Taki układ wydaje się słuszny -dokończył szatyn. Minho westchnął z ulgą, po czym wyczekująco spoglądał na dwójkę mężczyzn.
-To chyba nie oznacza, że nam pan nie ufa, prawda? -Mężczyzna przetarł czoło, wierzchem dłoni. Jego policzki zrobiły się różowe. Dyrektor chyba źle znosił negocjacje.
-Interesujące... -wyszeptał Leo, jego kocie oczy zalśniły demonicznym blaskiem. Był niewiele starszy od Cl. Na oko miał na pewno mniej niż trzydzieści lat. Jego ciemne włosy układały się idealnie, opadając lekko na kark i czoło. Nie odrywał wzroku od Taemina, co z każdą minutą stawało się coraz bardziej przerażające. -"Dziecko szczęścia" podejmie się takiego ryzyka? -Dodał po chwili. Ten wzrok zelektryzował wszystkie zmysły szatyna. Niemożliwe, żeby on również wiedział, kim jest Taemin.
-Leo, wystarczy... Myślę, że powinniśmy... -zaczął Jose Varela, krążąc wokół nerwowo wzdychając. Co jakiś czas mruczał coś pod nosem, w swoim ojczystym języku.
-Myślisz, że powinniśmy pozwolić im zbliżyć się do obrazy. -Spojrzał na chłopaka chłodno, jak nigdy przedtem. Taemin miał ochotę uciekać, widząc to zwierzęce spojrzenie, pełen raz fascynacji, a raz nienawiści. Minho zauważył jego niepokój, jego wzrok również powędrował w stronę Leo.
-Jeśli mnie pamięć nie myli... to ten obraz jest teraz własnością mojej siostry, prawda? Jeśli jest tylko problem z transportem, to ja chętnie go rozwiążę. -Podszedł do mężczyzny, który niechętnie na niego spojrzał. -Bo widzi Pan... mój towarzysz jest odporny na wszelkie nieszczęścia -dokończył z miną pełną satysfakcji. Leo westchnął głośno, ukazując w tym całą swoją irytację. Mężczyzna zacisnął mocno dłonie, pochylając się nad brunetem.
-Ale ty... już nie jesteś. Byłoby dość niemiło, gdyby tobie przytrafiło się jakieś nieszczęście - wyszeptał cicho, ze złośliwym uśmieszkiem. Minho w odpowiedzi zaśmiał się pod nosem.
-Czy pan mi grozi? -zapytał oschłym głosem, patrząc prosto w jego ciemne oczy. Ich wściekłe spojrzenia, wertujące się nawzajem, budziły wokoło napiętą atmosferę. Ta bezsłowna walka, mogłaby trwać wiecznie, gdyby nie przerwał jej dyrektor, kładąc rękę na ramieniu Leo. Powiedział do niego coś po hiszpańsku, po czym obrzucił przelotnym spojrzeniem pozostałą dwójkę.
-Dobrze... Pozwolimy wam przeprowadzić badania. -Minho zacisnął usta w wąską linie, chcąc powstrzymać się przed wiązanką epitetów i kolejnym, lecz tym razem mniej łagodniejszym przypomnieniem, że obraz nie jest ich. -Jednak wszystko, co się stanie, będzie skutkiem waszych decyzji i my nie ponosimy za to odpowiedzialności -powiedział Leo, po chwili z radosnym uśmiechem, który wywołał u bruneta ciarki. -Liczę na to, że rozwikłacie tą zagadkę. "Dziecko szczęścia" na pewno sobie poradzi -dodał, a z jego twarzy nie znikał ten upiorny uśmiech.
* * *
Szatyn przysunął się do biurka. Nie mógł już znieść widoku tych samych notatek, przeglądanych w kółko i w kółko. Westchnął głęboko, kładąc ręce na blat. Złożył usta w dzióbek, z rezygnacją zerkając na kolejną książkę. Przewertował kilka kartek, szukając zaznaczonej przez siebie strony. Z ulgą przysunął się bliżej, widząc znajomą ilustrację.
