sobota, 3 maja 2014

los ocalałej ÓSEMKI

To znowu ja! Jak zwykle na ostatnią chwilę, ale jednak jestem. Na początku chciałam przedstawić wam betę: Park Do-bi, która zajmuje się poprawą tych wszystkich rozdziałów itd. (Mam nadzieje, że nie padnie kiedyś przy którymś na zawał, bo uwierzcie, że roboty jest sporo.) Tak więc ja jej bardzo za to dziękuje, a wy życzcie jej powodzenia, bo będzie potrzebne hahhaah.
Co do "Casso", to przejdzie małe przemeblowanie. Ostatnio byłam niezadowolona nie tylko z błędów i pisania w pośpiechu, ale i z tego, że fabuła jest ściskana jak ogórki w słoiku i wiele scen brakuje. Nie ma jak się wczuć, nie wiadomo o co chodzi... krótko mówiąc nic dobrego. Trafne tutaj były uwagi Blue May, które w sumie już dawno mi samej chodziły gdzieś po głowie (mam tu na myśli kreacje postaci). No, bez przedłużania fabuła nieco się przekształci i rozdziały może uda mi się podzielić na krótsze - ale przez to przemeblowanie na pewno będzie ich więcej niż w planach. Dziękuje za wszystkie komentarze i ucieszę się, jak i ten rozdział nie będzie taki samotny, pozostawiony bez waszych opinii. xD


           Brunet ostrożnie zamknął za sobą drzwi, nie chcąc spłoszyć znajdującego się z nim w jednym pomieszczeniu Baekhyuna. Chłopak i tak wyglądał, jakby miał się zaraz popłakać. Siedział wyprostowany, naprzeciwko drzwi, rozglądając się wokół szeroko otwartymi oczami. Jego palce były splecione, zaciskając się między sobą z taką siłą, że wydawały się już sine. Byun czuł na swoim ciele mocne uderzenia swojego serca, które rozprowadzały po całym ciele nie tylko krew, ale i strach wywołany przez nowe obawy. Nie miał właściwie pojęcia, dlaczego został tutaj wezwany. To było niemożliwe, żeby to spotkanie odbyło się w tak bliskiej przyszłości. Baekhyun odsuwał je myślami daleko, zaraz po zakończeniu sądu. Jedyne czym się cieszył to obecnością Chanyeola, który nawiasem mówiąc z jednej strony również z tego faktu był zadowolony, a z drugiej miał za złe przyjacielowi, że zgodził się na tak wysoką cenę za zerwanie zakładu. Oboje nie wiedzieli czego mogą się spodziewać od demona. Baekhyun uważał, że na pewno będzie chodziło o to, żeby został jego szpiegiem i mieszał w grupie, tak aby doszło do kolejnego morderstwa. Spłaciłby w ten sposób swój dług, zostając pionkiem który bez najmniejszego problemu można kontrolować.
           Speszony chłopak spoglądał na Jaejoonga spod dłuższej grzywki. Demon podszedł do niego bliżej i wyciągnął dłoń nad jego głowę. Gdy tylko to zrobił Byun automatycznie skulił się, zaciskając oczy. Wyglądał jak mały, przestraszony szczeniak lub czekające na karę dziecko. Jaejoong zatrzymał rękę nad nim, po czym z uśmiechem rozczochrał jego włosy.
           - Nie gryzę – wyrzucił, pochylając się nad nim na tyle, by spojrzeć w jego zszokowane oczy. Baekhyun nie odezwał się nawet słowem, nie wiedząc jak na to zareagować. Tym razem uśmiech demona był inny. Nie miał w sobie tej pewności siebie i złośliwości jak ten, który prezentował im na każdym sądzie. Był ciepły i szczery, a do tego naprawdę ludzki. - Nie musisz się bać... Chcę tylko porozmawiać. - Brunet westchnął głęboko, po czym przysunął stojące przy stole krzesło tak, aby usiąść naprzeciwko Baekhyuna. Z jakiegoś powodu ta bliskość zestresowała szatyna jeszcze bardziej. Czuł, jak jego policzki się rumienią i na karku pojawiają się kropelki potu.
          - O czym? - zapytał cicho. Nic innego nie przychodziło mu do głowy. Najbardziej bał się tego, że przez swoją naiwność da się wciągnąć w jakąś gierkę tego szatana i to dobrowolnie. Byun nie podnosił wzroku, ciągle błądząc nim po kolorowych kafelkach, znajdujących się pod jego stopami.
