niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział 9 - "Kiedy zegar wskazuje ostatnią godzinę"

Nareszcie - rozdział 9. 
Trochę mi szkoda, że tak szybko zakończyłam to opowiadanie, 
ale tak, jak pomyśle, to rozdziały nie były najkrótsze. Dziękuje 
wszystkim osobą, które czytały je aż do tej chwili i mam nadzieje,
że wpadniecie jeszcze na epilog. xD Cóż... nie jestem do końca 
zadowolona z tego rozdziału, ale to pewnie dlatego, że historia 
dobiegła końca i musiałam jakoś wszystko wyjaśnić. 
No, ale ciągle mam nadzieje, że jednak wam się spodoba. 
Miłego czytania!
A właśnie... mam małą prośbę. Chciałam zobaczyć, ile osób czytało 
to opowiadanie, więc proszę o to, żeby każdy kto je czytał, 
zostawił po sobie jakiś ślad. To dla mnie bardzo ważne.

A i ostrzegam, że błędów może być więcej niż dużo. hahahahha

___________________________________________________

            Blondynka spojrzała na na leżący na stole list ze znaną jej pieczęcią. Nie spodziewała się, że teraz go zobaczy. Był on dla niej, nie tylko wyróżnieniem, ale i osiągnięciem jednego z wielu wyznaczonych przez nią samą celów. Nareszcie została zaproszona na zjazd naukowców, który odbywa się raz na cztery lata, w różnych miastach świata, zbierając w jednym miejscu największe znakomitości wszelkich dziedzin nauki.             Cherin uśmiechnęła się pod nosem, podnosząc drżącymi rękami list.
            - Minho! - krzyknęła. - Minho! Muszę ci coś pokazać! - Obróciła się gwałtownie, zabierając ze sobą kopertę.
            - Czego chcesz? - Usłyszała za sobą. Rozentuzjazmowana podbiegła do chłopaka, który ze znudzoną miną stał w drzwiach do pokoju Taemina. Blondynka podbiegła do niego, chichocząc pod nosem, jak wariatka. Na jej twarzy ciągle widniał szaleńczy, uśmiech pełen radości.
            - Nie zgadniesz... co mam?! - droczyła się z chłopakiem, trzymając ważną dla niej kopertę za sobą. Zza ramienia Minho wyłoniła się głowa Taemina, który z większą ciekawością, niż jego towarzysz przyglądał się blondynce.
            - Niech zgadnę... List? - odpowiedział bez szczególnych emocji.
            - Aishh... ale nie zgadniesz, od kogo!
            - Od Światowego Towarzystwa Nauk. - Na twarzy blondynki pojawił się grymas.
            - Tak! Wyobraź sobie, że zaprosili mnie na zjazd do Francji! Nie cieszysz się?! Chwila... dlaczego się nie cieszysz? -zapytała z wyrzutem, nie widząc żadnej reakcji na twarzy brata.
            - Aaa to nie z twojego powodu... no dalej Taemin, powiedz jej to, co mi - szepnął chłopak, odchodząc od dwójki. Ponownie wrócił do pokoju szatyna, pozostawiając skołowaną Cl z Taeminem, który ze smutną miną spoglądał w czubki butów.
            - Co się stało? - zapytała zaniepokojona dziewczyna.
            - Wyjeżdżam - szepnął chłopak niepewnie. Blondynka rozchyliła usta, lekko zaskoczona.
            - Co? Kiedy? Przecież ty jeszcze...
            - Muszę Cl - przerwał dziewczynie. - Obiecałem to matce. Chce wrócić do początku i zacząć wszystko od nowa. Wiesz, że ja nie znam swojej rodziny. Jedna z moich kuzynek ma już dziecko, ojciec jest coraz bardziej chory. Nie spędziłem z nimi tyle czasu, ile im się należy. Chce im to jakoś wynagrodzić, a później zacząć żyć na własną rękę. -Oczy Chaerin zaszkliły się. Kobieta opuściła wzrok, nie mogąc patrzeć na poważny wyraz twarzy, stojącego naprzeciw szatyna.
            - Kiedy chcesz... wyjechać? - zapytała niepewnie, jakby to zdanie ledwie przechodziło jej przez gardło.
            - Za tydzień. Oczywiście to nie pewne... Chciałem wszystko z tobą ustalić. W końcu jestem twoim pracownikiem i nie mogę pojechać, od tak sobie.
            - Pracownikiem? - powtórzyła z niedowierzaniem blondynka. - Już dawno nie.-Przytuliła chłopaka gwałtownie. - Jesteś, jak brat - szepnęła, wtulając się w jego ramię.
            - Przepraszam Cl. Powinnaś się teraz cieszyć, że...
            - Weź przestań! W związku z twoi wyjazdem będę mieć do ciebie prośbę. - Odsunęła się od chłopaka, spoglądając na niego z bladym uśmiechem. - Chcę, żebyśmy ostatni raz pojechali tam, ale tak w trójkę - dokończyła. - Potraktuj to, jak skończenie zadania.
            - Zgoda! - odpowiedział szatyn z uśmiechem.

