Co do mojego pierworodnego 2mina - to pozostał jeszcze jeden rozdział i epilog (wiem, że miało być ich 10 ale są długie, a napisana przeze mnie dziewiątka jest OKROPNA, więc nie zamierzam jej dodać). Oczywiście po skończeniu opowiadania planuje napisać jeszcze jakieś oneshoty ściśle związane z tym opowiadaniem, dotyczące bocznych historii kilku rozdziałów (rozdziału 1, 6, 7).
No oczywiście mam jak zwykle dużo planów - ale mało czasu.
Zapraszam do czytania + komentowania (to dla mnie bardzo ważne).
_____________________________________________
-Jak się spało? -Usłyszał za sobą. Obrócił głowę, obrzucając stojącego w progu Minho złowieszczym spojrzeniem. -Musiałeś być nieźle przytomny, że nawet nie usłyszałeś, jak otwarłem drzwi. -Chłopak wszedł do środka, z widocznym na twarzy uśmiechem.
-To zejdź na dół na śniadanie. Przecież widzisz, że dopiero wstałem -burknął pod nosem.
-No i co z tego? Czuje się dumny, że choć raz wstałem wcześniej, od wspaniałego, "rannego ptaszka Taemina". -Wyszczerzył zęby w pełnym siebie uśmieszku. Taemin obrzucił go tylko przelotnym spojrzeniem, po czym ledwie włócząc nogami podszedł do szafy. Otworzył ją, ledwie utrzymując palcami jej drzwiczki. Wyciągnął z niej pierwsze lepsze jeansy i T-shirt z jakimś kolorowym nadrukiem. Minho usiadł na skraju jeszcze nie pościelonego łóżka, przyglądając się szatynowi, który jeszcze nieprzytomnie próbował się przebrać. Taemin szybkim ruchem ściągnął z siebie bokserkę, odsłaniając swoją bladą skórę. Po chwili nieprzytomnie obrócił wzrok, patrząc na przyglądającego się mu Minho. Na jego policzkach pojawił się rumieniec, gdy zauważył, jak wzrok starszego wędruje po każdym fragmencie jego ciała.
-Yyy... Minho -zawołał cicho, gdy brunet ni jak nie odpowiadał na jego spojrzenie.
-A! Spoko. Sorry -wydukał, wstając gwałtownie. Podszedł do kredensu, stojącego obok szafy. Drzwiczki od mebla zasłaniały całkiem sylwetkę szatyna. -Tak może być? -zapytał cicho szatyn, uśmiechając się pod nosem. -Ale z ciebie dziewica Lee Taeminie -zaśmiał się pod nosem. Brunet przeglądał uważnie regały obok.
-Spadaj, stary zboczeńcu -burknął zza drzwiczek. Nie wiedział, dlaczego obecność Minho go tak krępowała. Normalnie nawet nie zwróciłby na to uwagi, że jakiś facet mu się przygląda, ale wszystko się zmieniało, gdy był nim Minho.
Brunet przyglądał się tytułom książek, wyłożonych na jednej z półek. Podniósł jedną z nich, leżącą poziomo na jakimś pudełku. Pod książką leżała otwarta paczka. Ta którą Minho widział kilkanaście dni wcześniej, wraz z listem, od matki Taemina. Delikatnie obrócił kartonowe pudełko i podniósł je, nie robiąc przy tym większego hałasu roztarganym papierem.
-Taemin? Kiedy otworzyłeś tą paczkę? -zapytał cicho. Drzwi od szafy zamknęły się. Szatyn podszedł do Minho, przyglądając się ledwie przytomnie, badanemu przez niego obiektowi.
-Tak. Właściwie to nawet tego samego dnia, w którym wróciliśmy do domu -wyjaśnił, sięgając po pudełko. -Chcesz zobaczyć, co jest w środku? -Minho uśmiechnął się promiennie.
-Jeśli przy tym nie wyjdę na jakąś ciekawską kwokę, która cię do czegoś zmusza, to tak! -odpowiedział jednym tchem. Taemin wręczył brunetowi paczuszkę. Chłopak ostrożnie podniósł tekturowe skrzydełka paczki, żeby zobaczyć, co jest w środku. Opuszkami palców wyciągnął, leżącą na wierzchu fotografię. Widniała na niej dwójka chłopców, stojących na tle koła młyńskiego i jakiejś budki z watą cukrową. Z tyłu fotografii ktoś pospiesznie nakreślił jakiś napis - "Dziękuje za to, że mogę być twoim bratem! <3". Minho poczuł, jak przez jego ciało przepływa ciepły dreszcz. Odłożył fotografię na swoje miejsce, a przy okazji natknął się na jeszcze jeden przedmiot. Wyciągnął go delikatnie. To była średniej wielkość książka. Minho delikatnie obejrzał kruchą, od starości okładkę, która mimo iż nie była używana, miała na sobie wypisany swój wiek, choćby wyblakłym już tytułem. Otworzył ją zaciekawiony.
-To książka z obrazkami, z największych miast świata -wyszeptał Taemin. -Kiedyś chciałem podróżować. Naiwnie uczyłem się wielu języków, żeby nic nie stanęło mi na drodze. W sumie... gdyby nie Cl, nie opuściłbym tamtej klitki -dokończył ze smutkiem, wypisanym na twarzy. Minho odłożył pudełko na miejsce. -No i dzięki tobie.
-Dzięki mnie?
-Zawsze się bałem, że gdy do kogoś się przywiążę i on będzie zawsze ze mną, to coś mu się stanie. Tak, jak z Onew. -Szatyn usiadł na skraju łóżka. -A tak w ogóle, skąd się wzięła twoja klątwa? -zapytał niepewnie.
-Chcesz wiedzieć? -brunet pochylił się nad chłopakiem, tak, że ich twarze prawie się stykały. Taemin skinął głową. -Kiedyś ci powiem -szepnął Minho, odsuwając się od niego. Usiadł obok szatyna. -Myślisz, że możesz mi jakoś pomóc? To raczej nie możliwe, więc się nie łudź. W sumie... zaczynam się przyzwyczajać do bycia sam. Samotność nie jest taka zła.
-Powiedz mi skąd ją masz. Może... jest jakieś wyjście -powiedział szybko, rozentuzjazmowany Taemin.
-Mogę ci tylko powiedzieć, że to moja kara. I jest słuszna.
* * *
-O! Ciekawe, co to może oznaczać? -zaśmiał się Taemin, podnosząc grubą, białą teczkę.
-Wiem. Ostatnio narzuciłam wam szalone tempo, ale to tylko dlatego, że z każdym dniem wydaje mi się, że pracy jest coraz więcej. -Cl postawiła dwie filiżanki na stole. Jedną przed Taeminem, drugą przed Minho. Para unosiła się delikatnie nad porcelanowym naczyniem. -Uwaga. Gorąca -dodała, siadając na swoim miejscu.
-Więc, co to? -zapytał brunet, siadając na swoim miejscu.
-Jedna z waszych ostatnich spraw. -Blondynka chwyciła filiżankę, przechyliła ją, upijając łyk gorącej kawy. Oblizała usta, po czym odłożyła naczynie. -To pewnie trochę dziwne, ale tym razem nie wiemy dokładnie, która z rzeczy jest przeklęta.
-Czyli... nie wiesz, co mamy przynieść? -zapytał lekko speszony szatyn.
-Może od razu wyjaśnię. W Japonii ciągle żywa jest legenda jednego jeziora.
-Nienawidzę takich początków -skomentował krótko Minho. -Już źle się zapowiada.
-Dlaczego? Istnieje wiele legend, ale tylko niektóre mają nutkę prawdy. Tak, jak ta. -Chaerin westchnęła głęboko. -Znany wszystkim schemat. Młoda dziewczyna zakochała się w pewnym chłopaku, chociaż była już obiecana komu innemu. Oboje nie mogli być ze sobą, oboje nie mogli też bez siebie żyć. Chłopak wpadł więc na pomysł, żeby tuż przed jej ślubem uciec z tego świata razem. Mieli skoczyć z klifu. Oboje. Jednak on spanikował. Dziewczyna chciała go namówić, żeby uciekli razem, jeśli nie chce skoczyć. Jednak on wiedział, że to się nie uda, Zaczęli się kłócić i szarpać. W końcu zepchnął ją z klifu. Ona utonęła, a on po niedługim czasie ożenił się z inną. Co dziwne po kilku latach on i jego małżonka odeszli z tego świata i to w bardzo brutalny sposób, a do tego tamtejsze jezioro zyskało sobie w tym czasie złą sławę. Rybacy narzekają na dziwne zjawiska. Jakieś odgłosy. Niektórzy widzieli pod wodą zwłoki młodej kobiety, a gdy próbowali ją wyciągnąć okazywało się, że to tylko odbicie.
-Wiesz... zawsze dziwnie się czuje, jak opowiadasz takie historie -przerwał jej brunet. -Jakbyśmy miel po siedem lat i słuchali historii przy ognisku.
-Nie moja wina, że tak to brzmi -odburknęła blondynka. -Ale wcale nie chodzi tu tylko o historię tego jeziora. Chodzi tu bardziej o pamiątkę rodzinną. W Japonii mieszka kobieta, która jest przekonana, że ma rzecz należącą do tej dziewczyny, która się utopiła i że przez to spotykają ją nieszczęścia -blondynka mówiła coraz szybciej.
-Skąd wiesz, że to prawda? -Minho sięgnął po filiżankę, poprzednio sprawdzając czy nie jest za gorąca.
-Jej babcia podobno znalazła grzebyk któregoś ranka na brzegu jeziora. Stwierdziła, że ktoś po prostu go zgubił. Zabrał go ze sobą, bo wyglądał na dość drogi przedmiot. Wkrótce miała wyjść za mąż. Podobno ubrała ten grzebyk w dniu swojego ślubu. Na wzór tej europejskiej tradycji. Coś starego, coś niebieskiego i coś pożyczonego... Tego samego dnia zmarła. To był straszny wypadek. Po prostu wypadła z balkonu, podczas zdjęć ślubnych. Reszty nie trzeba opowiadać. Z resztą... z matką tej kobiety, która do mnie dzwoniła, wcale nie było lepiej. Podobno była przekonana, że widuje dziewczynę w pięknej sukni, całą przemoczoną z długimi, czarnymi włosami, opadającymi na twarz. Podobno ciągle płakała. Obecnie matka tej kobiety jest w zakładzie psychiatrycznym i jest po trzech próbach samobójczych -dodała ze smutkiem. -Nawet nie wiesz, jak trudno mi było z nią rozmawiać o takich rzeczach.
-Skoro to tylko przedmiot, to można go było wyrzucić, lub spalić -wtrącił po chwili Minho.
-Nic z tego.
-Cholera! Z tymi klątwami, jak zwykle musi być jakieś ale -burknął pod nosem.
-Jednego nie rozumiem -wszyscy obrócili się w stronę Taemina, który odezwał się po raz pierwszy, od kilku długich minut. -Jak ona się dowiedziała, że to akurat grzebyk?