          - Widzisz... - Złożył ręce, niczym nauczyciel. - Z natury zawsze byłem bardzo ciekawy i lubiłem wiele wiedzieć. Zaspokajanie ciekawości to moje hobby. A teraz obiektem moich zainteresowań jesteś ty – dokończył z pewnym siebie uśmieszkiem. Jego wyraz twarzy znowu się zmienił, przypominając tym razem mimikę pokerowego gracza.
          - Co? Nie rozumiem... - Szatyn przekrzywił lekko głowę, rozchylając usta. Właściwie nie chciał wiedzieć, o co chodziło demonowi, szczególnie teraz gdy wzrok Jae tak utkwił w jego oczach, jakby czytał każdą myśl. Do tego, to było nawet bardziej niż możliwe.
           - Nie martw się. Już mówiłem... nic ci nie zrobię. Chce po prostu zadać ci kilka pytań.
           - Jeśli chodzi o resztę chłopaków, to nic nie powiem. - Szatyn zacisnął mocniej usta, podnosząc wyżej podbródek. Starał się wyglądać jak najbardziej poważnie i groźnie, ale o jego zakończonych porażką staraniach zaświadczył natychmiastowy śmiech Jaejoonga.
           - Serio nie musisz się tym przejmować – odpowiedział, gdy jego głos wrócił do normy. - Wiem o was pewnie nawet więcej, niż wy sami wiecie.
           - To jakich ty informacji chcesz ode mnie, skoro wszystko wiesz?
           - To jest dobre pytanie. - Brunet zaczął automatycznie gestykulować rękami, zadowolony, że wreszcie zmierzają do sedna rozmowy. - Po prostu chcę twoich szczerych odpowiedzi. Chce je usłyszeć.
           - Po co ci to? - Byun zastanawiał się nad ukrytymi motywami chłopaka, nie ukrywając zaskoczenia. Nie potrafił ich jednak znaleźć.
           - Mówiłem... chcę zaspokoić ciekawość. - Szatyn poczuł, jak zaczyna mu się robić gorąco. Nie miał pojęcia kiedy stracił panowanie nad tą rozmową.
           - I... chcesz pytać o mnie... wiedząc już wszystko? - Układał sobie w głowie niejasne motywy demona.
           - Można tak powiedzieć. Po prostu chce cię poznać. Nie zauważyłeś, że w czasie rozmowy można całkowicie prześwietlić człowieka. Nie ważne jak dobrym jest aktorem, jego charakter jest odciśnięty w każdym geście, mimice twarzy, tonie głosu... we wszystkim. - Baekhyun po tych słowach automatycznie przywołał obraz Xiumina. Nie spodziewał się, że nie jest tą osobą, za którą się podaje. Miał w sobie tyle pewności siebie i nienawiści do świata, iż niemożliwe to było, aby nie nosił jej gdzieś głęboko w swojej podświadomości.
           - Dobra. Możesz mnie zapytać o co chcesz – odpowiedział odważnie.
           - Dlaczego chciałeś uratować Chanyeola? - rzucił natychmiast demon, nie zastanawiając się ani chwili dłużej. Szatyna zszokowało tak szybko zadane pytanie, chociaż jego treść była do przewidzenia.
           - Dlaczego miałbym tego nie zrobić?
           - Nie wymiguj się od odpowiedzi w taki sposób. Po prostu powiedz... chciałeś go zatrzymać przy sobie, bo się tobą opiekuje, czujesz coś do niego, czy po prostu z głupoty? - Brunet pochylił się bardziej do przodu, podpierając się rękami o kolana.
          - Nie wiem... - Policzki chłopaka stały się już całkiem czerwone. - Po prostu chciałem, żeby był przy mnie – dokończył szczerze. Jaejoong z niezadowoloną miną wyprostował się, przyciskając plecy do oparcia. Oblizał dolną wargę, odwracając wzrok na chwilę od szatyna. Ta dziwna zmiana spowodowała, że Baekhyun po raz pierwszy od kilku minut podniósł wzrok, spoglądając na twarz rozmówcy. Gdy tylko to zrobił, chłodne spojrzenie demona znowu było wymierzone w jego stronę.
