wtorek, 25 lutego 2014

3.6.5

Więc może tak na początek napiszę kilka słów. Yhym Yhym
Po pierwsze wiem, że od dawna nie pojawił się nowy rozdział Casso i bardzo za to przepraszam (szczególnie osoby, które jeszcze to opowiadanie czytają). Jakoś ostatnio straciłam ten zapał do tego opowiadania i nie mam pojęcia dlaczego (powodem może być naprawdę skomplikowana fabuła, ale nie wiem) Po za tym chociaż ciągle obiecuje sobie, że będę dodawać coś co tydzień, to to wcale nie jest takie proste (szkoła to chyba problem wszystkich xD) No, ale akurat to opowiadanie miałam gotowe trochę wcześniej (wg zdziwiłam się, że akurat ono wygrało w ankiecie jako pierwsze...) Jest dla mnie zwyczajnie "eksperymentem". Nie wiem, czy wiecie, ale ja nie piszę zwykle fluffów. Jeśli jakieś pisałam, to raczej nie były specjalnie wybitne i takie samo zdanie mam o tym opowiadaniu, ale jeśli wam się spodoba to naprawdę się ucieszę. :D Tak samo, jak z każdego komentarza. :* Teraz tylko odliczać czas do następnego wolnego tygodnia! xD 
Nowy szablon autorstwa Uszati. <3



31.5.13

          Złapałem długopis do ręki, ponownie pochylając się nad pustą kartką. Dawno nie byłem tak zdeterminowany. W głowie miałem przerażającą pustkę, przez co jeszcze bardziej złościłem się na swoją bezsilność. Najwidoczniej powodem mojego stresu było to, że... zbliżała się "ta data" - trzeci czerwca. Wszystkie normalne pary świętowały rocznicę dokładnie w dzień, gdy oficjalnie zaczęli być razem, jednak ja i Luhan to całkiem inna historia. Data, którą uznaliśmy za naszą rocznicę, to tak naprawdę data naszego pierwszego spotkania. Przyjęliśmy ten dzień jako rocznicę, ponieważ żaden z nas nie potrafił stwierdzić od kiedy oficjalnie zaczęliśmy ze sobą chodzić. Dlaczego ta data była dla mnie taka ważna? To dopiero byłoby głupie pytanie. Po prostu to był dzień, który zmienił moje życie o sto osiemdziesiąt stopni. Gdybym przed tym spotkaniem wiedział jak wielkie znaczenie będzie miał dla mnie ten dzień, to wyczekiwałbym go jak w dzieciństwie gwiazdki. W końcu wtedy po raz pierwszy spotkałem Luhana i chociaż może to głupio zabrzmi, ale od razu poczułem do niego sympatię. To niestety nie było tak, jak na filmach. Nasze oczy się spotkały, a cały świat w okół, jakby zwolnił. Widziałem tylko głębie jego ciemnych oczu i słyszałem bicie swojego serca. Nie, tak niestety nie było, ale od razu jak go poznałem złapaliśmy dobry kontakt i od tamtej chwili staliśmy się najpierw najlepszymi przyjaciółmi, a później wszystko wydarzało się stopniowo. Sam nie pamiętam momentu w którym pierwszy raz powiedziałem mu, że go kocham.