-O widzę, że słuchałeś mnie uważnie! -odpowiedziała z uśmiechem. -Podobno przez to, co działo się z jej matką zajmuje się zjawiskami paranormalnymi. W Japonii to dość poważna i szanowana funkcja , ale ona i tak jej nie praktykuje. Chce naszej pomocy, bo jest przekonana, że ta klątwa przewyższa jej umiejętności i chciała, żeby ktoś spojrzał na nią pod innym kątem. Sama miała wiele wypadków przez ten przedmiot i widziała wiele rzeczy, już jako mała dziewczynka.
-To rzeczywiście ciekawa historia.
-Jedno jest pewne. -Minho upił łyk kawy z filiżanki. -Ja do tej wody nie wejdę -dokończył odkładając ją pustą.
* * *
Minho oparł się rękami o metalową barierkę. Widok był niesamowity. Z utęsknieniem spoglądał na lśniącą tafle jeziora, na której pojawiały się drobne marszczenia, jak na materiale. Przy brzegu można było zobaczyć fragment wysokiego wzniesienia, przy którym z wody wynurzały się sterczące głazy, o ostrych krawędziach. Resztę plaży zajmowały piaszczyste zbocza i niewielki port przystosowany raczej do kutrów rybackich.
-Ładnie, prawda? -powiedział szatyn, stojący obok niego. -Wyjątkowo spokojnie. -Minho zgodnie skinął głową.
-Nie mam pojęcia, po co tu przyszliśmy. -Brunet obrócił się tyłem do barierki, opierając się o nią. -Nie wydaje ci się, że to drążenie tematu, to komplikowanie zadania? W końcu... Cl chciała, żebyśmy tylko przywieźli tą spinkę, po co to śledztwo?
-Musimy się dowiedzieć, co jest powodem tych ataków. Samo znalezienie spinki, to trochę dziwny powód, żeby skazać kogoś na klątwę. Po za tym, Cl nie wie, gdzie są granice legendy, a gdzie suche fakty, więc musimy to sprawdzić. -Taemin złożył usta w dziobek. -Chodź! Sprawdzimy brzeg -zaproponował po chwili.
-Dobra... ale jak już mówiłem, ja do tej wody nie wchodzę. -Taemin ruszył do przodu. Minho niemal natychmiast poszedł jego śladem. Niewielki most, wybudowany niedaleko ujścia rzeki, która wpływała do jeziora, nie wyglądał na stabilny. Betonowa konstrukcja, chodź niewielka, była wzniesiona dość wysoko nad wodą. Była raczej przeznaczona dla ludzi poruszających się pieszo, więc nie było tam zbyt wielkiego ruchu. Po jednej stronie mostu była droga, prowadząca do wsi tętniącej życiem. Domy rosły jeden, obok drugiego. Sklepy były niemalże za każdym zakrętem. W takich miejscach zaciera się granica między wsią, a miasteczkiem.
Natomiast po drugiej stronie mostu był ledwie zamieszkany teren. Rozległe wybrzeże jeziora było raczej wykorzystywane przez wędkarzy, więc jedynie oni przekraczali ten most. Ostatnim powodem tego, po co on w ogóle tam stoi, była świątynia. Wzniesiona niedaleko rzeki i raczej nieczęsto ktoś ją odwiedzał. Można było powiedzieć, że rzeka podzieliła ten teren na dwie kolonie; potrzebną ludziom i tą całkiem opuszczoną. Jedyną rzeczą łączącą te dwa miejsca był most i rozległe jezioro, które było bardziej odległe, od strony miasteczka, ponieważ oddzielało ją od niego strome zbocze. Chociaż miasteczko było licznie zamieszkiwane, to nikt nie zapuszczał się licznie na tereny po drugiej stronie, ponieważ strach przed tym miejscem był ciągle żywy i to był jeden z powodów tego opustoszenia. Tym bardziej niewiele osób zbliżało się do jeziora, które miało dość bogatą historię. Wszystkie wypadki przypisywano rzekomej klątwie i chyba właśnie dlatego świątynia znajduje się w jej sąsiedztwie.
Taemin pewnym siebie krokiem ruszył w stronę pomostu, na którym siedział jakiś mężczyzna.
-Przepraszam - zawołał z daleka, chcąc zwrócić na siebie uwagę. -Mieszka pan może w tej okolicy? -zapytał, podchodząc bliżej. Starszy mężczyzna obrócił się zaskoczony. W dłoni trzymał przedarty miejscami sznur. Wstał, podchodząc bliżej do dwójki nieznajomych. Uśmiechnął się, ledwie wyraźnie, trzymając w drugiej ręce papierosa, z którego unosił się siwy dym.
-No... można tak powiedzieć -wyrzucił ochrypłym głosem. -A coś się stało? Panowie się zgubili? -Mężczyzna przyglądał im się uważnie.
-Nie. W żadnym wypadku. -Minho zmroził Taemina groźnym spojrzeniem, jakby upominając go, żeby o nic nie pytał. -Chcieliśmy porozmawiać o tym jeziorze. Podobno zdarzają tu się rzeczy... nadprzyrodzone -dokończył Taemin niepewnie, zerkając na reakcję mężczyzny. Twarz wędkarza natychmiast zmieniła wyraz. Ciepły, przyjazny uśmiech zniknął, a wzrok powędrował natychmiast w inną stronę. Minho westchnął głęboko, po czym wysłał swojemu towarzyszowi karcące spojrzenie. Mężczyzna zaciągnął się papierosem, na kilka sekund podnosząc wzrok na dwójkę nieznajomych.
-Słuchajcie dzieciaki. Nie wiem, kto nagadał wam takich głupot, ale mogę zapewnić, że dorabiam tu z kumplami, od kilkunastu lat i chociaż nie zawsze udaje nam się coś porządnego złowić, to dorywczo i jako hobby to nam się opłaca, więc na żadną klątwę nie narzekamy. To miejscowa legenda, którą rozgłaszają ludzie, którzy wymyślają takie bujdy z nudów. Nic tu nie znajdziecie, a osobiście radzę znaleźć sobie jakieś inne zajęcie, niż uganianie się za bajkami -dokończył, z kpiącym uśmieszkiem. -A teraz przepraszam, ale mam dużo do zrobienia -burknął, przechodząc obok dwójki Koreańczyków.
-Przepraszam, że zajęliśmy czas -powiedział Minho, kłaniając się lekko. Mężczyzna obrócił się jeszcze raz, uśmiechając się pod nosem, po czym odszedł swoją drogą. -Oszalałeś? -syknął brunet, gdy wędkarz odszedł. -To niegrzeczne zaczepiać ludzi, od tak. -Westchnął głośno.
-To, jak inaczej chcesz się czegoś dowiedzieć o tej klątwie?
-Jak już wypytujesz ludzi, to nie kalecz tak ich ojczystego języka -skwitował z uśmiechem.
-No wybacz, że ja przynajmniej coś robię, żeby się czegoś dowiedzieć... i nie jestem chodzącym słownikiem, jak co poniektórzy. -Taemin zrobił naburmuszoną minę.
-Słownikiem? W sumie, wszystkie języki, jakie znam, zawdzięczam mojemu ojcu, ale akurat japoński według niego był wyjątkowo ważny. Mój ojciec pracował w japońskiej firmie. Zawsze powtarzał, że współpraca z Japonią i Ameryką to szansa zaistnienia. Uważał, że ogólnie języki są potrzebne, bo bez nich zgubimy się w tym wielkim świecie. Cl zna wiele języków... więcej ode mnie, ale niektóre mniej płynnie. Ja umiem angielski, japoński, chiński, trochę rosyjskiego, niemieckiego i francuskiego -dokończył z uśmiechem. -A ty?
-Ja uczyłem się, bo chciałem podróżować -wyjaśnił Taemin. -Chociaż umiem tylko podstawy większości. Tylko tak, żeby się dogadać.
-To, jak idziemy stąd?
-Ej! Wy dwaj. -Usłyszeli cichy szept. Obrócili się lekko zdziwieni. Zobaczyli za sobą starszego mężczyznę, lekko przygarbionego, o drobnej posturze. -Czy wy pytaliście o to jezioro?
-Tak -odpowiedział Minho niemal natychmiast, chodź trochę niepewnie.
-Pytaliście złą osobę. -Starzec uśmiechnął się. -Mój syn nie ufa obcym. Ta legenda nie jest dla niego wygodna, bo więcej pałętających się tu ludzi, to większy kłopot. Po prostu was spławił. -Staruszek podszedł bliżej. Minho spojrzał na Taemina, z lekko zdziwionym wyrazem twarzy.
-Nie rozumiem -odpowiedział po chwili brunet.
-Aiishh! Pomyśl. Jak zapytaliście o klątwę, to oczywiste, że będziecie tu węszyć, a to nie jest mu na rękę -wyszeptał mężczyzna. Minho uśmiechnął się promiennie, na widok radosnego staruszka. -Co, jak co, ale głowę to on ma po mnie... tylko taki wredny, to po matce jest -dokończył mężczyzna.
-Rozumiem... -wyszeptał z uśmiechem szatyn. -A pan wie coś, o tej klątwie?
-Chłopczyku... byłem jakoś niewiele lat młodszy, od ciebie, gdy to się wydarzyło -zwrócił się do Taemina. Mężczyzna wskazał gestem ręki, żeby dwójka Azjatów pochyliła się. -Wiem nawet kto zrzucił tą biedną dziewczynę. Była z bogatego domu -zaczął swoją opowieść. -Nikt nie był zdziwiony, gdy jej ojciec ogłosił jej zaręczyny z bogatym młodzieńcem, z wpływowej rodziny, jednak niedługo po tym, zaczęły pojawiać się plotki o tym, że córka wielkiego bogacza spotyka się z biednym rybakiem. Było o nich dość głośno -zamyślił się. -Widziałem ich raz razem. Szli brzegiem jeziora. Nie kryli się ze swoją miłością. Byli szczęśliwi. Jedynym problemem był jej ojciec. Był wyjątkowo staroświecki. Przestrzegał bushido*, a do tego zbierał wiele broni. W tamtych czasach wszyscy chcieli dogonić Amerykę, a on należał do grupy która chciała pamiętać o tradycji. Przez to zdobył ogromny szacunek. Nic dziwnego, że nieposłuszna mu córka była, jak plama na honorze.
-Przepraszam, że przerywam, ale co z tym rybakiem?
-A on! Pytasz pewnie o to, czy z nią zginął? Nie... On żył jeszcze po tym, co zdarzyło się na klifie. Pamiętam, że wiele osób uważało, że za dużo jej obiecał, a był podrywaczem i sądzili, że po prostu chciał się jej jak najszybciej pozbyć. On nie miał dobrej opinii -dokończył staruszek, rozglądając się uważnie. -Ludzie mówili też, że wcale nie zjawili się na tym klifie, żeby popełnić samobójstwo. Spotkali się po to, żeby porozmawiać, a jak on jej powiedział, że ją nie kocha to ta wpadła w szał. Przepychali się i on ją zepchnął. Inni mówią, że gdy on odmówił jej wspólnej ucieczki, zabiła się na jego oczach, żeby się w ten sposób na nim zemścić. Teraz już prawdy nie dojdziesz... -Staruszek machnął ręką. -Jedynymi świadkami tego co się wtedy stało była grupka rybaków. Połowa z nich wyjechała, reszta nie żyje. Z resztą... jest tyle wersji, ile wtedy było rybaków -zaśmiał się pod nosem.