          - Powiedz mi... - Rozbrzmiał głęboki głos mężczyzny. - Czy według ciebie uda ci się to przetrwać? Myślisz, że przeżyjesz „Casso”? - W pomieszczeniu zrobiło się kompletnie cicho. Zadanie tego pytania spowodowało, że w jakiś sposób brunet wydawał się być zadowolony, że właśnie ono padło.
          - Nie – odpowiedział bez zastanowienia chłopak. - Nie wydaje mi się. Nikogo nigdy nie zabije, więc mogę zniknąć stąd tylko w jeden sposób – dodał nieco smutniejszym głosem. Wiedział o tym od początku. Był ofiarą, którą jeszcze nikt nie upolował tylko dlatego, że ciągle chował się za Chanyeolem. Samodzielność nie była jego cechą. Gdy tylko gdzieś się zjawiał, nie potrafił wybrać swojej własnej drogi. Nie wierzył w swoje działania i w to, że coś może mu się bez niczyjej pomocy udać. I tak oto zjawił się w „Casso”, gdzie rozstrzygają się gry, szerzą manipulacje i niepewność, wszystko dla wygranej. W zderzeniu z takim światem naiwność Byuna i jego nieporadność była niczym góra nie do przebrnięcia.
          - Dlaczego mówisz to z takim spokojem? Przecież zależy ci na życiu... nie wziąłbym cię do tego projektu gdyby tak nie było.
          - Wiem, czuje to... ale nie chce widzieć w chłopakach wrogów i nie zamierzam nikogo zabić. Moje życie nie jest ważniejsze od ich życia. - Na dźwięk tych słów Jaejoong jakby stracił grunt pod stopami. Otworzył szerzej oczy, nie potrafiąc zrozumieć, o czym ten siedzący naprzeciwko chłopak mówi. Właśnie stwierdził, że każdy z nich ma takie samo prawo do powrotu i życia. Był bardziej naiwny i niewinny, niż demon się tego spodziewał. Nie sądził, że natknie się jeszcze na taką osobę. Te cechy w ludziach umierały wraz z wolą przetrwania. Ewolucja wytępiła te anioły.
          - Naprawdę jesteś głupi – zaśmiał się brunet, pokazując swoje idealne zęby. - Gdzie ty się wychowałeś? Chyba nie na Ziemi? - Jaejoong po raz kolejny uśmiechnął się szczerze. Z jakiegoś powodu ta głupia oznaka radości pojawiała się gdy tylko spoglądał na Byuna. Jego niewinność i sposób patrzenia na świat był dla niego niezrozumiały, ale właśnie to go najbardziej pociągało w tym chłopaku. Był delikatny i niczym nie skażony. Przypominał anioła, którego nie dotknęły te grzechy, szerzące się na ziemi. Po tej rozmowie Jaejoong oczekiwał jakiś przebłysków fałszu w jego oczach, czegoś na kształt zawiści, gniewu czy chociaż obrzydzenia. W ostateczności nie widział nawet niepewności w jego oczach, gdy odpowiadał na zadane mu pytania. Mówił tak, jakby to było dla niego oczywiste i nie wyobrażał sobie, żeby ludzie robili inaczej. Oni byli inni niż Baekhyun myślał. Powinien już się o tym przekonać, ale on dalej się łudził.
          - To wszystkie pytania, prawda? - Szatyn wstał, z ulgą wypisaną na twarzy. Jaejoong złapał go za nadgarstek, zaciskając mocniej palce wokół niego.
          - A co ty na to, żeby... zostać ze mną i nie musieć się martwić „Casso”? - Gdy to pytanie padło, demon sam był zaskoczony, że je wypowiedział. - Zakończymy tą grę, a ja spełnię każde twoje życzenie, jeśli przy mnie zostaniesz. Co ty na to? - zapytał ponownie, czując jak całe jego ciało się trzęsie. To nie było możliwe. On nie był ludzki. Nie czuł teraz strachu, bo nie bał się, że zostanie zraniony. W końcu nie był zakochany. Zostając demonem wyrzekł się nie tylko Boga, ale i uczuć. Po prostu z jakiegoś powodu ogarniała go żądza, gdy widział tak niesplamioną grzechem duszę, jak Byun. Właśnie takiej szukał. Osiągnął swój cel. Teraz wystarczyło tylko zamknąć klatkę tak, żeby jego skarb nie uciekł.
