sobota, 14 grudnia 2013

PIERWSZE spotkanie




          - No dalej. -Usłyszał ledwie wyraźnie. - Ocknij się. - Łagodny głos nakłaniał go do poniesienia powiek. - Chyba nie zamierzasz tu leżeć? - Kai niepewnie spojrzał na pochylającą się nim postać. Postura chłopaka była lekko niewyraźna. W końcu jednak zaczął wyłaniać się jakiś zarys sylwetki. Wesoły uśmiech blondyna lekko go przebudził. Chłopak z uroczym, dziewczęcym wyglądem siedział przy nim, przyglądając mu się z troską.
          - Spałem? - zapytał naiwnie słabym głosem. Czuł, że całe jego ciało jest zdrętwiałe i nie ma czucia w większej jego części. Niespecjalnie zdziwił się, że obudził się w obcym miejscu, a nad nim stoi obcy chłopak. Wydawało mu się, że to zdarzało się często, jednak tego nie pamiętał. Nic nie pamiętał. Czuł się dziwnie zagubiony. 
          Niepewnie podniósł się do pozycji siedzącej, ciągle starając przywrócić do siebie strzępki świadomości. Rozejrzał się wokół, ledwie przytomnym wzrokiem. Pomieszczenie w którym się znajdował było dziwne. Wysoki sufit przypominał swoim wyglądem gotyckie budownictwo. Z resztą podobne skojarzenie przywoływał widok wąskich, ogromnych okien. W kątach i przy ścianach stały marmurowe posągi, przypominające swoim kształtem pionki. Były w różnych odcieniach szarości. Ściany były ciemne i chociaż wisiały na nich lampy i stojaki na pochodnie, to w pomieszczeniu panował pół mrok. Najbardziej przyciągającym uwagę elementem pomieszczenia była podłoga, zbudowana na kształt szachownicy. Marmurowe płytki przemieniały się w swoich odcieniach, układając biało-czarną szachownicę.
          Kai spojrzał na pozostałe, ledwie widoczne postacie, znajdujące się tu razem z nim. Czuł się lekko oszołomiony i zdziwił się, że nie zauważył ich obecności od razu.
          - No. Nareszcie jest nas dwunastu - wyjaśnił jeden z nich podchodząc do Kaia. -Witaj. Nazywam się Kris. - Blondyn wyciągnął dłoń w stronę chłopaka, chcąc pomóc mu wstać. Jongin niepewnie ją uścisnął, po czym podniósł się, ledwie stając na nogach. - Zapewne ty również nie wiesz, co tu robimy, prawda? - zapytał cicho Kris. Kai pokręcił tylko przecząco głową.
          - Daruj sobie. Wszyscy już nie żyjemy! - warknął jeden z chłopaków, stojący przy oknie. - Wszyscy zginęliśmy! Tak wygląda... życie po śmierci - mówił dalej.
          - Nieprawda! - krzyknął zapłakany chłopak, co jakiś czas cicho łkając. Jego policzki były czerwone od płaczu, tak jak i zaszklone oczy. - Żyjemy. Czuję, że żyję. Ja muszę wrócić do domu - dokończył cicho, skupiając swój przerażony wzrok na stojącym przy oknie szatynie.
          - Baekhyun... musisz się z tym pogodzić. Przypomnij sobie - rzucił łagodniej, niż wcześniej chłopak. W odpowiedzi zapłakany szatyn jęknął cicho.
          - Lay! Przestań już - skarcił go Kris. Odwrócił głowę, spoglądając z uśmiechem na Kaia. - Niestety to prawda. Mam nadzieje, że ty zdajesz sobie sprawę z tego, że nie żyjesz. Nie wszyscy pamiętają te fakty. Nasze wspomnienia są pomieszane i niekompletne - wyjaśnił cicho.
          Jongin opuścił głowę, ze smutkiem wspominając wszystko, co się stało tamtej nocy. Ból który wtedy czuł, nawet w jego wspomnieniach był namacalny.
          - Taa... - wyrzucił niepewnie.
          - Nie martw się. Wszyscy mamy luki w pamięci. Ja pamiętam tylko swoje imię - wyjaśnił wcześniej poznany blondyn. -A! Właśnie. Mam na imię Luhan. Krisa już znasz. Ten uroczy chłopak po lewej to Baekhyun. Koło niego stoi Chanyeol. Za nim Chen. Po tamtej stronie ten chłopak z czerwonymi włosami to Xiumin. Ten obok to Lay. - Obrócił głowę, spoglądając za siebie. -O! Za nami stoi Sehun, a ten obok niego to Suho. Ten nieśmiały, to D.O, no i ostatnią osobą jest Tao. To ten brunet z samego tyłu - wyszeptał z uśmiechem, przedstawiając wszystkie osoby po kolei. - A ty... pamiętasz swoje imię?
          - Tak. - Brunet ciągle ze skupieniem przypatrywał się znajomej mu twarzy blondyna. Mógłby przysiąc, że ją znał. Czuł się o wiele lżej, widząc ją. - Mam na imię Jongin... ale wszyscy mówią mi Kai -wyjaśnił niepewnie.
          - No... Cieszę się, że to pamiętasz, bo na przykład D.O. sami ochrzciliśmy - zaśmiał się Kris, wskazując stojącego niedaleko, niskiego bruneta.
          - Chwila... skoro wszyscy nie żyjemy, to co to za miejsce? - zapytał Lay, niepewnie przerywając głuchą ciszę.
          - Niebo? - wyrzucił cicho zapłakany Baekhyun.
          - Wtedy mnie, XiuMina by z wami nie było - syknął czerwonowłosy chłopak.
          - Taaa ja też miałem coś tam na sumieniu - dodał Lay.
          - No, ale chyba to też nie jest piekło? -zapytał cicho Luhan. Wszyscy przyglądali się sobie nawzajem w ciszy.
          Kai próbował przypomnieć sobie, jakim był człowiekiem, przed wypadkiem. Jedyne, co pamiętał to niewyobrażalny żal i piekące uczucie w sercu. Później cichy szept w głowie, nieznanego mu głosu i w końcu pęd wiatru, blask świateł naprzeciw. Krótko mówiąc ogromny chaos. Jego ciało było lekko obolałe, a umysł nieznacznie zamroczony. Powoli wracała do niego zdolność trzeźwego myślenia, ale to wcale nie pomagało, w tak nielogicznej sytuacji. W końcu znajdował się w nieznanym mu miejscu, z dwunastką nieznanych mu ludzi, ponad to już nie żył. Jedyne, co pamiętał to swoje imię i moment swojej śmierci. Zapamiętał też jedno inne imię - Luhan. Całkowicie zapomniał imion pozostałej dziesiątki. Zapamiętał tylko wszystkie słowa radosnego blondynka, którego zobaczył nie długo po przebudzeniu.
          - Nareszcie! - Usłyszeli znany im głos, z samego końca sali. Dość niepokojący i szorstki. Wszyscy obrócili się w tamtą stronę. W ciemności zobaczyli zarys ludzkiej sylwetki. Ledwie widoczny, na samym końcu ogromnego pomieszczenia. Gdy zabłysnęły stojące obok pochodnie i świece, wygląd obcego nie był już tajemnicą. Kai ujrzał bruneta z diabelskim uśmieszkiem wypisanym na twarzy. Siedział na zdobionym złotem krześle, podpierając głowę ręką. Jego przerażający wzrok był skupiony na zebranej przed nim dwunastce osób. Uśmiechnął się, pokazując idealne zęby. Na widok tego uśmiechu Jongin poczuł ogromną wściekłość. Wyraz twarzy mężczyzny, wyglądał, jakby drwił z całego świata. Wstał poprawiając swój długi, czarny płaszcz. - Nareszcie mogę was zobaczyć! - wyrzucił, a uśmiech nie znikał z jego twarzy. - Witamy w eksperymencie "Casso".
          - Co to ma znaczyć? Czyli to ty odpowiadasz za nasze zamknięcie? - krzyknął Lay. Mężczyzna obrzucił go przelotnym spojrzeniem.
          - Wszystko w swoim czasie - wyrzucił brunet.
          - Hej, ty! Wypuść nas stąd kretynie! - warknął Chanyeol, zmierzając w stronę mężczyzny. Szatyn podszedł do niego z zamiarem ataku.
