niedziela, 8 września 2013

Rozdział 5 - Słowa zebrane bez celu

Nareszcie dodaje nowy rozdział. Przepraszam, że tak długo musieliście na niego czekać. Niestety ostatnio na moim blogu są istne pustki. Będę dodawać teraz rozdziały częściej, żeby o sobie przypomnieć :D (a po za tym teraz to kwestia przepisania). Oczywiście chciałabym poprosić was o komentowanie, bo cieszą mnie wasze opinie na temat tego opowiadania i to jedyna rzecz, która mnie motywuje do pracy.   


          Taemin złapał paczkę do rąk, uważnie przyglądając się znaczkowi. Tego właśnie obawiał. Ta przesyłka była ostatecznym dowodem, że właśnie nadszedł ten dzień. Nie bez przyczyny właśnie ta data była dla niego tak ważna. Najchętniej wykreśliłby ósmy sierpnia z kalendarza, ale nie mógł tego zrobić, bo w sumie pamięć o tym dniu była jedyną rzeczą, jaka mu pozostała. Dlatego wreszcie się odważył. Odważył się na to, żeby zmierzyć się ze słynną paczką, która czekała na niego od trzynastu lat.
          Obrócił ją uważnie. Przy niteczce oplatającej wszystkie jej ścianki była przyczepiona biała koperta. Chłopak delikatnie ją wyciągnął, widząc znajome mu pismo.
          -Co tak chowasz? -Usłyszał za sobą. Przerażony podskoczył, łapiąc nagle oddech, a paczka wyślizgnęła mu się z rąk, uderzając o podłogę. Obrócił głowę, z złowieszczym wyrazem twarzy. Zobaczył za sobą uśmiechniętego bruneta. Wyglądało na to, że był w dobrym humorze. Ręce trzymał w kieszeniach ciemnych rurek, nie spuszczając wzroku z szatyna.
          -Cholera -syknął Taemin, schylając się po leżący na ziemi przedmiot. -Przestań tak się skradać -dodał, łapiąc pudełko do ręki. Nie odwracając się nawet zmierzał w kierunku schodów.Chciał uniknąć kolejnych pytań w stylu: "Co to?", "Od kogo?", "Co jest w środku?".
          Szybkim krokiem chciał, jak najszybciej dojść do swojego pokoju. Już prawie był przed drzwiami, gdy zauważył w swojej paczce jakieś braki. Zniknął dołączony do niej list. Taemin poczuł, że zaczyna mu się robić gorąco. Nerwowo przewracał w dłoniach pudełko, oglądając każdą jego ściankę, w poszukiwaniu listu. Po chwili wpadło mu do głowy, że zapewne jego zguba została na podłodze w korytarzu, kiedy paczka wypadła mu z rąk. Pospiesznie wrócił na schody, chcąc jak najszybciej zejść po list. Z prędkością geparda przeskakiwał kolejne schody, o mało nie gubiąc przy tym nóg. Zdyszany złapał się barierki. Kątem oka zauważył znikającego za ścianą Minho. Zdążył zauważyć, że chłopak idzie z pochyloną głową, przyglądając się jakiemuś przedmiotowi. Przyspieszył tępa, niemal potykając się o własne nogi.
          -Minho! Czekaj! -krzyknął Taemin, dysząc ciężko. Brunet odwrócił się, słysząc wołanie. -Oddaj mi list.
          -To twój? -zapytał zaskoczony Minho. - Z podpisem "Dla mojego słoneczka"? -Spojrzał obojętnie na list, ale zaraz potem uśmiechnął się złowieszczo. -Od kogo to? -Wyszczerzył zęby, posyłając Taeminowi pewne siebie spojrzenie.
          -Nie twój interes -warknął w odpowiedzi szatyn. Próbował odzyskać list, jednak bezskutecznie próbował wyrwać go z ręki starszego. Nieco wyższy brunet trzymał go koniuszkami palców w wyciągniętej ponad głową dłoni, drocząc się z Taeminem. Chłopak próbował dosięgnąć swojej własności, jednak bezskutecznie.
          -Oddam, jak powiesz od kogo.
          -To prywatne... sprawy - wybełkotał. Podskoczył, starając się dosięgnąć przedmiotu.
          -Taa... Cl! Taemin ma list od dziewczyny! -Wykrzyczał Minho, ciągle nie zmieniając swojego wyrazu twarzy. Wyglądał, jak małe dziecko i tak też się zachowywał.