           - Wybacz... Nie jestem na tyle głupi, by nie zauważyć jak kończą się układy z demonami – powiedział cicho. Brunet nie podnosił wzroku, ciągle patrząc przed siebie. Siedział nieruchomo, czując jak ręka szatyna wymyka się z jego uścisku. Nie zwracał nawet uwagi na niepewne i ciche kroki w stronę drzwi. Dopiero ocucił go dźwięk ich zamknięcia. „On był bardziej niż idealny” - pomyślał, uśmiechając się pod nosem.


           Hongbin oparł się o jedną z kolumn, nie odrywając wzroku od jednego punktu. Z jakiegoś powodu poczuł ogarniający go smutek, jakby był wszechobecny. Znajdował się w usytuowanym na trzecim piętrze salonie, z ogromnym balkonem, oddzielonym jedynie rzędem kolumn od tej przestrzeni na świeżym powietrzu. Jaejoong często tu przesiadywał, gdy był naprawdę wściekły albo zdołowany. Zawsze leżał na przygotowanym w tym miejscu szezlongu, obitym czerwoną tapicerką. Wyglądał na nim idealnie. Jego ciemne włosy opadały na blade policzki, usta były lekko rozchylone, a zamknięte powieki, zakańczała koronka uniesionych ku górze rzęs. Jedna ręka demona leżała na piersi, unosząc się z każdym oddechem, a druga bezwładnie spoczywała obok niego. Brunet prezentując się w ten sposób, bez ruchu przypominał starannie wykonaną przez kogoś lalkę. Hongbin przyglądał mu się od kilku minut w skupieniu. Nie podziwiał jego nadzwyczajnej, nienaturalnej nawet dla demona urody, ale raczej starał się zrozumieć, co zdołowało Jaejoonga w taki sposób, że myśli o tym problemie tak go pochłonęły. Nie zwracał nawet uwagi na obecność, obserwującej go od dawna osoby. Hongbin już w sumie domyślał się, kto zajmował myśli demona. Była tylko jedna taka osoba i to właśnie dla jej znalezienia powstał cały ten projekt „Casso”.
           - Dzieciak. - Usłyszał szept tuż za sobą. Czyjeś duże ręce objęły jego kościste ramiona, wywołując u niego dreszcz. Demon ze złowrogim spojrzeniem obrócił się w stronę znajomego. Zmierzył go wściekłym spojrzeniem, po czym przeniósł na chwilę wzrok na Jaejoonga, kontrolując czy na pewno się nie obudził. Ku jego zaskoczeniu brunet ciągle pozostawał w tej samej pozycji i żaden z hałasów nie zakłócił jego snu. - Ładnie to tak podglądać? - dodał po chwili Ravi, gdy wzrok szatyna znowu powędrował w jego stronę. Chłopak położył rękę na jego torsie i popychał go w stronę drzwi. Gdy zatrzymali się przed nimi, Hongbin wskazał wyższemu chłopakowi gestem, aby je otworzył i wyszedł. W odpowiedzi Ravi uśmiechnął się złośliwie, po czym złapał go za rękę. Wyszedł, ciągnąc szatyna za sobą.
           - Czego chcesz? - warknął zdenerwowany Hongbin, gdy już stanął za drzwiami. Demon od razu puścił jego dłoń, spoglądając na niego z odrazą.
           - Już całkiem straciłeś godność? - wyrzucił złośliwie. - Pieprzony dzieciak... wgapiasz się w niego jak w obrazek! - dodał po chwili, gestykulując przy tym rękami. Hongbin odsunął się od niego, opierając się o zamknięte drzwi.
           - Ktoś taki jak ty nie powinien nic mówić o godności – odpowiedział w odwecie szatyn.
           - Wiesz co się dziś stało, prawda? Rozmawiał z tym całym Baekhyunem... Nie interesuje cię o czym? Pewnie dlatego jest w takim złym humorze. Zależy mu na nim.
           - To śmiertelnik! Nawet jeśli to prawda, to długo nie pożyje... - przerwał mu Hongbin, wiedząc do czego zmierza.
           - Zaproponował mu, żeby „został z nim na zawsze”. - Ravi pochylił się nad szatynem, spoglądając w jego zszokowane oczy. - Wiesz, co miał na myśli. - Patrzył na niego wyczekująco.