Obraz zachowany w stonowanych kolorach, typowo chłodnych, solidnych barwach. Zwyczajny, niewyróżniający się portret małego chłopca. Dziecko było ubrane w szarą bluzkę z jasnoniebieskim szalikiem, który był jednym z niewielu żywych kolorów na obrazie, zaraz po jasnej czuprynie chłopca. Jednak nie blond kosmyki dziecka zwracały uwagę, ale jego zaczerwienione policzki i oczy, wypełnione łzami. Jego mała drobna postura była otoczona mglisto-czarnym tłem. Obraz niczym szczególnym się nie wyróżniał, a jedyną rzeczą przykuwającą uwagę był wzrok chłopca. Wypełniony niezrozumiałym żalem, smutkiem i nienawiścią do świata. Własnie ta nienawiść i żal były całkiem przelane na płótno, prosto w jego oczy. To uczucie jakby wylewało się zza ram obrazu, całkiem paraliżując wrażliwe na strach zmysły.
Szatyn obrócił głowę, słysząc pukanie do drzwi. Ociężale wstał od biurka, przy którym spędził dobre kilka godzin. Dawno nie siedział tak długo w hotelu, w tak piękny dzień. Pokusa letniego słońca, co jakiś czas przypominała o sobie, zerkając zza uchylonego, zasłoniętego żaluzją okna. Wilgotne powietrze przynosiło zapach jakiś kwiatów. Chociaż dzień był niesamowicie piękny, Taemin i Minho i tak musieli spędzić go na załatwianiu sprawy, która ciągle nie pozwalała im wyjechać do domu wraz z obrazem. Szatyn uchylił drzwi, nie dziwiąc się temu, kogo w nich zobaczył. Minho wbiegł lekko zdenerwowany do pokoju. Uderzył białą teczką od Lee Chae Rin o biurko pełne papierów.
-Pieprzony kretyn... Zajebie gościa - syknął, siadając na miejscu wcześniej zajętym przez Taemina.
-Co? O kim mówisz?
-A jak myślisz? O tym całym Leo! Zgadnij, gdzie go spotkałem? -Brunet nie ukrywał swojego zdenerwowania.
-Gdzie? -Taemin usiadł obok niego.
-Na recepcji! Ma pokój niedaleko nas -warknął, przeczesując włosy ręką.
-Co on tu robi? -zapytał zaskoczony Taemin, pochylając się bardziej do przodu.
-Pewnie przylazł tu, żeby nas szpiegować.
-Nie no... nie, to nie możliwe.
-Tak myślisz?
-To musiał być przypadek -mówił dalej szatyn, kręcąc głową z niedowierzaniem. -Lepiej nie zawracać nim sobie głowy. Wróćmy do tego zadania. Chciałem, się coś dowiedzieć o tym dziecku z portretu, ale... na razie wiem tylko, że autor obrazu pochodził z Hiszpanii, a obraz powstał w 1969 r. w Madrycie. Znalazłem też coś o tym, że jego pracownia spłonęła, a ocalał z niej tylko obraz.
-To nie wszystko. Przejrzałem tą teczkę od Cl i chyba przeczuwała jakieś kłopoty, bo dodała kilka innych materiałów, niż same instrukcje. Co dziwne wszystko jest nietypowo podpisane. Na przykład na zdjęciu obrazu z tyłu jest napis: "Upewnijcie się, że tak on wygląda, a ten kretyn Leo nie wcisnął wam czegoś z bazaru." -Minho wręczył zdjęcie szatynowi. -Albo to! "To jest lista numerów pod którymi jestem dostępna, gdyby znowu były problemy przez tego idiotę Leo." -Zaśmiał się pod nosem. -Jest jeszcze mała biografia Pana Jung Taek Woon`a z tytułem: "Uważajcie na niego." -Minho wyszczerzył zęby. Dawno nie był tak zgodny z siostrą.
-Pokaż! -Taemin wyrwał kartkę z rąk bruneta. -Jest badaczem? Kiedyś mieszkał z Korei... Prowadził konkurencyjne badania, do badań Lee Chae Rin... "Przedmioty szczęścia?" -Chłopak bladł z każdą minutą czytanego tekstu.
-O! Kiedyś mi o tym mówiła. Powiedziała coś w stylu: "Bez sponsora moje badania będą tak bezowocne, jak badania tego nieudacznika i pozera Taek Woon`a ." -zacytował z satysfakcją brunet. -Czy jakoś taaak...
-Jednym z przedmiotów badań... byłem ja? -wyszeptał Taemin, czytając kolejne linijki tekstu.