          -Co?! -Usłyszeli dziewczęcy głos z otwartych drzwi obok. Taemin westchnął ciężko, spoglądając z wyrzutem na Minho. Usłyszeli cichy tupot szpilek z sąsiedniego pokoju. Po chwili na korytarzu pojawiła się Cl poprawiając jeszcze jeden kolczyk, przyglądała się temu co robiła pozostała dwójka. Uśmiechnęła się ciepło. Oboje wyglądali, jak dwójka przepychających się dzieciaków, kłócących się o pilot do telewizora. -No dajcie spokój! Zachowujecie się, jak dzieci -warknęła, podchodząc do nich z groźną miną. -Minho! Oddaj mi to. -Wyciągnęła przed niego rękę z matczyną powagą. Taemin zgodnie kiwnął głową, sądząc, że odzyska swoją własność. Jednak tak się nie stało. Blondynka własnoręcznie wyciągnęła list z koperty. Przerażony chłopak nie mógł nawet zauważyć, kiedy udało się jej go otworzyć. -Drogi Taeminku -zaczęła czytać. Chłopak poczuł, jak na jego policzkach pojawiły się rumieńce. Natychmiast ruszył w stronę Cl, żeby ją zatrzymać, jednak powstrzymał go Minho, który przysłuchiwał się jej z uwagą. -Dobrze wiem, że każdego roku, równo ósmego sierpnia przyjeżdżasz do naszego miasta, dlatego tak bardzo boli mnie to, że od tak dawna nie nie udało mi się ciebie zobaczyć. Wybacz, że zaczynam od tak przykrego tematu, ale muszę to zrobić. To nie pierwszy list, który do ciebie pisze i domyślam się, że tak jak i reszta, ten też trafi do kosza. -Cl podniosła wzrok na szatyna, uśmiechając się złośliwie. -Nie ładnie Taeminku, tak zwodzić dziewczynę - skomentowała krótko. -Zacznę więc inaczej. Synku... Kocham cię i tęsknie. Rozumiem, że chcesz prowadzić własne życie, daleko i bez nas i pewnie masz ku temu powody, ale odezwij się do mnie chociaż raz na parę lat. -Wyraz twarzy Lee Chaerin się zmienił. Zrozumiała, że wcale nie czyta listu od jakiejś desperatki, ale od zasmuconej matki Taemina. -Wiem, że każdy musi przeżyć żałobę inaczej, ale nie można tak długo tkwić w tym stanie. Ciągle będą otaczać cię rzeczy, które będą ci przypominać o tym, o czym nie chcesz pamiętać. Sama jako matka nie mogę przestać cierpieć, widząc, że jeszcze ty się z tym nie pogodziłeś. Nie będę się bardzo rozpisywać, bo to jak słowa trafione w pustkę. Po prostu poproszę cię tylko o jedno. Proszę otwórz tą paczkę. To będzie pierwszy krok do tego, żeby się pogodzić z tym, co się stało. Gdy uda ci się to zrobić, przyjedź do nas. Możemy jeszcze raz płakać razem z tobą. Po to jest rodzina. Wszyscy za tobą tęsknią Taeminie. Nie wiem ile jeszcze uda mi się napisać takich listów, ale wiem, że będę je pisać do skutku. Zawsze chciałam dla ciebie życia bez ograniczeń. Nie ustawiaj ich sobie sam. Twoja mama -dokończyła cichym głosem Cl.
          Taemin podszedł do niej z wściekłym wyrazem twarzy. Wyrwał jej z ręki list. Blondynka spojrzała na niego zaskoczona. -Przepraszam... Ja nie... -zaczęła.
          -Co? -Taemin odwrócił się w jej stronę. -Nie powinnaś tego czytać. Sam nie chciałem tego słyszeć.
          -Wybacz... Nie myślałam, że ten list... -zaczęła znowu, cichym, łamiącym się głosem.
          -Nie myślałaś, że jest od matki? Chyba nie tak trudno było się domyślić -odburknął. Miał już wrócić do siebie, ale Minho znowu zatrzymał go, stając mu na drodze.
          -To było głupie. Przepraszam -dodał, pochylając głowę.
          -Nie ważne już...
          -Ważne - zaprzeczył brunet. -Nie szkoda ci jej? Nigdy nie pytałem cię o rodziców, ale nie miałem pojęcia, że w ogóle się z nimi nie widujesz. Postaw się na jej miejscu. Wiesz jak ona musi się martwić?
          -Dokładnie! Nie powinniśmy się wtrącać, ale i tak tam przecież jedziesz, po za tym teraz jesteś jakby naszą rodziną -dodała Cl, stając za Minho.
          -Nie. Jestem tylko twoim pracownikiem.
          -Zamknij się -Minho ścisnął jego policzki tak, że jego usta złożyły się w dzióbek, co przy jego wściekłym spojrzeniu przypominało angry birds`a. -Ciągle wszystko negatywnie odbierasz. Zawiozę cię tam osobiście i sam zdecydujesz, czy chcesz odwiedzić rodziców, czy nie.
          -Możesz uznać to za kolejne zlecenie -zaśmiała się Cl. -A skoro wy będziecie załatwiać prywatne sprawy Taemina, to ja pojadę na tą aukcję starych ksiąg. Może coś znajdę. -Klasnęła w dłonie, uradowana niczym dziecko.
          -Hej! A czy mnie ktoś pytał o zdanie! -Oburzony Taemin, westchnął ciężko.

* * *
          Blondynka ostrożnie weszła do ciemnego pomieszczenia, rozglądając się uważnie. Na ścianach widniały wyblakłe tapety o złotych wzorach. Najwidoczniej efekt starego wnętrza był tu zamierzony. Wokół wisiały cudowne portrety, a przez cały korytarz Lee ChaeRin towarzyszyły blade rzeźby, przyglądające się jej swoimi pustymi oczami. Każdy element rezydencji był bez wątpienia cenny i długowieczny. Tego właśnie można było się spodziewać po osobie takiej, jak Awgust Fiodorow. Największym rosyjskim kolekcjonerze. To właśnie w jego domu, co kilka lat odbywa się słynna aukcja historycznych przedmiotów. Dzięki tym aukcją, ten człowiek niesamowicie się wzbogacił. Cała jego rezydencja przypominała zamek wypełniony niczym innym, jak historią. W takich miejscach można niemal poczuć przesiąkającą z kąta w kąt wiedzę. Gdy symbole wszystkich dekad zbiorą się w jednym miejscu, wszystko się zatrzymuje, tak jakby czas został w nich zamknięty.