           - Demony nie kochają – burknął Hongbin, czując narastającą w nim wściekłość. Chociaż chciał wybuchnąć, gdy usłyszał te słowa, jego dawno temu opracowana technika nie pokazywania reakcji i teraz okazała się pomocna. Nie chciał ukazać Raviemu jak bardzo go to zabolało.
           - Ale pragną i potrzebują. Nie chce cię martwić, ale osobą której Jaejoong teraz pragnie i potrzebuje... nie jesteś ty. - Słowa demona jakby zawisły w powietrzu, budując nieprzyjemną atmosferę. Hongbin mógłby przysiąc, że czuł ucisk, w miejscu w którym kiedyś biło serce.
           - Nie znasz go... On po prostu zawsze chce mieć to, czego nie może dostać. Osiąganie takiego trudnego celu go buduje. - Chłopak podniósł głowę, spoglądając w ciemne oczy Raviego. - Jako demon chce mieć coś, co jest czyste i święte. Ten dzieciak znudzi mu się i to dość szybko. Może nawet szybciej, niż ja tobie – dodał złośliwie. Kąciki jego ust podniosły się, tworząc niepokojący uśmiech, z tym pełnym satysfakcji spojrzeniem. Wiedział, że choć w pewnym stopniu go zranił i teraz są sobie równi. Odsunął od siebie bruneta, starając się go ominąć, jednak gdy tylko to zrobił, wyższy demon pchnął go znowu na drzwi, przyciskając do nich chude ręce szatyna.
           - Grabisz sobie, wiesz? - wyrzucił Ravi przez zaciśnięte zęby. - Muszę ci wszystko przeliterować. Myślisz, że przyszedłem tu, żeby również robić kółko uwielbienia wokół tego pajaca? - W jego oczach tańczyły ogniki, gdy z wściekłością wypowiadał każde, kolejne słowo. - Czemu muszą się nim zachwycać wszystkie osoby, jakie są dla mnie ważne?!
            - Nie rozśmieszaj mnie...
            - Mówię prawdę. Miałeś zostać ze mną, Hongbin – wyszeptał już nieco łagodniej, ale ciągle mogłoby się wydawać, jakby powiedział to z wyrzutem.
           - Widzisz? Pod tym względem też jesteście podobni... zawsze chcecie to, czego nie możecie mieć – warknął, wykorzystując resztkę siły, by uwolnić ręce. Gdy to zrobił, brunet odsunął się, pozwalając mu odejść. Opuścił głowę, przeklinając w myślach swoją głupotę. Po raz kolejny.


           - Przepraszam – wyrzucił po chwili ciszy Luhan. Kai spojrzał na niego z zaskoczeniem, lekko rozchylając usta. Blondyn tak szybko przeskoczył z tematu na temat, że chłopak nie był do końca pewien, co w tym momencie miał na myśli. Zamrugał kilkakrotnie, nie wiedząc jak na to zareagować. - Przepraszam za to, co się stało z Xiuminem... i Kyungsoo. To wszystko moja... - Luhan zatrzymał się, czując napływające do oczu łzy. Zacisnął zęby, bezsilnie opuszczając wzrok. Myślał o tym już od bardzo dawna. Spirala jaka potoczyła się, zbierając ze sobą kolejny łup, rozpoczęła się od niego. Od głupiego wspomnienia, które do niego wróciło w najgorszym na to momencie. Kyungsoo pewnie by żył, gdyby nie ta bezsensowna rozmowa z Xiuminem.
           - Wchodź – wyrzucił zmęczony chłopak, przesuwając się tak, żeby Lu mógł wejść do środka. Płaczący o tej porze, do tego na progu jego drzwi wyglądał jak opuszczony dzieciak. Blondyn ze spuszczoną głową wszedł do środka. Przychodząc tutaj całkowicie inaczej budował sobie tą rozmowę w głowie. Nie sądził, że tak żałośnie przerwie swój monolog.
           Chłopak rozejrzał się wokół. W jego pokoju było strasznie ciemno. Wszędzie walały się jakieś ubrania i przedmioty codziennego użytku, których Lu mógł dostrzec jedynie zarys, przez panującą w tym pomieszczeniu ciemność.