* * *

            -Proszę - rzucił Taemin, słysząc pukanie do drzwi swojego pokoju. Wiedział, kto może nękać go o takiej porze, więc nawet nie podnosił się z łóżka. Podróż z Korei, do Francji nie tylko była wykańczająca, długotrwała, ale i monotonna. W końcu to wcale nie był mały kawałek. Taemin nie miał ochoty opuszczać pokoju, chociaż nie był on tak przytulny. Ciężko było dostać pokój w samym środku obleganej przez turystów Francji. Taemin wraz z Minho wynajęli z pomocą Cl jakieś dwie klitki w obskurnym zajeździe, podczas gdy Chaerin zajęła swój apartament w hotelu, który organizował bankiet naukowców.
            - Ej! Podnieś łaskawie kufer - warknął brunet niskim głosem. Taemin podniósł się ledwie przytomnie, siadając na skraju łóżka.
            - Coś się stało? - zapytał, przecierając oczy.
            - Po co to robisz? - Brunet opierał się o drzwi, spoglądając na niego chłodnym wzrokiem.
            - Co? - wyrzucił Taemin ledwo przytomnie.
            - Wyjeżdżasz... Po co? - Głos Minho stawał się coraz bardziej poważny.
            - Już ci mówiłem... nie karz mi się powtarzać - warknął, obracając się tyłem, od chłopaka. - Wiesz, że to dla mnie też nie jest takie łatwe, ale czuje, że tak powinienem zrobić - dodał ciszej, obracając się w jego stronę. Spojrzał na Minho, zagryzając wargę. - No... nie patrz tak na mnie, jakbym wyrządził ci najgorszą krzywdę -jęknął. -Wiesz co? Ja idę spać! Możesz sobie tak stać, ile chcesz - dodał jeszcze, nie słysząc od niego odpowiedzi. Położył się z powrotem na łóżku, ignorując obecność Minho. Zmrużył oczy, nasłuchując wszelkich odgłosów. Słyszał tylko bicie swojego serca, które uderzało coraz częściej, najwidoczniej pod wpływem parzącego wzroku drugiego chłopaka.
            - Mi się wydaje, że jest inaczej. - Usłyszał cichy szept z końca pokoju. Zasłonił oczy ręką, wzdychając ciężko. Odgłos spokojnych kroków kusił go, żeby podniósł wzrok, jednak tego nie zrobił, nadal udając, że stara się zasnąć. - Nie mogłem przestać... o tym myśleć - kontynuował Minho spokojnym głosem. Taemin poczuł, jak materac jego łóżka ugina się pod czyimś ciężarem. Ostrożnie odsunął rękę, spoglądając na klęczącego nad nim bruneta. Chłopak podtrzymywał się rękami nad głową Taemina, nie odrywając od niego wzroku. Jego ciemne oczy lśniły niepokojącym blaskiem, a usta były zaciśnięte w wąską linię. -Już wiem - wyszeptał cicho. Szatyn wpatrywał się w niego tępym wzrokiem. Minho przylgnął do niego bardziej, uśmiechając się pod nosem. - Chodzi o mnie -dokończył, tuż przy jego uchu. Jego chłodne dłonie zatrzymały się na jego policzku, gładząc je delikatnie. Taemin myślał tylko o tym, żeby nie przestawać oddychać. Sparaliżowany tym dziwnym uczuciem nie potrafił wypowiedzieć nawet słowa. - Myślisz, że tego nie widzę? Drżysz, gdy cię dotykam... Rumienisz się, gdy wypowiadam twoje imię. - Odsunął się tak, żeby widzieć jego twarz. - Taemin... Spójrz na mnie -szepnął ciepło. - Jak długo chcesz to ciągnąć? Dlatego wyjeżdżasz? Myślisz, że to ci pomoże? Myślisz, że o mnie zapomnisz? Myślisz, że ci pozwolę zapomnieć? Ja cię...
            -Nie kłam! - warknął. - Nic mi nie mówisz! Nic o tobie nie wiem, ty wiesz o mnie wszystko, a po za tym ile razy już mówiłeś... że nie możesz się zakochać?
            - Więc... zdjąłeś klątwę - szepnął cicho, pochylając się nad nim. Brunet rozchylił lekko usta, przysuwając je do warg szatyna. Taemin wstrzymał oddech. Uderzył rękami o ramiona chłopaka, chcąc go odsunąć. Czuł się bezsilny. Nie tylko walczył z jego siłą, ale i z samym sobą.
            - Puść mnie! - krzyknął w końcu, szarpiąc go za ramiona.
            - Yyy... Ja nie w porę? - Usłyszeli kobiecy głos za sobą. W drzwiach pokoju stała Chaerin, trzymając w ręce dwa wieszaki. Spojrzała ze szczerym uśmiechem na leżących na sobie chłopaków. Minho zmierzył ją wściekłym wzrokiem.
            - N...nie - powiedział drżącym głosem Taemin, wyślizgując się z uścisku bruneta. Minho wstał z łóżka, odsuwając się na bezpieczną odległość. Jego twarz znów przybrała nijaki wyraz. Szatyn spojrzał na niego przelotnie, po czym lekko zaniepokojony złośliwym uśmieszkiem Cl przyglądał się jej, jakby nigdy nic.
            - Miałam wam tylko przynieść coś na przebranie. Jutro w południe odbędzie się mały zlot, dotyczący nowo rozpoczętych badań. Mam na nich przedstawić część swoich wyników. Wiecie... taką nieoficjalną. Oczywiście po tym wieczorem odbędzie się ten bankiet. Miałabym do was taką małą prośbę... żebyście poszli ze mną na oba przyjęcia -dodała z uśmiechem.
            - Spoko - wyszeptał drżącym głosem Taemin.
            - W takim razie, ja też idę. - Minho podszedł do blondynki. -Może położę się spać, jeśli mam tak wcześnie jutro wstać -dodał wymijając ją w drzwiach.
            - Jak wcześnie? To jest o dwunastej!
            - No mówię, że wcześnie.

