Anyohaseyo!
Wybaczcie, że tak długo nie dodawałam żadnego rozdziału do "Born from Evil", ale szkoła ostatnio daje popalić. Nagle wszystkim zachciało się nadrobić oceny.
Zauważyłam, że niewiele osób komentuje inne notki, które tu dodaje, co mnie trochę martwi, bo planowałam, że Kpop Gang będzie zbiorem opowiadań i dodam tu wiele ff z różnymi paringami. No, ale dobra... znowu zbaczam z tematu. DZIŚ JEST HALLOWEEN.
Z Uszati już od dawna próbowałyśmy napisać coś na to święto i nareszcie udało się zdążyć. Opowiadanie zostanie opublikowane na jej blogu z oneshotami, bo opublikowanie go na dwóch blogach nie miałoby trochę sensu.
Mam nadzieje, że wam się spodoba. Starałyśmy się, żeby to był typowy horror (chyba ostatnio niczego innego nie piszę) :D
___________________________________________________
Bohaterowie: Byun Baekhyun, Park Chanyeol, Oh Sehun, Kim Jongin, Huang Zitao, Wu YiFan, Kim Yoona, Song Ahri.
Pairingi: Baekyeol, Taoris i domyślny Sekai.
Gatunek: horror, angst, supernatural.
Ostrzeżenia: Przemoc, brutalne sceny, sporo opisów krwi. Ogólnie wszystko co najgorsze. + Długość tekstu (34 strony).
Autorki: Izzy i Uszati.
Opis: Wystarczył moment, by z ofiary stać się prześladowcą i zemścić się na tych, którzy wydawali się przyjaciółmi.
Nigdy nie mógł narzekać na swoje życie. Zawsze był raczej z tego zadowolony i szczęśliwy, że było tak proste i bezproblemowe. Nie wyobrażał sobie, że w jednej chwili to wszystko może się zmienić. Cała ta harmonia, radość prysnęła z przyjściem jednego wieczora. Nie przewidział zamiarów ludzi, którzy byli mu bliscy. Zaskoczyli go, zafundowali potworne męki, które pozostawiły trwałą rysę na jego psychice. Kiedy zamykał oczy – widział ich, kiedy w mieszkaniu panowała cisza – miał wrażenie, że słyszy ich głosy. Wiedział, że już nic nie pozwoli mu się od tego uwolnić, zupełnie jakby te wspomnienia stały się z nim jednością, dlatego dał sobie dwa dni. Później stwierdził, że to jednak zbyt długo, bo przez czterdzieści osiem godzin cierpiał jeszcze bardziej, niż podczas samego aktu. Nie chciał więcej oglądać się za siebie, ale nadal to robił, nie ze swojej woli. Te wszystkie myśli kłębiły się w jego głowie, a przed oczami stawały obrazy, które nadal go raniły, które przypominały o tym, czego bał się pamiętać. Czas nie uleczyłby ran, człowiek też nie. Nic.
Najbardziej bolało go to, że zawiodła go najbliższa osoba, którą darzył pełnym zaufaniem, kochał całym swoim sercem. To właśnie w nim pokładał całą nadzieję, co później okazało się błędem, tak niewybaczalnym, że zaważył na jego życiu, który był ostatecznym powodem do podjęcia tak okrutnego sądu. Jednak mimo wszystko, tylko to wydawało się być światełkiem, czyli ukojeniem w ciemności, którą było cierpienie. Tak myślał i ostatecznie zaczął dążyć do zrealizowania swoich skrytych myśli. A zemsta? Na nią był jeszcze czas.
Chanyeol zapukał w drewniane drzwi, czekając na jakikolwiek odzew. Prócz krzyków dzieci z sąsiedniego mieszkania nie usłyszał nic. Żadnych trzasków po drugiej stronie, szurania ani kroków. - Baekhyun? - zapytał, ponawiając swój pierwotny ruch. - Proszę cię, otwórz. Musimy porozmawiać – dodał po chwili głosem tak drżącym, jak jeszcze nigdy. Bał się. - Baek?