          Cl odepchnęła ogromne, ciężkie drzwi, lekko mrużąc przy tym oczy, przez przebijające się przez nie światło. Weszła ostrożnie, zamykając je za sobą. Westchnęła z ulgą, widząc zgromadzonych w sali ludzi. Większość z nich nawet nie zwróciła na nią uwagi, a reszta obróciła się z zainteresowaniem, tylko po to, by zaraz wrócić do swoich konwersacji.
          -O! Lee ChaeRin! -Usłyszała za sobą znajomy głos. -Cieszę się, że cię tu widzę.
          -Szkoda, że nie mogę powiedzieć tego samego Kwon JiYong -odburknęła cicho. Odwróciła się w stronę rozmówcy, z pełnym niechęci uśmiechem. Jej oczom ukazała się drobna sylwetka szatyna. Mężczyzna był elegancko ubrany i sprawiał wrażenie osoby inteligentnej. Najprawdopodobniej to uczucie wywoływał jego przenikliwy wzrok.
          -Co cię tu sprowadza, Blondyneczko?
          -Po pierwsze... jakie "Blondyneczko"? A po drugie, co cie to obchodzi? -warknęła, przyglądając mu się nieufnie. Szatyn odpowiedział jej jedynie fałszywym uśmieszkiem.
          -Dlaczego jesteś taka niemiła? Tak tylko zapytałem... -Machnął ręką. -Chyba nie masz mi ciągle za złe tego co się stało w Londynie?
          -Oh! Przestań. Wtedy też nie byliśmy przyjaciółmi, ale jak ty wolisz udawać, że teraz jest inaczej, to ja nie będę ci stawać na drodze. -Westchnęła. -A ty po co się tu zjawiłeś?
          -To żadna tajemnica. Jestem tu po pewną księgę. Mam zamiar rozpocząć nad nią badania. Takie wiesz... na własną rękę. Na niczyje zlecenie -ChaeRin westchnęła głośno.
          -Proszę... nie mów, że chodzi ci o Manuskrypt Voynicha.
          -Tak. Chyba nie masz zamiaru również ją kupić...
          -To chyba oczywiste! To jedyny powód, dla którego tu przyjechałam, głupku! -warknęła, lekko zdenerwowana.
          -I kto to mówi? Blondynka o inteligencji adekwatnej do przysłowia o jej kolorze włosów.
          -Prawiczek mieszkający z mamusią!
          -Jesteś pewna, że cię stać na ten manuskrypt? Pewnie majątek wydajesz na utleniacze!
          -Co ty jesteś jakimś fetyszystą, że tak się moich włosów uczepiłeś, a może brakuje ci docinków panie "Wielce Uczony".
          -Ty też radzisz sobie gorzej niż zazwyczaj. Przy ostatnim spotkaniu nazwałaś mnie "skurwysynem" w ośmiu różnych językach -zaśmiał się szatyn.
          -Chciałam się upewnić, że dotarło.
          -Posłuchaj -JiYong pochylił się nad dziewczyną. -Manuskrypt Voynicha będzie mój. Wybij sobie z tej swojej blond główki, że w ogóle ją dostaniesz, a co dopiero zrozumiesz.
          -Boisz się, że okaże się, że ja poradzę sobie z tym tekstem, a ty będziesz musiał się zastanowić nad zgłoszeniem się jako kandydat do posady nauczyciela w podstawówce? -Dziewczyna uniosła zabawnie brwi. Pewna siebie, założyła ręce, nie spuszczając wzroku z twarzy szatyna.
          -Nie bądź śmieszna... Jakby nie ten twój pomocnik, to te twoje badania nad klątwami szlak by trafił.
          -Mogę ci przysiąść, że prędzej sprzedam wszystko co mam i siebie razem z tym, niż pozwolę ci kupić Manuskrypt Voynicha.
          -Naprawdę nisko się cenisz, Blondyneczko. Ale w sumie masz racje... nie dał bym za ciebie więcej niż za książkę. -Westchnął. -Rany! Po raz kolejny będę musiał utrzeć ci nosa.
          -Proszę... Nie denerwuj mnie. Wystarczy, że będę musiała być z tobą w jednym pomieszczeniu.
          -Awrr... Lubie jak jesteś taka wredna -zaśmiał się Ji Yong, zabawnie marszcząc nos.
          -Jakbym cię nie znała, pomyślałabym, że starasz się powiedzieć komplement -burknęła.
          -Powiedz to rumieńcowi na swojej twarzy.
          -A no zapomniałam! W końcu jesteś Kwon JiYong. Taki... przystojny i... mądry, i fajny! Ah! Przestań się tak patrzeć, bo cała drżę -zaśmiała się Cl.
          -Mistrzyni sarkazmu.
          -Dobrze, że sam sobie z tego zdajesz sprawę.
          -Panie i panowie! Proszę zasiąść na miejscach. Nazywam się Nicolai Bielajew i jestem gospodarzem dzisiejszej aukcji. -Usłyszeli głos za sobą. Lee ChaeRin posłała Ji Yong`owi ostatnie nienawistne spojrzenie, po czym bez słowa odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę rozstawionych krzeseł. Zajęła jedno z wolnych miejsc. Ścisnęła mocno swoją tabliczkę z numerkiem. Jej ręce drżały. Nienawidziła porażek. Jej serce biło, jak oszalałe całkowicie pogrążając się z każdym uderzeniem w niepowstrzymanej adrenalinie. -Rozpoczynamy licytację... -"No to rozpętała się wojna" -Pomyślała z uśmiechem.