-A czy po tym wypadku... widział pan tu coś nadprzyrodzonego? -zapytał Minho. Taemin uważnie przysłuchiwał się rozmowie, chodź niektórych słów nie rozumiał.
-Ja coś widziałem... słyszałem nawet, z resztą ludzie też między sobą gadają. Zwykle w wielu opowieściach pojawia się, albo płacząca kobieta, albo czerwone obi*.
-Obi?
-No tak. Podobno takie miała na sobie, podczas spotkania, gdy wracała z jakiejś kolacji z biznesmenami ojca. I takie miała na sobie, gdy zginęła. Tak samo rybacy, często widzą ją pod wodą. Ludzie, którzy nie słyszeli tej legendy panikują, bo wiadomo, że łatwo jest się tu utopić. -Staruszek położył rękę na ramieniu Minho. Zacisnął pomarszczone palce, spoglądając mu w oczy. -Widzisz ten klif, tam? -wskazał ręką wystające urwisko. -Dno wbrew pozorom, przy jego brzegu jest płytkie, a sam klif nie jest tak wysoki. Nie zabiła ją wysokość, ona po prostu uderzyła głową w jeden z głazów. To właśnie tam ludzie widzą ją najczęściej -dokończył.
-Ojcze! -Usłyszeli szorstki głos za sobą. -Prosiłem cię, żebyś skończył z opowiadaniem tych głupot. -Staruszek uśmiechnął się łagodnie na widok syna. -A was prosiłem, żebyście się tu nie kręcili -warknął rybak. Minho odpowiedział mężczyźnie nieszczerym uśmiechem.
-Przepraszam -powiedział po raz kolejny Minho.-Właściwie, mieliśmy wracać. Dziękujemy panu -zwrócił się do starszego mężczyzny.
-Nie ma za co -złapał chłopaka za ramie. -I przepraszam za mojego syna. Jest taki po matce -szepnął do ucha chłopaka, uśmiechając się pod nosem. -Jeśli będziecie chcieli o coś zapytać, poszukajcie tu Masaru. Wszyscy mnie tu znają, więc możecie zapytać kogo chcecie -dodał, po czym ruszył w stronę syna. Młodszy mężczyzna zmierzył dwójkę nieznajomych groźnym spojrzeniem, po czym ruszył w swoją stronę wraz z ojcem.
-No i... bogatsi w wiedzę nie jesteśmy, a już nas tu nienawidzą -zaśmiał się brunet, przyglądając się odchodzącej dwójce. -Trzeba było od razu iść do tej kobiety, która rozmawiała z Cl.
-Nie... Musimy na to spojrzeć swoimi oczami, a nie jej. -Taemin obrócił się w stronę jeziora. -Może to wcale nie było takie niepotrzebne -wyszeptał, spoglądając na spokojną taflę jeziora, które wyglądało tak łagodnie, jakby nigdy nie posiadało swojej mrocznej strony.
-No... można tak powiedzieć -wyrzucił ochrypłym głosem. -A coś się stało? Panowie się zgubili? -Mężczyzna przyglądał im się uważnie.
-Nie. W żadnym wypadku. -Minho zmroził Taemina groźnym spojrzeniem, jakby upominając go, żeby o nic nie pytał. -Chcieliśmy porozmawiać o tym jeziorze. Podobno zdarzają tu się rzeczy... nadprzyrodzone -dokończył Taemin niepewnie, zerkając na reakcję mężczyzny. Twarz wędkarza natychmiast zmieniła wyraz. Ciepły, przyjazny uśmiech zniknął, a wzrok powędrował natychmiast w inną stronę. Minho westchnął głęboko, po czym wysłał swojemu towarzyszowi karcące spojrzenie. Mężczyzna zaciągnął się papierosem, na kilka sekund podnosząc wzrok na dwójkę nieznajomych.
-Słuchajcie dzieciaki. Nie wiem, kto nagadał wam takich głupot, ale mogę zapewnić, że dorabiam tu z kumplami, od kilkunastu lat i chociaż nie zawsze udaje nam się coś porządnego złowić, to dorywczo i jako hobby to nam się opłaca, więc na żadną klątwę nie narzekamy. To miejscowa legenda, którą rozgłaszają ludzie, którzy wymyślają takie bujdy z nudów. Nic tu nie znajdziecie, a osobiście radzę znaleźć sobie jakieś inne zajęcie, niż uganianie się za bajkami -dokończył, z kpiącym uśmieszkiem. -A teraz przepraszam, ale mam dużo do zrobienia -burknął, przechodząc obok dwójki Koreańczyków.
-Przepraszam, że zajęliśmy czas -powiedział Minho, kłaniając się lekko. Mężczyzna obrócił się jeszcze raz, uśmiechając się pod nosem, po czym odszedł swoją drogą. -Oszalałeś? -syknął brunet, gdy wędkarz odszedł. -To niegrzeczne zaczepiać ludzi, od tak. -Westchnął głośno.
-To, jak inaczej chcesz się czegoś dowiedzieć o tej klątwie?
-Jak już wypytujesz ludzi, to nie kalecz tak ich ojczystego języka -skwitował z uśmiechem.
-No wybacz, że ja przynajmniej coś robię, żeby się czegoś dowiedzieć... i nie jestem chodzącym słownikiem, jak co poniektórzy. -Taemin zrobił naburmuszoną minę.
-Słownikiem? W sumie, wszystkie języki, jakie znam, zawdzięczam mojemu ojcu, ale akurat japoński według niego był wyjątkowo ważny. Mój ojciec pracował w japońskiej firmie. Zawsze powtarzał, że współpraca z Japonią i Ameryką to szansa zaistnienia. Uważał, że ogólnie języki są potrzebne, bo bez nich zgubimy się w tym wielkim świecie. Cl zna wiele języków... więcej ode mnie, ale niektóre mniej płynnie. Ja umiem angielski, japoński, chiński, trochę rosyjskiego, niemieckiego i francuskiego -dokończył z uśmiechem. -A ty?
-Ja uczyłem się, bo chciałem podróżować -wyjaśnił Taemin. -Chociaż umiem tylko podstawy większości. Tylko tak, żeby się dogadać.
-To, jak idziemy stąd?
-Ej! Wy dwaj. -Usłyszeli cichy szept. Obrócili się lekko zdziwieni. Zobaczyli za sobą starszego mężczyznę, lekko przygarbionego, o drobnej posturze. -Czy wy pytaliście o to jezioro?
-Tak -odpowiedział Minho niemal natychmiast, chodź trochę niepewnie.
-Pytaliście złą osobę. -Starzec uśmiechnął się. -Mój syn nie ufa obcym. Ta legenda nie jest dla niego wygodna, bo więcej pałętających się tu ludzi, to większy kłopot. Po prostu was spławił. -Staruszek podszedł bliżej. Minho spojrzał na Taemina, z lekko zdziwionym wyrazem twarzy.
-Nie rozumiem -odpowiedział po chwili brunet.
-Aiishh! Pomyśl. Jak zapytaliście o klątwę, to oczywiste, że będziecie tu węszyć, a to nie jest mu na rękę -wyszeptał mężczyzna. Minho uśmiechnął się promiennie, na widok radosnego staruszka. -Co, jak co, ale głowę to on ma po mnie... tylko taki wredny, to po matce jest -dokończył mężczyzna.
-Rozumiem... -wyszeptał z uśmiechem szatyn. -A pan wie coś, o tej klątwie?
-Chłopczyku... byłem jakoś niewiele lat młodszy, od ciebie, gdy to się wydarzyło -zwrócił się do Taemina. Mężczyzna wskazał gestem ręki, żeby dwójka Azjatów pochyliła się. -Wiem nawet kto zrzucił tą biedną dziewczynę. Była z bogatego domu -zaczął swoją opowieść. -Nikt nie był zdziwiony, gdy jej ojciec ogłosił jej zaręczyny z bogatym młodzieńcem, z wpływowej rodziny, jednak niedługo po tym, zaczęły pojawiać się plotki o tym, że córka wielkiego bogacza spotyka się z biednym rybakiem. Było o nich dość głośno -zamyślił się. -Widziałem ich raz razem. Szli brzegiem jeziora. Nie kryli się ze swoją miłością. Byli szczęśliwi. Jedynym problemem był jej ojciec. Był wyjątkowo staroświecki. Przestrzegał bushido*, a do tego zbierał wiele broni. W tamtych czasach wszyscy chcieli dogonić Amerykę, a on należał do grupy która chciała pamiętać o tradycji. Przez to zdobył ogromny szacunek. Nic dziwnego, że nieposłuszna mu córka była, jak plama na honorze.
-Przepraszam, że przerywam, ale co z tym rybakiem?
-A on! Pytasz pewnie o to, czy z nią zginął? Nie... On żył jeszcze po tym, co zdarzyło się na klifie. Pamiętam, że wiele osób uważało, że za dużo jej obiecał, a był podrywaczem i sądzili, że po prostu chciał się jej jak najszybciej pozbyć. On nie miał dobrej opinii -dokończył staruszek, rozglądając się uważnie. -Ludzie mówili też, że wcale nie zjawili się na tym klifie, żeby popełnić samobójstwo. Spotkali się po to, żeby porozmawiać, a jak on jej powiedział, że ją nie kocha to ta wpadła w szał. Przepychali się i on ją zepchnął. Inni mówią, że gdy on odmówił jej wspólnej ucieczki, zabiła się na jego oczach, żeby się w ten sposób na nim zemścić. Teraz już prawdy nie dojdziesz... -Staruszek machnął ręką. -Jedynymi świadkami tego co się wtedy stało była grupka rybaków. Połowa z nich wyjechała, reszta nie żyje. Z resztą... jest tyle wersji, ile wtedy było rybaków -zaśmiał się pod nosem.
-A czy po tym wypadku... widział pan tu coś nadprzyrodzonego? -zapytał Minho. Taemin uważnie przysłuchiwał się rozmowie, chodź niektórych słów nie rozumiał.
-Ja coś widziałem... słyszałem nawet, z resztą ludzie też między sobą gadają. Zwykle w wielu opowieściach pojawia się, albo płacząca kobieta, albo czerwone obi*.
-Obi?
-No tak. Podobno takie miała na sobie, podczas spotkania, gdy wracała z jakiejś kolacji z biznesmenami ojca. I takie miała na sobie, gdy zginęła. Tak samo rybacy, często widzą ją pod wodą. Ludzie, którzy nie słyszeli tej legendy panikują, bo wiadomo, że łatwo jest się tu utopić. -Staruszek położył rękę na ramieniu Minho. Zacisnął pomarszczone palce, spoglądając mu w oczy. -Widzisz ten klif, tam? -wskazał ręką wystające urwisko. -Dno wbrew pozorom, przy jego brzegu jest płytkie, a sam klif nie jest tak wysoki. Nie zabiła ją wysokość, ona po prostu uderzyła głową w jeden z głazów. To właśnie tam ludzie widzą ją najczęściej -dokończył.