-To dlatego jest taki wściekły na Cl... Jako jej pracownik raczej nie pomożesz mu w jego badaniach.
-Nie, spokojnie. Tu napisała, że porzucił je w 2007 r. i zajął się badaniem malarstwa.
-Ty mówisz "spokojnie"? Ten facet pożerał cię ostatnio wzrokiem! On ma jakąś obsesje, pewnie! Do tego te badania... -Minho niemal wykrzykiwał kolejne zdania. Taemin w tym czasie patrzył na niego ze skupieniem.
-W takim razie teraz ważne jest to, żeby to szybko załatwić i wyjechać stąd, jak najszybciej -burknął, przybliżając się do biurka. -Co Cl napisała o tym dziecku z obrazu? -Minho westchnął głęboko, lekko rozczarowany, że nie może dokończyć mieszanki epitetów.
-Dziecko z tego obrazu jest sierotą, a adoptował go właśnie autor portretu. Według wiadomości, jakie pozostawiła Cl, jego rodzice zginęli w pożarze.
-A co z obrazem? Dlaczego kopie też płoną?
-Co do tego... nic tu nie ma, ale podobno były odpowiedzialne za pożary w Wielkiej Brytanii. W roku 1985 takie wypadki miły miejsce w Leeds, Notthingham, Oksford i na wyspie Wight. Po rozniesieniu plotki o tej klątwie ludzie próbowali go zniszczyć, ale on nie płonął. -Brunet podał kartkę Taeminowi. -Do tego niedawno przeprowadzone badania wykazały, że obraz jest wykonany z naturalnych składników. Nie ma w nim nic nadzwyczajnego.
-Wiem o jaką klątwę może chodzić. Kiedyś... istniała taka legenda, że można w jakiś sposób wcielić duszę w przedmiot. Najwidoczniej autor tego dokonał. W końcu niedawno po skończeniu obrazu dziecko umarło. Jest tylko jeden problem... nie wiem jak to zatrzymać. -Szatyn przeczesał włosy ręką, zerkając na porozrzucane papiery. Cała ta sprawa wyglądała na nie do wyjaśnienia. Chociaż przyczyna była jasna, skutki widoczne, zatrzymanie tych ataków wydawało się niemożliwe. To w końcu było nie do przejścia. Zgasić wieloletni, płonący od wieków ogień nienawiści. Całkiem, jak odbicia płomieni w oczach chłopca. Żadna miłość i szczęście nie mogły do końca zaleczyć takich ran. To tak, jakby ten ogień smutku, ciągle się tlił, a sam obraz stawał się pierwsza iskrą, budzącą płomienie.
* * *
-Obiekt jest monitorowany, a drzwi są otwarte- powiedział pospiesznie jeden z mężczyzn wprowadzając szatyna do środka. Tuż za nimi stał Minho, a oczywiście całemu zdarzeniu przyglądał się Leo, co jakiś czas uśmiechając się razem, z tym swoim wężowym wzrokiem. Taemin czuł, że na jego karku pojawiło się kilka kropli potu, a jego dłonie zaczynają się kleić. Bał się, że tym razem zawiedzie. Zawsze ufał swojej intuicji, jednak tym razem czuł się tak, jakby to ona miała go zawieś. Miał samotnie spędzić noc w pomieszczeniu, które może zalać się ogniem w kilka minut.
-Taemin! - Usłyszał wołanie za sobą. Starał się odwrócić z najbardziej, jak to możliwe pewnym siebie wyrazem twarzy. Nie był dobrym aktorem. - Idę z tobą - rzucił Minho niskim głosem, wyprzedzając go w przejściu.
-Ty? Nie możesz, co jeśli...
-Sugerujesz, że to się nie uda ? Ufam ci i wiem, że ty też powinieneś zaufać swojemu szczęściu... chyba, że się boisz zasnąć ze mną w jednym pokoju. - Minho wyszczerzył zęby w pełnym siebie uśmiechu. Szatyn odetchnął z ulgą. Z nim u boku nie bał się niczego.
-To może być całkiem ciekawe - powiedział upiornym głosem Leo, przyglądając się dwójce wychodzącej do pomieszczenia. Oboje obrzucili go tylko chłodnym spojrzeniem, nim drzwi się zamknęły.