Nie był pewny czy chce stanąć twarzą w twarz z tym chłopakiem, nie po tym, co się stało. Ale czuł, że musi. Być może dlatego, że go kochał, byli sobie cholernie bliscy i ważni. Poza tym powoli pojawiały się wyrzuty sumienia i miał wrażenie, że tylko on je odczuwał. Nie zrobił nic, ale właśnie to było największym problemem. W pewien sposób czuł się podobnie, jak Baekhyun, zwłaszcza, kiedy marzył o tym, aby zapomnieć o piątkowym wieczorze. Pamiętanie go było złe, niewłaściwe i niszczące. Zabijało powoli od środka i sprawiało, że odechciewało się żyć.
Nie słysząc żadnej odpowiedzi ze strony Baekhyuna, ułożył dłoń na mosiężnej klamce i nacisnął na nią mocno. Zdziwił się, gdy drzwi od razu ustąpiły. Byun zawsze zamykał je na klucz w obawie przed bandytami, nawet jeśli był w domu. Nigdy nie zostawiał ich otwartych, ale Chanyeol uznał, że Baek zapomniał o tym. Każdemu się zdarzało, a jeżeli mieszkanie było otwarte, nic to nie znaczyło. Równie dobrze mógł zgubić wszystkie swoje klucze lub zamek w jego drzwiach całkowicie się zepsuł. Nie chciał o tym myśleć, jak o jakimś znaku, który niepokoił, wolał nie przesadzać i nie panikować niepotrzebnie.
Zamknął cicho za sobą drzwi, po czym stanął w ciemnym, dosyć ciasnym i niewielkim korytarzu. Po jego prawej znajdował się wieszak, gdzie wisiały wszystkie kurtki Baekhyuna, a pod nim niewielka szafeczka z równo poukładanymi butami. Niby wszystko było tak dobrze mu znane, bo pamiętał każdy zakamarek tego domu, ale nigdy wcześniej nie czuł się w nim tak obco. Miał wrażenie, że coś siłą wypycha go na klatkę schodową po drugiej stronie drzwi, jednak mimo to nie wyszedł, czuł, że musi zostać, zwłaszcza kiedy zauważył słabe światła zdobiące korytarzową podłogę. Towarzyszył im cichy głos dziennikarki podającej wieczorne wydarzenia. Telewizor był włączony i pierwsza myśl, jaka przyszła do głowy Chanyeola to ta, że Baek po prostu zasnął w salonie, podczas oglądania jakiegoś nudnego filmu.
Cała nadzieja prysła, gdy kanapa okazała się pusta, a pomieszczenie idealne czyste. Żadnej miski z popcornem, koców, którymi Baek uwielbiał się okrywać, ani poduszek, na których kładł głowę, kiedy był zmęczony na tyle, że nie miał siły przenieść się do sypialni. Nie dostrzegł żadnych śladów jego obecności, jakby mieszkanie było zupełnie puste.
Zrezygnowany podszedł do kanapy i podniósł z niej pilota, po czym czerwonym przyciskiem wyłączył telewizor. W jednej chwili w pomieszczeniu zrobiło się ciemniej, a jedynymi hałasami, jakie były słyszalne, to te zza uchylonego okna. Częste trąbienie klaksonów, warkot silnika, rozmowy ludzi. Nie usłyszał nic więcej.