          - Chanyeol! - krzyknął Kris, chcąc go zatrzymać, jednak chłopak specjalnie nie zareagował. Dzieląca go odległość od nieznajomego wynosiła może niecały metr. Już miał złapać go za kołnierz, gdy ten spojrzał na niego chłodno, przez co Chanyeol zatrzymał się gwałtownie. Brunet wpatrywał się w niego tak intensywnie, że ciężko było nazwać to zwykłym spojrzeniem. Chan po kilku sekundach upadł na kolana, po czym jęknął cicho. Z całych sił zaciskał powieki i zęby. Niemal prężył się z bólu.
          - Kurwa... -warknął pod nosem. Jego dłonie stały się sine, od zaciskania pięści. - Przestań -powiedział, podnosząc wzrok na wertującego go wzrokiem mężczyznę.
          - Może to cię nauczy... Nie próbuj podnieść na mnie ręki - wyjaśnił brunet. Zamknął oczy, po czym wyciągnął przed siebie rękę. Wykonał w powietrzu jakiś gest, po czym machnął ręką w lewą stronę. Wraz za tym ruchem bezwładne ciało Chanyeola uderzyło z hukiem o ścianę po lewej stronie. Wszyscy z przerażeniem spoglądali, jak Chan upada na marmurową posadzkę. Baekhyun z przerażeniem spoglądał, jak chłopak z trudem zaczyna się podnosić, jakby tracąc siły w obolałym już ciele. Miał podejść, żeby sprawdzić, czy wszystko w porządku, z leżącym na ziemi chłopakiem, gdyby nie powstrzymał go karcący wzrok nieznajomego mężczyzny.
          - Kim ty jesteś? - wydukał, dławiąc się własnym oddechem. Baekhyun był przerażony. Nigdy nie był w takiej sytuacji, tym bardziej nigdy nie widział, żeby ktoś na jego oczach kogoś ranił. - Bogiem? - zapytał cicho. Wszyscy wgapiali się w mężczyznę wyczekująco. Chanyeol podniósł się, do pozycji siedzącej, z grymasem bólu wypisanym na twarzy. W kąciku jego ust pojawiła się odrobina krwi. Starł rękawem ciemno-czerwoną ciecz, wgapiając się w ten sam punkt, co reszta, jednak z większą nienawiścią.
          - Bogiem? - Brunet zaśmiał się pod nosem. - Podoba mi się to określenie... Tak! Dla was jestem bogiem tego sanktuarium. Domyślam się, że nie macie pojęcia, co tu robicie i myślicie, że tak wygląda życie po śmierci, ale muszę was rozczarować. - Mężczyzna podszedł do Baekhyuna. Jego głos odbijał się dźwięcznie po całym pomieszczeniu. - Jestem demonem - wyszeptał pochylając się nad nim. - Możecie mówić na mnie JaeJoong, bo tak brzmiało moje imię za życia - zwrócił się do całej jedenastki zebranej przed nim. - Chociaż nie mieliście ze mną za życia wiele wspólnego, to wybrałem waszą dwunastkę do ciekawego projektu, nazwanego "Casso" - dokończył uśmiechając się radośnie. Jego ton był tak suchy i pozbawiony emocji, że przypominał wykład nauczyciela. - Każdy z was zginął inaczej i prowadził odmienne życie. Każdy z was zostawił na ziemi osoby, które kochał i marzenia które chciał zrealizować. Wszystko pokrzyżowała nieprzewidziana śmierć. Zabójstwo, wypadek, czy nieprzewidziana choroba. Zgięliście w młodym wieku, a ja byłem przy każdym z tych zgonów. Wiem o was wszystko. Zamknąłem was tutaj, jako uczestników pewnej gry, której stawką jest powrót na ziemię. Okazja, by wszystko wróciło do normy i by wszystko z moją pomocą było tak, jak sobie życzycie. Niestety... przez tak dużą nagrodę przegrani otrzymują wysoką karę. Karą jest piekło. Wszyscy którzy zginął w tym wymiarze trafią właśnie tam.
          - Więc... zwycięzcą będzie osoba... która przeżyje? - zapytał cicho D.O.
          - Tak. Ponadto... Istnieją dwa łatwiejsze sposoby wyjścia stąd i powrotu na ziemię, zanim staniecie się czyjąś ofiarą. Jednym z nich jest zabicie jednego ze swoich towarzyszy, przy czym oczywiście nie możecie zostać skazani za zbrodnię. Drugim sposobem będzie zabicie mnie. Jest to rozwiązanie, dzięki któremu będziecie mogli wyjść stąd wszyscy - wyjaśnił demon.
          - Zabić kogoś... z nas? - zapytał cicho Baekhyun. JaeJoong znowu podszedł bliżej niego. Chłopak wycofał się kilka kroków do tyłu, przyglądając się poczynaniom bruneta. Demon powoli wyciągnął rękę w jego stronę, przez co przerażony Baek natychmiast zamknął oczy, kuląc się. Zaskoczony, poczuł delikatny dotyk na swoim policzku. Wstrzymał oddech, spoglądając niepewnie na twarz demona.
          - Boisz się? - zapytał cicho JaeJoong. Przez chwilę nie przypominał samego siebie. Jego głos był łagodniejszy i pełen współczucia. - Nie martw się, nikt nie każe wam się nawzajem zabijać. O wszystkim zadecyduje wasza ludzka natura.
          - Po co to wszystko robisz? - zapytał płaczliwym głosem Baekhyun. Był na siebie zły, że nie jest na tyle odważny, by jakoś nie okazywać tego strachu, który czuje, ale nie potrafił tego zrobić. JaeJoong uśmiechnął się złośliwie, spoglądając prosto w jego oczy.
          - Żyje w tej postaci już bardzo długo... po prostu z nudów. "Casso" oznacza "popadać w ruinę" i właśnie to chcę wam pokazać. Chcę pokazać, jak ludzie niszczą się nawzajem, żeby coś osiągnąć. Macie miejsca w pierwszym rzędzie.
          - A jeśli nie weźmiemy w tym udziału? - zapytał, stojący obok Kris.
          - Nie macie wyjścia. Nie da się stąd wyjść. To mój świat. Od dziś zostaniecie mnichami tego kościoła. Ja będę waszym bogiem. Gdy dojdzie do zabójstwa w waszych szeregach, zostanie wezwany "sąd ostateczny", na którym wcześniej wybrany sędzia ma wskazać winnego zbrodni. Wskazana osoba umiera. Jeśli zostanie ukarana niesłusznie, sędzia również ponosi za to winę, tracąc swoje życie. Skomplikowane?
          - A jeśli nie dojdzie do morderstw? - Tao przerwał tym pytaniem głuchą ciszę.
          - Nie oszukujmy się. Dobrałem was tak, że część z was to mordercy, a część to ofiary. Brakuje wam tylko motywu. Wystarczy niewielka pokusa i wasza natura wyjdzie na jaw.
          - Jak możesz tak mówić, skoro to zazwyczaj wy jesteście odpowiedzialni za te pokusy? - wyrzucił Kai. - Bez wspomnień jesteśmy, jak czysta karta, więc twój plan chyba się nie uda.
          - Wszystko, czego nie pamiętacie jest dla waszego dobra. Niektóre wspomnienia ponownie mogły by was zabić. Szczególnie twoje... Jongin. Muszę przyznać, że nie masz szczęścia - odpowiedział demon. - Zarozumiały, pewny siebie... a taki słabiutki. Gdyby nie twoja słabość, nie byłoby cię tu dziś z nami i to ta twoja słabość mogłaby cię znowu zabić - zadrwił mężczyzna. Kai przygryzł dolną wargę.
          - Nie myśl, że wiesz o mnie wszystko! W końcu nie jesteś bogiem - burknął Jongin.
          - Bóg, którego tak kochacie nie pozwoli wam wrócić na ziemię, a każdy z was ma powód, żeby tam wrócić.
          - To pewnie głupi żart! Głupi żart, co nie?! - XiuMin podbiegł do okna. - To wszystko ściema. Ja stąd idę, nie dam się wrobić w...
          - To nie żart. Nie ma stąd ucieczki. Możecie próbować, jednak to mój świat i panują w nim moje zasady. Jeśli chcecie stąd wyjść, musicie ich przestrzegać.