* * *

            -Proszę. -Minho podał chłopakowi kieliszek z trunkiem. Taemin spojrzał na niego niepewnie, odbierając naczynie. Oboje stali przy ścianie, spoglądając na garstkę zebranych ludzi. Głównie starszych mężczyzn w garniturze, którzy z uśmiechem witali się, z resztą gości. 
            Minho półprzytomnie spojrzał na Chaerin. Czerwona, prosta sukienka i upięte włosy w pełni do niej pasowały. Dziewczyna rzadko ubierała ubrania tego koloru, nieszczególnie za nim przepadała. Nie tylko to przykuwało do niej uwagę. Jej największym atutem był szczery uśmiech. Potrafiła być naprawdę towarzyska i elegancka jednocześnie. Minho zawsze jej tego zazdrościł. Zastanawiał się, jakby wyglądało jego życie, gdyby umiał się zachowywać się w ten sposób. Był nauczony mówić, co chciał i żyć, tak jak mu się to podoba. Nie męczył się wtedy niepotrzebnymi uśmieszkami, ale wiele tracił. Nigdy nie był postrzegany przez towarzystwo tak pozytywnie, jak Chaerin.
            Blondynka szepnęła coś do grupy mężczyzn, po czym odeszła od nich, kierując się w stronę, stojącej niemal pod ścianą dwójki.
            - Chodźcie. Muszę was komuś przedstawić - powiedziała cicho, łapiąc Taemina za rękaw. Oboje posłusznie poszli za nią. Minho poprawił luźno wiszącą marynarkę. Cl ponownie podeszła do wcześniej opuszczonej grupki.
            - Chciałam państwu przedstawić dwie osoby, bez których nie udałoby mi się zacząć tych badań -powiedziała wskazując ręką na stojącą przy niej dwójkę. - Mojego brata,Choi Minho i... -zatrzymała się na chwilę. - Przyjaciela, Lee Taemina, który ujarzmił wszystkie klątwy.
            - Miło mi - powiedział ze sztucznym uśmiechem Minho, kolejno podając dłoń zebranej tam czwórce.
            - Miło poznać - wyszeptał niższym głosem Taemin, wykonując ten sam gest.
            - Więc... można powiedzieć, że to pani zespół badawczy? - Jeden z wyższych mężczyzn spojrzał na chłopaków z zaskoczeniem. -Nie spodziewałem się tak młodych ludzi, zapewne... z niewielkim doświadczeniem -dodał z kpiącym uśmieszkiem.
            - Nie powiedziałabym tego. - Głos Cl stał się bardziej chłodny.
            - Też wydaje mi się, że nie powinno się ich kwestionować... w końcu mam tu na myśli wydarzenia w tej angielskiej rezydencji, której oni byli świadkiem. Szkoda tylko, że przedmiot tamtych badań okazał się tylko legendą - stwierdził natychmiast drugi mężczyzna. - Po za tym... czy pani współpracownik nie jest przypadkiem tym słynnym chłopakiem, który przetrwał tak wiele katastrof?
            - Owszem - odpowiedziała za niego Chaerin.
            - O! To jest ciekawe... więc śmierć się pana nie trzyma? - Wysoki mężczyzna spojrzał na chłopaka jadowitym spojrzeniem. - To szczęście... czy tylko wola przetrwania? Nie daje się za to medalu - zaśmiał się pod nosem. Taemin przygryzł dolną wargę, widząc kpiące uśmieszki zebranej przed nim czwórki. Minho spojrzał na niego ukradkiem.
            - Dasz nam jakiś mały pokaz? Może... magiczny? - zaśmiał się drugi. Cl z wściekłością lustrowała ich sylwetki, jednak nikt na nią nie reagował. Minho gwałtownie złapał Taemina za rękę, przyciągając go w swoją stronę.
            - Panowie wybaczą. Zostawimy was... i wasze prześmieszne żarty na chwilę - odpowiedział z nieszczerym uśmiechem brunet. Minho mocno zacisnął rękę na nadgarstku szatyna, prowadząc go na bok. Podeszli do końca sali, pod ostatnie z okien.
            - Co to miało być? - zapytał cicho Taemin.
            - Pieprzeni naukowcy - odpowiedział krótko.
            - Nie o to mi chodzi. Dlaczego się tak zachowujesz? To było...
            -Co? Nieeleganckie? Nieprofesjonalne? Tak nie pasuje? - Pochylił się nad nim. - Ty nie musisz się im kłaniać. Nie masz powodu. To, że Cl to robi, to jej wybór i jej praca. Ona ma im udowodnić, że się mylą, z resztą... umie sobie radzić z kpinami w takim zawodzie. Ty nie umiesz nawet odpowiedzieć, gdy coś ci nie pasuje, więc nie dziw się, że tak reaguje. Jesteś bezbronny, jak dziecko.
            - Daj mi spokój! Jestem tu tylko dlatego, że Chaerin mnie o to prosiła. Nie mam zamiaru przysporzyć jej problemów -warknął, odchodząc z powrotem. Po kilku niepewnych krokach w tamtą stronę poczuł czyjś uścisk na swoim nadgarstku. Spodziewał się tego. Szarpnął gwałtownie ręką, obracając się z wściekła miną.
            Osoba, którą zobaczył była równie zaskoczona, jak on.
            - Kogo my tu mamy? - odpowiedział Leo z uśmiechem, spoglądając na chłopaka.
            - Co tu robisz? - warknął szatyn w odpowiedzi.
            - Jestem tu z tego samego powodu, co ty. Zostałem zaproszony, jako współpracownik. Nic szczególnego. Zazwyczaj jestem tu na każdym zlocie - wyjaśnił beznamiętnie. Taemin rozglądał się wokół, za sylwetką Minho. Po kilku sekundach zobaczył go stojącego przy kelnerze z kolejnym kieliszkiem w dłoni. - Gdzie ten twój kochaś?
            - Co? -Taemin czuł, że jego policzki robią się czerwone. - Dar...daruj sobie -dodał drżącym głosem. - Nie mam ochoty z tobą rozmawiać. Jeśli masz jakąś sprawę do Minho, to sam go poszukaj - warknął na odchodne.
            - Raczej mam dla ciebie propozycję. - Usłyszał za sobą. Zatrzymał się, spoglądając na Leo, który tylko odpowiedział mu uśmieszkiem pełnym satysfakcji. - Nie bardzo mnie lubisz, więc myślę, że ci się spodoba. Wykonasz dla mnie jedną, niewielką przysługę, a ja w zamian... przedstawię ci wszystkie wiadomości, które udało mi się zabrać na temat pochodzenia twojego dziwnego daru - odpowiedział z poważną miną.
            - Skąd mam wiedzieć, że nie kłamiesz?
            - Nie masz wyjścia. Moja prośba nie jest duża. Chcę tylko, żebyś dotknął zegara znajdującego się w katedrze za hotelem.
            - Zegara?
            - Słyszałeś o tym prawda? Niecałe kilka metrów stąd, znajduje się wyjątkowo niewygodny dla właścicieli tego hotelu obiekt. Myśleli, że uda się im go usunąć, jednak niedługo, po renowacji tego budynku, który niegdyś był dworkiem, kapliczka za nim zyskała miano zabytku, więc pozostała nietknięta. Tak jak znajdujący się w niej zegar.
            - Ale... zegar w kapliczce?
            - Tak. Właśnie to jest dziwne. Nie ma tam ikon, czy czegoś podobnego. Jest tylko wielki, stary zegar, do którego prowadzi kilka schodów. Samo pomieszczenie jest trochę większe, od przeciętnej kapliczki, dlatego jest tak kłopotliwe. Chodzi mi o to, że krąży legenda, że tylko... prawdziwie szczęśliwy człowiek, gdy dotknie zegara będzie w stanie wprawić jego wskazówki w ruch.
            - To tyle?
            - Obiecuje ci, że nic więcej -rzucił natychmiast.
            - Zgoda - szepnął niepewnie Taemin. W głębi duszy czuł, że na układach z Leo źle skończy, ale jego ciekawość była większa.
            - Wiedziałem, że się zgodzisz - odpowiedział z demonicznym uśmieszkiem. - Wybacz, ale wracam do reszty ekipy. Spotkamy się jeszcze - dodał na odchodne. Szatyn czuł, jak przez jego ciało przebiega chłodny dreszcz. Stał, jak kołek na środku sali, rozglądając się tylko wokół. Z daleka zobaczył stojącego przy oknie, tam gdzie wcześniej Minho. Miał do niego podejść, ale zatrzymał się widząc, że zbliża się do niego jakiś mężczyzna. Wysoki, starszy, ale w sile wieku człowiek. Rozmawiali przez chwilę. Starszy mężczyzna wyglądał na zdenerwowanego. Gwałtownie gestykulował rękami, mówiąc dość głośno i niezrozumiale. Taemin niepewnie podszedł bliżej, czując nadchodzące kłopoty. Zanim zdążył podejść do Minho, nieznany mu człowiek złapał go za gardło, przyciskając do ściany. Taemin podbiegł natychmiast.
            - Mam ci wybaczyć... że zabiłeś moją córkę! - powiedział mężczyzna, patrząc na bruneta, spojrzeniem pełnym nienawiści. Jego oddech był głęboki i chrapliwy. Minho nic nie odpowiadał, jedynie nie odrywał przerażonego wzroku, od twarzy mężczyzny. Nie wyrywał się i nie protestował. Stał nieruchomo, z przygnębionym wyrazem twarzy. Celowo unikał jego wzroku. Na sali nagle zrobiło się cicho i wzrok wszystkich powędrował na tą nadzwyczajną scenę. "Minho... kogoś zabił?" - Pomyślał spanikowany Taemin, patrząc na niego ze smutkiem.