-Ojcze! -Usłyszeli szorstki głos za sobą. -Prosiłem cię, żebyś skończył z opowiadaniem tych głupot. -Staruszek uśmiechnął się łagodnie na widok syna. -A was prosiłem, żebyście się tu nie kręcili -warknął rybak. Minho odpowiedział mężczyźnie nieszczerym uśmiechem.
-Przepraszam -powiedział po raz kolejny Minho.-Właściwie, mieliśmy wracać. Dziękujemy panu -zwrócił się do starszego mężczyzny.
-Nie ma za co -złapał chłopaka za ramie. -I przepraszam za mojego syna. Jest taki po matce -szepnął do ucha chłopaka, uśmiechając się pod nosem. -Jeśli będziecie chcieli o coś zapytać, poszukajcie tu Masaru. Wszyscy mnie tu znają, więc możecie zapytać kogo chcecie -dodał, po czym ruszył w stronę syna. Młodszy mężczyzna zmierzył dwójkę nieznajomych groźnym spojrzeniem, po czym ruszył w swoją stronę wraz z ojcem.
-No i... bogatsi w wiedzę nie jesteśmy, a już nas tu nienawidzą -zaśmiał się brunet, przyglądając się odchodzącej dwójce. -Trzeba było od razu iść do tej kobiety, która rozmawiała z Cl.
-Nie... Musimy na to spojrzeć swoimi oczami, a nie jej. -Taemin obrócił się w stronę jeziora. -Może to wcale nie było takie niepotrzebne -wyszeptał, spoglądając na spokojną taflę jeziora, które wyglądało tak łagodnie, jakby nigdy nie posiadało swojej mrocznej strony.
* * *
-Przepraszam za bałagan. Wasza szefowa chyba nie zdążyła mnie uprzedzić, o waszej wizycie -tłumaczyła się kobieta.
-Nie szkodzi pani Hisae Aizawa. My jesteśmy tu tylko, żeby z panią porozmawiać.
-Tak wiem. Myślę, że moja wiedza okażę się wam pomocna. Wiele lat zbierałam informacje na temat tego jeziora i podobnych zjawisk. Wiele pamiętam -dokończyła smutnym głosem. -Proszę... proszę usiąść. Zaraz zaparzę herbaty -wydukała pospiesznie, krzątając się po pokoju. Przekładała z miejsca, na miejsce, porozrzucane wszędzie przedmioty. -Dajcie mi moment. Już przyniosę -rzuciła jeszcze w progu, po czym zniknęła w pomieszczeniu obok. Taemin rozglądał się po pomieszczeniu. W pokoju było wyjątkowo ciemno. Nawet ściany w kolorze ciemnego beżu pogłębiały to uczucie. Przy oknie stały doniczki z kwiatami. Mniejsze wyglądały zza firanki, a większe stały przy ścianie, sięgając swoimi łodygami, niemal do połowy jej wysokości.
Jednak największą uwagę przykuwał rząd fotografii, wiszących na przeciwległej ścianie. Z jakiegoś powodu Taemin nie mógł oderwać od nich wzroku. W końcu wstał z miejsc i podszedł się przyjrzeć. Większość zdjęć wisiała w drewnianych ramkach, ale też spora ich liczba stała na półce przy oknie. Taemin uważnie przeglądał każdy fragment starej fotografii. Jedno ze zdjęć było wyjątkowo stare i pożółkłe, ledwie wyraźne. Przedstawiało jakąś parę. Wysokiego mężczyznę, ściskającego drobną brunetkę z krótkimi, sięgającymi do podbródka włosami. Większość wiszących na ścianie zdjęć, należała właśnie do tej dwójki. Taemin delikatnie przesunął tą fotografię, a ona zsunęła się z małego gwoździka, wpadając prosto w jego ręce.
Jednak największą uwagę przykuwał rząd fotografii, wiszących na przeciwległej ścianie. Z jakiegoś powodu Taemin nie mógł oderwać od nich wzroku. W końcu wstał z miejsc i podszedł się przyjrzeć. Większość zdjęć wisiała w drewnianych ramkach, ale też spora ich liczba stała na półce przy oknie. Taemin uważnie przeglądał każdy fragment starej fotografii. Jedno ze zdjęć było wyjątkowo stare i pożółkłe, ledwie wyraźne. Przedstawiało jakąś parę. Wysokiego mężczyznę, ściskającego drobną brunetkę z krótkimi, sięgającymi do podbródka włosami. Większość wiszących na ścianie zdjęć, należała właśnie do tej dwójki. Taemin delikatnie przesunął tą fotografię, a ona zsunęła się z małego gwoździka, wpadając prosto w jego ręce.
-To zdjęcie mojej babci. -Usłyszał za sobą. Obrócił się z niewinnym spojrzeniem.
-Ja... tylko...
-Spokojnie. Nic się nie stało -odpowiedziała natychmiast kobieta, kładąc tacę z trzema filiżankami na stole. -To zdjęcie jest jeszcze sprzed jej ślubu. -Podeszła bliżej, stając obok chłopaka. -Babcia zawsze była buntowniczką. Chciała układać życie po swojemu i robić to, na co ma ochotę. Nie wszystkim to się podobało, ale dziadkowi... najwyraźniej tak -dokończyła z uśmiechem. -Na swoim ślubie miała już dłuższe włosy, ale wtedy zawsze je obcinała. Uważała, że z takimi czuje się lepiej. -Taemin nie odrywał wzroku od fotografii, którą trzymał w rękach. -A na tym zdjęciu jest moja mama. -Kobieta wskazała fotografie wiszącą nad tą, która spadła do rąk szatyna. -W sumie nic chwalebnego, ale moja mama była nieślubną córką babci. Pewnie gdyby było inaczej, ani mnie, ani jej by nie było.
-A z kim jest na tym zdjęciu? -zapytał Taemin wskazując starą fotografię, na której była dwójka dorosłych, z małą dziewczynką.
-To moi pradziadkowie. W sumie to oni wychowali moją mamę, później zajęła się nią siostra mojej babci. Mój dziadek po tej drastycznej śmierci babci załamał się i niedługo później popełnił samobójstwo -dokończyła ze smutkiem. -Moja rodzina ma dość smutną historię.
-Pani babcia tu mieszkała?
-Tylko przed zajściem w ciążę, później przeprowadziła się z dziadkiem do miasta.
-A pani ojciec? -zapytał szatyn po kilku minutach ciszy.
-Zostawił moją matkę, gdy byłam małym dzieckiem -odpowiedziała niemal natychmiast. -Może usiądź to opowiem wszystko, od początku. -Taemin posłusznie skierował się w stronę stołu. Usiadł na wcześniej zajmowanym przez siebie miejscu. -Pewnie już wiecie, jak stałam się właścicielką tego grzebyka. W takim razie może powiem wam, dlaczego uważam, że jest przeklęty. -Minho upił łyk herbaty uważnie słuchając kobiety. -Historię mojej babki też już znacie, więc zacznę od tego, co stało się z moją mamą, bo to najbardziej pamiętam. Podobno już przed moim narodzeniem słyszała dziwne odgłosy i widziała wiele rzeczy. To nasiliło się, gdy mój ojciec ją zostawił. Zaczęła nałogowo łykać antydepresanty i środki nasenne. Stała się lekomanką. Ciągle żaliła się, że ktoś chce się na niej zemścić, a do tego płakała każdej nocy. Wtedy sądziła, że to wina domu, więc przeniosłyśmy się do starego domu rodzinnego, który stał pusty. Mieszkała tu tylko moja ciotka, która pomagała mi z opieką nad mamą i zajmowała się mną. Jednak wcale nie było lepiej. Z moją mamą było coraz gorzej. Przestała już nawet mówić. Musiałam zacząć pracować. Nie mogłam jej wtedy cały czas się nią opiekować, a gdy tylko została sama... ona... -kobieta wzięła głęboki oddech. -Ona próbowała się zabić. -Jej głos zaczął drżeć. -Po tej próbie musiałam coś wymyślić. Musiałam oddać ją do specjalistycznego ośrodka. Nawet nie wiecie jakie to trudne, skazać swoją matkę na życie w zamknięciu. -Aizawa pochyliła głowę. -Ale rozpoczęto przynajmniej jej leczenie. Wykryto u niej poważne schorzenia, między innymi silne stany lękowe, a nawet zaburzenia osobowości. Zostałam w tym domu sama i wtedy zaczęłam dostrzegać to, przed czym ostrzegała mnie mama. Zdjęcia spadały z półek. W nocy budził mnie płacz kobiety. Jednak zaczęłam podejrzewać grzebyk kilka tygodni później. Znalazłam go w pokoju mamy. Gdy tylko wzięłam go do ręki, moje palce zaczęły krwawić. Po prostu zza moich paznokci zaczęła wypływać krew. Odłożyłam go natychmiast. Wtedy zgasło światło, a ja usłyszałam za sobą chrapliwy szept: "Odebrałaś mi wszystko" -dokończyła kobieta, niemal dławiąc się ostatnimi słowami. -Od tamtej pory zaczęłam widzieć właśnie tą kobietę. Tak, jakby przez dotkniecie tej rzeczy został otwarta jakaś brama.
-Opis pasował do opisu dziewczyny z tej legendy? Tej z jeziora?
-Wtedy jej jeszcze nie widziałam. Zobaczyłam ją pewnej nocy. W swoim pokoju. I wtedy nie widziałam ją po raz pierwszy. Kiedy byłam małą dziewczynką rozmawiałam z nią.
-Robiła pani coś, żeby pozbyć się tego ducha?
-Tak... Zmieniłam na krótko miejsce zamieszkania, próbowałam pozbyć się tego grzebyka, a nawet odprawiane były tu rytuały oczyszczania -wyjaśniła jednym tchem. -W końcu jedna ze znajomych dała mi numer telefonu do waszej szefowej. Zadzwoniłam do niej, a ona obiecała mi, że zajmiecie się tą sprawą, a nawet mówiła coś o tym, że spojrzycie na to w bardziej naukowy sposób. Postanowiłam spróbować. -Taemin uniósł filiżankę z rdzawą cieczą. Przechylił naczynie w swoją stronę. Na lśniącej tafli cieczy zobaczył swoje lekko rozmyte odbicie. Odłożył naczynie na stół, nie odrywając wzroku od swojego odbicia.
-Złodziejka... -Usłyszał za sobą cichy szept. Spojrzał za siebie, jednak niczego nie zobaczył. Ponownie spojrzał na spokojną już taflę cieczy w filiżance, stojącej przed nim. Przechylił ją ponownie, przez co zobaczył w niej swoje odbicie i jakiś fragment postaci za sobą. Zauważył czyjąś bladą twarz i fragment hebanowych włosów. Odwrócił się gwałtownie, czując wilgoć na swoim ramieniu, tak jakby ktoś położył na nim swoje mokre, lodowate palce. Taemin rozglądał się wokół, wstrzymując oddech. Minho niemal natychmiast zareagował na jego dziwne zachowanie. Rozejrzał się uważnie, tak jakby zaraził się tą reakcją od Taemina.
-Czy mogę zapytać... Te zdarzenia dzieją się głównie w nocy? -zapytał cicho brunet.