          Demon podniósł na chwilę wzrok, słysząc cichy stukot na końcu sali. Zaczesał włosy do tyłu, po czym westchnął ciężko. 
          - Widzę cię, HongBin - powiedział cicho. 
          - Awww... Ciebie nigdy nie da się nabrać - odpowiedział, dochodzący z końca sali głos. Zimny, mocny powiew wiatru zmusił demona, do przymknięcia oczu. Gdy JaeJoong ponownie spojrzał naprzeciw, zobaczył znaną mu sylwetkę. Uśmiechnięta twarz HongBin, ostatnimi czasami tylko go przerażała. Stojący przed nim szatyn z uśmiechem, usiadł na brzegu fotela, w którym siedział JaeJoong. - Nie cieszysz się na mój widok? - zapytał niższym głosem, delikatnie uderzając opuszkami palców o jego ramię. 
          - Nieszczególnie - odburknął demon. Na twarzy HongBina pojawił się grymas. 
          - Coś ty taki przybity? Już znudziła ci się zabawa z tymi dzieciakami? - JaeJoong przyglądał się drugiemu demonowi półprzytomnym wzrokiem. 
          - Nie... Wyszło lepiej, niż myślałem. Jedyną przeszkodą jest to, że ich wspomnienia mogą wrócić do normy. 
          - Wiesz byłem ciekawy, więc przyjrzałem się im. Niezła ekipa. Mordercy, nieszczęśliwe zakochani romantycy, wzorowi uczniowie, kryminaliści. Kolorowo i różnorodnie - skomentował HongBin. - Sam chętnie obejrzę to widowisko. Nie rozumiem tylko jednego...
          - Czego?
          - Po co dałeś im jakieś moce i wystawiłeś swoje życie na szali? Możesz zginąć z rąk tych swoich zabaweczek. - Przez chwilę panowała grobowa cicha, a brunet wpatrywał się w punkt przed nim. 
          - A czy tak nie jest ciekawiej? -zapytał po chwili niższym głosem. 
          - Aish! Nigdy cię nie zrozumiem. - HongBin przeczesał włosy ręką. 
          - To proste. Życie jest dla nich ważne. Cały czas, jako demon byłem zdumiony, co ludzie są w stanie zrobić, żeby je zachować, lub ulepszyć. Trzymają się go, jakby to była jedyna rzecz godna ich uwagi. Przerywają swój żywot tylko wtedy, gdy wszystko ich zawodzi. Wszyscy uciekają w stronę śmierci w ostateczności, a nie rozumieją, że to dopiero początek nowego życia. 
          - Oo... Widzę, że lata spędzone w tej postaci dały ci do myślenia. Ale... "początek nowego życia", jako kto? 
          - Jako demon? O to ci chodzi? Dla mnie nie było już innego wyjścia. Zdecydowałem już, jak będzie wyglądać moje życie po śmierci, zanim ona nastąpiła. Wolałem mieć ten wybór w swoich rękach, zamiast czekać na to, aż trafię do piekła, za to, co zrobiłem za życia. - Demon zdmuchnął płomień jednej ze świec, obok siebie. - Wolałem już nie mieć nadziei -wyrzucił cicho, przyglądając się, jak sino-szary dym faluje w powietrzu. 
          - Może i... Ja wybrałem sobie takie życie dla zabawy. Ludzie są śmieszni, gdy czegoś pragną. Używają rąk demona by niszczyć, zabijać i wywalczyć sobie potęgę. Nie wzywają mnie do czynienia dobra, a przecież mają taką możliwość. 
          - Oboje jesteśmy tu z wyboru. Byliśmy kiedyś ludźmi, więc możemy ich zrozumieć. 
          - Jednak, mógłbym się z tobą o coś założyć. - HongBin podszedł do bruneta, uśmiechając się radośnie. - Mogę się założyć, że oni bez wspomnień nie zaczną się zabijać. 
          - Co? Nie mogą im...
          - Zaufaj mi - przerwał mu. - Nie są sobą. - JaeJoong przygryzł dolną wargę. 
          - Dam im to, co jest im potrzebne. Miejsce, czas, przedmiot zbrodni i... motyw. 
          - Motyw? 
          - Tak. Pycha, chciwość, zazdrość, gniew. Oni są skażeni tymi grzechami. Wystarczy tylko je obudzić. 