Pokój nie wyglądał specjalnie wyjątkowo , jednak był lekko przerażający. Białe ściany były czymś pokryte, bo ich powierzchnia była dość chropowata, a podłoga wydawała się niemal szklana. Na wprost znajdował się obiekt zainteresowania. Obraz w szklanej gablocie. Nic innego oprócz niego nie zajmowało tego pomieszczenia. Jedynie tymczasowo przeniesiona tu sofa, gdyby Taemin był bardziej zmęczony. Najwidoczniej właśnie ten mebel był jedynym, łatwopalnym przedmiotem w pomieszczeniu, więc nikt nie ryzykowałby zasypiania niemal na stosie.
- Kiedy masz zamiar sprawdzić czy to działa? - Zapytał Minho, widząc zdenerwowanie Taemina. Szatyn przedstawiał mu swój pomysł kilka godzin temu i wydawał się on mało realny, ale jednak możliwym rozwiązaniem, więc brunet na nie przystał.
-Gdy tylko pojawią się pierwsze oznaki. Chce, żeby widzieli, że to się da zatrzymać, jeśli to się nie uda... uciekaj zanim ogień odetnie drogę i nie martw się o mnie. Jestem, jak ten obraz, ja tu nie spłonę - dodał z uśmiechem chłopak.
- To co my będziemy robić przez ten czas? - Brunet z głębokim westchnieniem usiadł na sofie, przyglądając się obrazowi.
- Nie wiem - wyszeptał Taemin, robiąc dokładnie to samo. Przez chwilę panowała grobowa cisza. Tak przytłaczająca, że niemal każdy oddech wytwarzał swoje echo.
-Wiesz... Ten dzieciak mnie przeraża - powiedział po chwili Minho. Na twarzy Taemina pojawił się blady uśmiech. Podniósł wzrok na dzieło i poczuł lodowaty dreszcz, gdy oczy jego i chłopca spotkały się.
-Czy ja wiem... nie wdaje ci się, że jest samotny?
-Samotny ?
-No tak. Wiele stracił i nie może tego odzyskać. Po za tym... utrata rodziców, w tak młodym wieku, kiedy nie jest się przyzwyczajonym do samotności jest trudna. - Minho obrócił głowę w stronę towarzysza, przyglądając mu się z uśmiechem.
- Co? - Zapytał po chwili szatyn, lekko zmieszany faktem, że chłopak się w niego wpatruje.
- Jak to jest, że widzisz to, czego nie widzą inni?
- To... Nic takiego. To po prostu moje zdanie. Wszystko zależny od tego, jak się na to spojrzy.
- To był komplement, wiesz? - Minho westchnął, po czym zrobił naburmuszoną minę. -Na prawdę nie musisz się przed nimi bronić - burknął pod nosem.
- Sorry... Jestem śpiący, czytanie źle na mnie wpływa. - Ziewnął. Jego oczy zaszkliły się łzami.
- To połóż się obok mnie i śpij. Ja będę obserwował, jak coś to cię obudzę - zaproponował Minho, uśmiechając się radośnie. Taemin przygryzł dolną wargę, zastanawiając się czy to na pewno dobry pomysł. W ostateczności jego samo klejące się powieki, jasno nakreśliły sytuację. Nie dawał się więcej przekonywać. Położył się koło bruneta, zamykając oczy. Z jakiegoś powodu czuł się bezpiecznie, jak nigdy przedtem. Uśmiechnął się z ulgą, pogrążając się w tym błogim uczuciu. Czuł, że może zaufać Minho na tyle, że nawet mógłby powierzyć mu własne życie. Myśli powoli odpływały z jego głowy, a mięśnie rozluźniały się z każdym oddechem. Wszystko stało się mało ważne. Oddech zwolnił.
* * *
.
Szatyn podniósł głowę, nie mogąc znieść gorąca. Pot spływał po jego czole, a płytki, suchy oddech wybudził go z przyjemnego snu. Taemin przetarł zaspane powieki. Czuł promieniujące ciepło. Miał już wstać, gdy poczuł, że coś go blokuje, a mianowicie wtulony w niego Minho. Jego ramiona całkiem oplatały drobną sylwetkę szatyna. Taemin westchnął znacząco, nie mogąc uwierzyć, że oboje byli na tyle nieodpowiedzialni, żeby zasnąć. Szturchnął Minho, który tylko burknął coś pod nosem, pogłębiając uścisk.