-Tak -stwierdziła zgodnie kobieta. Badawczo zmierzyła ich wzrokiem, lekko zaniepokojona tonem głosu Minho.
-Zgodziłaby się pani, gdybyśmy wrócili tutaj tego samego dnia, ale... gdy już się ściemni? -zapytał drżącym głosem Taemin.
-Oczywiście -zgodziła się kobieta. -Mam nadzieje, że chociaż wam uda się wam to wyjaśnić.
-Będę miał do pani jeszcze jedną prośbę -dodał po chwili. -Chciałbym, aby wieczorem oddała mi pani grzebyk -powiedział już bardziej pewnie szatyn.
-Jest pan pewien? A jeśli...
-Nie ma powodu do zmartwień. To dziecko szczęścia -powiedział Minho, uśmiechając się w stronę szatyna.
-Opis pasował do opisu dziewczyny z tej legendy? Tej z jeziora?
-Wtedy jej jeszcze nie widziałam. Zobaczyłam ją pewnej nocy. W swoim pokoju. I wtedy nie widziałam ją po raz pierwszy. Kiedy byłam małą dziewczynką rozmawiałam z nią.
-Robiła pani coś, żeby pozbyć się tego ducha?
-Tak... Zmieniłam na krótko miejsce zamieszkania, próbowałam pozbyć się tego grzebyka, a nawet odprawiane były tu rytuały oczyszczania -wyjaśniła jednym tchem. -W końcu jedna ze znajomych dała mi numer telefonu do waszej szefowej. Zadzwoniłam do niej, a ona obiecała mi, że zajmiecie się tą sprawą, a nawet mówiła coś o tym, że spojrzycie na to w bardziej naukowy sposób. Postanowiłam spróbować. -Taemin uniósł filiżankę z rdzawą cieczą. Przechylił naczynie w swoją stronę. Na lśniącej tafli cieczy zobaczył swoje lekko rozmyte odbicie. Odłożył naczynie na stół, nie odrywając wzroku od swojego odbicia.
-Złodziejka... -Usłyszał za sobą cichy szept. Spojrzał za siebie, jednak niczego nie zobaczył. Ponownie spojrzał na spokojną już taflę cieczy w filiżance, stojącej przed nim. Przechylił ją ponownie, przez co zobaczył w niej swoje odbicie i jakiś fragment postaci za sobą. Zauważył czyjąś bladą twarz i fragment hebanowych włosów. Odwrócił się gwałtownie, czując wilgoć na swoim ramieniu, tak jakby ktoś położył na nim swoje mokre, lodowate palce. Taemin rozglądał się wokół, wstrzymując oddech. Minho niemal natychmiast zareagował na jego dziwne zachowanie. Rozejrzał się uważnie, tak jakby zaraził się tą reakcją od Taemina.
-Czy mogę zapytać... Te zdarzenia dzieją się głównie w nocy? -zapytał cicho brunet.
-Tak -stwierdziła zgodnie kobieta. Badawczo zmierzyła ich wzrokiem, lekko zaniepokojona tonem głosu Minho.
-Zgodziłaby się pani, gdybyśmy wrócili tutaj tego samego dnia, ale... gdy już się ściemni? -zapytał drżącym głosem Taemin.
-Oczywiście -zgodziła się kobieta. -Mam nadzieje, że chociaż wam uda się wam to wyjaśnić.
-Będę miał do pani jeszcze jedną prośbę -dodał po chwili. -Chciałbym, aby wieczorem oddała mi pani grzebyk -powiedział już bardziej pewnie szatyn.
-Jest pan pewien? A jeśli...
-Nie ma powodu do zmartwień. To dziecko szczęścia -powiedział Minho, uśmiechając się w stronę szatyna.
* * *
Kobieta ruszyła w stronę wysokich, drewnianych schodów, prowadzących na kolejne piętro. Ostrożnie wykonała kolejne kroki. Z każdym pokonanym stopniem można było usłyszeć nieprzyjemne skrzypienie, które w półmroku stawało się jeszcze bardziej upiorne.
-Jesteście pewni? -zapytała Aizawa. -Ja sama nie wchodziłam tam od dawna. Wydaje mi się, że ten grzebień...
-Proszę się nie martwić. Nie będzie musiała pani nawet na niego patrzeć -odpowiedział niemal natychmiast Taemin. Nie chciał tego przyznać, ale ta historia go przerażała. Bał się tego miejsca. Ciemnych pomieszczeń, starych tapet na ścianach i ciemnych, długich korytarzy. Dusząca atmosfera była już wyczuwalna niemal po samym przejściu przez próg. Cała trójka wyszła na górę, po czym kobieta otworzyła powoli stare drzwi, do pokoju należącego niegdyś do jej matki. Minho uprzedził ją w progu, wchodząc pierwszy. Po omacku zapalił światło. Tuż za nim do środka weszła Aizawa , a na samym końcu Taemin. Rozglądał się uważni wokół, ciągle czuł czyjąś obecność. Tak, jakby ktoś właśnie stał za jego plecami. Obserwował go w cieniu, drwiąc sobie z tego, czy ktoś go widzi i czy ktoś go zobaczy. Kątem oka ciągle widział jakieś przebłysk, zarys sylwetki, czy jakiś ruch, ale gdy tylko spoglądał za siebie widział pustą przestrzeń.
-Taemin! Chodź tu! -ponaglił go brunet. Chłopak bez wahania podszedł do reszty, czekającej na niego przy łóżku stojącym pod ścianą. Cały pokój był przerażający. Ściany były obite drewnianymi panelami, a ogromny pokój rozświetlało tylko jedno małe okno, z drewnianą ramą. Po za tym oprócz łóżka i jednej szafy z zniszczonymi drzwiczkami nie stał tu żaden inny mebel.
-To tutaj -wyszeptała kobieta, idąc ostrożnie. Podeszła do łóżka, po czym uklękła przed nim. Sięgnęła ręką pod mebel, szukając czegoś na podłodze. Jej palce błądziły po zakurzonej pustce, po czym w końcu natrafiła na małe pudełeczko. Kobieta delikatnie wyciągnęła je z kryjówki. Niepewnie złapała je w ręce, podchodząc do do dwójki chłopaków przyglądających się jej z daleka. Taemin niemal natychmiast odebrał przedmiot od kobiety, spoglądając na niego, jak na ogromny skarb. Na tekturze osiadła się niewielka ilość kurzu, który przy każdym ruchu opadał z wieka pudełka. Szatyn otworzył je ostrożnie, przyglądając się rzeczą, które były w środku. Wśród wielu zdjęć podobnych do tych wiszących na dole w pokoju Aizawy, leżała mała szkatułka. Taemin automatycznie wziął ją do ręki, po czym odłożył trzymane w drugiej ręce pudełko. Skrzyneczka była wykonana z drewna. Bogato zdobiona czerwonymi wzorami. Chłopak delikatnie podniósł jej wieko. Otworzyła się z trudem, jakby zawiasy od dawna nie były używane i zapieczętowała je rdza. Taemin wyciągnął ze środka mały, ozdobny grzebyk. Ostrożnie złapał za ozdobną część, unosząc do góry dziewięć ostrych ząbków, które wyglądały, jak kły. Wbrew pozorom spinka była lekka, choć, materiał z jakiego została wykonana, a nawet urozmaicenia i duża liczba zdobień na to nie wskazywały. W końcu była wykonana ze złota, jedynie kolce mające utrzymać spinkę w pionie były lekko ciemniejsze. Ozdobna część była przepleciona złotymi paskami, a których złączeniach były usytuowane rubiny.
-Śliczna -wyszeptał Minho, przyglądając się przedmiotowi. -Znaczy... nie żeby podobały mi się babskie rzeczy -sprostował z uśmiechem.
-Jest pani pewna, że to ta rzecz? -zapytał szatyn po kilku sekundach milczenia. Kobieta w odpowiedzi skinęła głową. Taemin ciągle przyglądał się grzebykowi. Nie widział, ani nie czuł w nim nic nadzwyczajnego. Powtórnie spojrzał na niego lekko zaskoczony. Wstrzymał oddech zauważając kątek oka czyjąś sylwetkę. Żywy kolor czerwieni od razu zwrócił jego uwagę. Taemin spojrzał w tamtą stronę, ciągle trzymając spinkę w dłoni. Za brunetką stała kobieta . Taemin niemal od razu rozpoznał czarne kimono w kwieciste wzory, które przepasało czerwone obi. Blada twarz była odwrócona w jego stronę. Kontrastowała z ciemnymi, jak skrzydła kruka włosami. Ich długie kosmyki sięgały niemal do połowy ud. Przerażony szatyn poczuł, jak jego serce zaczyna bić coraz szybciej. Uderzało tak gwałtownie, że wydawało mu się, że jego echo słyszy w każdym fragmencie jego ciała. Pomimo tego strachu, nie odrywał wzroku, od dziewczyny, a szczególnie jej ciemnych oczu, które wydawały się lekko zaczerwienione. Na policzku kobiety wyraźnie było widać ślady zaschniętej krwi, tak jak na skroni. Był niemal chodzącą ilustracją śmierci, której dzieło uwieńczał mokry strój i włosy brunetki. Zjawa patrzyła w jeden punkt. Na Aizawę Niemal pożerała jej sylwetkę pustym spojrzeniem.
-Pani Hisae! -krzyknął Taemin, mimowolnie wskazując palcem na puste miejsce za kobietą. Minho spojrzał w tamtą stronę, mrużąc oczy. Niczego nie widział. Chciał chociaż wyobrazić sobie, co tak właściwie szatyn zobaczył. W tym samym momencie Aizawa odwróciła się zaniepokojona przerażonym wyrazem twarzy szatyna. Natknęła się na skupione na niej spojrzenie zjawy. Przerażona wycofała się kilka kroków, do tyłu. Przygryzła dolną wargę, chcąc nad nią zapanować i powstrzymać jej drżenie. Po kilku sekundach poczuła w ustach słodki, choć metaliczny smak krwi.
-Hisae Aizawa! -krzyknął Minho, podbiegając do sparaliżowanej strachem kobiety.
-Będę zawsze za tobą... Obiecałam i dotrzymam słowa. -Usłyszała chrapliwy głos, tuż za swoimi plecami. To zdanie obijało się echem w jej głowie. Przerażona nie odwracała się, nic chcąc tym samym zobaczyć znajomej jej twarzy. Czuła jednak czyjąś obecność, którą zwiastowały pojedyncze uderzenia kropli o podłogę, oraz chłodny oddech na karku. -Tak wiele mi odebrałaś... a stracisz jeszcze więcej -wyszeptał głos. Taemin nie odrywał wzroku, od martwej twarzy zjawy. Ciemnowłosa uśmiechnęła się, a z jej ust wypłynęła ciemnoczerwona krew.
-Proszę panią! Pani Hisae Aizawa! -Minho złapał ją za ramiona, przerażony jej nieobecnym spojrzeniem. Kobieta wyrwała się z jego uścisku, wycofując się bardziej do tyłu. Taemin skamieniał ze strachu, widząc, że zjawa zbliża się do kobiety i szepcze jej coś do ucha.
-Proszę... Nie! -Kobieta zasłoniła uszy, zalewając się łzami.