          - Cholera - syknął Kris, starając się otworzyć kolejne drzwi, które nawet nie drgnęły. Mocniej szarpnął klamką, tracąc już ostatki cierpliwości. 
          - Dobra, wystarczy... - powiedział Tao, kładąc chłopakowi rękę na ramieniu. - Rozwalając wszystkie drzwi i to na piętrze, nie uda nam się uciec. Na samym dole znajduje się ta cała "szachownica", więc gdzieś tam musi być jakieś wyjście. 
          - Dla mnie to i tak nie ma sensu. Wyjdziemy stąd... i co? Nie jesteśmy ludźmi, a raczej pozostałością po nich. Nie wiemy gdzie jesteśmy. Chyba trzeba będzie pomyśleć o tej grze na poważnie, a nie słuchać Laya i jego bohaterskich pomysłów -burknął pod nosem. Żałował, że wypowiedział te słowa.Wypowiadając je na głos uciekły z niego ostatki nadziei. 
          - Może i masz racje, ale skoro nie jesteśmy ludźmi, to chyba nie mamy nic do stracenia - odpowiedział z uśmiechem brunet. Kris spojrzał na niego lekko zaskoczony. Optymizm i natychmiastowa akceptacja tej rzeczywistości były raczej czymś niespotykanym, w takiej sytuacji, jak ta. Ktoś, kto nie odczuwa takiego szoku po tych wydarzeniach, albo musi być przyzwyczajony, albo okłamuje sam siebie, dlatego reakcja Tao, tak bardzo go zaskoczyła.
          - To brzmi u ciebie trochę złowieszczo, chyba nie chcesz... 
          - Nie! Nie będę nikogo zabijał, głupku -zaśmiał się pod nosem. - Widać, że mnie nie znasz. Pewnie jestem... pierwszą osobą, która tu padnie. -Blady uśmiech zaczynał znikać z jego twarzy. Nienaturalnie wykrzywił kąciki ust, jakby chcąc udowodnić, że dzielnie się trzyma. Jego oczy zaczęły się szklić. - Ah! Nieważne. Przecież ja i tak nie żyje -dodał, odwracając się tyłem do Krisa. Nie chciał nikomu pokazać swojej słabości. Nawet jeśli wiedział, jak jest słaby i znał swoje ograniczenia, to nie chciał, żeby ktoś je znał. Nie pamiętał za dużo, ze swojego życia. Jedynie jakieś przebłyski z dzieciństwa i szkoły. Nie wiedział kiedy wyrosło w nim takie poczucie ufania tylko sobie. Wiedział, że wiele razy zawiódł się na ludziach, jednak jedyne wspomnienia jakie mu zostały to momenty życia, kiedy zaczął zawodzić wszystkich wokół. 
          - Cieszę się, że tak dzielnie się trzymasz. - Kris położył rękę na głowie niższego chłopaka. Uśmiechnął się ciepło, widząc, jak Tao nieudolnie chce odwzajemnić uśmiech. - Nie martw się. Przeżyjesz do końca. Będę cię bronił -dodał z uśmiechem. Brunet podniósł głowę, spoglądając na chłopaka z lekkim grymasem. 
          - Jak masz gadać takie głupoty, to lepiej się zamknij -wyrzucił niższym głosem, po czym odsunął się od szatyna. - Nawet mnie nie znasz. 
          - Nawet nie wiesz, jak się mylisz -szepnął cicho chłopak. 
          - Co ty...
          -Ej! Kris! - Usłyszeli za sobą niski głos. 
          - Lay? - Zaskoczony WuFan przyglądał się bladej twarzy szatyna. Chłopak wyglądał na przerażonego. 
          - Otworzyliśmy jedne drzwi - odpowiedział natychmiast, starając się złapać oddech. - Chyba musisz to zobaczyć. - W jego głosie można było wyczuć nutkę przerażenia. 
          - Dobra... gdzie to? 
          -Chodź za mną. -Lay obrócił się, idąc wzdłuż korytarza. Szybko zmierzał w stronę schodów na jego końcu. Ciemne stopnie były ledwie widoczne, więc dość ciężko było po nich zejść. Wyglądało to tak, jakby zostały specjalnie wykonane w taki sposób, żeby zejście po nich sprawiało jeszcze większe przerażenie. Tym bardziej, że ciemne przejście między salą na dole, a schodami wyglądało tak, jakby właśnie ta droga prowadziła do piekła. Tao z trudem szedł za większym chłopakiem, trzymając się jego bluzy. Miał otwarte oczy, ale równie dobrze mógł je zamknąć, bo w tych ciemnościach podążał instynktownie, jak reszta. 
          - Cii... -syknął Lay, zatrzymując się przed wielkimi drzwiami. Otworzył je delikatnie, ale skrzeczący dźwięk starych zamków niemal rozdarł, panującą wokół ciszę. Gdy drzwi się otworzyły, oczom wszystkich ponownie ukazała się ogromna, słabo oświetlona sala, z dwukolorową posadzką. Ponownie byli w pomieszczeniu zwanym przez demona "Szachownicą". Szatyn wychylił głowę, ostrożnie doszukując się czyjeś sylwetki. Odetchnął z ulgą, zauważając, że pomieszczenie jest puste. Szybkim, ale cichym krokiem zbliżył się do końca sali. Zmierzali w stronę, na której końcu znajdował się tron i podest, na którym stał JaeJoong przy ich pierwszym spotkaniu. Lay minął go podchodząc do ścianki po lewej stronie. Ostrożnie uchylił drzwi, po czym obrócił się spoglądając, czy pozostała dwójka idzie za nim. Ich oczom ukazał się długi korytarz, z wieloma zakrętami, który był ukryty, za wysokim filarem na końcu sali. Szatyn podpierał się ręką o ścianę, błądząc po omacku. - Nie straćcie mnie z oczu - dodał idąc dalej. 