* * *

            -To było... niecałe dziesięć temu - zaczął, cicho. Jego głęboki głos wypełniał pomieszczenie. Brunet siedział na skraju łóżka, patrząc na swoje złożone dłonie, które trzymał na kolanach. Taemin siedział obok niego, ze skupieniem słuchając jego opowieści. Żałował, że zadał tak trudne dla chłopaka pytanie. Minho zacisnął usta, skupiając myśli. Wyglądał tak, jakby wracanie do tych wspomnień sprawiało, że czuł niesamowity ból. - Miałem wtedy może... jakieś szesnaście lat? Coś takiego. Przeprowadziliśmy się z ojcem na przedmieścia. Poznałem tam pewną dziewczynę. Była trochę dziwna. Mieszkała naprzeciw nas i była w moim wieku. Zawsze czytała coś na werandzie i często wychodziła na zewnątrz, gdy padało, pozwalając na to, żeby deszcz całkiem ją zmoczył. Po wakacjach okazało się, że jestem z nią w jednej klasie. Wtedy wydawała mi się jeszcze bardziej... inna. Nie odzywała się do nikogo, zawsze nosiła ze sobą mały czarny zeszyt, do którego wstążką była przywiązana zabarwiona na czarno, słomiana lalka. W sumie cieszyłem się z tego, że jestem z nią w jednej klasie. Początkowo myślałem, że ona po prostu jest nieśmiała i w końcu się zaprzyjaźnimy. Nie minęło kilka dni, a jej odmienność zaczęła przeszkadzać reszcie klasy. Krążyły o niej dziwne pogłoski, wymyślali jej wredne przezwiska. Było mi jej szkoda. Raz natknąłem się na sytuację, w której grupa popularnych w szkole dziewczyn i dwóch chłopaków zaczęli ją nękać. Popychali ją, przezywali, niektórzy nawet podnieśli na nią rękę. Wydawało mi się to strasznie okrutne, więc stanąłem w jej obronie. Wtedy w sumie wszystko się zaczęło... - Przeczesał ciemne włosy ręką. - Odezwała się do mnie. Nasza rozmowa była dziwna. Ciągle powtarzała coś o jakimś przeznaczeniu. Wtedy tego nie rozumiałem i ignorowałem jej słowa, które mogłaby świadczyć, że jest we mnie zakochana. Później zaczepiała mnie coraz wcześniej. Zawsze była tam, gdzie ja. Uważałem, że to niegroźne, dopóki nie zaczęła mi otwarcie mówić, że mnie kocha. Kiedy wypowiadała te słowa, w jej oczach było coś dziwnego. Tak, jakby to nie było lekkie wyznanie, ale obietnica, lub groźba. Powiedziałem jej, że nie chce się z nią specjalnie wiązać i chciałbym się z nią przyjaźnić. Wtedy wszystko się zaczęło. Wieczorami stała pod moim oknem, wpatrując się w nie, bez przerwy. Dzwoniła do mnie, a nawet namówiła swojego bogatego, wpływowego ojca, żeby zaprosił mnie i moją rodzinę na kolację. To co wtedy mi tam powiedziała, całkiem zmieniło to, w jaki sposób ją postrzegałem. Mówiła mi o tym, że zawsze była samotna i czekała na kogoś, kto naprawdę został stworzony dla niej. Uważała, że ja byłem tą osobą. Zmieniałem temat, ale w końcu musiałem jej ostatecznie odpowiedzieć. Powiedziałem po prostu "nie". Chłodne, ale stanowcze. Kilka dni później odebrałem telefon. Usłyszałem w słuchawce, że nigdy... nie pokocham żadnej kobiety i, że to jest moja kara, za to, że ignoruje cudze uczucia. Kilka godzin później zobaczyłem, jak karetka podjeżdża pod dom naprzeciwko. Ona się otruła. Zabiła się. Gdy do mnie zadzwoniła... ona już umierała. Nie mogłem się pozbierać po tej śmierci. Winiłem samego siebie, ale co gorsza... jej przepowiednia okazała się prawdziwa. Gdy tylko spoglądałem na jakąś kobietę, widziałem jej twarz. Martwą. Czułem wyrzuty sumienia i ten duszący strach. Do tej pory nie udało mi się nikogo pokochać. No może oprócz jednej osoby. - Uśmiechnął się w stronę chłopaka.
            - A ten mężczyzna?
            - To jej ojciec. Nie dziwi mnie jego reakcja. W końcu jego córka pozostawiła list samobójczy, w którym opisała swoją miłość do mnie i nienawiść do świata. Wydaje mi się, że... ona i tak nie żyła na tym świecie. Zachowywała się tak, jakby do niego nie należała i ciągle czekała na to, aż jakaś siła zabierze ją z powrotem.
            - To nie twoja wina, że... - zaczął, jednak puste spojrzenie chłopaka ostatecznie go przekonało, żeby nie kończyć tego zdania.
            - Wiem. Nie chciałem ci tego opowiadać, bo... w pewnym sensie byłem winny jej śmierci. Gdy... rozmawiałem z nią tamtego dnia, po kolacji u niej w domu. Powiedziała, że jeśli nie zostanę z nią, to ona nie ma już powodu, ani siły, żeby żyć dalej. Odmówiłem.
            - Ale ciągle...
            - Daj mi skończyć - skarcił go, niższym głosem. - Jeszcze jedno. Jest coś... kilka spraw, które do tej pory nie są wyjaśnione. Pamiętasz, jak mówiłem ci o jej zeszycie? Zapisała w nim wiele dziwnych rzeczy. Znalazłem go u siebie w pokoju, po jej śmierci. Zapisała w nim kilka dat. Gdy... te zapisane przez nią dni nadeszły, zdarzyła się grupa dziwnych wypadków. Pierwszym z nich była śmierć jej macochy, która umarła z powodu powikłań, po nieudanej operacji. Później nasza szkołą spłonęła, a w palącym się budynku zginęła piątka uczniów. Ostatnia data była datą śmierci mojego ojca -dokończył łamiącym się głosem.
            - Więc jej ojciec...
            - Ciągle nie pogodził się z jej śmiercią. To tyle z opowieści. Zdziwiłem się, że go tutaj spotkałem. Najwidoczniej jest jednym z inwestorów. Z tego, co słyszałem powiększył swoją fortunę. Nie mogłem mu patrzeć w twarz. - Przetarł oczy, starając się uspokoić.
            - To straszna historia - szepnął Taemin, żałując później, że nie przyszło mu nic lepszego do powiedzenia.
            - Nie traktuje tego, jak klątwy. W końcu... może nie zakochałem się w kobiecie, za to znalazłem osobę, bez której nie mogę żyć. - Brunet złapał rękę szatyna, pochylając się w jego stronę. Taemin odsunął się, od niego gwałtownie.
            - W...właśnie mam do ciebie jedno pytanie - wyrzucił szybko. Minho spojrzał na niego chłodno. -Chodzi o... zegar, który znajduje się w kaplicy niedaleko hotelu, wiesz coś o nim?
            - Kaplica? Niedaleko hotelu? Gdzie ty żyjesz? Nie wydaje mi się, żeby było coś... chociaż czekaj. Za hotelem jest pusty plac, który jest ogrodzony. Możliwe, że tam znajduje się coś takiego, ale... jeśli miasto nie ma z tego pożytku, to ta budowla powinna zniknąć. - Brunet zamyślił się. - A po co ci to? O jakiej w ogóle legendzie mówisz?
            - Podobno zegar ruszy, gdy dotknie go naprawdę szczęśliwy człowiek. Po prostu byłem ciekawy, czy coś takiego w ogóle istnieje. - Minho uśmiechnął się do niego.
            - Nie wiem, czy istnieje na świecie naprawdę szczęśliwy człowiek.