* * *
          -Co? Dlaczego zatrzymaliśmy się tutaj? -Nie do końca wybudzony ze snu Taemin spojrzał z niedowierzaniem na znaną mu okolicę. Nic się nie zmieniło. Wysokie drzewa, pamiętające jego dzieciństwo, wznosiły się wysoko, wyciągając konary do słońca. Ulubione kwiaty jego matki kwitły beztrosko przy ścianie domu. Nawet reszta barwnego ogrodu nie przykuwała tak uwagi, jak ich czerwone kielichy. Trawa była jak zwykle idealnie przystrzyżona. Jednym z wielu budzących zainteresowanie przedmiotów była huśtawka z opony, przywiązana starym, zardzewiałym już łańcuchem, do jednej z gałęzi kasztanu. Taemin na jej widok poczuł ostre ukłucie w żołądku. Nie chciał tu wracać. Nie miał ochoty na wspomnienia, a w tym domu atakowały go z każdej strony. Echo dziecięcego śmiechu, szczęśliwe letnie dni i te smutne, ale spędzone razem z rodziną. Nawet jeśli to miejsce się nie zmieniło to podejście Taemina do tego otoczenia, było już całkiem inne. 
          -Zasnąłeś, a nie chciałem cię budzić. Ten adres był na paczce i kopercie, więc wywnioskowałem, że to na pewno dom twoich rodziców. Z resztą głupio się pytasz... ustaliliśmy, że cię tu zawiozę. 
          -Chyba... wy ustaliliście -wyraźnie zaakcentował "wy". Taemin sięgnął po butelkę wody mineralnej leżącej obok jego siedzenia. Odkręcił nakrętkę i upił łyk wody. Westchnął z ulgą odsuwając od siebie plastikową butelkę. -Mogłeś zostawić mnie gdzieś na dworcu. Załatwiłbym swoje sprawy i wróciłbym pociągiem do dom... -Urwał uświadamiając sobie, że zaczął nazywać mieszkanie u Lee ChaeRin swoim domem. 
          -To nie moja sprawa, ale dlaczego właściwie tak bardzo boisz się wrócić do rodzinnego domu? -zapytał po chwili Minho. Jego wzrok i tak był jakoś nieobecny. Tkwił gdzieś daleko. 
          -Po prostu nie było mnie tu od bardzo dawna i nie chce się tłumaczyć dlaczego -wyjaśnił oschle. 
          -Stałeś się "Samodzielnym Taeminem" na własne życzenie? -Minho odwrócił się w jego stronę, przy czym po raz pierwszy od kilku minut spojrzał w jego oczy. -Dlaczego?
          -Nie dla siebie. Po prostu szukałem łatwiejszego wyjścia dla innych. -Minho zaśmiał się pod nosem, na co Taemin odpowiedział mu zaskoczoną miną. 
          -Kiedy wydaje mi się, że wszystko o tobie wiem, okazuje się, że byłem głupi tak myśląc -Taemin uśmiechnął się ciepło. 
          -I tak dużo o mnie wiesz. 
          -Tego nie wiem. 
          -Ale to nie jest żadna tajemnica, ja po prostu... -Oboje odwrócili głowę, słysząc uderzenie drzwi. Z daleka zobaczyli starszą, szczupłą brunetkę zmierzającą w ich stronę. Taemin zbladł na jej widok. 
          -Dzień dobry! -krzyknęła z daleka, idąc wąską ścieżką w stronę podjazdu. -Panowie w jakiej sprawie? -zapytała podchodząc bliżej do auta.  Podeszła do drzwi od strony kierowcy, uważnie mu się przyglądając, choć z trudem udało się jej cokolwiek zobaczyć, przez odbijające się od nich słońce. Minho uchylił szybę, uśmiechając się do kobiety, na co ona odpowiedziała tym samym. 
          -Dzień dobry. Nazywam się Choi Minho, jestem tu z... -Nie dokończył, słysząc uderzenie drzwi od auta, z drugiej strony. Obrócił się z zaskoczeniem patrząc na miejsce wcześniej zajęte przez Taemina. 
          -Taemin? Taemin! -Usłyszał zanim znowu zdążył się obrócić. Spojrzał z uśmiechem na uradowaną kobietę ściskającą szatyna z całej siły. Wysiadł z auta, zabierając kluczyki ze sobą. 
          -Mamo... tracę czucie -wyszeptał Taemin z głową przyciśniętą do ramienia kobiety. Brunetka zwolniła uścisk spoglądając ciekawsko na stojącego przy samochodzie Minho. 
          -Oh! Przepraszam! -zaczęła lekko zmieszana. -Nazywam się Lee Yeonrin i jestem mamą Taemina. Pewnie... niewiele ci o mnie wspominał. A ty jesteś jego kolegą? -mówiła szybko, jakby jednym tchem. 
          -Tak. Przywiozłem go tylko. -Minho uśmiechnął się radośnie. Kątem oka widział zgorzkniałą minę szatyna. 
          -No to zapraszam was obuch na herbatkę. -Złapała bruneta za rękaw i delikatnie pociągnęła za sobą. 
          -Ale my tylko na chwilkę -wyrzucił od razu Taemin. Kobieta nagle posmutniała. Zatrzymała się i spojrzała z zaskoczeniem na syna. 
          -Naprawdę? Nie wiedziałam cię kilka lat i przyjeżdżasz tylko po to, żeby się przywitać? 