          W końcu usłyszał czyjś głos, odbijający się echem. Lay szybkim krokiem ruszył w tamtą stronę. Na ostatnim urywku korytarza blade, jasno-niebieskie światło nieudolnie rozświetlało wąskie pomieszczenie. Oczom trójki chłopaków ukazała się metalowa krata, oddzielająca ich od dalszej części korytarza. Lay nic nie zrobił sobie z jej obecności. Objął palcami metalowe, lekko zardzewiałe pręty i przesunął ją do przodu. Przeszkoda z hukiem uderzyła o ścianę. Ledwie utrzymując się na zardzewiałych zawiasach, przywarła do ściany. Szatyn ruszył dalej, prowadząc za sobą pozostałą dwójkę. Otarł palce, do których przywierały małe kawałki rdzy, lub rdzawych kawałków metalu.
          - Chodźcie szybciej - ponaglił ich przyspieszając nieznacznie.
          - No nareszcie. - Usłyszeli niższy głos przed sobą. Ich oczom ukazała się szczupła sylwetka Xiumina. Na jego twarzy rysował się pewny siebie uśmiech. Tuż za nim stał Chen, ale on wywierał całkiem inne wrażenie, niż jego towarzysz. Jego twarz była całkiem blada, a wzrok skierowany w czubki własnych butów. Wyglądał, jakby zaraz miał zwymiotować.
          - Musisz to zobaczyć, Kris... - wyszeptał Lay poważnym głosem. Blondyn zrozumiał, że nie kazał mu tu przyjść dla błahej sprawy. Kris skierował się w stronę drzwi, przed którymi stał Xiumin i Chen. Oboje odsunęli się na bezpieczną odległość, stając za blondynem. Tao zaciekawiony ich dziwnym zachowaniem, podszedł do chłopaka, chcąc zajrzeć na to, co jest za drzwiami. Gdy już miał się wychylić, zatrzymała go ręka Chena. Blady chłopak spojrzał w jego oczy, kręcąc przecząco głową. Tao rozchylił lekko usta ze zdziwienia. Bez słowa przyglądał się czynom Krisa. Chłopak płynnym ruchem nadgarstka otworzył dwustronne drzwi. Były dość ciężkie, więc przyszło mu to z nie małym trudem.
          Nieznanego pochodzenia odór był pierwszą rzeczą, jaką udało mu się wyłapać. Zaciemnione pomieszczenie zdawało się nie mieć końca. Chociaż Kris starał się, bez przekroczenia progu tych drzwi, zauważyć cokolwiek, to nie udało mu się to. 
          Lay bez słowa podał mu latarkę. Blondyn od razu włączył ją i nakierował strumień światła na obraz przed nim. Wbił wzrok w tamto miejsce, zakrywając usta dłonią. Jego oczom ukazał się stos ciał, porozrzucanych w najróżniejszy sposób. Część z nich była w zaawansowanym stanie rozkładu i pod gnijącymi już mięśniami było widać białe kości. Na wyszczerzonych gałkach ocznych osiadała już żółtawa, lub miejscami biaława maź. Skóra poszarzała, o ile w ogóle pokrywała ciała. Niektóre ich fragmenty, lub kończyny bez właściciela rozkładały się w samotności. Posadzka była miejscami ciemno-bordowa, od plam zaschniętej krwi, którą najprawdopodobniej można by usunąć skorupami. Miliony robaków z zamiłowaniem pleniły się s ludzkich ciałach, wędrując pod skórą, lub zjadając kolejne fragmenty obumarłych tkanek. Przy suficie i na ciałach rój much bzyczał, tworząc niepokojące tło, do tego obrzydliwego widoku. Kris nie poczuł nic szczególnie szokującego, na widok tylu ciał, jednak odór, który się od nich wydostawał był nie do zniesienia. Odsunął się od drzwi, starając się zatrzymać odruch wymiotny. Latarka wypadła z jego ręki, uderzając o podłogę. Jej aktualne położenie pozwalało na oświetlenie ciężkich drzwi, od wewnętrznej strony. Na dole, poniżej wysokości klamki, w drewnianej obudowie drzwi zauważył wyraźne ślady drapania. Miejscami drewno było zdarte, aż do tej metalowej powłoki, którą ozdabiały. Wzrok wszystkich odruchowo powędrował w tamtą stronę. Zakrwawione drzazgi wystawały złowrogo, a pozostawione między nimi fragmenty paznokci, przerażały jeszcze bardziej. Ktoś chciał się stąd wydostać. Ktoś żywy.
          - Zamknijcie to - warknął Kris. Tao odruchowo chciał zobaczyć, co tak bardzo wstrząsnęło blondynem. Ponownie chciał podejść do drzwi, jednak tym razem to Kris go zatrzymał, przytulając do siebie z całych sił. - Nie... Nie możesz tego zobaczyć - dodał łagodnie, szepcząc do jego ucha. - Nie chcę, żebyś stracił nadzieję.
          - Co z tym zrobimy? - zapytał od razu Lay, gdy ich drzwi się zamknęły.
          - Nic. Po prostu starajmy się do nich nie dołączyć - odpowiedział beztrosko Xiumin, wskazując drzwi.
          - Taa... Przynajmniej wiemy z czym mamy do czynienia.