          Nakreśliłem na górze kartki trzy cyfry - 3.6.5 - data, gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy. Dokładnie osiem lat temu. Trzeci czerwca dwa tysiące piątego roku. Wyglądało na to, że na tym zakończyła się moja twórczość, bo w tym momencie opuściła mnie wena. Niby pamiętałem tamten dzień dokładnie, ale nie byłem w stanie napisać na kartce tego wszystkiego, co teraz czułem. Starałem się też skupić na tym, jaką osobą był Luhan, za co go tak naprawdę kocham i co w nim podziwiam? Gdyby ktoś właśnie mnie o to zapytał czułbym pustkę w głowię. Powoli miałem dość, przecież mogłem kupić mu jakąś książkę, płytę, czy nawet czekoladki, które tak uwielbiał, ale oczywiście ja postanowiłem pobawić się w kreatywnego romantyka i napisać piosenkę. Muzyka od zawsze mnie interesowała, więc zająłem się pisaniem piosenek już bardzo dawno temu. Kochałem śpiewać, więc nie widziałem dla siebie innej opcji niż zajmowanie się muzyką, którą sam tworze. Potrafiłem wczuć się w to, co mówią nuty. Dla mnie każda melodia miała swoją duszę i sama przez siebie coś mówiła. Wystarczyło tylko, że wysłuchałem tego co ma do powiedzenia i przepisałem to na kartkę, jako tekst. Właśnie dlatego zwykle nie zajmowało mi to tak dużo czasu, ale tym razem chodziło o Luhana. To już dawno przestało być zwykłą piosenką o miłości, których tygodniowo pisałem kilka. To musiało być coś, co zawrze w kilku zdaniach, co do niego czuje.
          Może i było to dziecinne myślenie, ale ta rocznica była ważna. To była nasza ostatnia rocznica przed wyjazdem Luhana. Kiedy poznałem Lu był jeszcze lekko zagubiony. Nie był z Korei, ale musiał się tutaj przenieść. Rodzice od jego urodzenia wymyślili dla niego plan do którego musiał się stosować. Najpierw szkoła w Korei, później kontynuacja nauki w Chinach, po czym rozpoczęcie pracy w wielkiej korporacji. To wszystko, czego po nim oczekiwali. Luhan nie lubił tego, że nie może decydować, ale też nie narzekał specjalnie. Czuł, że jest to winien rodzicom, którzy ciężko pracowali na jego naukę. Oczywiście powodem naszego rozstania było to, że po wakacjach miał rozpocząć studia w prestiżowej szkole muzycznej w Chinach. Muzyka była pasją dla nas obu i ja również zamierzałem właśnie tam studiować. Jednak byłem dwa lata młodszy od Lu i musiałem trochę jeszcze się "pokisić" w starej szkole. W naszych planach Luhan miał na mnie poczekać tak, żeby udało nam się wyjechać tam razem, jednak jego rodzice chcieli zobaczyć go jak najszybciej i ich jedynym warunkiem finansowania jego studiów było właśnie to, aby zaczął studiować od razu. Moim zadaniem (a właściwie zadaniem tej piosenki) miało być to, żeby nigdy o mnie nie zapomniał. Jednak to tylko pomysł, bo z wykonaniem było gorzej. Muzyka była gotowa, teraz wystarczyło dobrać do niej odpowiednie słowa. Z tym... jednak było... najgorzej. Chyba im bardziej kogoś kochasz, tym trudniej ubrać to w słowa.