          -Nie... ja tylko...
          -Chodź. My też musimy porozmawiać. O wszystkim się dowiedziałam. Nie musisz się martwić. Chodź się z wszystkimi przywitać. Twój ojciec będzie miał niespodziankę! -ponagliła szatyna idąc przodem. Uśmiech znowu wrócił na jej twarz. Nie zamierzała tak szybko wypuścić syna. -Pana też zapraszam -powiedziała do stojącego za nimi Minho. Chłopak z uśmiechem podążył za resztą. 
          Kobieta wprowadziła ich do wąskiego korytarzyka. Było tam trochę ciemno, ale trudno byłoby nie zauważyć kwiecistego wzoru tapety, którą były obklejone ściany. Kobieta nagle skręciła w stronę pomieszczenia, który okazał się jadalnią. Ściany były wyłożone drewnianymi panelami, nieco ciemniejszymi od tych, którymi była wyłożona podłoga. Na środku pokoju stały solidne, drewniane meble, o identycznym ciemnym kolorze, co szafka stojąca pod ścianą. Z przeciwległej strony, wszystko ocieplał jasny i żywy widok gałęzi drzew skąpanych w słońcu, które wesoło zerkały zza dużego okna o drewnianej ramie.
          -Usiądźcie. Ja przyniosę coś do picia.
          -Ja poproszę tylko wodę -dodał natychmiast Minho, siadając obok Taemina. Szatyn nie był w dobrym humorze, co było niemal wypisane na jego twarzy. Gdy tylko kobieta wyszła z pomieszczenia brunet obrócił się w jego stronę i natychmiast spojrzał na niego zmartwionym wzrokiem. 
          -Coś się stało?
          -Nie powinienem tu przyjeżdżać -wyszeptał Taemin. Opuścił głowę, wbijając wzrok w swoje złączone dłonie. 
          -Posłuchaj. -Lekko poirytowany brunet złapał go za ramiona. -Nie będę cię wypytywał, pocieszał, ani prawił kazań, bo za diabła nie wiem, co ty właściwie robisz... ale powiem ci jedno. -Szatyn spojrzał prosto w oczy chłopaka. -Jeśli naprawdę jest tak, jak mówisz i powód jest ważny, a do tego nie robisz tego dla siebie, to dla dobra swojej rodziny chociaż udawaj, że cieszysz się z tej wizyty.
          -To nie tak, że chce uchodzić za biedną ofiarę i bawić się w bohatera jakiejś dramy -tłumaczył się, płaczliwym głosem. -Po prostu źle się tu czuje i chociaż bardzo chciałem udawać, to uwierz mi, że to nie jest takie proste. 
          -Wiem, że to jest głupie, o co cię zapytam, ale... czy to o co się tak martwisz, jest związane z twoim szczęściem? 
          -Trochę tak... bo w końcu kiedyś należało ono do kogoś innego. 

* * *
          Kobieta z szerokim uśmiechem usiadła obok Minho, kładąc trzy albumy na kolanach. Wszystkie obłożone grubą i barwną oprawką. Brunetka odłożyła dwa pierwsze na bok. Minho przysunął się bliżej. Był ciekawy, jak wyglądał mały Taemin, z resztą niegrzecznie byłoby zignorować kobietę. Yeonrin otworzyła album delikatnie, przysuwając go w stronę bruneta. 
          -Widzisz? To mały Taeminek. To zdjęcie było zrobione tydzień po jego narodzinach -powiedziała, wskazując pierwszą fotografię. Widniał na niej noworodek, szczelnie otulony ciemnoniebieskim kocykiem. Jedyną widoczną rzeczą były zaczerwienione policzki dziecka, oraz mały nosek. Oczy miał zamknięte. Minho uśmiechnął się ciepło na jego widok. -Niewiarygodne, że tyle już minęło. Pamiętam, jak go pierwszy raz trzymałam na rękach. Tego przeżycia nie da się opisać. To właśnie wtedy naprawdę dotarło do mnie, że jestem matką. W sumie już jutro Taemin będzie miał...
          -Jak to jutro? Ma urodziny ósmego sierpnia*? -zapytał zaskoczony Minho, przerywając kobiecie. 
          -No tak. Nie mówił ci? -Brunet w odpowiedzi pokręcił przecząco głową. -To do niego podobne, ale wiesz... kiedyś nie był taki. -Przewróciła kilka stron albumu i zatrzymała się przy jednym ze zdjęć. -Na przykład wtedy... był całkiem inny. -Minho spojrzał na fotografię, na której dwójka chłopców siedziała w basenie wesoło się uśmiechając. 
          -A to kto? -zapytał, wskazując nieco wyższego szatyna. 