          Luhan wyszedł niepewnie na jedną z lewych wieżyczek budynku. Wydawało mu się dziwne, że ta część pomieszczenia jest otwarta. Chociaż budynek był ogromny i swoją budową przypominał trochę gotycki kościół, lub ogromną staromodną rezydencję, to większość pomieszczeń była zamknięta. Na parterze była otwarta jedynie sala zwana "Szachownicą", na pierwszym piętrze otwarte było pomieszczenie mające służyć za kuchnię, połączone z ogromną jadalnią. Na drugim piętrze otwartych pomieszczeń było sześć. Wszystkie ustawione w jednym rzędzie, a prowadził do nich wąski, ciemny korytarz. Pomieszczenia były pokojami sypialnymi, albo raczej dwuosobowymi mieszkaniami.
          Początkowo sam widok pomieszczeń przygotowanych tylko dla ludzi, wywoływał u wszystkich zakłopotanie. Przecież wszyscy już nie żyli. Wszystko regulowała jedna zasada. Ten dziwny pomysł, który wymyślił demon, na zasadzie konkursu o życie, miał jeden ważny element, bez którego nie mógłby dojść do skutku. Wszyscy uczestnicy byli na pewien czas "uśmiertelnieni", a właściwie zatrzymani w czasie. Dla większości z nich to mógł być ostatni raz, gdy są w takiej postaci. Chociaż posiadali i ciało i duszę, to nie byli, jak reszta ludzi na ziemi. Dla nich czas się zatrzymał, ponieważ było to potrzebne, żeby zatrzymać śmierć. Dlatego ciężko było określić, kim właściwie byli. Duszą zatrzymaną na dłuższy czas, w zamrożonym ciele. Przez tak kruchą postać, jak postać ludzka łatwiej było kogoś zabić, a zabijając łatwiej było wygrać.
          - Tu jesteś. - Usłyszał za sobą Luhan. Zanim zdążył się obrócić, by zobaczyć rozmówcę, poczuł, jak czyjeś silne ramiona przytulają go mocno. Czyjś podbródek wrzynał mu się w ramię. Chłodne palce chłopaka za nim delikatnie dotykały szyi blondyna, sprawiając, że przez jego ciało przechodził ciepły dreszcz. Ktoś zbliżył się do niego, przez co Lu czuł ciepły oddech na szyi. - Tęskniłem za twoim zapachem - szepnął stojący za nim chłopak niskim, seksownym głosem.
          - Puść mnie, dobra?! - warknął blondyn, wyrywając się z uścisku. Obrócił się z oburzeniem, patrząc na stojącego za nim Sehuna.
          - Aishh... Tak. jak myślałem... Nie pamiętasz mnie - odpowiedział, z rezygnacją chłopak.
          - Nie... Nie pamiętam?
          - Jestem Oh Sehun - przedstawił się chłopak, wyciągając rękę w stronę Luhana.
          - Sehun?- Zamrugał oczami. -Przecież wiem... Mam pamięć do imion. To ty zostawiłeś mi tą karteczkę, z miejscem spotkania? - zapytał sięgając do kieszeni. Wyciągnął z niej mały, pognieciony kawałek papieru. Rozłożył go szybko, pokazując idealne pismo, którym ktoś nakreślił: "lewa wieża, będę czekał".
          - Myślałem, że nie przyjdziesz. Bałem się, że pomyślisz...
          - Że ktoś chce mnie zabić? Wyobraź sobie, że przeszło mi to nie raz przez myśl. - Westchnął. - No... ale dlaczego chciałeś się ze mną spotkać? Znaliśmy się bardziej za życia, znaczy... byłeś moim przyjacielem, kolegą, kimś z rodziny, sąsiadem?
          - Chłopakiem - przerwał Sehun. Luhan spojrzał na niego tępym wzrokiem. Lekko rozchylił usta, przyglądając się szatynowi z zaskoczeniem.
          - Kim? Że my... - Jego głos mimowolnie zaczął się łamać. - Ale ja... ja jestem... i ty... ale to... Ja nic nie pamiętam.
          - Chciałbym, odświeżyć ci pamięć - szepnął szatyn, podchodząc bliżej Luhana. Położył rękę na jego szyi, przybliżając się do niego. Rozchylił lekko wargi, chcąc pocałować chłopaka. Gdy ich usta prawie się stykały Luhan odsunął się gwałtownie.
          - Nie dotykaj mnie! - warknął. - Nie pamiętam cię. Skąd mam...
          - Opowiem ci. Wszystko ci przypomnę. - Blondyn zmierzył go wzrokiem. Przyglądał mu się uważnie i za wszelką cenę chcąc wyciągnąć z zamglonych wspomnień jakieś jedno, świadczące o tym, że słowa Sehuna są prawdą.
          - Dobra... Uwierzę ci, jak mi się przypomnisz - odpowiedział beznamiętnie. - Tylko... traktuj mnie, jak przyjaciela - dodał po chwili.
          - Z tobą nawet tyle mi wystarczy.