1.6.13 

          - Co tam bazgrzesz, dziecinko? - zapytał chłopak, siedzący w ławce za mną. Park Chanyeol jak zwykle wrócił do żywych dopiero po dzwonku na przerwę. Ten magiczny dźwięk budził go na moment ze stanu "zombie".
          - Nie twój interes - burknąłem, zasłaniając i tak pustą kartkę. Chanyeol był ostatnią osobą, której powiedziałbym o mojej niespodziance dla Luhana. Zapewne zaraz by się zaczął śmiać: "jakie to pedalskie i dziewczęce".
          - Pokaż, pokaż! - Ktoś szarpnął moją kartkę, wyrywając ją spod mojej ręki. Siedząca przede mną Sulli spojrzała na mnie ze szczerym uśmiechem. Usiadła wygodniej, tak żeby siedzieć naprzeciwko mnie, trzymając moją własność w rękach. Krótko mówiąc otaczały mnie tylko i wyłącznie osoby nie znające słowa "prywatność". Brunetka z satysfakcją podniosła kartkę, obejmując ją wzrokiem. Jej uśmiech stopniowo zwalniał miejsce zaskoczonej minie. W końcu po oglądnięciu przedmiotu z każdej ze strony odłożyła ją na moją ławkę. - Co to jest? - zapytała ze znudzona miną, lekko niezadowolona. Westchnąłem głęboko, spodziewając się już reakcji na to, co zamierzałem im powiedzieć.
          - Piszę piosenkę... dla Luhana - wyszeptałem ledwie słyszalnie, jednak na tyle głośno, by nawet pan Park to usłyszał. Szatyn zaśmiał się za mną cicho, niczym jakiś psychopata. Obróciłem się w jego stronę, obdarzając go pełnym złości spojrzeniem, jednak to wywołało u niego kolejną falę niczym niepowstrzymanego śmiechu. Zrezygnowany obróciłem się w stronę Sulli, która całkiem nie zwracała uwagi na Chanyeola, wlepiając we mnie pełne ekscytacji spojrzenie.
          - Jakie to... słodkie! - wyrzuciła z radosnym uśmiechem. Jej oczy błyszczały niczym dwa diamenciki. - Takie romantyczne! - krzyknęła niemal na całą klasę.
          - Cicho... - wyszeptałem z nieszczerym uśmiechem. Do tego na tyle sztucznym, że już policzki bolały mnie od unoszenia kącików ust. Czułem na sobie spojrzenia wszystkich osób w klasie. Ich zdziwione miny sugerowały, że reakcja Sulli wydawała im się więcej niż podejrzana.
          - Jakie to... pedalskie - wyrzucił ledwie wyraźnie Chanyeol, ciągle się śmiejąc. Jego oczy były już załzawione od ciągłego śmiechu.
          - Ty się lepiej nie odzywaj. - Sulli pochyliła się, opierając o moją ławkę. - Dalej wzdychasz do tego tancerza... czekaj... Kim... Jongina? Tak? - Na twarzy szatynki pojawił się złośliwy uśmieszek. Chanyeol natychmiast zaniemówił, rumieniąc się jak czteroletnia dziewczynka. - Dobra, a wracając do tematu... ile już masz tej piosenki? - zwróciła się do mnie.
          - Yyy... tylko melodia i tytuł - odpowiedziałem niepewnie.
          - Melodia? Tytuł? Chcesz mi powiedzieć... że największy problem sprawiają ci słowa? - Jej wyraz twarzy jakby się zmienił, wydając się bardziej niepokojący, tak jak i jej ton głosu. Położyła rękę na mojej dłoni.- Chcesz mi powiedzieć, że nie wiesz co mógłbyś zawrzeć w tekście piosenki dla osoby, którą kochasz? - Jej palce boleśnie ścisnęły moją dłoń, ale na jej twarzy dalej rysował się uśmiech. Oddychałem głęboko, spoglądając raz na moją zaciśniętą dłoń, a raz błagalnie na dziewczynę.
          - Ała! To boli - wyrzuciłem, stając się zabrać rękę od jej morderczego uścisku.
          - Byun Baekhyun... - Puściła moją dłoń. - Jesteś idiotą Byun Baekhyun! - dodała po chwili, jakby wyrzucając z siebie całą wściekłość.
          - Myślisz, że to łatwe? - warknąłem, podtrzymując moją głowę ręką.
          - Nie wiesz może, co ci się w nim podoba? - Chanyeol przechylił się do przodu. - Naprawdę... nie mów, że nie jesteś w stanie tego z siebie wykrzesać.
          - Tak? A ty, co kochasz w Jonginie? - zapytała cichutko Sulli.
          - To żaden trudny temat, ale po pierwsze... nie "kocham Jongina", ale "podziwiam Jongina" - powiedział dumnie z miną prawnika, któremu udało się podważyć słuszne oskarżenie.
          - To za co "podziwiasz Jongina"? - zapytała Sulli, dokładnie akcentując ostatnie dwa słowa.
          - Za pasję - odpowiedział Chanyeol z uśmiechem. Sulli złożyła usta w dzióbek, przyglądając się poważnej minie Chanyeola. Jej mina sugerowała, że brunetka z lekkim niedowierzaniem słuchała jego słów. Miała nosa do osób zakochanych i na kilometr potrafiła jasno ocenić, kiedy ktoś jest w kimś naprawdę zakochany. W sumie to ona połączyła mnie i Luhana ze stanu "jesteśmy przyjaciółmi, ale w bardzo bliskiej relacji". - No widzisz... to nie trudne - zwrócił się do mnie Chan, spoglądając z wyższością.
          - Ja... podziwiam Luhana, za... - zatrzymałem się, zastanawiając się, co właściwie miałem powiedzieć. Kochałem Luhana, ale nie wiedziałem, co tak naprawdę jest jego największą zaletą. Kochałem, jak się uśmiechał, lubiłem patrzeć w jego śmiejące się oczy. Moje serce biło mocniej, gdy dotykałem jego skóry. Kochałem go, ale... nie potrafiłem powiedzieć, co w nim podziwiałem.
          - Głupi. - Brunetka uderzyła mnie w głowę. - Głupi. Głupi! Głupi! - powtórzyła głośno, uderzając mnie za każdym razem podręcznikiem w głowę.
          - Sulli - rzuciłem błagalnie trzymając się w miejsce, w które mnie uderzyła.
          - Lepiej się zastanów. - Złożyła ręce na piersi, spoglądając na mnie z pogardą. - Bo to jest poważne pytanie.