           - Ja tylko na chwilę, bo... - zaczął, jednak gdy tylko się obrócił, żeby spojrzeć w twarz rozmówcy Jongin gwałtownie przytulił go do siebie, ściskając jego wątłe ciałko silnymi ramionami. Z jego oczów zaczęły płynąć łzy. Wtulił się w ramię blondyna nic nie mówiąc. Tego potrzebował od tak dawna. Ramienia, w które mógłby się wypłakać. Za tym tęsknił najmocniej i tego podświadomie pragnął. Ta ciągła samotność i cisza dobijała go jeszcze bardziej. Dlatego nie chciał od siebie oddalać myśli o D.O. To jednak niosło za sobą jeszcze więcej negatywnych skutków. Przez to właśnie Kai ciągle musiał cierpieć. Gdy w tych pięknych wspomnieniach zaczynała budzić się świadomość, że przyjaciel nie żyje, każde z nich przeistaczało się w kolejną falę bólu. Reszta sypała się razem z nią. Chłopak wiele sobie zarzucał po stracie przyjaciela. To poczucie winy atakowało niemal od razu po wspomnieniu ich ostatniej rozmowy. Później dotarło do niego, że tak wielu rzeczy mu nie powiedział. Chciałby mu podziękować, za samą obecność, której teraz tak bardzo mu brakowało.
           - Nie musisz przepraszać – wyszeptał po chwili brunet, oddychając głęboko. Luhan objął go w pasie, a Jongin uspokajał się, wdychając jego słodki zapach. - Wszystkiemu winne jest „Casso”. Kiedyś to wszystko... zniszczę – wyszeptał cicho, sam nie wierząc w to, co powiedział. Luhan uśmiechnął się pod nosem, ściskając chłopaka mocniej. Sentyment, jaki czuł do tej porywczej, tajemniczej osóbki przekraczał wszelkie pojęcie. Trzymając go w ten sposób, poczuł to dziwne uczucie, określane mianem Deja vu.
           - Wiesz, że Kyungsoo miał racje? Kiedy mówił, że zsyłam na ciebie same kłopoty? Najpierw ten sąd w którym mi pomogłeś, później kłótnia z Xiuminem w której mi pomogłeś... jestem naprawdę beznadziejny – wyszeptał po chwili z pełnym przekonaniem. Choć się uśmiechał z jego oczu spokojnie spływały łzy.
           Brunet odsunął się na chwilę od blondyna. Spojrzał na niego gniewnie, skupiając wzrok głównie na błyszczących oczach chłopaka, które szkliły się do tego ciągle wypełniającymi je łzami.
           - Nie wygłupiaj się – warknął. - Kiedy jestem w stanie pomóc, to oznaka, że jeszcze coś znaczę. Ktoś tak kiedyś powtarzał... - wyszeptał cicho, uśmiechając się pod nosem. - Po za tym... dzięki tobie nareszcie czuje, że to nie jest koniec. - Luhan skinął głową, odpowiadając równie szczerym uśmiechem. Cieszył się, że tu przyszedł i wszystko wyjaśnił z Jonginem. Nagle zrobiło mu się o wiele lżej.
            - Wiesz... wyryczeliśmy się jak para nastolatek – zaśmiał się Kai, ścierając łzy z policzka rękawem za długiego swetra. Luhan zaśmiał się, również delikatnie przecierając powieki. Nawet jeśli tak było, to cieszył się. Choć przez chwilę zobaczył takiego całkiem szczerego Jongina. Przypomniał sobie w tej chwili czyjeś słowa, które odtworzyły się w jego głowie: „Jeśli widziałeś czyjeś łzy, pamiętaj że to najszczersza oznaka uczuć.”


          Byun uśmiechnął się pod nosem, spoglądając ukradkiem na zawstydzoną twarz Chanyeola. Szczerość tego chłopaka była chyba jego najwspanialszą cechą. Wszystkie jego emocje były wypisane w jego oczach. Gdy był wściekły błyszczały złowrogo, a źrenice jakby stawały się większe, całkowicie zaciemniając i tak już niemal czarne oczy. Przy uśmiechu automatycznie mrużył powieki, a w tęczówkach pojawiały się wesołe iskierki. Zawsze można było zauważyć męczący go smutek, przez który jego oczy zmieniały blask. Dlatego Baekhyun zawsze skupiał swój wzrok właśnie na tym elemencie jego wyglądu.
          - Przestań się tak na mnie patrzeć... - warknął Chanyeol, odwracając głowę. Zasłonił się rękami, gdy szatyn nie słuchając jego próśb przybliżał się jeszcze bardziej.