          -To Onew -odpowiedziała przygnębionym tonem. -Wiesz Taemin jest moim jedynym dzieckiem. Znaczy... jedynym które urodziłam. Jego pojawienie się na świecie było prawdziwym cudem i zaskoczeniem dla lekarzy -westchnęła. -Zanim urodziłam Tae, moja młodsza siostra zaszła w ciąże. Sama starałam się już wtedy kilka lat o dziecko, wraz z moim obecnym mężem, więc bardzo jej tego zazdrościłam. Tego, że może stworzyć rodzinę. W dniu w którym ona podzieliła się ze mną tą swoją radosną nowiną, sama usłyszałam od lekarzy, że raczej nigdy nie doczekam się dziecka. -Brunetka zacisnęła ręce, opuszczając głowę. -Szkoda tylko, że... jak to bywa w życiu ani jedna z nas nie była zadowolona z wiadomości, którą otrzymała. Ja chciałam mieć dziecko, a dla mojej siostry ciąża była zakończeniem jej marzeń o wielkiej, amerykańskiej karierze. Jakoś w październiku zapukała do moich drzwi. Nawet nie weszła do środka. Podała mi małe, niespełna roczne dziecko do rąk, mówiąc: "Ty będziesz dla niego lepszą matką. Opiekuj się nim tak jak mną, a na pewno będzie szczęśliwy" i... odeszła. Nigdy więcej jej nie widziałam. Nigdy nie wyjaśniła mi, dlaczego musiała tak postąpić. Znaczy... napisała kilka listów, ale nigdy nie zapytała o dziecko. Jej dialog był jednostronny, mówiła tylko o sobie i o tym, że nareszcie żyje pełnią życia. Czasem prosiła o wybaczenie, ale ja nigdy jej nie zazdrościłam tego jej "sukcesu". Dziecko które wtedy mi oddała nazywało się Onew. Był wspaniały. Zawsze się uśmiechał, chociaż porzucenie go przez matkę nie było jego jedyną tragedią. Chłopak urodził się ze śmiertelną, przewlekłą chorobą. Lekarze dawali mu rok, później dwa... Chociaż Onew nie był moim biologicznym synem, to naprawdę go kochałam. Widziałam w nim odbicie mojej siostry i chciałam, żeby został ze mną, jak najdłużej. -Głos kobiety zaczął drżeć. -Ahh! Przepraszam, że zamęczam cię tak osobistymi sprawami. 
          -Nie... Proszę mówić dalej... jeśli pani chce. Chciałby, coś wiedzieć o rodzinie Taemina. -Kobieta uśmiechnęła się, słysząc słowa Minho. 
          -W końcu udało mi się usłyszeć dobrą wiadomość. Byłam w ciąży. Onew nie tylko był moim szczęściem, ale też przyniósł mi szczęście. Wkrótce urodziłam Taemina. Wszystko się układało. Choroba Onew przegrywała, chociaż od początku zdawała się prowadzić do śmierci. Lekarze byli zaskoczeni tymi wszystkimi dobrymi przypadkami w naszej rodzinie. -Kobieta przetarła oczy. 
          -Jeśli pani nie chce dalej opowiadać, proszę się do tego nie zmuszać -powiedział natychmiast szatyn, widząc zapłakaną kobietę. 
          -Może lepiej ja dokończę? -Oboje podnieśli głowę, spoglądając na stojącego w drzwiach Taemina. Miał złożone ręce i wpatrywał się tępym wzrokiem w zapłakaną brunetkę. Wyglądało na to, że od dłuższego czasu przysłuchiwał się ich rozmowie zza drzwi. -Powodem dla którego nie chciałem tu przyjechać były właśnie moje siódme urodziny. Poszliśmy z Onew do sklepu. Bardzo dokładnie to pamiętam. Dawno nie było tak gorąco. Gdy wracaliśmy Onew powiedział, że ma dla mnie niespodziankę. Strasznie się ucieszyłem. Pamiętam tylko, że wypytywałem go o prezent i w końcu z tej ciekawości chciałem, jak najszybciej wrócić do domu. Przed naszym wjazdem jest taki... ostry zakręt. Widząc znajomą drogę puściłem rękę Onew i wybiegłem na jezdnię. On chciał mnie zatrzymać i wtedy... -Nie dokończył. Przed oczami Taemina stanął znajomy mu obraz. Usłyszał tylko pisk opon, a gdy się obrócił, zobaczył leżącego na poboczu Onew. Jego twarz była zalana krwią. Usta lekko rozchylone. Minho opuścił głowę widząc smutną twarz szatyna. Taemin nie mógł znieść suchego uczucia w gardle i smutku ugniatającego płuca. -Wiek niczego nie tłumaczy! To była moja wina. On mógł żyć, szczególnie, że wywalczył swoje życie. 
          -Synku...-wyszeptała błagalnie kobieta, jakby nie mogła słuchać jego słów. 
          -Największą tragedią było to, że kilka dni wcześniej zdiagnozowano u niego ogromną poprawę. Lekarze nie mogli przestać zachwycać się jego przypadkiem. Zawsze był szczęściarzem. 
          -Przepraszam na chwilę. - Yeonrin wyszła gwałtownie z pokoju, nie mogąc powstrzymać łez. Minho odprowadził ją wzrokiem. Również wstał, po czym podszedł do Taemina. 
          -Chodź -wyszeptał, łapiąc go przy tym za nadgarstek. Taemin spojrzał na niego na wpółprzytomnie. Minho pociągnął go za sobą kierując się w stronę wyjścia. Ostrożnie szedł wąskim ciemnym korytarzem, zmierzając do drzwi prowadzących na werandę. Ostrożnie je otworzył, po czym oboje wyszli na zewnątrz. -Siadaj -wyrzucił przez zęby Minho, co zabrzmiało bardziej, jak rozkaz niż prośba. Posłał jeszcze chłopakowi jedno ze swoich zachęcających spojrzeń. Szatyn posłusznie usiadł obok. -To o to cały czas chodziło? -Przerwał dołującą ciszę, której tłem była jedynie dołująca muzyka świerszczy i szelest liści. 