2.6.13

          - Stęskniłem się za tobą! - Luhan przytulił mnie mocno, ściskając moją szyję. Objąłem go w pasie, po czym położyłem podbródek na jego ramieniu. Chciałem zawsze być tak blisko niego. Mój dobry humor nagle się rozpłynął, gdy uświadomiłem sobie jak bardzo potrzebowałem jego bliskości, a jak rzadko mogłem się z nim widywać. Chciałem mieć go zawsze przy sobie, ale to nie było takie proste, w końcu niestety nie należał tylko do mnie. - Wszystko okey? - zapytał, odsuwając mnie od siebie. - Wydajesz się być smutny. - Uśmiechnąłem się gwałtownie, zaprzeczając temu, co mówi. 
          - Jestem po porostu trochę zmęczony - wyrzuciłem cicho. 
          - Trzeba było od razu mi powiedzieć, to nie wyciągałbym cię na spacer. - Zacisnął moją dłoń. Czułem, jak jego ciepłe palce zaplatają się z moimi. Spojrzałem na nasze dłonie, wzdychając głęboko. "Od kiedy właściwie trzymamy się za ręce w ten sposób, od kiedy moje serce biło tak szybko, gdy przytulał się do mnie?" - Zastanawiałem się w milczeniu.
          - Nie, to mi nie przeszkadza - wyrzuciłem z uśmiechem. - Przy tobie od razu czuje się lepiej.
          - Czyli... jestem twoim lekarstwem? - zapytał, spoglądając na mnie radośnie swoimi błyszczącymi oczami. Tymi samymi, w które tak uwielbiałem spoglądać. Przez tą rocznicę zrobiłem się sentymentalny. Zacząłem się pierwszy raz zastanawiać, jakby to było bez Luhana. Nie byłem w stanie sobie tego wyobrazić. Brakowałoby mi tych kilku gestów, które tak u niego kochałem. Był dla mnie swego rodzaju...
          - Narkotykiem - poprawiłem go. Zacisnął mocniej moją dłoń. Coś było inaczej. Cały czas myślałem o tym pytaniu: "Za co kocham Luhana?"
          - Widzę, że coś cię gnębi - wyszeptał cicho, spoglądając na mnie łagodnie. Wziąłem głęboki oddech, jakby w ten sposób zbierając odwagę.
          - Lu... - zatrzymałem się gwałtownie. - Za co mnie kochasz? - Nie miałem odwagi spojrzeć mu w oczy, więc opuściłem wzrok, zadając to pytanie. Nie miałem pojęcia, co wywołało u mnie tą nagłą chęć uzyskania od niego odpowiedzi. 
          - Co tak nagle? - zapytał, podnosząc mój podbródek. Nie byłem już w stanie nie spoglądać mu w oczy. - Nic się nie stało? Nie okłamujesz mnie, prawda? - Wyglądał na naprawdę zmartwionego. Zdawałem sobie sprawę, że naprawdę dziwnie się zachowuje, a reakcja Lu tylko to potwierdzała. 
          - Nie odpowiesz? - Luhan zarumienił się. 
          - Zawsze mnie pocieszasz i mogę na tobie polegać, za to cię kocham. Przy tobie zawsze się uśmiecham - wyszeptał, pochylając się nade mną. - Będę za tym tęsknił... Nie będziesz mnie już budził każdego ranka, dodawał mi otuchy, gdy jestem smutny. Nie chce wyjeżdżać... - Gdy wypowiedział te słowa, zdałem sobie sprawę, że on też o tym cały czas myślał. Za każdym razem, gdy zaczynałem myśleć o mnie i o Luhanie, coraz głupsze myśli przychodziły mi do głowy. Wszystkie jednak ruszały w stronę jego wyjazdu i tego, że nie będziemy się przez dłuższy czas widzieć.
          - Nie myśl o tym, to dopiero za... - wypowiedziałem na głos to, czym cały czas uspokajałem swoje myśli.
          - Ale to nieuniknione, chyba, że spakuje cię ze sobą. - Luhan objął mnie ponownie, po czym jego mina znowu się zmieniła. Przybliżyłem się do niego, delikatnie całując jego wargi. Chciałem po tym całusie odsunąć się i spoglądać dalej w jego uśmiechnięte oczy, ale on skorzystał z sytuacji i pogłębił pocałunek. 
Luhan, już wiem za co tak mocno cię kocham, zawsze to wiedziałem. 