-Nie martw się... Za mało wycierpiałaś, żeby zasłużyć na śmierć. - Aizawa poczuła, jak lodowate ręce ocierają się o jej ramiona
-Nie! Nie... Nie... -powtarzała spanikowana, resztkami oddechu, gdy niewidzialny uścisk wędrował po jej ramionach. Kobieta poczuła, jak zimne, mokre palce oplatają jej szyję, zaciskając się coraz mocniej. Przerażona automatycznie próbowała się wyrwać, szukając swoimi dłońmi palców napastniczki. Zamiast tego natrafiła na nieistniejącą pustkę, a uścisk był coraz silniejszy. Nie była już w stanie walczyć, jej oddech stawał się płytki. Aizawa starała się wziąć wdech, ratując się przed śmiercią, ale natrafiła na przeszkodę, dławiąc się własnym językiem. Krwawy posmak w ustach nie zniknął, a można nawet powiedzieć, że się nasilił. Kobieta wyraźnie czuła, jak ciecz wypełnia jej usta. Otworzyła je, próbując wziąć głęboki oddech, ale zamiast tego po jej wargach spłynęła rubinowa krew. Aizawa zaczęła się szarpać, bezsilnie próbując uciec. Jej ciało było jakby sparaliżowane w niewidzialnych objęciach. Pomoc Minho również okazywała się bezsilna, gdy tylko zbliżał się bardziej do kobiety ta miotała się jeszcze bardziej.
-Odebrałaś mi go... -Usłyszała, jakby zza mgłą. -Zniszczyłaś mi życie! To ty mnie zabiłaś!
-Ja... nie... -wybełkotała brunetka, resztkami sił, ale wtedy uścisk stał się jeszcze silniejszy. Usłyszała za sobą cichy chichot. Tuż przy jej uchu. Próbowała jeszcze przez chwilę walczyć z pętlą palców wokół jej szyi, ale w końcu jej ręce opadły bezsilnie, a resztkę energii zużywała na płytki oddech.
-Haniko Ayame -zawołał Taemin chcąc zwrócić na siebie uwagę zjawy. Bez rezultatów. -Jak się nazywa ten, którego kochasz? -zapytał. Dopiero wtedy zjawa spojrzała na niego nieprzytomnie. Zwolniła uścisk, na szyi kobiety, spoglądając na szatyna. -Czy to Akihito, Hisae Akihito? -zapytał, podchodząc bliżej. -Czy ta dla której cię zostawił była Itsuko? -Ayame całkiem zwolniła uścisk, a ledwie przytomna Aizawa upadła na ziemie. Łapała ogromne hausty powierza, dusząc się jego nadmiarem. Zjawa zbliżyła się do szatyna. Patrzyła na niego pustymi oczami, z przechyloną na bok głową. -Oni... nie żyją. Tak, jak ty. -Wyraz twarzy ducha się zmienił. -Twój ukochany odszedł. Zginął. Ty też powinnaś stąd odejść -kontynuował. Zjawa pochyliła głowę. Jej twarz zasłoniła kaskada ciemnych włosów. W całkowitej ciszy szatyn zdołał usłyszeć złowieszczy chichot.
-Pamiętam... -Ayame podniosła głowę. Kosmyk jej włosów, zasłonił jej twarz, jednak nie na tyle, żeby Taemin nie zauważył szaleńczego uśmiechu i opętanego spojrzenia. -Ja ich zabiłam. Ona zginęła, jak ja. I tak jak ja pozostawiła po sobie dwie rzeczy... ten grzebyk i jego. On... On Obiecał jej to samo, co obiecał mi! Obiecał, że nie opuści jej aż do śmierci. Dopilnowałam tylko, żeby jego obietnica i tym razem się spełniła. One... muszą zapłacić. Nie wolno zabierać tego, co do nich nie należy. -Taemin natychmiast spojrzał na spinkę, którą ciągle trzymał w dłoni.
-A jeśli oddam ci to, co do ciebie należy? -Minho, który klęczał przy Aizawie, obrócił się gwałtownie słysząc słowa Taemina.
-Kara jest nieunikniona.
-Kara powinna być słuszna. Spójrz na nią. -Szatyn skinął głową, wskazując gestem na osłabioną kobietę. -W niej płynie krew twojego ukochanego. Tego kogo kochałaś. Tego, który... kochał ciebie. Kochał i cierpiał tak, jak ty. -Wyraz twarzy Ayame się zmienił. -Oddamy, co twoje, a ty dołączysz do tego, co kochasz -dokończył Taemin, patrząc prosto w martwe oczy ducha.
-Mój ukochany? Jego... ukochane...-wyszeptała Ayame, spoglądając na ledwie przytomną Aizawę.
-Też twoje. Pokochaj to, co on kochał. Na tym polega miłość -dokończył szatyn z uśmiechem.
-Nie... Ja... Nienawidzę, nienawidzę... nienawidzę, nienawidzę, nienawidzę! -krzyknęła.
-Przepraszam... -Taemin usłyszał cichy szept pochodzący z końca pokoju. -Przepraszam za to, co on zrobił... Mój dziadek -wyszeptała Aizawa, podnosząc głowę. Jej głos jeszcze się łamał, a zakrwawione kąciki ust unosiły się w ciepłym uśmiechu. -Pamiętam cię. To ty płakałaś w moim pokoju, gdy byłam małą dziewczynką. -Ayame spojrzała na kobietę. -Wybacz, że to poniekąd moja wina -dokończyła. Zjawa podeszła bliżej. -Złamałaś wtedy obietnicę... obiecałaś mi wiele lat temu, że nie będziesz płakać. Pamiętasz? -Duch spojrzał na dziewczynę pustym wzrokiem. To było wiele lat temu. Mała dziewczynka, która w ogóle się jej nie bała. Uśmiechnęła się. Przytuliła. Była urocza i pełna życia. Płynęła w niej krew znienawidzonej rywalki, ale była życzliwa dla kogoś, takiego jak Ayame. Dla kogoś kto sprawił jej tyle bólu, dla kogoś, kto nie żyje, nie jest człowiekiem.
-Pamiętam... -wyszeptała Ayame. -Jego ukochane... -wyszeptała po długich sekundach ciszy, nie odrywając wzroku od twarzy Aizawy. Zasłoniła się rękami. Na policzku Ayame błyszczały srebrne łzy. -Rozumiem. Odejdę... chociaż boje się spotkać mojego ukochanego. Obiecuje ci to... tak jak to, że nikogo już nie skrzywdzę -wyszeptała zjawa. -Módl się za mnie. Będę potrzebowała twojej modlitwy. -Uśmiechnęła się ciepło i ten martwy uśmiech był ostatnim wyrazem twarzy Ayame, jaki zdążyli zobaczyć. Kilka sekund później zjawa rozpłynęła się w powietrzu, niczym farbka rozmyta na szklanej tafli wody. Wokół zrobiło się jaśniej, cieplej, jednak słodki zapach nikomu nieznanych perfum ciągle unosił się w powietrzu.
-Śliczna -wyszeptał Minho, przyglądając się przedmiotowi. -Znaczy... nie żeby podobały mi się babskie rzeczy -sprostował z uśmiechem.
-Jest pani pewna, że to ta rzecz? -zapytał szatyn po kilku sekundach milczenia. Kobieta w odpowiedzi skinęła głową. Taemin ciągle przyglądał się grzebykowi. Nie widział, ani nie czuł w nim nic nadzwyczajnego. Powtórnie spojrzał na niego lekko zaskoczony. Wstrzymał oddech zauważając kątek oka czyjąś sylwetkę. Żywy kolor czerwieni od razu zwrócił jego uwagę. Taemin spojrzał w tamtą stronę, ciągle trzymając spinkę w dłoni. Za brunetką stała kobieta . Taemin niemal od razu rozpoznał czarne kimono w kwieciste wzory, które przepasało czerwone obi. Blada twarz była odwrócona w jego stronę. Kontrastowała z ciemnymi, jak skrzydła kruka włosami. Ich długie kosmyki sięgały niemal do połowy ud. Przerażony szatyn poczuł, jak jego serce zaczyna bić coraz szybciej. Uderzało tak gwałtownie, że wydawało mu się, że jego echo słyszy w każdym fragmencie jego ciała. Pomimo tego strachu, nie odrywał wzroku, od dziewczyny, a szczególnie jej ciemnych oczu, które wydawały się lekko zaczerwienione. Na policzku kobiety wyraźnie było widać ślady zaschniętej krwi, tak jak na skroni. Był niemal chodzącą ilustracją śmierci, której dzieło uwieńczał mokry strój i włosy brunetki. Zjawa patrzyła w jeden punkt. Na Aizawę Niemal pożerała jej sylwetkę pustym spojrzeniem.
-Pani Hisae! -krzyknął Taemin, mimowolnie wskazując palcem na puste miejsce za kobietą. Minho spojrzał w tamtą stronę, mrużąc oczy. Niczego nie widział. Chciał chociaż wyobrazić sobie, co tak właściwie szatyn zobaczył. W tym samym momencie Aizawa odwróciła się zaniepokojona przerażonym wyrazem twarzy szatyna. Natknęła się na skupione na niej spojrzenie zjawy. Przerażona wycofała się kilka kroków, do tyłu. Przygryzła dolną wargę, chcąc nad nią zapanować i powstrzymać jej drżenie. Po kilku sekundach poczuła w ustach słodki, choć metaliczny smak krwi.
-Hisae Aizawa! -krzyknął Minho, podbiegając do sparaliżowanej strachem kobiety.
-Będę zawsze za tobą... Obiecałam i dotrzymam słowa. -Usłyszała chrapliwy głos, tuż za swoimi plecami. To zdanie obijało się echem w jej głowie. Przerażona nie odwracała się, nic chcąc tym samym zobaczyć znajomej jej twarzy. Czuła jednak czyjąś obecność, którą zwiastowały pojedyncze uderzenia kropli o podłogę, oraz chłodny oddech na karku. -Tak wiele mi odebrałaś... a stracisz jeszcze więcej -wyszeptał głos. Taemin nie odrywał wzroku, od martwej twarzy zjawy. Ciemnowłosa uśmiechnęła się, a z jej ust wypłynęła ciemnoczerwona krew.
-Proszę panią! Pani Hisae Aizawa! -Minho złapał ją za ramiona, przerażony jej nieobecnym spojrzeniem. Kobieta wyrwała się z jego uścisku, wycofując się bardziej do tyłu. Taemin skamieniał ze strachu, widząc, że zjawa zbliża się do kobiety i szepcze jej coś do ucha.
-Proszę... Nie! -Kobieta zasłoniła uszy, zalewając się łzami.