* * *

            Mdła muzyka wypełniała wypchane po brzegi ludźmi pomieszczenie. Do jej bezbarwnych dźwięków dołączały się odgłosy rozmów, głośne śmiechy i dźwięk obijających się o siebie szklanek. Minho zajął miejsce przy stoliku na końcu sali, nie odrywając przenikliwego spojrzenia, od Taemina. Niczego nie rozumiał. Dał mu tak dużo czasu, żeby szatyn nareszcie to powiedział. Nie mógł czekać na te słowa dłużej. Chciał nareszcie dowiedzieć się, czy to nie jest jego paranoja. Czy Taemin naprawdę nic do niego nie czuje, czy po prostu nie chce przyjąć tego do wiadomości? Ta ciągła niepewność nie dawała mu spokoju od dawna. Ich relacje przestały być tylko przyjacielskie, co go jeszcze bardziej upewniało w jego przekonaniach. Choi nie mógł przestać myśleć o Taeminie, a im bardziej odpychał od siebie te myśli, z tym większą siłą wracały. Miał ogromną ochotę zatopić się w jego ustach i zapomnieć o całym świecie. Ta wizja na ten czas wydawała się bardziej niż nierealna. Był pewny, że to musiał być ten dzień. Chciał, żeby to był ten dzień. W końcu... od dawna znał tą datę. Koniec jego kary.
            - Minho? Nie martw się. Dziś już go tutaj nie ma - wyszeptała po kilku minutach ciszy siedząca przy nim blondynka. Jej ciemnozłota suknia, układała się delikatnie nad kolanami. Kobieta trzymała w ręku kieliszek białego wina. - Co ten stary piernik tutaj robił? Nie był zaproszony...
            - Co? - szepnął ochrypłym głosem.
            - Nie był na liście. Nikt nie wie, jak się tutaj dostał i nikt nie wie, po co. Musiał wiedzieć, że tu będziesz. - Cl upiła łyk trunku. - To nie jest dziwne? Dziś jest ten dzień, gdy twoja klątwa ma dobiec końca, a on się tu zjawia i ci wygraża.
            - Masz racje. To dziwne - odpowiedział beznamiętnie, jakby w ogóle jej nie słuchając.
            - Hej! Zacznij kontaktować. Mówiłeś o tym Taeminowi? - Pomachała chłopakowi ręką przed twarzą, zauważając, że jej brat całkiem ją ignoruje.
            - Nie wszystko.
            - Może i lepiej... jeśli coś złego stanie się tej nocy, nie będę mieć go na sumieniu. - Odsunęła od siebie puste naczynie, spoglądając na kieliszek z obrzydzeniem. - Mam nadzieje, że... on nam pomoże. -Przejechała palcem po jej krawędzi. - Jego szczęście.
            - To o nim jest mowa w tej przepowiedni. Czuje to Chaerin. Tu wcale nie chodzi o kolejną śmierć.
            - A jeśli nie? - warknęła. - Mam złe przeczucia. Uważaj na siebie, proszę - dodała poważniejszym tonem, spoglądając w oczy chłopaka.
            - Bardziej martwię się, że ona... może chcieć mi go odebrać. Jeśli Taeminowi coś się stanie, nie daruje sobie - szepnął cicho.