◀ ◀  PROLOG                                                                       ROZDZIAŁ 2 ▶▶

* * *

Na początek chciałam podziękować, za wszystkie wejścia na mojego bloga, a już szczególnie za przeczytanie, komentarz itd. Cieszę się, że tak dużo osób powiedziało, że chętnie zajrzy, zamiast walnąć czegoś w stylu: "Nic mnie to nie obchodzi! I tak nikt tego nie przeczyta!" Aaa no i przepraszam, za ten spam - szczególnie osoby, które drażni Exo, yaoi, albo samo reklamowanie blogów. 
Mam nadzieje, że nie zniechęciłam was tym rozdziałem - wiele bym w nim zmieniła, no ale wszystko jest potrzebne do dalszej części fabuły. xD Chciałam jakoś wszystko wyjaśnić już na samym początku, ale mam dziwne przeczucie, że to i tak może być dla was chaotyczne. No ogólnie to nie sądzę, że to wpadnie jakoś, komuś specjalnie w gust. (Tak wiem, to nie fluff i daleko temu do fluffa). No, ale zostawcie po sobie jakąś opinie - chciałabym poznać wasze zdanie na temat tego, jak to się zapowiada. xD 


15 komentarzy:

  1. Ooo <3
    Przede wszystkim jak ja widzę hunhana to od razu mordka mi się cieszy i jestem na tak xd
    I w sumie trochę omijałam niektóre opisy, ale ja tak robię często, więc się nie przejmuj, ważne, że zainteresowała mnie ta historia i chcę więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu, EXO, supernatural, yaoi, zabijanie i...Jaejoong. Zrobiłaś z niego demona! Aish, jak mogłaś! XD biedny Jae XD
    Tak, bardzo mnie zainteresowałaś i mam ogromną nadzieję, że będzie to dobre opowiadanie, bo na takie się zapowiada. Proszę szybko o nowy rozdział, bo ze mnie człowiek niecierpliwy xd weny życzę :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejo! Nawet udało mi się przeczytać przed upływem wieczności. Normalnie aż jestem z siebie dumna.
    Totalnie nie spodziewałam się takiej tematyki. Myślałam, że to będzie coś w stylu jednego pairingu, który boryka się z własnymi problemami. Jak się jednak okazało myliłam się - i dobrze. Strasznie mnie zaskoczyłaś, z każdym kolejnym zdaniem uświadamiałam sobie, że to nie będzie zwykła historia.
    Cholernie spodobał mi się moment, w którym opisałaś jak to wszystko będzie wyglądało. Sama "gra" bardzo przypadła mi do gustu. Przypomniał mi się fick "48 godzin". Fajnie też, że wplątałaś supermoce.
    Mam też wrażenie, że każdy uczestnik gry wie o kimś coś szczególnego. Ostatnia scena z hunhanem była tego przykładem. Mam nadzieję, że wszystko sobie wyjaśnią i jakoś uda im się stamtąd uciec.
    Wszyscy zresztą powinni się ogarnąć i skierować swoją nienawiść w stronę demonów. Jeju... żeby tylko nikt nie trafił do celi z trupami! Nie rób im tego! Błagam! ;^;
    Totalnie masz już moje serce. Weeeeeny! ♡

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. cudowny rozdział :)
    czekam na kolejny i zapraszam
    pomimowszystkokocham.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajnie piszesz, cała fabuła jest strasznie ciekawa ! <3 Genialny pomysł : > Największa radość to i tak była na momenty HunHan'a XD Czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały, życzę dużo weny ^_^
    Fighting ; 3

    OdpowiedzUsuń
  7. Co za genialny pomys! Kocham to juz a co powiedziec jak sie akcja bardziej rozwinie?
    Co do samego stylu pisania, to nie zmieniam zdania, jest swietny.
    Wiem, ze to opowiadanie, tak samo jak poprzednie bardzo mnie wciagnie.
    Jest ciekawe i inne. Uwielbiam takie klimaty a napisane twoja reka, podoba mi sie szczegolnie ^^ Jestem niesamowicie ciekawa jak to sie potoczy wiec zycze weny :)
    Co do Jaejoonga, ostatnio tez zobilam z niegiego cos podobnego, tyle ze u mnie byl czyms w stylu upadlego aniola hahah

    Tu jest moj blog a na nim link do opowiadania wlasnie miedzy innymi z Jaejoong ( mam nadzieje ze dobrze napisalam jego imie haha) http://fumidoll.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooo Koleżanka opowiadała mi o tym ff - śmiałą się, że mamy jeden mózg bo widziała mój plan do opowiadania do przodu xD hahaha

      Usuń
  8. Czyli HunHan? No dobra, przeżyję ich... Chyba xd wciąż ciężko jest mi się przekonać do tego pairingu, jednak może z czasem pokocham ich tak mocno jak BaekYeola czy LuKaia (będzie ciężko ich przebić ^^). Jednak wracając do rozdziału... Hm, zaczyna się ciekawie, chociaż na razie nie wiem, co mogłabym powiedzieć na temat tego opowiadania... Rozdział dobrze napisany i serio zapowiada się ciekawa historia, tylko wciąż nie bardzo wiem, jak to dalej będzie wyglądać, co powoduje, że z pewnością będę czytać to opowiadanie. Po poprzednim opowiadaniu wiem, jak wielką masz wyobraźnie, więc przypuszczam, że i tym razem wymyśliłaś coś świetnego :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kobieto, jest prawie piąta w nocy (albo nad ranem), a ja czytam Twoje ff, no chyba mnie posrało, a Ciebie to już w ogóle z tymi super fabułam z dupy (...)
    Dobra, może pomińmy tą część komentarza, w której mój podziw brzmi jak jakiś hejt, bo się obrazisz, a to tak na prawdę komplementy są, o czym świadczy sam fakt, że przez TWOJE wory literliterackie, JA, Minam nie śpię, tylko je czytam.
    Trochę się tylko pogubiłam z tym zabijaniem, że jak kto kogo zabije to co, jak czemu jaki sędzia, jakie co wut igl, I don't rozumieć, ale jestem pewna, że wdalczych rozdziałach spokojnie wszystko skumam. Świetny opis i koncepcja z "powieszczeniem trupów", intrygujące i przeraźliwe, a ja tak lubię. Ogólnie cały pomysł jest świetny, więc masz mnie tutaj jako stałego czytelnika. Podoba mi się styl, klimat, zapowiadająca się fabuła, bo to jest to co lubię.
    Weny ci życzę i wytrwałości.
    Minam~

    OdpowiedzUsuń
  10. OMO OMO OMO !!! Świetne, to jest genialne *o* Aż do cb napisze na twitterze :3 nie mogę się doczekać następnej części, haha powinni zrobić z tego film, serio *o* weny dużo i pliiiis o info o kolejnych notkach na tt :** @ChunJoe12