-Nie martw się... Za mało wycierpiałaś, żeby zasłużyć na śmierć. - Aizawa poczuła, jak lodowate ręce ocierają się o jej ramiona
-Nie! Nie... Nie... -powtarzała spanikowana, resztkami oddechu, gdy niewidzialny uścisk wędrował po jej ramionach. Kobieta poczuła, jak zimne, mokre palce oplatają jej szyję, zaciskając się coraz mocniej. Przerażona automatycznie próbowała się wyrwać, szukając swoimi dłońmi palców napastniczki. Zamiast tego natrafiła na nieistniejącą pustkę, a uścisk był coraz silniejszy. Nie była już w stanie walczyć, jej oddech stawał się płytki. Aizawa starała się wziąć wdech, ratując się przed śmiercią, ale natrafiła na przeszkodę, dławiąc się własnym językiem. Krwawy posmak w ustach nie zniknął, a można nawet powiedzieć, że się nasilił. Kobieta wyraźnie czuła, jak ciecz wypełnia jej usta. Otworzyła je, próbując wziąć głęboki oddech, ale zamiast tego po jej wargach spłynęła rubinowa krew. Aizawa zaczęła się szarpać, bezsilnie próbując uciec. Jej ciało było jakby sparaliżowane w niewidzialnych objęciach. Pomoc Minho również okazywała się bezsilna, gdy tylko zbliżał się bardziej do kobiety ta miotała się jeszcze bardziej.
-Odebrałaś mi go... -Usłyszała, jakby zza mgłą. -Zniszczyłaś mi życie! To ty mnie zabiłaś!
-Ja... nie... -wybełkotała brunetka, resztkami sił, ale wtedy uścisk stał się jeszcze silniejszy. Usłyszała za sobą cichy chichot. Tuż przy jej uchu. Próbowała jeszcze przez chwilę walczyć z pętlą palców wokół jej szyi, ale w końcu jej ręce opadły bezsilnie, a resztkę energii zużywała na płytki oddech.
-Haniko Ayame -zawołał Taemin chcąc zwrócić na siebie uwagę zjawy. Bez rezultatów. -Jak się nazywa ten, którego kochasz? -zapytał. Dopiero wtedy zjawa spojrzała na niego nieprzytomnie. Zwolniła uścisk, na szyi kobiety, spoglądając na szatyna. -Czy to Akihito, Hisae Akihito? -zapytał, podchodząc bliżej. -Czy ta dla której cię zostawił była Itsuko? -Ayame całkiem zwolniła uścisk, a ledwie przytomna Aizawa upadła na ziemie. Łapała ogromne hausty powierza, dusząc się jego nadmiarem. Zjawa zbliżyła się do szatyna. Patrzyła na niego pustymi oczami, z przechyloną na bok głową. -Oni... nie żyją. Tak, jak ty. -Wyraz twarzy ducha się zmienił. -Twój ukochany odszedł. Zginął. Ty też powinnaś stąd odejść -kontynuował. Zjawa pochyliła głowę. Jej twarz zasłoniła kaskada ciemnych włosów. W całkowitej ciszy szatyn zdołał usłyszeć złowieszczy chichot.
-Pamiętam... -Ayame podniosła głowę. Kosmyk jej włosów, zasłonił jej twarz, jednak nie na tyle, żeby Taemin nie zauważył szaleńczego uśmiechu i opętanego spojrzenia. -Ja ich zabiłam. Ona zginęła, jak ja. I tak jak ja pozostawiła po sobie dwie rzeczy... ten grzebyk i jego. On... On Obiecał jej to samo, co obiecał mi! Obiecał, że nie opuści jej aż do śmierci. Dopilnowałam tylko, żeby jego obietnica i tym razem się spełniła. One... muszą zapłacić. Nie wolno zabierać tego, co do nich nie należy. -Taemin natychmiast spojrzał na spinkę, którą ciągle trzymał w dłoni.
-A jeśli oddam ci to, co do ciebie należy? -Minho, który klęczał przy Aizawie, obrócił się gwałtownie słysząc słowa Taemina.
-Kara jest nieunikniona.
-Kara powinna być słuszna. Spójrz na nią. -Szatyn skinął głową, wskazując gestem na osłabioną kobietę. -W niej płynie krew twojego ukochanego. Tego kogo kochałaś. Tego, który... kochał ciebie. Kochał i cierpiał tak, jak ty. -Wyraz twarzy Ayame się zmienił. -Oddamy, co twoje, a ty dołączysz do tego, co kochasz -dokończył Taemin, patrząc prosto w martwe oczy ducha.
-Mój ukochany? Jego... ukochane...-wyszeptała Ayame, spoglądając na ledwie przytomną Aizawę.
-Też twoje. Pokochaj to, co on kochał. Na tym polega miłość -dokończył szatyn z uśmiechem.
-Nie... Ja... Nienawidzę, nienawidzę... nienawidzę, nienawidzę, nienawidzę! -krzyknęła.
-Przepraszam... -Taemin usłyszał cichy szept pochodzący z końca pokoju. -Przepraszam za to, co on zrobił... Mój dziadek -wyszeptała Aizawa, podnosząc głowę. Jej głos jeszcze się łamał, a zakrwawione kąciki ust unosiły się w ciepłym uśmiechu. -Pamiętam cię. To ty płakałaś w moim pokoju, gdy byłam małą dziewczynką. -Ayame spojrzała na kobietę. -Wybacz, że to poniekąd moja wina -dokończyła. Zjawa podeszła bliżej. -Złamałaś wtedy obietnicę... obiecałaś mi wiele lat temu, że nie będziesz płakać. Pamiętasz? -Duch spojrzał na dziewczynę pustym wzrokiem. To było wiele lat temu. Mała dziewczynka, która w ogóle się jej nie bała. Uśmiechnęła się. Przytuliła. Była urocza i pełna życia. Płynęła w niej krew znienawidzonej rywalki, ale była życzliwa dla kogoś, takiego jak Ayame. Dla kogoś kto sprawił jej tyle bólu, dla kogoś, kto nie żyje, nie jest człowiekiem.
-Pamiętam... -wyszeptała Ayame. -Jego ukochane... -wyszeptała po długich sekundach ciszy, nie odrywając wzroku od twarzy Aizawy. Zasłoniła się rękami. Na policzku Ayame błyszczały srebrne łzy. -Rozumiem. Odejdę... chociaż boje się spotkać mojego ukochanego. Obiecuje ci to... tak jak to, że nikogo już nie skrzywdzę -wyszeptała zjawa. -Módl się za mnie. Będę potrzebowała twojej modlitwy. -Uśmiechnęła się ciepło i ten martwy uśmiech był ostatnim wyrazem twarzy Ayame, jaki zdążyli zobaczyć. Kilka sekund później zjawa rozpłynęła się w powietrzu, niczym farbka rozmyta na szklanej tafli wody. Wokół zrobiło się jaśniej, cieplej, jednak słodki zapach nikomu nieznanych perfum ciągle unosił się w powietrzu.
* * *
-Daleko jeszcze? -zapytał zdyszany już Minho, z trudem nadążając za Aizawą. Był niesamowitym złośliwcem, gdy nie był wyspany. Na szarym końcu szedł Taemin, który z trudem panował już nad oddechem.
-Nie! To tu. -Usłyszał radosny głos kobiety, stojącej na brzegu klifu. Od przepaści oddzielały ją tylko niewysokie, ciemne skały. Brunet podszedł do niej, stając obok. Rześkie, wilgotne powietrze ochłodziło jego twarz, podczas gdy w jego stronę świeciły ostre promienie słońca. Szum fal obijających się o brzeg uspokajał, grając wspólną symfonie z szeleszczącą na wietrze trawą. Błękitny horyzont, chociaż rozciągał się bez końca, to w oddali można było zauważyć postrzępione korony drzew. Taemin złapał głęboki oddech, spoglądając w błękitne jak woda, niebo. W takich miejscach zacierały się granice między niebem, a ziemią.
-Taemin? -Wybudził go ochrypły głos Minho. -Kiedy ty się dowiedziałeś, że to dziadek Pani Hisae był kochankiem tej zjawy?
-Pamiętasz co mówiła nam Cl? To, że według opowieści duch miał się zemścić. Najpierw zginęła kochanka, a później niewierny mężczyzna? Niektóre podania mają w sobie choć nutkę prawdy. -Minho skinął głową. -Poza tym wydawało mi się, że to jedyna rzecz, która może jeszcze łączyć te dwie kobiety. Powinienem domyślić się tego już, kiedy pani Hisae Aizawa mówiła mi o tym, jak zginęła jej babcia, ale dopiero, gdy trzymałem tą spinkę w ręce zrozumiałem, że nienawiść jest w całym domu, a ten grzebyk był tylko iskrą, która ją rozpaliła -dokończył spoglądając w dół, gdzie kotłowały się obijające o brzeg fale.
-Nie mogę uwierzyć, że mój dziadek... mógłby coś takiego zrobić -wyszeptała smutno kobieta, spoglądając w ten sam punkt, co Taemin.
-Raczej nie dowiemy się już, jak to było -wyszeptał Minho, uśmiechając się ciepło na widok wieczornego słońca. Aizawa wyciągnęła jakiś przedmiot z kieszeni wełnianego swetra. Dwójka mężczyzn przyglądała się z zaciekawieniem rzeczy, którą trzymała w dłoni. Nie myśleli, że zobaczą jeszcze złoty grzebyk. Aizawa przejechała palcem po ostrych kolcach, spoglądając na przedmiot z ciepłym uśmiechem.
-Obiecaliśmy ... Zwrócić, co twoje -szepnęła zaciskając spinkę w dłoni. Zamachnęła się, po czym rzuciła przedmiotem przed siebie. Wszyscy przyglądali się jego krótkiemu lotowi. Złoty grzebyk ostatni raz zalśnił w słońcu, po czym zniknął między falami. Na twarzy Aizawy pojawił się ciepły uśmiech, chociaż w oczach ciągle tliły się łzy. -Dziękuje -wyszeptała w stronę Minho i Taemina.
Przepraszam, jeśli jakieś japońskie imiona są źle odmienione, lub źle dobrane.
-Taemin? -Wybudził go ochrypły głos Minho. -Kiedy ty się dowiedziałeś, że to dziadek Pani Hisae był kochankiem tej zjawy?
-Pamiętasz co mówiła nam Cl? To, że według opowieści duch miał się zemścić. Najpierw zginęła kochanka, a później niewierny mężczyzna? Niektóre podania mają w sobie choć nutkę prawdy. -Minho skinął głową. -Poza tym wydawało mi się, że to jedyna rzecz, która może jeszcze łączyć te dwie kobiety. Powinienem domyślić się tego już, kiedy pani Hisae Aizawa mówiła mi o tym, jak zginęła jej babcia, ale dopiero, gdy trzymałem tą spinkę w ręce zrozumiałem, że nienawiść jest w całym domu, a ten grzebyk był tylko iskrą, która ją rozpaliła -dokończył spoglądając w dół, gdzie kotłowały się obijające o brzeg fale.
-Nie mogę uwierzyć, że mój dziadek... mógłby coś takiego zrobić -wyszeptała smutno kobieta, spoglądając w ten sam punkt, co Taemin.
-Raczej nie dowiemy się już, jak to było -wyszeptał Minho, uśmiechając się ciepło na widok wieczornego słońca. Aizawa wyciągnęła jakiś przedmiot z kieszeni wełnianego swetra. Dwójka mężczyzn przyglądała się z zaciekawieniem rzeczy, którą trzymała w dłoni. Nie myśleli, że zobaczą jeszcze złoty grzebyk. Aizawa przejechała palcem po ostrych kolcach, spoglądając na przedmiot z ciepłym uśmiechem.