* * *

            Szatyn po raz kolejny rozglądnął się uważniej, czy aby na pewno nikt go nie śledzi. Naprawdę musiał się starać, żeby uciec przed wszechobecnym Minho, który był niemalże wszędzie. Wydawało się, że dzisiejszego wieczoru nie chce opuścić Taemina nawet na jeden krok, podczas, gdy chłopakowi zależało, żeby przypadkiem nie zobaczył go razem z Leo. Zaraz rozpoczęła by się kłótnia, po której Minho roztrząsałby miesiącami, jaki to jego młodszy przyjaciel jest naiwny i lekkomyślny.
            Chłopak wyszedł na zewnątrz, czując niemal natychmiast na sobie powiew świeżego powietrza.
            - Nareszcie jesteś. - Usłyszał za sobą. Serce niemal wyskoczyło mu z klatki piersiowej. - Choć nie mamy czasu. - Leo szarpnął chłopaka za rękaw, ciągnąc go za sobą, za budynek hotelu.
            - Jak to nie mamy czasu? Wydaje mi się, że mamy go, aż za wiele - warknął Taemin, odsuwając się od niego gwałtownie, uwalniając tym samym swoją rękę. Poprawił marynarkę, po czym ruszył szybkim krokiem, za brunetem.
            - Nie wydaje mi się. Pewnie Minho zaraz zacznie cię szukać, a jest ostatnią osobą, którą chciałbym dziś zobaczyć.
            - Wydaje mi się, że on o tobie myśli tak samo - odgryzł się Taemin, ze złośliwym uśmieszkiem. Oboje szybko przemknęli przez betonowy parking, za hotelem. Ogrodzenie wokół budynku wydawało się nie do obejścia. Wbrew obawą Taemina, Leo podszedł do metalowej bramki na jej końcu, po czym przeciągnął plastikową kartą, przez elektryczny zamek obok. Furtka otworzyła się natychmiast.
            - Chodź - warknął, pospieszając szatyna. Dalej droga nie była już taka łatwa. Wąska ścieżka prowadziła do kolejnej furtki, która najwidoczniej była jedną drogą do ogrodzonego terenu. Leo szarpnął mocniej zamkiem. Drzwiczki nie drgnęły. - Przejdziemy górą - stwierdził, spoglądając na metalową siatkę. Zanim Taemin zdążył cokolwiek odpowiedzieć, zobaczył, jak brunet sprawnie wspina się po siatce, po czym przeskakuje za nią uśmiechając się z ulgą. Gestem ręki wskazał, aby szatyn poszedł jego śladem. Wątłe palce Taemina złapały się siatki, zaciskając się wokół metalowych drucików, z których była zbudowana. Podskoczył, zahaczając się o nią butami. Ostrożnie wspiął się wyżej, po czym przełożył jedną z nóg nad siatką, starając się przejść ostrożnie na drugą stronę. Gdy już prawie przeszedł na drugą stronę siatki. Jego palce powoli zsunęły się z metalowych drutów, a chłopak gwałtownie odsunął się do tyłu. Jego ręce starały się jeszcze chwycić oczek siatki, jednak zanim chłopak się zorientował, spadł prosto w ramiona Leo. Przerażony niemal natychmiast odskoczył, spoglądając na niego z wściekłą miną. - Naprawdę? Nie umiesz przejść przez najprostsze ogrodzenie? - zapytał z kpiącym uśmieszkiem.
            - Musiałem się po nim wspinać, bo ktoś jest głupkiem - powiedział, otrzepując garnitur. Cl zabiłaby go na miejscu, gdyby wrócił potargany i pobrudzony ubraniu na przyjęcie, a po za tym ciężko byłoby wyjaśnić taki wygląd Minho.
            - Już niedaleko - odpowiedział z uśmiechem, ignorując jego poprzednie słowa. Szatyn spojrzał przed siebie. Jego oczom ukazała się tajemnicza budowla. Nie była duża. Jej wielkość mogłaby się równać z wielkością połowy sali balowej. Budynek był zaniedbany, a jego ściany obrośnięte były bluszczem, który wspinał się po obskubanym tynku. Nad dachem pomieszczenia można było zobaczyć kawałki gołych cegieł. Dach też miał wiele luk, a na nim walały się suche gałęzie, najwidoczniej pozostawione przez ogromne drzewo, rosnące obok. To się wydawało niemożliwe. W Paryżu, ogromnym mieście, miedzy wysokimi wieżowcami i milionami budynków znajdowało się takie miejsce. Zapomniane. Może to nie był sam środek miasta, ale sama obecność tej budowli w takim miejscu była niesamowita. Kapliczka wydawała się magiczna. Taemin z szerokim uśmiechem podszedł do drewnianych drzwi, które wyglądały, jak nowe. Nie widniały na nich najmniejsze ślady starości, czy zniszczenia. Najwidoczniej były jedynym elementem tego budynku, który nie uległ presji czasu. Leo położył rękę na ramieniu chłopaka, jakby nakłaniając Taemina do wejścia.
            Otworzył delikatnie drzwi, wchodząc ostrożnie do środka. W pomieszczeniu było całkiem ciemno. Jedyne światło, jakie dostawało się do środka pochodziło z ogromnych okien. Czerwony dywan rozciągał się od drzwi, do końca pomieszczenia, gdzie trzy stopnie prowadziły do niewielkiego podniesienia. Przy ścianie naprzeciwko stał ogromny zegar, zbudowany z ciemnego drewna. Jego wskazówki stały nieruchowo na złotej tarczy, wskazując równą dwunastą.
            - Choć... załatwię to szybko i dasz mi spokój - wyrzucił cicho Taemin idąc przodem. Do jego uszu dobiegł dźwięk odbezpieczenia pistoletu, który odbił się echem po całym pomieszczeniu. Szatyn zatrzymał się gwałtownie, czując jak wszystkie jego mięśnie się napinają. Obrócił się ostrożnie, spodziewając się najgorszego. Naprzeciw niego stał Leo, trzymając w ręce pistolet, którym mierzył w stronę Taemina.
            - Mówiłem, że znów się spotkamy - powiedział z nikłym uśmieszkiem. - Myślałem, że do tego czasu choć trochę zmądrzejesz, ale... mam przed sobą tego samego głupka, co zawsze.
            - Co... ty? - szepnął cicho.
            - Dalej nic nie wiesz, prawda? Nic nie wiesz o tym skąd się wziął twój dar. - Brunet podszedł bliżej. - W jakich okolicznościach go otrzymałeś, pomyśl.
            - Po śmierci... Onew. - Pochylił głowę, ze smutkiem.
            - Tak, właśnie. To jest klucz. Śmierć. Jeśli zostaniesz przez kogoś zabity, to piętno szczęśliwca otrzyma twój zabójca. Zabawne, prawda? - Złośliwy uśmieszek nie znikał z jego twarzy. Przyłożył lufę pistoletu do jego skroni. - Trochę smutne, ale prawdziwe. Komuś takiemu, jak ja szczęście jest potrzebne. Dasz mi je, jak grzeczny chłopiec?
            - Jesteś durniem, że wierzysz w takie głupoty!
            - Może i... nie martw się. Nie chce cię zabić. Nie jestem taki bezduszny. Dam ci wybór. Zostań ze mną, albo zgiń. - Leo zacisnął rękę na ramieniu szatyna, spoglądając w jego oczy. Mówił śmiertelnie poważnie. Szaleńczy błysk w jego oku nie znikał.
            - Jak to... mam zostać z tobą? - zapytał drżącym głosem szatyn, wsłuchując się w bicie swojego serca.
            - Po prostu. Przy tobie zawszę będę szczęśliwy, jak ten cały Minho. Jeśli mu ciebie odbiorę... nareszcie będę szczęśliwy - dodał z niepokojącym uśmiechem.
            - Jesteś szalony... - warknął Taemin, starając się wyrwać z uścisku bruneta. Leo odpowiedział tylko silniejszym uściskiem. Gwałtownie przysunął go do siebie, ciągle trzymając pistolet przy jego głowie.
            - Nigdy... Nigdy nie byłem szczęśliwy - szepnął. Jego głos odbijał się echem przez cały budynek. -Nie opuszczaj mnie.
            - Nie mam zamiaru z tobą zostać - powiedział chłodno chłopak. Z twarzy Leo zniknął smutny wyraz, a ponownie pojawił się na szaleńczy uśmieszek.
            - Dobrze... skoro tak. Chyba będzie nawet łatwiej... - Spokojnie nasunął palec na spust pistoletu. Taemin zamknął mocno oczy, wsłuchując się w bicie własnego serca. Czuł tylko zimny dotyk metalu przy swojej skroni i oddech Leo na swoim policzku. On też był równie niespokojny, jak Taemin. Nie chciał tak ginąć. Czuł się głupi i wykorzystany, myśląc o tym, jak naiwnie dał się złapać. Nawet w takiej chwili, jedyne, o czym myślał, to wytykanie sobie swojej głupoty i strach przed spotkaniem Minho. Gdy tylko o nim pomyślał, poczuł, że jego serce jakby się zatrzymało. Nigdy go nie zobaczy. Nigdy nie dowie się, jak to jest czuć ciepły dotyk jego ciała przy swoim. Nie poczuje jego warg, przy swoich. Nigdy. Nie rozumiał tylko jednego. Dlaczego teraz? Tak wiele razy chciał zginąć razem z innymi ludźmi, jednak czysty splot wielu przypadków pozostawiał go przy życiu, a teraz, gdy miał dla kogo żyć, nigdy nie dowie się, jak to jest zatracić się w osobie, którą się kocha. 
            Otworzył oczy, słysząc cichy huk. Nie przypominał on wystrzału broni. Raczej uderzenie. Tuż przed nim stał Minho, trzymając jeszcze w dłoni jakiś kawałek cegły. Taemin odruchowo spojrzał w dół. Na posadce leżał nieprzytomny Leo. Szatyn nie miał pojęcia, kiedy to wszystko się wydarzyło. Przebłyski wszystkich obrazów ciągle krążyły po jego głowie. Nieprzytomnie spojrzał na zdyszanego chłopaka, który wyglądał na przerażonego. Brunet rzucił się na Taemina, ściskając go mocno.
            - Ty głupku... -szepnął do jego ucha. - Chciałeś mnie zostawić? - Zgarnął niesforne kosmyki z jego twarzy.
            - On żyje? - zapytał cicho szatyn, wskazując na nieprzytomnego chłopaka.
            - Na razie tak. Jeśli wstanie, to skończę z nim ostatecznie. - Objął Taemina w pasie. - Myślałem, że nie zdążę. Dlaczego, gdy nie ma mnie w pobliżu robisz coś tak głupiego?
            - To nie zostawiaj mnie samego - wyszeptał cicho szatyn. Wycofał się kilka kroków do tyłu, wchodząc na schodki prowadzące do zegara. Oparł się o niego, spoglądając w ciemne oczy Minho.
            - Nigdy - dokończył brunet, łapiąc chłopaka za podbródek. Powoli przysunął się bliżej, aż do momentu, gdy ich wargi się zetknęły, w niewinnym pocałunku. Przez ciało Taemina przebiegł ciepły dreszcz. Przybliżył usta, pogłębiając pocałunek. Minho wsunął rękę w jego geste włosy, skupiając się tylko na nim. Nigdy nie czuł się, tak szczęśliwy. Rozumiał, jakiego uczucia nie doświadczył. Brunet podtrzymał się jedną ręką o drewniany zegar. Wtedy rozległ się znany im dźwięk. Głośne uderzenia zegara, wypełniały puste pomieszczenie, odbijając się echem. Minho spojrzał z przerażeniem, na poruszającą się wskazówkę.
            - Jak... jak to... możliwe? - zapytał cicho Taemin, spoglądając w tą samą stronę.
            - Wszystko jest możliwe, gdy ma się przy sobie takie szczęście - dodał z uśmiechem, obejmując chłopaka w pasie.