-Minho? Cholera... -burknął, nie mogąc się od niego uwolnić. -Minho! Wstawaj -warknął ponownie, szturchając chłopaka. Brunet niechętnie otworzył oczy, po czym zamknął je ponownie. -Wstawaj! -krzyknął niemalże do jego ucha. Minho odskoczył z przerażeniem.
-O co ci chodzi? -odpowiedział po chwili, siadając na skraju sofy.
-Naprawdę nie wiesz? Po pierwsze miałeś czuwać, a po drugie... nie wydaje ci się, że zrobiło się gorąco?
-No może, ale to nie powód, żeby mnie budzić -warknął brunet.
-No oczywiście, że nie! Jak tylko zacznie płonąć, to nawet popiół z ciebie nie zostanie.
-Wiesz... Masz rację, jest piekielnie gorąco. -Minho westchnął, zbierając ogromny haust powietrza. Koszulka zaczynała przyklejać się do jego pleców. Nieprzyjemne, gęste powietrze ciążyło wokół. Taemin nie odrywał wzroku od obrazu, jakby czekając na jakiś bardziej znaczący sygnał. Nic się nie wydarzyło. Spoglądał tępo przed siebie. Odskoczył z przerażeniem, słysząc za sobą cichy płacz.
-Słyszysz? -zapytał po kilku sekundach niespokojnej ciszy.
-Co niby?
-Jakby... Płacz dziecka? -Taemin wstał na równe nogi, nie mogąc zidentyfikować źródła powtarzającego się dźwięku.
-Płacz dziecka? Nie przejmuj się... to pewnie Leo ryczy, że jeszcze nie poszliśmy z dymem
-Na prawdę nic nie słyszysz? -zapytał szatyn śmiertelnie poważnie. Przerażony rozglądał się wokół, słysząc kroki. To tak jakby coś okrążało go, co jakiś czas cicho łkając. Taemin całkowicie skupił się na zlokalizowanie tego odgłosu. Mimo ogromnego gorąca, co jakiś czas przez jego ciało przechodził zimny dreszcz.
-Tae? Tae... chyba coś nie tak jest z tym obrazem -szturchnął go brunet, tępo wpatrując się w dzieło. Na jego szklanej gablocie miejscami pojawiały się ciemnobrązowe plamy. Szkło zaczynało coraz bardziej się zaciemniać i w końcu obraz stał się niemal niewidoczny zza jego tafli. Wokół słychać było pękanie szkła, a rysy na gablocie zaczynały być coraz bardziej widoczne. Zza zaciemnionego szkła zaczęły zerkać szkarłatne płomienie. W końcu materiał nie wytrzymał gorąca i szkło rozbiło się. Jego odłamki wystrzeliły w każdą stronę. Zaraz po tym, jak szklane więzienie uległo zniszczeniu, ogień wydostał się zza ramy. Czerwono-złote języki płomieni sięgały po kolejne ofiary. Chociaż ogień rozprzestrzeniał się dalej, obraz ciągle pozostawał nietknięty. Taemin przyglądał się temu zjawisku z zapartym tchem.
-Cholera... -rzucił Minho, jakby to była jedyna rzecz, jaka przychodziła mu do głowy.
-Podaj mi te teczkę od Cl -poprosił Taemin, widząc, że ogień nadnaturalnie się rozprzestrzenia. Brunet złapał leżące obok nich, na sofie dokumenty, po czym wręczył je szatynowi. Chłopak nerwowo przekładał kartki, szukając pliku fotografii. Uśmiechnął się pod nosem, wyciągając to zdjęcie, o które mu chodziło. Delikatnie uniósł je do góry, po czum wsunął je między palce. Powoli podchodził do tętniącego się ogniem obrazu, trzymając je przed sobą. Ogień z każdym jego krokiem rozchodził się na boki. Szatyn niepewnie wyciągnął rękę w stronę dzieła, zachowując taką ostrożność, jakby głaskał dzikie zwierze. Wsunął fotografię za ramę obrazu i nie minęło nawet kilka sekund, a wszystko ustało. Płomienie zniknęły, a wokół zrobiło się chłodniej.