-Obiecaliśmy ... Zwrócić, co twoje -szepnęła zaciskając spinkę w dłoni. Zamachnęła się, po czym rzuciła przedmiotem przed siebie. Wszyscy przyglądali się jego krótkiemu lotowi. Złoty grzebyk ostatni raz zalśnił w słońcu, po czym zniknął między falami. Na twarzy Aizawy pojawił się ciepły uśmiech, chociaż w oczach ciągle tliły się łzy. -Dziękuje -wyszeptała w stronę Minho i Taemina.
* * *
-To był durny pomysł! -warknęła blondynka, z trudem chodząc na wysokich koturnach po ubitym piasku.
-Oh! Przestań Nana! Chciałem, żebyśmy spędzili miły wieczór -chłopak złapał dziewczynę za rękę, pomagając jej iść wydeptaną ścieżką. Blondynka potykała się w ciemności, niemal o własne nogi.
-Tak... Już nigdy nie powiem, że nie jesteś romantyczny. Boje się, że może mnie spotkać coś gorszego.-SangHyun wyszczerzył białe zęby w nonszalanckim uśmiechu.
-No... Już jesteśmy -wyrzucił z uśmiechem. Nana z daleka słyszała cichy szum wody, wyjrzała zza ramienia chłopaka.
-Nie mówiłeś, że tu idziemy. Wszyscy mówią, że tu nie wolno. -Próbowała wyrwać się z uścisku szatyna i wrócić z powrotem.
-Spokojnie. To tylko plaża. Przecież nie wejdziemy do wody -uspokoił ją SangHyun, delikatnie głaszcząc ją po policzku. Złapał ją za rękę, prowadząc za sobą. Dziewczyna ściągnęła niewygodne buty i chwyciła je za rzemyki drugą ręką. Westchnęła głęboko ufnie idąc piaszczystym zboczem w stronę jeziora. Księżyc był w pełni, rozświetlając rafle jeziora i blade brzegi srebrnym promieniem.
-Mówiłem, że nocą tu jest pięknie? -dodał, siadając na mokrym piasku przy jednej ze skał. -Chciałbym mieć kiedyś dom, na brzegu takiego klifu -powiedział, z rozmarzeniem spoglądając na wysokie urwisko.
-Nawet tak nie mów -burknęła dziewczyna, siadając obok niego z gorzką miną.
-No dalej! Spróbuj się cieszyć, tym, co widzisz -odpowiedział jej natychmiast szatyn. -Ciągle narzekasz!
-Ale czym? Tu jest nudno...a z resztą upiornie -wyszeptała, spoglądając na klif.
-Nasłuchałaś się opowieści -zaśmiał się SangHyun. Dziewczyna podparła się z tyłu rękami.
-Ał! -krzyknęła, odrywając rękę od mokrego piasku. SangHyun niemal natychmiast spojrzał na miejsce obok dziewczyny, myśląc, że to jakiś patyk. Nana ostrożnie rozgrzebała piasek, obok niej. Zaczęła dostrzegać w piaszczystym mule jakiś przedmiot. Delikatnie wyciągnęła go, oglądając w księżycowym świetle.
-Piękny -wyszeptała, na widok grzebyka.
-Pokaż. -Szatyn wziął spinkę od dziewczyny. Zgarnął z niej pozostałości piasku, po czym delikatnie wsunął grzebyk między jej upięte włosy. -Na tobie wygląda piękniej -dodał z uśmiechem. Dziewczyna zarumieniła się, uśmiechając się szeroko.
-Ukarać... -Usłyszała za sobą. -Trzeba ukarać, za to, że bierze to, co do niej nie należy -mówił dalej ochrypły głos. -Wybacz... po raz kolejny złamię obietnice -zachichotał dziewczęcy głos. Blondynka z przerażeniem spojrzała za siebie. Wszystkie odgłosy odbijały się echem w jej głowie. Poczuła na swoim policzku czyjś chłodny oddech, a kilka zimnych kropel upadło na jej plecy. Czyjeś ręce oplotły jej ramiona. -Pamiętaj, jestem zawsze za tobą...
_______________________________________________
Przepraszam, jeśli jakieś japońskie imiona są źle odmienione, lub źle dobrane.
To może od początku... Szkoda, że postanowiłaś skrócić Born from Evil, ale cóż, skoro uważasz, że tak będzie lepiej, to okej :)
OdpowiedzUsuńNa początku byłam nieco zdezorientowana, jeżeli chodzi o całą tę klątwę. Przyznam, że był taki moment, kiedy zaczęło mi się mylić kto z kim ( z tymi prababciami, babciami, matkami itp.) ale przeczytałam jeszcze raz i już wszystko jasne.
Ta zjawa była okropna ;-; Zwariowałabym, gdybym doświadczyła takie straszenia chociaż raz.
I Taemin oglądający "słodki" wystrój wnętrz <3 Dziecko szczęścia, to określenie jest rozwalające XD
Czekam na kolejny rozdział!
Hwaiting!
Łoo... *Q* Ten rozdział był taki..taki.. łoo... Ta historia była straszna... Nic więcej nie dam rady napisać *-*
OdpowiedzUsuńIzzy, jesteś mistrzem horroru. o.o Az się boję, co to będzie ten fick z EXO, ale i tak nie mogę się go doczekać. *^*
OdpowiedzUsuńTa sprawa z tym grzebykiem jest tak cholernie przerażająca, że dalej czuję na plecach ciarki. Brr.. Szczególnie po końcówce. o.o Tak myślałam, że będziesz chciała jeszcze bardziej dobić czytelników. Tym sprawiłaś, że ten rozdział jeszcze bardziej utknął mi w głowie i zapewne nie będę mogła się od niego uwolnić przez najbliższe kilka dni, co sprawi, że zapewne przeczytam go jeszcze raz. <3
Nie wiem w sumie, co mam komentować, jeśli chodzi on treść, bo zazwyczaj czepiam się róznych wątków, dlatego postanowiłam, ze trochę tak ogólnie opisze moje odczucia. ^^
Szkoda, że tego 2mina został tylko jeden rozdział i epilog. TT Zdążyłam się juz do niego przywiązać, ale mówiłaś, że w pewnym sensie męczy Cię juz on, więc nie będę bardzo narzekała. Pociesza mnie to, że planujesz ficka z EXO. *^* A wiem, że będzie on zajebisty, więc nie mogę się go cholernie doczekac. o.o <3
Powiem Ci, że jesteś mistrzem w kreowaniu atmosfery. <3 Czuc tę grozę w powietrzu. xD Opisujesz to bardzo realistycznie, chociaż klątwy same w sobie realistyczne nie są, ale chcę przez to powiedzieć, że można się wczuć. <3
Ogólnie wybrałaś sobie bardzo ciekawą tematykę, a że jeszcze masz talent do opisywania to jeszcze większa przyjemność w czytaniu. <3
I w ogóle pokłony biję. <3 Za wyobraźnię i pomysły, bo są naprawdę świetne <3 I oryginalne, a to najwazniejsze. <3
Tak więc.. Przepraszam Cię jeszcze raz, że tyle zwlekałam z czytaniem i komentowaniem, mam nadzieję, że wybaczysz. <3 Poza tym życzę weny i HWAITING IZZY! <3
Cholera, znów mega spóźniona z komentarzem, poprzedniego rozdziału chyba nie skomentowałam :C ale tak to jest jak się ma za dużo weny i pomysłów na opowiadania, potem siedzę od rana do wieczora i tylko piszę, a po skończeniu jestem tak zmęczona, że już nic mi się nie chce -.- ale mniejsza z tym.. Muszę przyznać, że klątwa w tym rozdziale była genialna, zresztą ty zawsze opisujesz to wszystko tak, że wydaje się to być prawdą. Też bym chciała mieć takie pomysły, bo już dawno chciałam napisać jakąś mroczniejszą historię, ale najwidoczniej nadaję sie tylko do ckliwych historii miłosnych, które zresztą lubię pisać, chociaż ostatnio pokusiłam sie o napisanie horroru xd znów zbaczam z tematu, ale o tej porze nigdy nie wiem, co mam pisać w komentarzach, a to jedyna chwila, kiedy mam na to czas -.- szkoda, ze tak mało rozdziałów zostało do końca, ale jestem też ciekawa kolejnego opowiadania, chociaż jakoś EXO mi sie już znudziło... co nie zmienia faktu, ze będę czytać, bo lubię twoje horrory ^^
OdpowiedzUsuńo matko to jest straszne... czytając to zaczęłam sie bać...
OdpowiedzUsuńJak już móiwłam jesteś moją mistrzynią.
P.S przepraszam, że krótko ale nie mam weny na pisanie komentarzy
życze weny i czekam na następny rozdział
Czytałam z zapartym tchem... Przerażająca ta opowieść. Sama nie wiem co więcej napisać. Jeszcze wszystkiego sobie w głowie nie poukładałam.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Zauważyłam, ze zmierzasz ku końcowi? Z jednej strony to straszna szkoda a z drugiej jestem bardzo ciekawa jak zakończysz.
ajajajajaja, przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale wcześniej jak zwykle nie miałam czasu. szkoła, cholerna szkoła! ;____;
OdpowiedzUsuńIzzy! zabiłaś mnie, wiesz? totalnie mnie zabiłaś tym rozdziałem, nie spodziewałam się! lekki dreszczyk dało się odczuć. a ta scena ze zjawą i rozmowa Taemina z nią... no wspaniałe! aż sobie wyobraziłam takie coś dziwnego z czarnym mopem na pochylonej w bok głowie, bez twarzy. *Milena i jej szalona wyobraźnia nie szwankuje nawet w dzień!* a mogłam sobie rozdział przeczytać teraz gdzieś, czy nawet o 12 w nocy! lepsze wrażenia by były. XDD
Taemin, ty kochasz Minho, ja o tym mówię zawsze i ja to wiem zbyt dobrze! nie chowaj się przed nim! XDDD
czy ja mówiłam już, że to opowiadanie jest takie jdsfhkasdljsjbvksbvb? nie? no to teraz już wiesz, że jest ono moim ulubionym i *tutaj usłyszysz dźwięk łamiącego się serca* szkoda, że już go kończysz. ;___________; ale z drugiej strony cieszę się, bo będzie kolejny horror, tym razem z ekso! *feelsy Mileny znów szaleją, bo nie może się doczekać!*
weny i chęci! hwaiting Izzy! ♥
Mój ulubiony rozdział.Zdecydowanie.
OdpowiedzUsuńPod koniec miałam normalnie ciary, przerażająca ta historia.
Jesteś mistrzynią horrorów, przynajmniej ja tak sądzę.
Znudziło mi się już że wszyscy piszą o exo, ale skoro też planujesz horror to nie mogę nie przeczytać. Aisssh miałam już taką wielką nadzieję że w tym rozdziale Minho wreszcie powie jak to się stało że ciąży na nim ta klątwa a tu nic. Mam nadzieję że się w końcu tego dowiem :D no i tak trochę mi smutno bo jest to moja ulubione opowiadanie :C Ale jestem też bardzo ciekawa jak to wszystko się skończy. Więc weny :D