10 komentarzy:

  1. Jeżeli mam być szczera to czytając końcówkę byłam pewna że to jest chociażby przedostatnia część ^^ moim zdaniem ma takie otwarte zakończenie co jest wspaniałe !
    Domyśliłam się o co chodzi z tym szczęściem gdy mama Tae i on sam opowiedzieli tę historię. A Leo w tym rozdziale był naprawdę fajny >.< wiem dziwna jestem ale ją go nawet lubiłam za to jaki był.... dziwneeeeee.... no i za imię bo Levi lubi to imię.
    Ta dziewczyna była nieco przerażająca z tym zeszytem i laleczką, ale wspolczułam jej tego wyśmiewania itp. A ta klątwa Minho była niedokładna - w końcu zakochał się w Lee ♡
    Mam nadzieję że kolejne opowiadanie będzie tak samo niesamowite jak to!
    Hwaiting! ♡♡♡♡♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Gomen że tak późno, ale rodzice zaciągnęli mnie do kościoła ;; Wreszcie się doczekałam nowego rozdziału... Wiesz że cię kocham..? Za twój styl pisania, za wszystko, za tego bloga... Dziękuję ci <3. Będę tęsknić ;; Może druga seria lub jakieś dodatkowe one shoty..? xd. Fajnie by było... Przepraszam że piszę jak w epilogu, ale niewiem czy uda mi się go skomentować bo w poniedziałek wyjeżdżam ;; Szkoda mi że tak mało osób tutaj komentuje, a ty tak ślicznie piszesz♥ A teraz o rozdziale xd.Tae... On... Niemoże wyjechać ;;;; Minho się załamie... Ale coś czuję że po tej końcówce chyba jednak zostanie :D. Ta scena z Leo... Szczerze... Nawet się nie przestraszyłam bo byłam pewna że Choi go uratuje... Ah... Ta końcówka... Rozpływam się... Aw... Więcej takich scen :3. Jeszcze raz KOCHAM CIĘ~!
    Hwaiting kochana~!