3.6.13  3.6.5

         Usiadłem na ławce, przy bramie szkoły. Moje serce biło jak oszalałe. Luhan właśnie powinien wyjść, a ja chciałem jak najszybciej powiedzieć mu, jak bardzo go kocham, tym bardziej, że od tygodnia nie myślałem o niczym innym. Kilkanaście godzin pisałem tekst tej piosenki. Skupiłem się nad tym, co było potrzebne. Luhan wiedział, co do niego czuje. Nie potrzebował piosenki, ale było coś ważniejszego. Luhan potrzebował kogoś, kto go wesprze, gdy będzie w trudnych chwilach. Potrzebował czegoś, co wywoła uśmiech na jego twarzy. Właśnie taka powinna być piosenka, którą będzie słuchał co rano.
         - Baekhyun? - Usłyszałem znajomy głos. Obróciłem głowę, spoglądając na szatyna, który z uśmiechem patrzył w moją stronę. Jego ciemnoczerwona koszula delikatnie zagniatała się na jego sylwetce, nie dopięta do góry odsłaniała wystające obojczyki. Różowe usta blondyna były lekko rozchylone, a blade policzki miały na sobie lekko różowawy odcień. Nie mogłem uwierzyć, że tak cudowna i seksowa osoba należała tylko do mnie.
          Wstałem, po czym podszedłem do niego. Nie mogłem rzucić się, krzycząc jak bardzo go kocham, nawet jeśli zostało mu kilka dni szkoły i otaczającym go uczniom i znajomym (którzy nie byli świadomi orientacji swojego kolegi) nic by to nie przeszkadzało.
         - Dobrze, że jesteś tak szybko, skoczymy do kawiarni? - Wskazałem budynek niedaleko.
         - Czy ja wiem... wiele osób z mojej szkoły idzie tam po lekcjach, a ja... chciałem cię mieć tylko dla siebie - szepnął do mojego ucha, co wywołało ciarki na moim ciele. - Co to jest? - zapytał, wskazując pudełeczko w moich rękach. Uśmiechnąłem się radośnie.
         - Wiesz, co wydarzyło się dokładnie osiem lat temu? - zapytałem, stając naprzeciwko niego.
         - Poznałem najwspanialszą osobę na świecie - powiedział jednym tchem, bez emocji i wstydu, jakby to była sztywna regułka, której uczył się na pamięć. Mimo to czułem jak moje policzki się rumienią.
         - To było takie... rzygam tęczą - zaśmiałem się mimowolnie.
         - Mam prawo rzucać takimi tekstami, szczególnie w rocznicę. - Złożył usta w dzióbek, nie spoglądając nawet na mnie. Jego wzrok po chwili powędrował w dół. Luhan z poważną, jak na niego miną, spoglądał na pakunek.
         - Dobra, dobra... - Podałem paczuszkę w jego ręce. - Widzę, że zaraz ci oczy wyjdą z ciekawości. - Blondyn z uśmiechem usiadł na ławce, którą poprzednio zajmowałem ja. Z radością dziecka rozwiązał wstążeczkę i uniósł wieko pudełka. Z zaskoczeniem spojrzał na małe urządzenie ze słuchawkami.
         - MP3? - zapytał, spoglądając na mnie z zaskoczeniem.
         - Po prostu włącz - zaproponowałem, wzdychając ciężko. Usiadłem obok niego, a moje serce ponownie zaczęło bić szybciej. Blondyn włożył słuchawki do uszu, naciskając play. Minęło kilka sekund, a ja ciągle wyczekiwałem reakcji starszego chłopaka, który z kamienną twarzą słuchał nagranej przeze mnie piosenki. Po kilku minutach istnej ciszy Luhan zdjął słuchawki, obracając się w moją stronę. Nadal z pokerową miną.
        - Kocham cię, Baekhyun - wyszeptał. Do jego oczu napłynęły łzy. - O Cholera! Kocham cię! - Przytulił mnie gwałtownie, zalewając się łzami.
        - Ej Lu! My jesteśmy... pod twoją szkołą... - wyrzuciłem lekko zakłopotany, czując na sobie spojrzenia dziewczyn z naprzeciwka.
        - Co z tego?! - szepnął zapłakany.
        - Nic... - położyłem dłoń na jego głowię. - Kocham cię Lu...

5 komentarzy:

  1. Takie urocze, zajebiste, kochane i takie mega fajne ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdybym miała teraz określić swoje uczucia, byłyby to dziwne, spazmatyczne dźwięki. Nawet nie mogę ogarnąć swoich myśli, a dopiero coś napisać.
    Szczerze, jest to pierwszy raz kiedy czytam fika z tym pairingiem. Nawet na początku, pomyślałam, że to Hunhan. Chociaż przyznam, że chętnie bym coś jeszcze przeczytała z BaekLu (?)
    Izzy pisz częściej takie słodycze! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakie to było kochane! I do tego ten pairing! Sama planuję o nich napisać, ale raczej ciężko z tym będzie, bo jakoś nie mam weny do pisania o Exo i Skośnych... No, ale twój oneshot bardzo udany i uroczy jak nie wiem, co *.*

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam to, genialne!

    OdpowiedzUsuń