-Fotografia? Wystarczyła fotografia?!
-To jest zdjęcie biologicznych rodziców tego chłopca -wyjaśnił Taemin, odsuwając się od obrazu. -Po prostu za nim tęsknił. Znalazłem artykuł. Ich dom spłonął doszczętnie i to z winy podpalacza. Niedługo po namalowaniu tego portretu, chłopiec umarł, ale nie został pochowany tam, gdzie rodzice. -Taemin odłożył białą kopertę na miejsce. -Czasem tęsknota to największa klątwa -szepnął, jakby bardziej do siebie.
* * *
Taemin wrzucił wszystkie dokumenty do torby, nawet specjalnie ich nie układając. Wszystko było gotowe do ich wyjazdu. Oczywiście czekała ich ciężka droga powrotna z kilkoma przesiadkami. Na samą myśl o podróży na drugi koniec półkuli coś przewracało się w żołądku chłopaka. Hiszpania jest na prawdę pięknym krajem, więc żałował że nie może tu spędzić jeszcze kilki dni. Wydawało się oczywiste, że raczej w najbliższej przyszłości na pewno tu nie wróci.
- Puk, puk - usłyszał za sobą. Odwrócił się, spodziewając się Minho. Rozchylił lekko usta, ze zdziwieniem, widząc w drzwiach Leo. Opierał się o futrynę, patrząc na niego tym samym krwiożerczym wzrokiem, co zawsze. - Mam nadzieję, że nie przeszkadzam -dodał z grzecznością wchodząc do środka.
-Nie... to znaczy, za niedługo mam samolot, więc... - zaczął szatyn, nie chcąc go tam otwarcie wyprosić. Brunet podszedł bliżej, pochylając się nad Taeminem.
-Obiecałeś poświęcić mi kilka minut.
-Tak, ale te minuty mam zajęte - odburknął, chcąc ominąć chłopaka. Leo złapał go za nadgarstek, przyciągając do siebie.
-Ten popis z wczoraj był całkiem niezły, ale właśnie tego się po tobie spodziewałem -wycedził pochylając się nad chłopakiem, tak że ich twarze niemal się stykały. Mężczyzna nie odrywał wzroku od przerażonych oczy Taemina. - To niemiłe z twojej strony, że nie poświęcisz mi minuty, chociaż ja poświęciłem tobie kilka moich lat- syknął.
-Czego chcesz idioto? - wydukał z trudem Taemin chcąc uwolnić się z uścisku. Leo od razu na to zareagował. Złapał go obie ręce i z całej siły przycisnął do przeciwległej ściany. Szatyn jęknął z bólu, czując silne uderzenie mężczyzny. Przygryzł dolną wargę, patrząc na niego wściekłym wzrokiem. Nie zamierzam okazywać strachu przy tym psychopacie.
-Nie rozumiesz ? Nic nie rozumiesz... Interesuje się tobą od wielu lat.Wiem o tobie może nawet więcej, niż ty sam! Jeśli mi pomożesz, dowiem się dlaczego taki jesteś i ...
-Nie obchodzi mnie to -przerwał Taemin. - Nie chce wiedzieć, dlaczego mam tyle szczęścia. Chce się tym cieszyć, chociaż to trudne, bo...
- Nie bez przyczyny przydarzyło ci się tyle katastrof. To ciągle powtarzająca się kara. Po prostu widmo śmierci cię prześladuje, bo nie powinno cię tu być, rozumiesz ? Gdyby nie to szczęście to, już dawno byś nie żył - dodał szepcząc. Czerpał z tego niesamowitą satysfakcje. - To tak jakbyś... zabierał dla siebie szczęście osób, które cię otaczają. No... przyznaj się, ile twoich bliskich już nie żyje, co? - Szatyn zacisnął mocniej dłonie. Przymknął powieki, czując napływające łzy. Jego policzki robiły się gorące. Już od dawna podejrzewał, że te katastrofy to zamachy na niego, ale coś go ciągle przed nimi broni. Siła, która chce go ocalić wbrew jego woli.
-Zostaw mnie... - wyszeptał bezsilnie.