    OdpowiedzUsuń
  3. Czyli to koniec, tak? Jeszcze epilog i koniec... No cóż, fajne było to opowiadanie, takie inne od pozostałych, bo niby między Taeminem a Minho coś od początku sie rodziło, ale tak naprawdę do samego końca nie wiadomo było czy będą razem, czy rozejdą się w swoje strony.. Zakończenie historii jak najbardziej mi odpowiada, można samemu sobie dopisać dalszy ciąg, chociaż wciąż nie wiem, co jeszcze się zdarzy w epilogu :) przyznam, że zaskakiwałaś mnie tymi rozdziałami, zwłaszcza legendami i tajemnicami, jakie tam opisywałaś. Widać, że w tym siedzisz i szukasz wszystko dokładnie :) i tak się cieszę, że Taemin i Minho się zeszli, już mnie denerwowało, że tak unikają tego ;p a Leo niech sobie w łeb strzeli, głupek jeden! A co do Minho i tej całej dziewczyny, co się w nim zakochała i rzuciła na niego klątwę... Nie powinien siebie o to obwiniać, bo nie on ją otruł, a skąd mógł wiedzieć, że ona posunie się do takiego czegoś?
    Czekam na epilog, postaram się wtedy napisać coś sensowniejszego :)

    OdpowiedzUsuń
  4. To nie może być już koniec!!! Prosze nieeeeeee.
    Nie wiem co mam pisać ale kocham to opowiadanie i ciebie
    Unnie. Jesteś moją mistrzynią.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy zobaczyłam, że jest nowy rozdział miałam napad radości ale też byłam smutna bo wiedziałam że to już ostatni :C Uwielbiałam to opowiadanie.Te wszystkie tajemnice, legendy i ja zawinięta w kłębek z kubkiem kakao. A teraz już koniec :c tak smutno trochę, że już skończyłaś to opowiadanie,ale ten rozdział był świetny.Ta historia Minho i tej dziewczyny... to nie była jego wina, nie powinien się obwiniać.Od początku nie podobała mi się ta propozycja Leo, wiedziałam że on coś knuje, ale nie sądziłam. że będzie chciał zabić Taemina. Przez chwilę naprawdę myślałam że tak się stanie, kamień spadł mi z serca kiedy jednak tak się nie stało i Minho temu zapobiegł. Końcówka taka kjsadfhbksaejfbs kiedy oni się pocałowali a ten zegar ruszył, to było takie słodkie! Rozpłynęłam się hah bo do końca nie byłam pewna czy aby na pewno oni będą razem. Jeszcze chyba czeka nas epilog, prawda? Jestem go bardzo ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział piękny :) Bardzo wzruszający i szczery. Tak wiele się wyjaśniło. Jakoś nie umiem się rozpisać, ale bardzo mi się podobało.

    OdpowiedzUsuń
  8. Super opowiadanie! Nie moge uwierzyć ze sie skończyło:( Pisz dalej, jestes w tym swietna;*

    OdpowiedzUsuń
  9. pierwsze co powiem na wstępie, to wspaniały szablon, no kurde, aż mi zaparło dech w piersiach jak zobaczyłam Kaia, piękne kolory! ;-)
    miałam tu wszystko skomentować już dawno, ale jak zwykle nie miałam ochoty, zrobię to więc teraz. rozdział naprawdę bardzo mi się podobał i kurde bardzo szkoda, że to już ostatni. ;-( widzisz, wszyscy są smutni, że to już koniec, a ty mówiłaś, że nikt nie czyta. suprajs! XD kiedyś naprawdę zabiję Leo za te kłamstwa i w ogóle chęć pozbycia się Taemina, wkurza, bardzo wkurza. ale na szczęście w najgorszych sytuacjach pojawia się Minho *rycerz na białym koniu lol* i ratuje Tae z opresji. tak przeczuwałam, że w końcu na samym końcu będą razem, no ja to wiedziałam, wszystko na to wskazywało! i w ogóle ta historia Minho, aż mi się go szkoda zrobiło, ale dobrze, że klątwa minęła!

    OdpowiedzUsuń
  10. Ostatnio natrafiłam na tego bloga, bo jakaś dziewczyna pytała na facebooko o to opowiadanie i ktoś wstawił tam do niego link. Szczerze powiem, że bardzo mnie cieszy to iż wszystko nie kręciło się wokół miłości 2Min, a miłosny wątek został po prostu subtelnie wplątany w kriminalno horrorową fabułę, dzięki czemu wszystkiego było w umiarkowanej mierze, czyli jak dla mnie idealnie. Teksty, twój styl opisywania, dialogi i to jak wszystko było składnie ze sobą złożone, tworząc wspaniałą całoś, która pochłonęła mnie w całości. Jeśli teraz piszesz tak dobrze, to pewnie będzie co raz lepiej, w tedy umrę z podziwu i zazdrości. Chciałabym mieć takie parcie na wene, wyobraźnię i pomysły oraz logikę (nawet tą fantastyczną).
    Bardzo chciałabym się z tobą skontaktować ^.^ lubię porozmawiać z utalentowanymi pisarkami, bo muszę przyznać, że działa to na moją korzyść. Zawsze czegoś się od nich uczę a i poznam ten wielki umysł, który wymyśla takie rzeczy. Mistrzostwo. Zaliczam do jednych z moich ulubionych.
    Gratuluję tego tworu i zabieram się za twoje kolejne publikacje.
    Minam~

    OdpowiedzUsuń