          -Taa... On wtedy... uratował mi życie wiesz? Zepchnął z jezdni. Wtedy powinienem zginąć. Właśnie tamtego dnia. Dlatego świat nie może znieść mojej obecności, stąd te wszystkie nieszczęścia. Nie rozumiem tylko... dlaczego nie mogę umrzeć? O co chodzi? -Minho delikatnie uderzył szatyna w czoło. Po czym uśmiechnął się ciepło. 
          -Przestań myśleć. Ludziom to nie zawsze wychodzi na dobre -powiedział to w taki sposób, że całkowicie to do niego nie pasowało. -Postaw się na jego miejscu. Myślisz, że to co on zrobił dla ciebie było karą? Uchronił cię, bo twierdził, że to powinien zrobić. Jego ofiara nie może pójść na marne, a ty ciągle mówisz, że nie chcesz tego życia. Ciesz się nim właśnie dla niego. Głupi Taeminku. -Szatyn uśmiechnął się, czując napływające do oczu łzy, po czym gwałtownie przytulił bruneta. Zaskoczony Minho odwzajemnił silny uścisk chłopaka. -Przy tobie zostanę jakimś pieprzonym psychologiem -wyszeptał. Po chwili usłyszał chichot wtulonego w niego szatyna. 
          -Jesteś w tym dobry. 
          -To nie jest jedyna rzecz w której jestem dobry. -Wyszczerzył zęby w pewnym siebie uśmiechu. 
          -Resztę zostaw dla siebie. -Szatyn odsunął się od niego, na co Minho zareagował  uśmiechem.
          -To... już wszystko w porządku? -Taemin skinął głową.
          -Jutro jeszcze się z nim pożegnam i możemy wracać. -Chłopak przeczesał ręką włosy. -Wybacz, że ostatnio ciągle cię męczę moimi depresyjnymi problemami.
          -Nie martw się. Każdy radzi sobie z tym inaczej. Ja wole takie historie przemilczeć, Lee Chaerin chodzi, jak wściekła bomba i wyżywa się na przypadkowych ludziach, a ty najwidoczniej musisz się wygadać. Każdy ma to swoje tempo.
          -Teraz bardziej żałuje, że Onew nie może cię poznać. Polubiłby cię -odpowiedział z uśmiechem Taemin, spoglądając w księżyc. Było mu o wiele lżej. Jakby wraz w wyznaniem wszystkich swoich uczuć ulatywały z niego troski zgromadzone przez te lata. Ciągle cieszył się faktem, że spotkało go ogromne szczęście w postaci Minho.

* * *

          Ostre, poranne słońce oświetlało drobne źdźbła trawy, które aż iskrzyły się neonową zielenią i perłowymi kropelkami rosy. Taemin zmrużył oczy, gdy słońce ponownie oświetliło jego twarz. Gdyby nie poranne rześkie powietrze najprawdopodobniej nie wytrzymałby w pełnym słońcu nawet kilku minut. Szatyn był lekko zmęczony. Nie spał całą noc. Musiał sobie jakoś to wszystko przemyśleć. Dotąd nie pozwalał sobie na myślenie, że Onew go uratował, a do tego nad nim czuwa. Bał się tej świadomości, że jest zawsze przy nim, bo czuł się winny jego śmierci. Taemin, gdy tylko miał okazję wyprowadzić się od rodziców, jak najszybciej postanowił opuścić dom. Bał się, że i oni przez niego ucierpią. W końcu w katastrofach w których szatyn brał udział spora ilość ludzi poniosła śmierć. Wczoraj uświadomił sobie, że nie musi ciągle żyć, tylko po to, żeby pokutować za to, że chodzi po tej ziemi. Dzięki Minho zrozumiał, że musi żyć tak, żeby cieszyć się tym darem. Dotąd goniło go to głupie poczucie piętna zabójcy. 
          -Tu tutaj? -zapytał Minho, zatrzymując się przy jednym z grobów. Taemin skinął twierdząco głową. Pochylił się nad rozkopaną ziemią i położył na niej bukiet fioletowych irysów. Brunet stanął obok niego. Oboje wpatrywali się kamienny nagrobek. 
          -Miło mi cię poznać Onew -wyszeptał cicho Minho. -Nie musisz się już martwić o tego niezdarnego Taemina. Zaopiekuje się nim -dokończył z uśmiechem. Szatyn zmierzył go wzrokiem.
          -Kto kim ma się opiekować? -odburknął. Minho zaśmiał się pod nosem. Przez dłuższą chwilę panowała cisza. Uczucie ciepłego wiatru na policzkach lekko uspokajało Taemina, który i tak był ciągle pogrążony w swoich myślach, nawiązując z Onew jednostronną konwersacjie. Wybudził się z tego uczucia  słysząc dźwięk telefonu Minho. Chłopak pospiesznie wyciągnął go z kieszeni spodni. Przelotnie spojrzał na wyświetlacz, lekko zaskoczony.
          -Przepraszam na moment -powiedział pospiesznie. Odszedł całkiem na bok, zostawiając Taemina samego i odebrał telefon. -Tak? Co się stało? -zapytał po chwili. -Ale... jak to? A gdzie ty do cholery jesteś? -Głos Minho zaczął drżeć. -Spokojnie... my dziś mieliśmy już wracać. -Taemin przysłuchiwał się tej rozmowie, trochę się już denerwując. -Ale spokojnie, nie musisz się tak denerwować -dodał po chwili brunet z lekkim uśmiechem na twarzy. -Rozmawiałaś z nim? -Zaśmiał się ponownie słysząc kolejną odpowiedź zdenerwowanej kobiety. -A nigdzie indziej tego nie ma? -zapytał naiwnie. -Dobra! Nie wyżywaj się na mnie. A tak w ogóle to nie wiedziałem, że znasz takie słowa. Dobra... dobra. To my już będziemy wracać -westchnął. -Nie... z nim wszystko w porządku, a z resztą opowiemy ci w domu. Okey. Pa -Brunet włożył telefon do z powrotem do kieszeni. 