-Miałeś być na ich miejscu Taemin. Ja mogę ci z tym pomóc... Już nikt nie ucierpi -kontynuował brunet, melodyjnym głosem. -Przynosisz innym tylko nieszczęście -szeptał do jego ucha. Szatyn nie mógł już dłużej ignorować jego słów. Jego, oszukujące samego siebie serce właśnie w tej sekundzie pękło. Tym bardziej, że od wielu dni jego myśli ciągle krążyły wokół tej tezy i Onew. Co jeśli on jest nieszczęściem? Po jego bladym policzku spłynęły pierwsze łzy. Opuścił bezsilnie głowę. -Po prostu... zostań ze mną. Ja ci pomogę -usłyszał jeszcze głos Leo. Opuścił głowę, na znak przegranej. Czuł ciepły oddech mężczyzny na policzku. Miał ochotę poddać się już dawno. Zgodził się ze wszystkim, co usłyszał.
Szatyn wybudził się z myśli, słysząc czyjeś kroki. Załzawionymi oczami zobaczył, jak zdenerwowany Minho podchodzi do Leo. Najpierw szarpnął go za ramię odciągając od Taemina, a potem uderzył go pięścią w twarz, ciągle zachowując chłodny wyraz twarzy. Przerażony Leo upadł na stojące obok biurko, którego się przytrzymał, chcąc zachować równowagę.
Szatyn wybudził się z myśli, słysząc czyjeś kroki. Załzawionymi oczami zobaczył, jak zdenerwowany Minho podchodzi do Leo. Najpierw szarpnął go za ramię odciągając od Taemina, a potem uderzył go pięścią w twarz, ciągle zachowując chłodny wyraz twarzy. Przerażony Leo upadł na stojące obok biurko, którego się przytrzymał, chcąc zachować równowagę.
-Taemin jest jak nasza rodzina. Nie daruje ci jeśli znowu go tkniesz -syknął. Mężczyzna podniósł głowę, spoglądając na niego. Przejechał z uśmiechem kciukiem po przeciętej wardze. Spojrzał na zakrwawiony palec, po czym przeniósł pełne uznania spojrzenie na Minho.
-Brat Lee Chae Rin, tak? Widać między wami podobieństwo -burknął. -Oboje zbyt naiwni, żeby zobaczyć zagrożenie.
-Ty nim jesteś. -Minho nie odrywał od niego wzroku.
-Tak myślisz? -Mężczyzna podszedł do bruneta. -On jeszcze przysporzy wam kłopotów -wyszeptał przechodząc obok Minho. Leo obrócił się w przejściu, zerkając na zapłakanego Taemina. -Do rychłego spotkania, "Dziecko szczęścia" -wyrzucił z uśmiechem. Po chwili jego sylwetka zniknęła za przeciwległą ścianą. Minho westchnął z ulgą, po czym niemal natychmiast podszedł do szatyna, który całkiem zapłakany skulił się przy ścianie. Bez słowa usiadł obok niego. Westchnął głęboko, po tym gdy nareszcie trochę ochłonął. Gdy tylko zobaczył Leo przy Taeminie, który jeszcze płakał to miał ochotę zabić go na miejscu.
-Słyszałeś? Rozmowę... -zapytał szatyn drżącym głosem.
-Tak... ale to nie jest dla mnie jakoś szczególnie ważne, co on powiedział. -Brunet starł łzę z jego policzka. -Naprawdę? Tym cały czas się tak martwiłeś? Sam nie wierzysz w istnienie szczęścia, czy pecha. "Światem rządzi przypadek", czy to nie twoje słowa? -zacytował. -Jeśli boisz się, że to przeznaczenie chce twojej śmierci, to pomyśl o tym w inny sposób. Ktoś ciągle daje ci szansę, żebyś żył dalej. Najwidoczniej masz jeszcze jakiś powód, żeby żyć. Nie wydaje mi się, żeby bycie szczurem laboratoryjnym tego pajaca tym było -dokończył z uśmiechem.
-Dziękuje Minho - Taemin wtulił się w bruneta. Ułożył brodę na jego ramieniu. -Za wszystko -dodał.
-Nie ma za co. -Zaśmiał się pod nosem. -Ciesz się, że zamiast mnie nie było tu Cl. Nic by z gościa nie zostało. Nawet ten jego garniturek, poszedłby w strzępy. -Na twarzy Taemina mimowolnie pojawił się uśmiech. Wiedział jednak, że nie zostanie on na długo. W końcu te myśli nie opuszczą go, bo "ten" dzień zbliżał się wielkimi krokami.