    OdpowiedzUsuń
  11. You know, że zabiłaś mnie tym rozdziałem? W ogóle wiem, tak, ja już to wiem, że zabijesz mnie całym ficzkiem, kochana. Nie dość, że ekso tu jest, cała dwunastka, to jeszcze takie wspaniałe klimaty, jezu. Śmierć, totalna śmierć naleśnika. Taki pomysł - zakochałam się w tym pomyśle jak oglądałam Danganronpe, tam było podobnie, też walka o życie. A ciebie kocham jeszcze bardziej za to, że piszesz o czymś podobnym. Halo, to mój raj! JaeJoong mi się tu strasznie podoba i pasuje do roli takiego demona, szczególnie z wyglądu. Kochany zaszalał, wymyślając taki pomysł, i ta jego rozmowa z HongBinem, mądry demon. A to, co zobaczył Kris mnie całkowicie zdziwiło. Mam wrażenie, że nie tylko chłopaki byli poddawani temu projektowi, byli poprzednicy. Ale fuj, fuj i jeszcze raz fuj, jeśli chodzi o to miejsce. XD A ta konfrontacja pomiędzy Sehunem a Luhanem, no już gejuchy. I w dodatku Oh wszystko pamięta, kim był dla Lu i w ogóle, czekam tak samo jak jeleń na wyjaśnienia. :>
    Rozdział świetny, przepraszam, że teraz komentuję, ale leń, leń i jeszcze raz leń. Dodawaj szybko kolejny, bo ciekawość mnie zje. :3

    OdpowiedzUsuń
  12. Izzy, nie chciałabyś teraz widzieć mnie z szeroko otwartymi ustami, wywalonym językiem i oczami wyskakującymi z orbit... O.O
    Dlaczego piszesz tak zajebiste ficki, dlaczego? ;;;; Nie ogarniam tego, kobieto i tym bardziej cieszę się, że miałam okazję poznać Cię na żywo. <3 Jesteś jedną z osób, których ficki wielbię i kocham najbardziej i jeżu... Biję pokłony, serio. *bije pokłony*
    Na początek muszę pochwalić Cię za wytworzony nastrój. Jest idealny. Q.Q Poczułam się, jakbym sama tam z nimi była, tak niesamowicie i dokładnie wszystko opisałaś. *^* Mogę Ci postawić ołtarzyk?
    Jedną z rzeczy, na którą najbardziej zwróciłam uwagę jest złowieszcze zachowanie Xiumina... Co on takiego zrobił, że najbardziej nadaje się do piekła? Mój malutki, kochany Xiu takim kryminalistą? T.T
    Poza tym Baekkie... Nie wiem, czy określenie ,,uroczy: jest odpowiednie, bo tak szczerze powiedziawszy, to mi go żal i bardzo mu współczuję. T__T Wydaje się taki bezbronny, a wciągnęli go do takiej chorej gry...
    I dlaczego zrobiłaś coś takiego mojemu biednemu Chanyeolowi? T.T Zżalam się. Niby mógł się tak nie wyrywać, frajer jeden, ale jednak zawsze i wszędzie będzie mi szkoda mojego biasiątka. Q.Q
    JaeJoong, ty szaleńcu. Nudzi mu się i takie harce wyprawia, o ten niedobry. >< Skoro przy jego harcach jestem, to nieziemski pomysł z tą walką o przetrwanie. *^* Do tej pory nie mogę się Tobie nadziwić. <3 Jestem strasznie ciekawa jak to się wszystko rozwinie, ale... obawiam się, że któryś tutaj zginie... z ręki drugiego... Mam takie przerażające przeczucie, a jak o tym pomyślę, to coś mnie ściska...
    I racja, uśmiech HongBina czasami jest wyjątkowo przerażający... xD
    Co ty mi tu za miejsca opisujesz, Izzy, chcesz, żebym zeszła z tego świata? TT Mam za słabe nerwy na takie opisy. Q.Q Pomińmy to, że sama w moim shocie opisywałam sobie nekrofila, spoko. xD W każdym razie... nie wiem, co mam o tym myśleć.. Czy to się dzieje z osobami, którym nie udało się przeżyć tego chorego starcia? Nie miały przypadkiem iść do piekła? Nic już nie wiem, nic kompletnie! Czuję się taka głupia teraz...
    Wątek z HunHanem bardzo mi się podoba. :D *Mana HunHan shipper aktywacja* Szkoda tylko, że Lu nic nie pamięta, a mogło być tak pięknie... xD
    Rozdział jest świetny i nie wiem, jak wytrwam do kolejnego. *^* Pisz go jak najszybciej! Wybacz za tak długą przerwę w komentowaniu, jestem okropnym człowiekiem i zdaję sobie z tego sprawę. QQ Postaram się z tym opowiadaniem być na bieżąco, bo jak nie to ciekawość by mnie zżarła. ><
    HWAITING! <3 I dużo weny na więcej tak genialnych rozdziałów. ;3
    I dalej tęsknię. TT

    OdpowiedzUsuń
  13. Sam pomysł i oprawa do tego, przygotowania typu przedstawienie postaci do tej serii zawierające w sobie epitafium było o tyle oryginalne do tego z czym miałam okazję mieć do czynienia do tej pory wywołało u mnie obawy. Ale takie pozytywne. Takie, które świadczyły o mrocznym klimacie opowiadania, który od razu przypadł mi do gustu.
    Niemniej jednak, same błędy w pisowni, zupełnie niewielkie drobnostki jakie zdarzyć się mogą każdemu, czy też przecinki w złym miejscu - ah! interpunkcja. O zmoro. Całe życie będę przeklinał tego, kto jest odpowiedzialny za to jak skomplikowany jest nasz rodzimy język. To psuje całokształt dla mnie, jeśli już czytam (co jest wyjątkową rzeczą, bo nie łatwe jest zmuszenie samej siebie dla mnie nawet jeśli bardzo chce) zwracam uwagę na wiele szczególików. Nie będę jednak tych konkretnie tutaj wypisywać, a ośmielę się wyrazić swoją nadzieję na poprawę w kolejnych rozdziałach, gdyż nie wątpię, iż nieco czasu minęło od ukazania się pierwszego rozdziału i Twoje pisarskie umiejętności się rozwinęły.
    Tak więc, na plus z pomysłem i klimatem, na minus jak na razie z samym wykonaniem, jednak o całokształcie będę mówić na samiutkim końcu, a że w rozdziale niewiele się dzieje to tylko tak przybliżyłam Ci nieznacznie moje obecne zdanie, które jest jak najbardziej pochlebne.
    Powodzenia z kolejnymi tekstami, Iz.

    OdpowiedzUsuń