- Baekhyun, jesteś tu? - zapytał po raz kolejny, choć nie łudził się, że chłopak mu odpowie. Najprawdopodobniej schował się przed nim, bo nie chciał go widzieć, a żadne rozmowy go nie obchodziły. - Posłuchaj, ja nie chciałem... Naprawdę. Żałuję tego co się stało i dalej jestem na siebie zły, że ci nie pomogłem, że nie zareagowałem – powiedział, mając nadzieję, że Byun wszystko słyszał. - Wiem, zawiodłeś się na mnie i pewnie masz mnie dość, ale nie cofnę się w czasie i nie zmienię przebiegu zdarzeń, dlatego przepraszam – dodał, wychodząc na korytarz. Stanął na samym środku i westchnął ciężko, wpatrując się w otwarte drzwi do kuchni. - Ja przemyślałem to wszystko i zrobię co będziesz chciał. Jeżeli każesz mi się zgłosić na policję – zrobię to, jeżeli powiesz, że mam zostawić cię w spokoju, posłucham cię i odejdę, ale nadal będę cię kochał – poinformował, ruszając powoli do przodu. Do sprawdzenia została mu tylko sypialnia i łazienka. - Słyszysz, Baek? Cholernie cię kocham i nic tego nie zmieni. Jesteś dla mnie najważniejszy.
Ciężko było jakkolwiek mówić mu do Baekhhyuna, niezależnie od tego, czy chłopak słyszał jego słowa, czy wręcz przeciwnie. Po prostu cała sprawa była jeszcze świeża, a on na samą myśl o halloweenowym wieczorze, stawały mu w oczach łzy, natomiast żołądek nieprzyjemnie podchodził do gardła. Nie był gotowy na tę rozmowę, ale wiedział, że jeśli nie przeprowadzi jej teraz, nigdy tego nie zrobi w późniejszym czasie. O odwleczonych sprawach często się zapomina, a niosą ze sobą nieprzyjemne skutki.
- Mógłbyś przestać milczeć? Już wolałbym, gdybyś wykrzyczał mi w twarz, że mnie nienawidzisz, brak odpowiedzi z twojej strony jest znacznie gorszy – jęknął żałośnie, kładąc jedną rękę na klamce od sypialni. I kiedy miał już na nią nacisnąć, zamarł w bezruchu, mając wrażenie, że słyszy cichy głos Baekhyuna „Nie nienawidzę cię”, a później cichy śmiech, który z kolei dobiegał z salonu. Następnie tupot niewielkich jak na osiemnastoletniego chłopaka stóp o drewnianą podłogę, która wraz z każdym krokiem skrzypiała smętnie. Chanyeol miał wrażenie, że ktoś biegnie w jego stronę, ale w ostatnim momencie wymija go, a po tym kimś pozostały jedynie odgłosy i lekki wiatr. - Baekhyun, jesteś tu, więc przestań się ze mną bawić – warknął, podchodząc do drzwi od łazienki, za którymi miał nadzieję, że ujrzy swoją zgubę.
W środku, podobnie jak w całym domu, panował mrok, ale bał się zapalić światła i sam nie był pewien dlaczego. Być może ciemność chroniła go przed ujrzeniem rzeczy niepożądanych, choć dwa dni wcześniej wcale nie pomogła.
I po raz kolejny usłyszał głos Baekhyuna, jednak tym razem był jeszcze cichszy i słabszy. „Nigdy nie pozwolę ci odejść, więc zostań ze mną”. Chanyeol nie odpowiedział, a zamiast tego położył dłoń ścianie, szukając włącznika światła i gdy już go znalazł, całe pomieszczenie rozjaśniło się w sekundę.
Szkarłatna krew, która odznaczała się na białych kafelkach i nieruchome ciało, które w tamtej chwili spoczywało, otulone zimną wodą wylewającą się z wanny. Długie ręce ozdobione bordowymi liniami i niemal żywcem rozszarpana skóra razem z żyłami. Spieszył się, chciał umrzeć szybciej, nawet jeżeli miało to cholernie boleć. Z tamtego wieczoru Chan najbardziej zapamiętał oczy Baekhyuna. Duże, martwe, wpatrujące się prosto w niego i ten słaby uśmiech, jakby informujący, że teraz czuje się lepiej.
<CZYTAJ DALEJ>
<CZYTAJ DALEJ>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz