sobota, 26 kwietnia 2014

dla SIEDMIU powodów

Mam nadzieje, że mnie nie zamordujecie za te wszystkie sądy i morderstwa hahhaha a już na pewno mam nadzieje, że mnie nie zabijecie za błędy. Zapowiada się, że i tutaj spotkacie wiele literówek i zabłąkanych przecinków. Chyba muszę pomyśleć o becie, albo znaleźć więcej czasu na poprawki a nie dodawać na ostatnią chwilę. Mam nadzieje, że w miarę jednak da się ten rozdział przeczytać. Dziękuje za wszystkie komentarze. Na serio poprawia mi się humor, jak widzę choć krótki komentarz informujący, że czytacie i że jeszcze nie zepsułam tej fabuły do końca. xD Jeśli macie jakieś zastrzeżenia to piszcie od razu, bo muszę popracować nad tą fabułą. 





          - Skąd ja mam to do cholery wiedzieć?! - krzyknął szatyn, uderzając rękami o stół. Oddychał ciężko, wlepiając wzrok w blat. Co jakiś czas przeczesywał włosy ręką, zaciskając przy tym usta w wąską linię. Był zdenerwowany i niespecjalnie to ukrywał. - Chanyeol... dobrze wiesz, że nie mogę być winny. 
          - Wiem. Nawet cię nie posądzam... ani ja, ani Jongin. Szczerze, to posądzamy kogoś nawet spoza naszej grupy. Przecież motywem tego zabójstwa mógł być nawet mój zakład. 
          - Ktoś chciał się ciebie pozbyć? - Suho otworzył szerzej oczy. - To całkiem zmienia krąg poszukiwań. - Chłopak nieco się uspokoił. Westchnął głęboko, po czym wyprostował się, składając dłonie. Ulżyło mu, gdy Chanyeol powiedział mu o grupie podejrzanych. Sądził, że on znajduje się w niej na pierwszym miejscu. 
           - Dlatego muszę znać odpowiedź na jedno z pytań. - Chanyeol pochylił się nad szatynem, spoglądając mu w oczy. - Po co D.O wczoraj u ciebie był? - zapytał. Wzrok Suho stał się chłodniejszy, jakby w źrenicach i tęczówkach nic się nie kryło. Wzruszył obojętnie ramionami. 
          - Przyniósł mi kawę i zapytał, czy możemy później pogadać.
          - Jesteś pewny? To dziwne... Kai mówił... 
          - D.O nie był u mnie długo, przecież miał wtedy swoją zmianę! 
          - Ale czemu się tak złościsz, przecież masz potwierdzone alibi? - Chanyeol uśmiechnął się złośliwie. Spojrzał pewnie na Suho, który wyglądał na niewzruszonego, ale w jego oczach mimo nieudolnej gry aktorskiej można było zobaczyć strach. Wszystko szło zgodnie z prawem. Suho sam zakopywał się w przygotowane dołki. 
          - Myślisz, że chciałbym się was obu pozbyć? Miałbym zniszczyć sojusz? Mi by na tym nie zależało. 
          - No właśnie! Nie atakuje ciebie. - Chan pochylił się do przodu z entuzjazmem wypisanym na twarzy. - Tu wcale nie chodziło o D.O. Myślę, że po prostu musieli kogoś zabić. Kogoś z naszej czwórki. 
          - Jaejoong pozbyłby się sojuszu i... ciebie, Chanyeol - wyszeptał Suho. Uspokoił się na chwilę, ale i tak widział w wzroku Parka cień podejrzenia. 
          - Dokładnie... Chyba, że kogoś pokierował i namówił do tego morderstwa - wyszeptał bardziej do siebie. "Kogoś kim łatwo manipulować... komu na czymś zależy" - dodał w myślach. 
          Chanyeol przyłączył się do ekipy nadzorującej Kaia po tym zabójstwie. Zrobił to bez wahania, w końcu jadą na jednym wózku. Może nie czuł się dobrze w roli "śledczego", ale znał się na ludziach. Potrafił przewidzieć, co będą gotowi zrobić i czego można się po nich spodziewać. Miał kilku swoich podejrzanych. Pierwszą osobą związaną z tym morderstwem wydawał mu się Xiumin. Był osobą, po której można było się tego spodziewać, ale teraz był ciągle obserwowany i nie zrobiłby takiego głupstwa, tym bardziej odkąd usłyszał o nowej zasadzie. Kolejnym typowanym podejrzanym był Suho. Jego wina wydawała się być oczywista, ale miał alibi. Do tego był jedyną osobą, której tak bardzo zależało na sojuszu, że potrafił zrobić wszystko, jednak zabójstwo D.O raczej nie było najlepszą metodą. Krótko mówiąc nie miał motywu. Jedynym sensownym wyjściem wydawała się interwencja demona. Obecność Parka z jakiegoś powodu działała mu na nerwy. Wszystko wyglądało jak misternie przygotowany plan. Najpierw Jaejoong sam zaproponował zakład, przez który Chanyeol teraz zginie, a do tego zniknął dwie osoby z sojuszu, który powstał do walki przeciwko niemu. Chłopak nawet nie chciał o tym myśleć. Odsuwał od siebie myśl o karze, jaka go czeka. Sam również zapłaci za tą śmierć. Właśnie dlatego wszedł z Kaiem w pewien układ. Postanowili, że jeśli udowodnią winę demona, a on nic z tym nie zrobi, lub nie znajdą sprawcy, to Jongin ma wyznaczyć jego, bo Chanyeol i tak był już martwy. 
          - No trudno... Zawołaj następnego - wyrzucił niechętnie. Spojrzał przenikliwym wzrokiem na wychodzącego Suho. Wiedział, że ta rozmowa pokazała, iż chłopak nie tylko coś ukrywa, ale i kłamie o swojej rozmowie z D.O. Skoro kłamał z tym, równie dobrze cała jego wypowiedź mogła być kłamstwem. Nie tym się jednak teraz martwił. Modlił się, żeby nagle nie pojawił się w tym pokoju Baekhyun. Park unikał go jak ognia. Zawiódł go. Czuł, że Baekhyun na pewno zdaje sobie sprawę, co stanie się dalej. Chanyeol nie chciał go zostawiać. Uwielbiał się, nim "opiekować" w pewien sposób. Chciał go przed wszystkim bronić, ale rzeczywistość nie pozwalała mu zostać "bohaterem". 
          - Chanyeol. - Usłyszał łagodny głos. Spojrzał na stojącego w progu blondyna. Jego oczy szkliły się od łez, a usta były wykrzywione w grymasie. - Musimy porozmawiać głupku! - warknął z gniewną miną, całkiem do niego nie podobną. Park wiedział, że nie czeka go łatwa rozmowa. Opuścił głowę, spoglądając w jakieś przygotowane kartki. 
          - Baekhyun właściwie to nie mamy o czym rozmawiać... masz alibi i nie miałeś nic wspólnego ze sprawą - wyrecytował chłodno. Byun zacisnął mocno palce, czując jak paznokcie wbijają się w skórę na dłoniach. Wszystko się w nim gotowało. Nie podejrzewał, że Chanyeol będzie w stanie go tak bardzo zdenerwować. Bezsilnie opuścił ręce, opierając się o ścianę. Jęknął cicho, po czym zasłonił twarz dłońmi. Łzy mimowolnie płynęły z jego oczu. Nie płakał tylko dlatego, że Chanyeol przegrał zakład i przez to może go opuścić. To było ważne, ale jeszcze bardziej denerwowało go, jak ubierał tą maskę co wszyscy. Udawał, że "nic się nie stało", a przecież kara od Jaejoonga czekała tylko na niego.
          - Jesteś beznadziejny, Chanyeol... - wyszeptał. - Chcesz tak szybko odejść? Bez walki? Nie pozwolę ci na to... żebyś mnie opuścił - dodał po chwili. - Nie chce tego. - Park podniósł wzrok, tylko na moment. Szczere spojrzenie Baekhyuna go tylko bardziej pogrążyło. Opuścił wzrok, czując jak do oczu zaczynają mu napływać łzy.
          - Przestań do cholery... - Zasłonił usta dłonią. - Nic na to nie poradzę. Też chciałbym tu zostać. - Podniósł głowę, spoglądając na zapłakanego Byuna. - Z tobą.
          - Tyle mi wystarczy - odpowiedział Baekhyun z uśmiechem. 



          Tao ze smutkiem spojrzał na martwe ciało D.O. To ciągle było dla niego dziwne. Wystarczyła minuta, a czyjeś ciało pozostawało tylko pustą marionetką. Nagle zwykła fizyczność wznosiła się ponad większe ideały, marzenia, czy uczucia, których siła i tak jest zanadto przeceniana. To co wydaje nam się naszym własnym umysłem w chwili śmierci staje się fikcją i rozpływa się. Właśnie tak zawsze myślał o tym Tao, a teraz nagle pojawiły się postacie, których istnienie zawsze negował, myśląc że ludzie musieli jakoś nazywać złe uczynki i nieszczęścia jakie się im trafiają, wytworzyli sobie "demony". Do tego całe jego wyobrażenie zniszczył jeszcze fakt, że według tych stworzeń istnieje coś takiego jak "dusza". Czym w ogóle była ta dusza? Też ogólnie zebrana mieszanka wspomnień, marzeń, uczynków i cech charakteru, które nie były widoczne na pierwszy rzut oka. Były gdzieś głęboko w człowieku. Dwie fikcje. Tak jak i całe to "Casso", które wydawało się snem. Tao wiedział jednak, że nawet jeśli był to sen z którego musiał się wybudzić, to przecież śmierć i tu jest rzeczywista. Mógłby nawet powiedzieć, że jest tu najbardziej wyraźna. Odbija na ocalałych niesamowite piętno. Nagle tracą nadzieje, stają się nieufni i każda kolejna ofiara powodowała, że wyjście stąd stawało się coraz bardziej nieosiągalnym pragnieniem. 
          - Księżniczko... - wyrzucił złośliwie Kris. - Chodź tu do nas. - Tao z grymasem na twarzy podszedł do pochylonej nad ciałem dwójki chłopaków. Suho ze skupieniem spoglądał na ranę w klatce piersiowej. Nie wiedział, jakim przedmiotem mogła zostać zadana. Nie widział w całym budynku tego typu noża. Widział, że rana musiała być zadana czymś w tym stylu, jednak była raczej w kształcie jakiegoś pocisku, lub włóczni. Niczego takiego nie można było zobaczyć w tym miejscu. Wyglądało na to, że Kris też bardzo dobrze o tym wiedział, bo zdenerwowany co jakiś czas przeczesywał włosy do tyłu. 
          - Może jakąś wskazówką jest woda w tym miejscu? - zapytał niepewnie Tao. Gdy tylko zadał to pytanie, jadowity wzrok Suho powędrował w jego stronę. Chłopak poczuł, jak przez jego ciało przebiegają ciarki. 
          - Ty lepiej nie baw się w śledczego Tao - wyrzucił zdenerwowany Suho. Kris spojrzał odruchowo na wściekłego szatyna. 
          - Niczego nie neguje i to może być wskazówką. Nie musisz się pieklić Suho, chyba że masz coś na sumieniu. - Kris spojrzał na niego z pełnym satysfakcji uśmiechem. Szatyn bez słowa wrócił do wykonywanej przez siebie roboty. 
          - Właściwie skąd tak dużo wiesz o medycynie? - zapytał Tao, nie potrafiąc znieść tej niezręcznej ciszy. Suho podniósł na chwilę głowę. 
          - Mój ojciec był lekarzem i ja uczyłem się by nim zostać. Odbyłem jakieś tam praktyki, ale tuż przed śmiercią chciałem zostać patologiem. Nie wiem jak zginąłem, ale pamiętam jak wiele chciałem poświęcić dla tego zawodu. 
          - Chciałbyś pewnie wrócić na ziemie, co nie? - zapytał z uśmiechem Kris. Suho warknął tylko coś pod nosem, czując że chłopak zaczyna się z nim droczyć. Wydawało mu się, że Wufan zaczyna wysuwać coraz to nowsze dowody na winę Suho, widząc jak łatwo może wyprowadzić go z równowagi. 
          - Jest w sumie jeszcze coś, o czym wszyscy zapomnieli - zaczął Tao, spoglądając na martwą twarz D.O. - W końcu Jaejoong obiecał ogromne pieniądze za zabicie kogoś właśnie w tym czasie. 
          - Pamiętałem o tym. Każdy mógłby zabić za taką obietnicę. Ty też, Tao. Ty nawet szczególnie - zadrwił, nawet nie spoglądając na twarz bruneta, który z trudem starał się zachować spokój po tych słowach. Miał dość tego, że Wufan wodził go za nos, co jakiś czas rzucając komentarze tego typu. Nie mógł jednak nic zrobić, dopóki nie dowie się, kim właściwie jest. Nie miał żadnego sensownego wspomnienia. 
           Sehun odsunął od rany materiał koszulki martwego D.O. Krew sprawiła, że nieco przykleił się do jego skóry, przenikając przez płótno. Głęboka rana ciągle krwawiła, odsłaniając gdzieniegdzie kości, które zakrywały ważne organy. Rozszarpana skóra była rozdarta wokół głębokiej dziury w klatce piersiowej. Siła z jaką został zadany ten cios musiała być ogromna. Tao zacisnął usta w wąską linie, widząc jak po bladej skórze przyjaciela spływa świeża krew, której teraz nie blokował żaden materiał. Widok krwi przypomniał mu o czymś, czego by się po sobie nie spodziewał. Ten obraz nie był mu obcy. 




          Jongin usiadł z westchnieniem na brzegu łóżka. Wokół niego walały się kartki z zapiskami związanymi ze sprawą. Nie ważne jak często je przeglądał czy przekładał, i tak nie potrafił się skupić. Nie powinien się zgłaszać. Był w totalnej rozsypce. Ciągle skupiał swoje myśli na tym, co widział. Jego umysł automatycznie odtwarzał głos D.O, jakby chciał właśnie w ten sposób powstrzymać się przed utratą tych cennych wspomnień, szczególnie teraz. "A kto ciebie ochroni?" - Przypomniał sobie wypowiedziane przez siebie słowa. "No jak to kto? No liczę, że ty." - Głos D.O odbijał mu się echem w myślach. Do tego przed jego oczami stanęła radosna twarz chłopaka, gdy wypowiadał te słowa. Brunet zacisnął bezsilnie dłonie. Podniósł głowę, czując napływające do oczu łzy. Te słowa ciągle wracały do niego jak bumerang. Im bardziej chciał ich się pozbyć, tym bardziej cierpiał. Zacisnął usta, nie potrafiąc zapanować nad ich drżeniem. Miał go bronić. Miał bronić D.O. Nie potrafił zrobić nawet tego. Do tego chyba tak naprawdę niczego o nim nie wiedział. Właśnie to bolało go najbardziej. Nie wiedział nawet jak tak naprawdę miał na imię. Czuł się jakoś otępiale. Niewiele docierało do jego, zmęczonego tym wszystkim umysłu. Coś jakby funkcjonował na autopilocie i tylko niektóre bolesne wspomnienia oraz myśli docierały do niego co jakiś czas. Nie potrafił sobie z tym poradzić i powoli zaczynał się martwić, czy opanuje swoje myśli przed rozprawą. Nie był w stanie tego zrobić. Wziął na siebie po prostu za dużo. Z drugiej strony wiedział, że musi to zrobić, bo żyjący wśród nich morderca D.O będzie go prześladował do końca "Casso". Na dłoniach ocalałych będzie widział krew swojego przyjaciela. W sumie już teraz czuł ogarniającą go wściekłość, gdy tylko pomyślał o tym, że D.O nie żyje przez jednego z nich. Do tego dochodziły zeznania, które zebrał dla niego Chanyeol. Zebrane przez niego możliwe motywy zbrodni nie były głupie, ale każdy z nich wydawał się bezsensowny, bo nie warty ludzkiego życia.
          Brunet podniósł głowę, słysząc pukanie do drzwi. Lekko zaskoczony przetarł zaszklone oczy, starając się jakoś wziąć w garść.
          - Proszę - wyrzucił niechętnie, lekko zachrypniętym głosem. Drzwi od razu uchyliły się, a zza nich wyłoniła się jasna czupryna Luhana. Chłopak nieśmiało wszedł do środka, ze swoim niewinnym wyrazem twarzy. Zamknął za sobą drzwi, po czym z uśmiechem spojrzał na Kaia. Zaplótł swoje ręce, jakby nie wiedząc co z nimi zrobić. W sumie czuł się głupio idąc do Jongina właśnie w tej chwili. Chłopak stracił osobę na której naprawdę mógł polegać. W takim miejscu ktoś, z komu możesz zaufać staje się wszystkim, nawet jeśli nie znasz go długo. Luhan wiedział, że dla Jongina to mógł być ostateczny cios. Chciał chociaż przez chwilę z nim porozmawiać. Zdecydował się iść do niego tylko dlatego, że on nie chciałby być w takiej chwili sam z tymi wszystkimi myślami. Szczególnie w chwili, gdy cały wszechświat podszeptuje, że "to twoja wina", "mogłeś temu zapobiec".
          - Hej - wyszeptał po chwili. - Chciałem zobaczyć jak ci idzie i... może jakoś ci pomóc z ogarnięciem tego wszystkiego. - Jongin uśmiechnął się mimowolnie. Nie chciał tego okazywać, ale ucieszył się z obecności blondyna.
          - Nie no nie jest tak źle, ale jakaś pomoc się przyda. - Odruchowo złapał leżącą przed nim listę podejrzanych wypisanych przez Chanyeola. Luhan podszedł bliżej siadając obok bruneta. - W jakiej byłeś grupie?
          - W sumie to w żadnej... Jakoś nikt nie potrzebował mojej pomocy, więc pomogę tobie - dodał po chwili. Odruchowo spojrzał na trzymaną w dłoni Kaia kartkę. - Naprawdę?! - krzyknął, wyrywając skrawek papieru z jego ręki. - Znowu podejrzewacie Sehuna? - Wlepił zaskoczony wzrok w Jongina.
           - Nie... to właściwie spis osób, które nie miały alibi. To nie lista podejrzanych - odpowiedział oschle Jongin. Jego uwadze wcale nie uszła buntownicza postawa Lu, gdy tylko znowu zobaczył imię swojego ukochanego na liście. - Sehun nie miałby motywu.
           - Więc... kogo podejrzewacie?
           - Suho, Xiumin i... Jaejoong - dodał niepewnie ostatnie imię. Gdy tylko Lu usłyszał o podejrzeniach wobec demona, rozchylił lekko usta ze zdziwienia.
           - To byłoby możliwe, ale czy... on może być winny? Jak można udowodnić winę komuś, kto nie jest człowiekiem?
           - Bardziej interesuje mnie narzędzie zbrodni, którego po prostu nie ma.
           - Pewnie ten kto zabił zabrał je ze sobą. - Luhan spojrzał na resztę materiałów. Z jakiegoś powodu poczuł ucisk w żołądku, gdy zaczął czytać przykładowy opis śmierci D.O. Staranne pismo Suho dokładnie opisywało, co starło się z jego ciałem. Ostre narzędzie przebiło jego serce. To wymagało niesamowitej siły. Ktoś musiał być albo naprawdę wściekły, albo chciał być pewny, że zabije D.O od razu. W tej zbrodni im więcej było faktów, tym bardziej irracjonalna się wydawała. D.O nie miał wrogów. Nikt nie mógł go zabić z wściekłości. Zabójstwo z ręki demona wydawało się coraz bardziej możliwe. Luhan ostatnio nie dziwił się niczym, co działo się w jego otoczeniu. Przez jego myśl nie raz przebiegł fakt, że najwidoczniej D.O był najbardziej tajemniczy z całej grupy, nawet gdy tego nie chciał. Ludzie często mają tajemnice, których nie chcą nikomu wyjawić. Właśnie to udowodniło mu ostatnie zachowanie Xiumina. - A! Właśnie... Chciałem ci podziękować za to, że obroniłeś mnie wtedy przed Xiuminem. Trochę się go wystraszyłem wczoraj... - Luhan odruchowo przeczesał włosy ręką. Czuł się zakłopotany faktem, że chłopak musiał go bronić. Przecież był dorosłym mężczyzną, a musiał go obronić nieznajomy mu Jongin.
          - To nic takiego. Xiumin po prostu nie może wytrzymać presji. Każdy znosi to inaczej - wyrzucił z pełnym przekonaniem. Właściwie od dawna tak tłumaczył sobie jego zachowanie. Nie znalazł innej wymówki na to, czemu chłopak traktuje resztę jak wrogów i to nasiliło się od pierwszego morderstwa.
          - Może i masz racje, ale tak szczerze on się myli mówiąc, że jesteście podobni. - Luhan nie podnosił wzroku od trzymanych w rękach kartek. Wpatrywał się w nie, chociaż tak naprawdę myślami był daleko. - Może jedynie w tym, że oboje udajecie kogoś innego...
          - Co?
          - Nic, nic - wyrzucił z uśmiechem Lu. - No, ale wracając do tych zapisków, Suho nie może być mordercą. Nie ma motywu, ani alibi. Bez sensu byłoby go podejrzewać.
          - Jako jedyny mógł zaatakować go ze złości.
          - Myślisz? - Luhan spojrzał na siedzącego obok bruneta z niedowierzaniem. - To nie możliwe. Suho taki nie jest...
          - Mi się wydawało, że żaden z nas taki nie jest, a jednak D.O nie żyje. - Przerażający głos bruneta jakby zawisł w powietrzu, gdy wypowiadał te słowa. W pokoju zrobiło się cicho. Luhan czuł się głupio, gdy widział kątem oka smutną minę Kaia. Przecież nie mógł powiedzieć zwykłego: "Nie martw się, wszystko będzie dobrze.", bo nie dałby mu gwarancji, że tak będzie. Z drugiej strony powiedzenie prawdy, która wyglądałaby tak: "Kai nie martw się i tak wszyscy kiedyś tu zginiemy, a D.O po prostu miał szczęście, bo stanął pierwszy w kolejce." raczej by go dodatkowo dobiła.
          - Może skocze po coś do jedzenia. Nie jadłeś nic cały dzień, prawda? - zapytał po chwili ciszy lekko zakłopotany.
          - Nie musisz specjalnie tam iść.
          - Jakie specjalnie? Sam jestem głodny. Zabiorę coś dla ciebie przy okazji - dokończył z uśmiechem. Blondyn wstał z łóżka, idąc z uśmiechem w stronę drzwi. Otworzył je szybko i równie błyskawicznie zniknął za nimi.
          Kai westchnął głęboko. Znowu był sam. Nie musiał się uśmiechać, ani udawać, że już z nim dobrze. W ten sposób, chciał jakoś uspokoić Luhana. W sumie blondyn był ostatnią osobą w tym projekcie, z którą czuł jakąś nitkę porozumienia. Jongin wstał, chcąc rozprostować jakoś zdrętwiałe nogi. Denerwujące szczypanie rozchodziło się falami po całej jej długości, gdy tylko palce dotknęły twardej podłogi. Kai podszedł do biurka, od razu się o nie opierając. Szukał ostatniej zagubionej kartki, którą zostawił dla niego Kris. Były na niej wypisane pytania, jakie musi zadać Jaejoongowi, jeśli już zdecyduje się, że wersja w której to on był mordercą byłaby możliwa. Jongin pochylił się, spoglądając pod blat biurka, czy przypadkiem tam nie znalazła się jego zguba. Kiedy zauważył róg kartki pod meblem, pochylił się by po nią sięgnąć. Udało mu się ją podnieść, jednak gdy chłopak się wyprostował przez przypadek popchnął stojący obok kosz. Huk uderzającego o podłogę przedmiotu z jakiegoś powodu go zdenerwował. Zwykle pusty kubeł tym razem wyrzucił z siebie małą, zwiniętą karteczkę. Kai spojrzał na nią zaskoczony. Ani on, ani D.O nie zajmowali się jakimś notowaniem, czy czymś podobnym, jak reszta. Niektórzy z eksperymentu rozrysowywali plany, szukając wyjścia. Inni spisywali swoje wspomnienia, pewnie bojąc się, że i oni zapomną kim byli w przeszłości. Takie walające się skrawki papieru, u reszty chłopaków pewnie były codziennym widokiem, ale D.O i Kai siedzieli w pokoju tylko, gdy im się nudziło, lub gdy wieczorem chcieli w coś zagrać. W ostateczności przesypiając jak najwięcej nużącego dnia w tym wiezieniu. Brunet podniósł opuszkami palców pogniecioną bryłkę papieru. Jej kanciaste kąciki ukrywały jakieś pismo. Kai odłożył notatkę od Krisa i rozłożył znalezisko. Jego oczom zaczęły ukazywać się zgrabne litery. Powoli przeczytał treść, czując jak z każdą sylabą wszystkie jego myśli zaczynają się układać. Wstrzymał oddech, czytając ostatnie słowo. Chyba znalazł już swojego sprawcę. 




           - Zajmijcie miejsca. Rozpoczynamy Sąd Ostateczny! - wyrzucił głośno Jongin. Gdy tylko wypowiedział te słowa, resztka strachu i stresu uciekła z jego ciała. Pięć zajętych już miejsc, można było zobaczyć za jego plecami, natomiast przed nim widniał krąg z dwunastoma znakami ustawionymi niczym godziny na tarczy zegara. Ze smutkiem zwrócił uwagę na puste, nie świecące się znaki. Znak Laya, Chena i znak D.O. Z jakiegoś powodu, jego widok bardziej go zmotywował. Nabrał więcej odwagi do obmyślonej przez siebie wersji. Wrócił na swoje miejsce, zajmując ostatni błyszczący na turkusowo znak. Gdy tylko to zrobił, siedzący za nim demon wstał, po czym podszedł do tłumu. Całkiem jak na pierwszym sądzie ostatecznym, zmierzył wszystkich pewnym siebie wzrokiem, a na twarzy miał wypisaną niemalże dziecięcą radość. Wyglądało to tak, jakby cieszył się tym,  że wszystko idzie po jego myśli. 
          - Witam was ponownie na drugim sądzie ostatecznym. Ofiarą dzisiejszego sądu jest... D.O, choć tak naprawdę powinniście mówić na niego Kyungsoo. - Demon spojrzał z satysfakcją w stronę Jongina. - Do Kyungsoo - powtórzył nieco niższym głosem Jaejoong. Kai kilkakrotnie przewertował to imię w myślach. "Kyungsoo?" Czuł się tak, jakby wszystkie jego wspomnienia związane z D.O nagle zostały podpisane tym imieniem. Pasowało do niego. - Dwudziestojednoletni chłopak zginął na skutek wypadku samochodowego. Jego zegar ruszył kilka godzin temu, a jego istnienie już zostało zamknięte i w tym świecie. Oddaje wam głos, w celu znalezienia sprawcy tego czynu. Rozpoczynamy narady - dokończył znaną już wszystkim formułkę, po czym zajął swoje miejsce na "widowni"
          Kai wyszedł do przodu, starając się nie skupiać wzroku w jakimś konkretnym punkcie. Powietrze utknęło w jego krtani, a każde słowo, jakie chciał wypowiedzieć w myślach brzmiało, jak niedawno poznane imię przyjaciela. Powtarzał je jak mantrę, jednak to właśnie ona nie pozwalała mu się skupić, na prowadzeniu obrad. Brunet odchrząknął. 
          - Grupa śledczych zebrała dowody świadczące o morderstwie... Kyungsoo - wypowiedział to imię z wyraźnym smutkiem. - Tymi dowodami są rany na ciele ofiary, oraz wygląd miejsca zbrodni. Niestety nie znaleziono broni, którą został zabity. Ostatnim rzeczowym materiałem dowodowym jest liścik który najwidoczniej trafił w posiadanie Kyungsoo. Z zebranych dowodów i zeznań pragnę wyłonić niewielką grupę podejrzanych: Suho... - Na dźwięk swojego imienia, chłopak podniósł gwałtownie głowę. Był przerażony i nie ukrywał tego specjalnie. - Xiumin oraz... Jaejoong - wyrzucił odważnie ostatnie imię. Gdy tylko je wypowiedział, można było zauważyć duże zainteresowanie sprawą u siedzących naprzeciw demonów. Dla nich cały ten sąd był niczym przedstawienie, podczas gdy ocalała dziewiątka walczyła właśnie o życie. - Ustosunkujcie się do postawionych zarzutów - dodał po chwili, z odrazą spoglądając w stronę zgromadzonych na platformie demonów. Na twarzy każdego z nich rysował się szeroki uśmiech, a z ich oczu błyszczał zwierzęcy głód. Byli zainteresowani tą brutalną zabawą. 
          Tak jak i przy pierwszym sądzie, na środek najpierw wyszedł Xiumin. 
          - Ostatni raz widziałem D.O podczas kolacji. Nie angażowałem się w wasze znajomości, więc nie kłóciliśmy się z ofiarą. Krótko mówiąc, nie mam żadnego motywu. 
          - Czy posiadasz jakieś wspomnienia na temat swojego życia? - zapytał w końcu Kai, widząc zaskakującą reakcję czerwonowłosego. Wbrew pozorom chłopak uśmiechnął się sztucznie, po czym spokojnie spojrzał w stronę Sędziego. 
          - Niewielkie...
          - Czy możesz nam opowiedzieć o swojej sytuacji materialnej? - wreszcie wkroczył do długo oczekiwanego pytania. 
          - Nie wiem o tym wiele, ale wydaje mi się, że nie miałem z nią większych problemów. - Chłopak obojętnie wzruszył ramionami. 
          - Kto według ciebie mógłby być odpowiedzialny za śmierć D.O? - zapytał zniecierpliwiony Chanyeol. Wzrok Xiumina wędrował po zmartwionych twarzach całej grupy. W końcu zatrzymał się na jednej z nich. - Suho - wyrzucił, uśmiechając się pod nosem. 
          Szatyn spodziewał się tego, że zostanie wywołany. Wiedział to, już od kilku godzin. Gdy tylko znaleźli ciało Kyungsoo, wszyscy spoglądali na niego pełnym nienawiści wzrokiem. Męczyło go to. 
          - Ostatni raz widziałem ofiarę wczoraj w porze kolacji. Mam alibi i nie posiadam żadnego motywu, żeby zabić. 
         - Po co tak naprawdę D.O się u ciebie zjawił? - Chłodny wzrok Kaia przecinał Suho na wskroś. Chłopakowi wydawało się, że niemal przez niego przenikał. Jego ręce zaczęły się trząść, a głos powoli zaczynał słabnąć.
          - Chciał porozmawiać, ale... ostatecznie powiedział, że pogadamy później i przyniósł mi kawę - odpowiedział niepewnie. Kai nie odrywał od niego pustego wzroku. Wiedział, że kłamie. Suho nie był w tym dobry, ale jego ukrywanie prawdy nie miało sensu, chyba że coś wiedział.
          - Jesteś pewny? D.O powiedział mi tego wieczoru, że ma wątpliwości co do sojuszu, którego byłeś dowódcą. Nawet jeśli mówisz prawdę, to wiesz, że zrzucasz na siebie kolejne podejrzenia? W końcu D.O mógł się z tobą spotkać się tamtego wieczoru, puściły ci nerwy i...
          - Nieprawda! - warknął szatyn. Zacisnął dłonie, oddychając głęboko. Jego ciało drżało. Wszyscy na niego patrzyli. Każdy wgapiał się w niego tym samym przenikliwym spojrzeniem. Nawet można powiedzieć, że spojrzeniem pełnym pogardy. Właśnie tego chciał Suho uniknąć. Nie chciał tego, żeby wszyscy patrzyli na niego w taki sposób.
          - Więc jaka jest prawda?
          - Rozmawialiśmy wtedy o tym... tak naprawdę... zdenerwowałem się po prostu. Groziłem mu, że pożałuje, jeśli zdecyduje się opuścić sojusz, ale... ja nie chciałem tego! Nic nie zrobiłem! Zależało mi tylko, żebyśmy mieli jakieś szanse się stąd wydostać! To była nasza szansa!
          - Spokojnie... - wyrzucił Chanyeol z uśmiechem. - Wiemy, że to nie ty. - Suho podniósł wzrok, spoglądając na dwójkę chłopaków załzawionymi oczami.
          - Wzywam kolejnego podejrzanego, Jaejoonga - wyrzucił chłodno Jongin.
          Demon wstał ze swojego miejsca, podchodząc na brzeg podestu. Nie sądził, że będzie podejrzanym w tej sprawie. Zamiast strachu czuł ekscytacje. Upajał się każdym kolejnym cieniem podejrzliwości u tej grupki. W sumie sam ich wybrał. Dobrał taką grupę, żeby podczas sądów nie brakowało emocji. Wszyscy byli inteligentni i to była jedyna rzecz, jaka mogła ich zgubić.
          - Słucham... jakie macie dowody przeciwko mnie?
          - Podejrzany posiadał powód, żeby zabić kogoś z sojuszu. Uczący się wojownicy zagrażali mu i mogli uwolnić wszystkich podczas pojedynku - wyjaśnił Chanyeol. Jaejoong spojrzał w jego stronę chłodno. Był to najbardziej przerażający wzrok, jaki Chan kiedykolwiek na sobie czuł.
          - Nie rozśmieszaj mnie - burknął. - Żaden z was jak na razie mi nie zagraża. Przed wami naprawdę długa droga, skoro tak myślicie - wyrzucił z uśmiechem. - Wygląda na to, że morderstwo jest łatwiejszym sposobem na wyjście, co nie?
          - Każdy ma swój wybór - odpowiedział Chanyeol, opuszczając głowę.
          - Nie chce wam wszystkiego ułatwiać. - Demon opuścił bezsilnie ręce. - Musicie dojść do tego wszystkiego sami. Liczę na ciebie Jongin. Masz jakieś pytanie? - Chłopak zamyślił się.
          - Czy Kyungsoo miał jakiś wrogów o których my nie wiemy? - zapytał cicho. Nie wiedział do końca, czy chce to wiedzieć.
          - Nie mam pojęcia, ale jest ktoś oprócz Suho, z kim się kłócił... - Chłopak z radosnym uśmiechem wskazał stojącego obok blondyna. - Widziałem tamtego dnia Luhana gadającego z D.O. Kłócili się, ale nie wiem o co. - Jongin opuścił wzrok, czując narastającą w nim wściekłość. Nie miał pojęcia, że tak to się potoczy. Dlaczego Luhan miałby się kłócić z jego przyjacielem? Wszystko nabierało dziwnego sensu. Nagle cały jego wzór się posypał. W końcu Lu dopytywał się o podejrzanych. Czyżby bał się, że i on znajdzie się w ich kręgu? Kai czuł, że od tych strasznych myśli zaraz oszaleje. Miałby stracić drugą osobę, na której mu tak zależało?
          - Wzywam na świadka Luhana - wyrzucił przygnębiony. Przerażony blondyn wyszedł na środek sali z opuszczoną głową.
          - To prawda. Właściwie to... Kłóciłem się z Kyungsoo o głupotę. Nie miało to jakiegoś większego znaczenia.
          - Jaki był powód? - warknął Kai, drżącym głosem. Nie spoglądał nawet na Luhana. Jego umysł wywoływał coraz więcej podejrzeń, co dodatkowo go raniło.
          - Właściwie to moja kłótnia z Xiuminem, do której przyłączył się Kai. D.O był na mnie wściekły z tego powodu. Mówił, że ciągle tworze nowe problemy... i chyba miał rację - wyrzucił cicho chłopak.
          - Twoja kłótnia z Xiuminem? - Chanyeol wyglądał na zaskoczonego. - Czemu miałoby to zrobić jakieś problemy Jonginowi?
          - Chodzi o tą kartkę. - Kai wyciągnął przed siebie mały, zgnieciony kawałek papieru. Wyciągnął go przed siebie. - "Jongin spotkajmy się po kolacji przed schodami. Uznaj to za propozycje pojedynku. Mam nadzieje, że nie stchórzysz." - przeczytał akcentując każde słowo. - To notatka od Xiumina, prawda? - zwrócił się do chłopaka. - D.O tamtego wieczora dziwnie się zachowywał. Wydawał się smutny i wypytywał mnie o Luhana. Musiał się dowiedzieć o mojej kłótni z Xiuminem, stąd ta kłótnia. Najwidoczniej wiedział, że Xiumin planuje jakąś zasadzkę skoro jest taki pewny wygranej. Tak właśnie było, prawda?
           - To nie miałoby sensu - odpowiedział czerwonowłosy. - Miałbym go zabijać, skoro chciałem wyzwać do pojedynku ciebie? - zwrócił się do Sędziego. Kai zmarszczył brwi.
          - Początkowo też mnie to zastanawiało, ale teraz twoja wściekłość wydaje się wyjaśniona. - Chłopak zamyślił się. - Luhan, czy rozmawiałeś z Kyungsoo o powodzie twojej kłótni z Xiuminem.
          - Właściwie... obiecałem tego nikomu nie mówić, ale D.O był tak zdenerwowany, że w końcu mu powiedziałem, o co Xiumin tak bardzo się zezłościł. - Chłopak nie podnosił wzroku, ze smutkiem wbijając go w podłogę. - Zdenerwował się, bo powiedziałem mu, że znałem go za życia. Przypomniałem sobie, że był moim przyjacielem i...
          - Zamknij się! - krzyknął czerwonowłosy. - Mówiłem ci, żebyś się zamknął! To wszystko kłamstwo...
          - To ty Xiumin, prawda? Zabiłeś D.O? Stąd ta woda na miejscu zbrodni... twoja moc to lód. Zabiłeś go w taki sposób, że przedmiot zbrodni po prostu się rozpłynął. To było najlepsze usunięcie dowodów, co nie? - Oczy Kaia zaczynały płonąć. - Wiem, że to ty do cholery! Chciałem tylko wiedzieć... dlaczego?! Tak bardzo mnie nienawidziłeś? Jego nienawidziłeś? Tak bardzo chciałeś stąd wyjść?! Dlaczego?!
          - Dla brata... - Opuścił bezsilnie ręce. Z jego zwykle kipiących wściekłością oczów tym razem zaczynały płynąć łzy. Chłopak zasłonił twarz rękami. - Chciałem stąd wyjść... te pieniądze by mu pomogły... - Czerwonowłosy powoli wyszedł z szeregu i zmierzał w stronę podestu. - Nie chciałem zabijać Kyungsoo. Właściwie nie chciałem nikogo zabijać, ale on... nie wiem po prostu jak to się stało. - Stanął na podeście obok Jaejoonga. - Zaczynamy karę - wyrzucił cicho.
           - Hah! Więc do końca chcesz zachować tą tajemnicę? - Demon złapał chłopaka za ramiona, trzymając przed sobą. - Uznaj to za część kary - szepnął do jego ucha. - Opowiem wam trochę o naszym słodkim Xiuminie. Tak naprawdę on wcale nie był łowcą. Był największą ofiarą z was wszystkich. W sumie... wybrałem go tutaj tylko dlatego, że byłem ciekawy jakie cechy wyciągnie z niego "Casso". Zdziwiłem się. Był niesamowitym aktorem i od początku wpadł na świetną taktykę. Bał się śmierci tak bardzo, że udając twardziela chciał sobie zapewnić nietykalność. W końcu wczuł się w tą role dość konkretnie, ale to ciągle nie ta osoba, którą każdy z was zna. - Chłopak zasłonił twarz rękami. - Nasz Xiumin zawsze był niesamodzielny. Opiekował się nim jego brat, który był dla niego wszystkim. Niestety przed śmiercią Xiumina jego brat uczestniczył w wypadku samochodowym i tu niespodzianka... tym samym, w którym zginął Kyungsoo! Brat Xiumina był pasażerem w samochodzie, który potrącił naszą dzisiejszą ofiarę. Podczas tego wypadku i on jednak ucierpiał, aby zająć się tym chłopakiem była potrzebna spora ilość pieniędzy, której Xiumin nie potrafił znaleźć. To jaki sposób wybrał... pozostanie dla nas tajemnicą. - Demon uśmiechnął się, przykładając palec do ust. - Musicie jednak wiedzieć, że poprowadził go do "Casso".
           - Przepraszam... was wszystkich - wyszeptał przez łzy. Wiedział, że to nie wystarczy. Tak naprawdę wyznaczył sobie jeden cel i tym razem nie udało mu się go osiągnąć.
           - Wszystko co tu się dzieje ma jednego winowajcę - wyrzucił cicho Jongin. - Ciebie Jaejoong - dodał po chwili, czując na sobie wzrok demona.
          - A czy to nie oczywiste? - Uśmiechnął się złośliwie. - Xiumin i ja... pobawimy się chwilę, ale wy tutaj zostaniecie. Mam dla was jeszcze jeden pokaz, prawda Chanyeol? - Brunet westchnął głęboko słysząc swoje imię. Wiedział, że od tego nie ucieknie. Zdążył się już przyzwyczaić do tej myśli. Ostatnie co chciał zrobić, to nie uciekać przed śmiercią. Przytaknął, po czym stanął przed demonem.
          - Po co czekać? - zapytał odważnie. - Nie przeciągaj tego... Potraktuj to jako moją ostatnią prośbę - dodał po chwili, opuszczając wzrok.
          - Nie wiem, czy mogę wziąć się za deser przed obiadem - zaśmiał się Jaejoong, ciągle trzymając dłonie na ramionach Xiumina. - No ale dobrze... skoro wolisz. - Puścił chłopaka, który zapłakanymi oczami przyglądał się pewnej minie Chanyeola. Demon wyszedł do przodu z psychopatycznym uśmiechem. Chciał już dotknąć torsu chłopaka, gdy przed jego twarzą staną przyglądający się dotąd z boku Baekhyun. Jego oczy lśniły od łez, ale wyraz twarzy był równie odważny, jak u Chanyeola.
          - Nie rób tego Jaejoong. Proszę... - wyszeptał łagodnym głosem. Zasłonił swojego przyjaciela własnym ciałem. Z oczu chłopaka płynęły łzy, a jego policzki stały się różowe. Bicie jego serca wydawało się słyszalne nawet dla demona. Zaskoczony Jaejoong opuścił dłoń, spoglądając z zaskoczeniem w te szczerze proszące oczy.
          - Czemu? Przecież taki był zakład - wyjaśnił po chwili, jakby wybudzając się z transu.
          - Proszę... - wyszeptał ponownie chłopak. Jego głos drżał. Chanyeol przyglądał mu się nawet bardziej zszokowany, niż stojący przed nim demon. Dlaczego Baekhyunowi tak bardzo na tym zależało?
          - Mam złamać zasady? - zapytał pochylając się nad roztrzęsionym Byunem. - Interesuje mnie tylko... co będę z tego miał? - Baekhyun podniósł wzrok, otwierając szerzej załzawione oczy. - Dobrze. Skoro tak ładnie prosisz. - Jaejoong przeczesał ręką włosy chłopaka. - Ale pamiętaj, że będę kiedyś chciał, żebyś spłacił ten dług - wyszeptał cicho, uśmiechając się do chłopaka. Baekhyun mrugnął kilkakrotnie oczami. Nie wiedział, czy aby na pewno ten układ mu się opłaci, ale jedyne o czym teraz myślał to o karze, przed którą udało mu się uchronić Chayeola. 

10 komentarzy:

  1. Zauważyłam kilka błędów:
    obuch -> dwóch
    na pewien sposób -> zdaje mi się, że lepiej brzmi "w pewien sposób"
    możnabyło -> można było
    wskazówką -> wskazówka
    ziemie -> ziemię
    oczów -> oczu

    W każdym razie... jezu, kompletnie nie spodziewałam się, że Xiu będzie największą ofiarą. No i nadal nie mogę przeżyć tego, że mojej kochanej pyzy już nie ma i że uśmierciłaś go w tak okrutny sposób ;-;
    No cóż, na szczęście SeKaiLu się jeszcze trzyma xD
    Powodzenia i dużo, dużo weny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze powiem, że ostatnio miałam dość tego opowiadania. Nawet nie przeczytałam szóstego rozdziału za raz po dodaniu, ale teraz tego żałuje. Z każdym nowym postem akcja się rozwija, a mnie coraz częściej wbija w krzesło albo szukam szczęki gdzieś pod biurkiem. Gratuluję i czekam na kolejny rozdział!
    Btw. Jeśli chcesz, to chętnie zajmę się poprawianiem tekstu. Ostatnio mam za dużo wolnego czasu xDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aww no pewnie xD Jak będzie ci pasować, to możesz napisać do mnie na tt: @Izzy_1ID2 albo gg: 24901928
      <33

      Usuń
  3. Widzę, że ktoś już zajął się najważniejszymi błędami nieco wyżej (uff, nie będę musiała już wychodzić na człowieka, który czepia się każdej błahostki - co za ulga...), niestety - niektóre wyrazy wciąż są źle zastosowane i tak dalej, i tak dalej. Nie widzę sensu w tym, aby wypisywać tutaj wszystkie potknięcia, bo to już kwestia sprawdzenia tekstu, nic więcej. Ogólnie, odnoszę wrażenie, że siódmy rozdział jest napisany bardzo chaotycznie, a niektóre wypowiedzi bohaterów brzmią po prostu papierowo. Czuję się też nieswojo z niektórymi bohaterami - nie są do końca płascy, ale wielu brakuje swoistej głębi, która nie ujawniałaby się dopiero w momencie śmierci (bo tak było do tej pory z każdym, kto umarł lub został osądzony - na razie to tylko kilka osób, więc mam nadzieję, że to nie jest schemat na całe opowiadanie). Mówiąc szczerze - niektórych mam po prostu dość. Trochę brakuje mi też większego naturalizmu, bo skoro tekst jest utrzymany we wzglednie realistycznych ramach (chociaż moce, demony i tym podobne sprawy raczej, cóż, trudno tak określić), mógłby więcej wyciągać z bohaterów. Więcej - mam tutaj na myśli emocje, i to nie tylko te wynikające z przywiązania (ciut, momentami, absurdalnego i irracjonalnego) do innych postaci. Jak na razie wszyscy trzymają się w swoich grupkach, a śmierć kogoś spoza nich wydaje mi się ruszać ich tylko na pokaz - żeby nie wyszli na maszyny bez serca...
    Lubię za to samego demona (mimo, że zastanawiają mnie jego motywy). Akcja zaczyna się rozwijać, i jak na razie nie kuszę się nawet o spekulacje dotyczące zakończenia. To chyba dobrze - ale muszę nadmienić, że moja wiedza dotycząca pisania to raczej własne odczucia, więc proszę nie zwracać uwagi na krytykę, jeśli byłaby źle podparta lub w inny sposób urażała uczucia autorskie - nie miałam tego na myśli. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. błędów parę było, ale wymienione wyżej więc spoko, poza tym na komórce czytane, to zbytnio teraz ich nie przytoczyłabym x3
    więc jednak xiumin zabił - ciesze się, że chociaż umierają tak, w jakiej kolejności ich lubię q_q ♥ zostali all ulu i suho XD cieszę się, że dodałaś notkę i wgl że teraz co tydzień jest, sobota staje się przyjemniejsza ;u;
    a i jeszcze jedno - chanyeol zachowany przy życiu O_O odrazu się ucieszyłam akcja bekoan była mega urocza, ale boję się teraz jak jego losy się potoczą DDDD: ale baekyeol ♥♥♥ trzymam za nich kciuki qnq ♥
    pozdrawiam i wenyy ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. O jezujezujezuuuuuuuuuu
    Jak to Xiumin największą ofiarą? Jak to O.O
    No ale teraz to się porobiło, ciekawa jestem dosłownie wszystkiego, kurdełę, jak to się dalej potoczy........
    Umieram z feelsów i ciekawości, mała, dajesz piszesz następny rozdział bo zaraz zejdę normalnie ;;;;;;

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej! Znalazłam ten blog dopiero wczoraj no i te opowiadanie. Tak mi się spodobało, że nie mogę się oderwać. Najbardziej mi się podoba wątek Sehuna i Lulu, ale i Kris jest niczego sobie. Ciekawe jak się to potoczy między nim a Tao. To są moi ulubieni bohaterowie. Czekam z nie cierpliwością na kolejne części. Powodzenia! Fighting!
    Exoholiczka.

    OdpowiedzUsuń
  7. To dla mnie wszystkiego za dużo. I moje podejrzenia wobec "tej" osoby Jaejoong'a są wręcz ukończone haha No nic, tak jak wcześniej wspomniałam , miałam nadzieje ,że będzie odwrotnie, chociaż trochę. Podejrzani mordercy staną się ofiarami, i na odwrót... ciekawe ciekawe - naprawdę. Podoba mi się ten klimat, a że ostatnio często czytam "Jak to exo się morduje lub zostaje zamordowanym " muszę powiedzieć, że póki co to opowiadanie należy do jednych z lepszych :) Dzięki, no i nie więcej mi nie pozostaje jak czekać na następny rozdział :3

    OdpowiedzUsuń
  8. nareszcie nadrobiłam, takie długie piszesz te rozdziały, że muszę sobie dawkować :D ale lepiej, bo przynajmniej można dobrze się wciągnąć i nie ma takiego niedosytu po skończeniu ^^ czyli Xiumin zabił i zostanie zabity, tak? fuckyeah! i tak go nie lubię :D Baekhyun wstawił się za Chanyeolem, to takie słodkie! i w dodatku Jaejoong go posłuchał, ale boję się, jak Baek będzie miał spłacić ten dług... czuję zbliżający się trójkąt miłosny Luhan x Sehun x Kai, aigoo kocham takie coś :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Raz przeczytałam jeden komentarz pod rozdziałem, należał on do Blue May. Zdziwiłam się jak doskonale potrafiła oddać to co ja czułam. Do tego fakt, że nie potrafię w pełni przekazać wszystkich moich uwag, bo czuje, że nie powinnam nikogo krytykować, sama nie będąc szczególnie dobrym pisarzem, no i może trochę się wstydzę...? Od, taki wstydzioszek, bywa.
    Myślę, że potrafię wyczuć kiedy tekst jest dobry po tym, że sama się nie gubię czytając go. Nawet miałam w rękach pewną książkę, której czytanie było dla mnie katorgą, choć historia bardzo mnie interesowała. Chaotyczność tekstu tym razem wprawiająca mój umysł w zagubienie sprawiła, że gubiłam się w tekście i nie byłam pewna co się dzieje. Do tego tak samo jak i u May - zachowanie postaci, okropnie nienaturalne momentami, sprawia, że czuje się nieswojo.
    Nie potrafię zebrać w myślach reszty moich uwag, więc napomknę jeszcze tylko, że znów udało Ci się mnie zaskoczyć. Nie spodziewałam się, że to Xiumin. (co do uwag - momenty mówiące na sądzie o sprzeczce między Xiuminem, Luhanem a D.O są okropnie niejasne i chaotyczne), jakoś nie pomyślałam o tym, że mógłby zabić go lodową bryłą, która pozostawiła po sobie właśnie tą wodę, która jak dla mnie, była największym dowodem przeciw niewinności Suho.
    Nie uwierzyłam, że Chan zginie. Autor powinien starać się przekazywać czytelnikowi obrazy i emocje, które odczuwa i widzi podczas pisania, więc sądzę, że do samego końca powinnaś wierzyć, że Chan umrze z rąk Jaejoonga. Wtedy i Twój czytelnik uwierzyłby w to.

    OdpowiedzUsuń