Geeeeeeeeeenialne!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńTo nie lada wyczyn, wymyslic taka fabule, tak wspaniale ja opisac i tworzyc.
naprawde swietne
Ale to było świetne *Q*
OdpowiedzUsuńKocham, kocham , kocham <3
Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy ;3
Gdyby Minho nie zainterweniował, sama rozszarpałabym tego Leo, mnie samą zaczęło to zastanawiać, kto chroni go przed tymi wszystkimi katastrofami, które ewidentnie są atakiem na niego? I o co chodzi z 'tym' dniem ? Tyle pytań. Uwielbiam twój styl pisania fabułę tego opowiadania. Było mi żal tego chłopca, stracić rodziców w pożarze, długo kazałaś nam czekać na rozdział, ale jak zwykle nie zawiodłam się więc opłacało się czekać, weny
OdpowiedzUsuńBosz... Mówiłam ci już jak bardzo kocham to opko? Jest po prostu genialne.
OdpowiedzUsuńGdy czytałam o tym obrazie przechodziły mnie ciarki (zwłaszcza, że siedzę w ciemnym pomieszczeniu, sama). Jak to sobie wyobrażałam, to aż strach się bać xD Na prawdę, świetne opisy.
To trzymanie za łapki na lotnisku było takie słitaśne... Sam cukier, rozpływam się :D
Historia z Onew coraz to bardziej mnie zastanawia. Podasz jeszcze więcej szczegółów, prawda? Chciałabym poznać ją dogłębnie.
Jaki ten Leo jest denerwujący... A mimo to, lubię gościa xD Nie wiem dlaczego. Chyba jest pierwszą osobą, która podeszła do Tae w taki sposób i wygarnęła mu wszystko prosto w twarz. Z drugiej strony zaś to, co powiedział Minho jest po prostu genialne. Chyba to sobie gdzieś zapiszę, albo co. :P
Pozdrawiam ;3
Uwielbiam tytuły, jakie nadajesz rozdziałom. Niby takie zwyczajne, ale jednak cholernie zachęcają do przeczytania. A to jest przecież najważniejsze, prawda? ^^
OdpowiedzUsuńTen obraz jest przerażający. O.O znaczy się jest bardzi ładny, ale.. Taki przejmujący.. *.*
Podobają mi się niektóre refleksje Minho. Są takie.. mądre. xD i prawdziwe.
Czy muszę po raz kolejny mówić, że uwielbiam fabułę? Będę bardzo rozpaczać, kiedy to opowiadanie się skończy. Q.Q ale nie Mana, nie myśl o tym. xD
Będę niecierpliwie czekać na kolejny rozdział, a tymczasem idę przeczytać jakieś Twoje one shoty. xD I jeśli masz ochotę to zapraszam do siebie na www.scornful-hunnie.blogspot.com . ^^
GENIALNE AS ALWAYS
OdpowiedzUsuńczekam niecierpliwie co dalej ! XD
ej, co te literki takie wielkie? XD
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńOmomomom kocham.... Rozdział genialny. Czekam na dalsze przygody i zagadki :)
OdpowiedzUsuńCałkiem interesujące ^^
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie *.*
OdpowiedzUsuńomoooooo~~~ *Q* czytam i się ślinie do monitora.... piękne ~ http://bezuzyteczna.pl/placzacy-chlopiec--obraz-54485 od razu skojarzyło mi się z tym rozdziałem ;D niesamowite *Q*
OdpowiedzUsuńweny~~~~
Shin~
No bo właśnie to jest na tej podstawie xD
Usuńten pomysł z obrazem, pokochałam ten pomysł tak bardzo! Taemin jak zawsze mądry i potrafi znaleźć wyjście z każdej sytuacji. a ten Leo to od samego początku mnie wkurzał, od samego. dobrze, że Minho się pojawił, bo nie wiem, co by tam robił biednemu Taeminowi. ;____;
OdpowiedzUsuńwięcej 2mina jest, więcej! tak słodko sobie spali razem, a Minho mówił, że będzie pilnował, jednak nie udało mu się. :DD mam nadzieję, że na koniec opowiadania będą razem. XD
hwaiting!