          -Coś się stało? 
          -Cl ma jakieś poważne kłopoty. Nie pamiętam jej tak wściekłej. 
          -Czyli coś poważnego? -Minho skinął głową. 
          -To pożegnam się jeszcze z mamą i możemy jechać. 
          -Dobra... -Szatyn odwrócił głowę, podchodząc bliżej do nagrobka. -Wybacz mi to co się stało. Wybacz, że tak rzadko cię odwiedzam. Chciałem ci powiedzieć, że nareszcie jestem szczęśliwy. Dziękuje ci za tę szansę. Nie zmarnuje jej -wyszeptał ledwie słyszalnie. 

6 komentarzy:

  1. Kocham <3. Wspaniały rozdział z resztą jak wszystkie. Czekam na c.d.
    Hwaiting~

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, że tajemnica przeszłości Taemina wyszła w końcu na jaw. Powiem szczerze, że przeszedł wiele, ale to nie był powód, żeby odsuwać sie od rodziny, ale cieszę sie, że tam w końcu pojechał, z przymusu bo z przymusu, jednak wierzę, że ta wizyta dobrze mu zrobi :) spotkanie z Jiyongiem mnie rozbawiło, nie dość, że w realu mnie irytuje, to jeszcze w tym rozdziale też był irytujący, taki chyba jego urok :D przepraszam, że ostatnio nie komentowałam, teraz będę na bieżąco, a przynajmniej sie postaram :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Słodko <3 Nareszcie miał okazję pogodzić się z przeszłością :) Coraz to bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że Tae i Minho są dwoma osobnymi puzzlami jednej układanki. A tak historia z dzieciństwa jest na prawdę smutna i przygnębiająca, ale cieszę się, że Tae patrzy już na to inaczej.
    Pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. Muszę przyznać, że zapomniałam o twoim blogu.
    Sorry, po prostu nie miałam czasu na czytanie i nie mogłam przez wakacje natrafić na żadną twoją nową notkę.
    Co mnie trochę zmartwiło.
    Przeczytałam ten rozdział już w szkole i prawie się popłakałam.
    Nie mam pojęcia dlaczego, bo przecież nic takiego się nie stało, ale sam fakt, że mój bias Onew miał taką smutną historie mnie dobił.
    To do niego należało to "szczęście Taemina" co nie?
    Fajnie wyjaśniłaś ten powód katastrof. Nie wpadłabym na to.
    Myślałam, że po prostu jest szczęściarzem.
    Chce więcej scen z Cl i GD, ale mam nadzieje, że nie planujesz zrobić z nich pary.
    Pozdrawiam i życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurdę, dawno mnie tu nie było i bardzo żałuje T.T
    Ale obiecuje poprawę.; )
    Te opowiadanie jest świetne, muszę szybko nadrobić zaległości.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny.♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Wybacz, wybacz, wybacz... T___T Jestem okropną osobą i uświadomiłam sobie to już bardzo dawno. Mam nadzieję, że się nie gniewasz, że czytam i komentuję tak późno. T.T Jest mi z tego powodu strasznie i mam okropne wyrzuty sumienia. Q.Q Ty skomentowałaś mi wszystkie rozdziały, jak nastąpił Twój ,,comeback" po tym miesiącu bez komputera, a ja się opierniczałam. TT Przepraszam i naprawdę mam nadzieję, że zasługuję na Twoje wybaczenie. TT Nie chciałabym mieć wroga w niesamowitej Izzy, której nie tylko shoty uwielbiam, ale także ją samą jako osobę, bo jestem szczęściarą, że miałam okazję ją poznać. *^* <3
    Wybacz, jeśli komentarze będą krótkie, bo mam zamiar skomentować wszystkie posty aż do najnowszego rozdziału, a nie mogę wytrzymać z czytaniem. o.o Bo kocham to opowiadanie. <3
    Wyobrażam sobie, jak czuł się Taemin, kiedy CL przeczytała list od jego matki na głos. To chamskie, jak ktoś narusza twoją prywatność, nawet jeśli chodzi o listy czy smsy. >< Nienawidzę czegoś takiego.
    Rozmowa CL i JiYonga była genialna. xD <3 Jeden z moich ulubionych momentów tego rozdziału. <3 Ale wbrew ich wzajemnej niechęci pasują do siebie. xD
    Bardzo się cieszę, że nareszcie przeszłość Tae została wyjaśniona. Mimo że jest bardzo smutna, a gdy ją czytałam to miałam łzy w oczach. Q.Q I w ogóle, Onew.. To mój bias w SHINee, dlatego bardzo przeżywam to, że zginął. T__T Ale Minho ma rację, Taemin nie powinien brać winy na siebie, w końcu dzięki Onew jest taką a nie inną osobą, która naprawdę ma duże zasługi. <3
    Aż się boję, co się stało z CL. Podejrzewam, że niestety przegrała i nie zdobyła tego manuskryptu. Chociaż mam nadzieję, że się mylę, bo będzie nieciekawie. xD
    Idę czytać dalej. <3

    OdpowiedzUsuń