          - Ale ty właśnie... to powiedziałeś! - odpowiedział z uśmiechem. Ciągle z szeroko otwartymi ustami nie odrywał wzroku od bruneta, nie wierząc w to co właśnie od niego usłyszał. - Mówiłeś poważnie? - Baekhyun położył rękę na jego ramieniu, z dziecięcą radością chcąc spojrzeć na twarz przyjaciela. On mu jednak to ciągle udaremniał, zasłaniając się jak tylko potrafił.
          - Oczywiście! - warknął chłopak. - Nie wiem tylko czemu ty się tak cieszysz... to nic takiego. - Byun usiadł naprzeciwko niego, kładąc ręce na jego ramionach, którymi chłopak objął swoje podkurczone nogi.
          - Cieszę się, Chanyeol - wyszeptał szczerze. Jego oczy zaczęły się lekko szklić. Usta wykrzywiły się w wymuszonym uśmieszku. Wyglądał, jakby miał się zaraz popłakać.
          - Ej. Ej! Baekhyun! - Przerażony Park złapał dłonie szatyna, zaciskając je mocno. Pochylił się bliżej niego, z szeroko otwartymi oczami. - Nie wygłupiaj się, chyba nie płaczesz, co nie?! - Byun starł małe łezki, które się zebrały w kącikach oczów.
          - Przestań! Teraz ty przesadzasz... - zaśmiał się chłopak, przybliżając się bliżej. - Co powiesz na układ? - szatyn wyciągnął mały palec, z niewinną miną spoglądając na Parka. Zaskoczony brunet niepewnie uścisnął go, przypieczętowując tym samym wypowiedzianą wcześniej obietnice.
          - Tak jak powiedziałem, prawda? Wrócimy razem na ziemię. Na pewno cię nie zapomnę - wyszeptał po chwili. Gdy tylko wypowiedział te słowa, poczuł jak to dziwne, słodkie uczucie całkiem go  wypełniało. Właśnie takie sceny od razu wydawały mu się żałosne. A on sam uczestniczył w jednej z nich. Otrząsnął się, jakby starając się otrzeźwić myśli.
          - Może teraz mi powiesz, co cię tak zdołowało? - Szatyn wyczekująco spoglądał na bruneta. Widział to już od samego początku. Chanyeol zaczynał taki dziwny temat, gdy za dużo myślał. Ostatnio rzeczywiście miał ku temu powody. Położył swoje życie na szali, ufając w resztę grupy, która go w ostateczności zawiodła. Do tego jeszcze ich grupka ciągle się pomniejsza, dodatkowo zamiast poprawiać swoje relacje wśród nich szerzyła się niepewność. W takim stanie wszystko zmierzało ku głównemu znaczeniu słowa "Casso".
          - Gdyby to było ważne, to powiedziałbym ci o tym - burknął, odsuwając się od chłopaka na bezpieczną odległość. Chanyeol nie umiał kłamać i starał się to ukryć, nie patrząc w oczy przyjaciela.
          - Skoro o tym nie mówisz, to znaczy, że ktoś cię zdenerwował, prawda? - Chłopak milczał, starając się nie zwracać uwagi na niemal pożerający wzrok Byuna.
          - Można powiedzieć, że mieliśmy naradę dotyczącą śmierci D.O i... skończyła się nieciekawie.
          - Czyli... D.O miał rację? - Chanyeol skinął głową z goryczą. Niestety dobrze wiedział, że to była prawda.
         
 
          Wściekły Jaejoong wyszedł z sali, nie potrafiąc znieść tego ciągłego przekrzykiwania. Miał dość tej zgrai. Wszyscy byli tacy sami. Każdy czuł się przywódcą, wykrzykując swoje argumenty. Im były bardziej absurdalne, tym głośniej wypowiadane. Każdy demon miał podobne cechy, które wykształcił, by przetrwać. Silny charakter był tu podstawą, a okazywanie słabości nawet tymczasowym sojusznikom głupotą. Słabością były wszystkie pragnienia. Cel każdego z nich był celnie ukrywany, więc zaczęli po cichu prowadzić gry, stopniowo wyciągając swoje motywy, niczym karty na stół. Jaejoong wiedział, że każdy z nadzorujących jego projekt, "Casso" miał, uczestnicząc w nim jakiś powód. Jeko osoba, której bezpośrednio to dotyczy musiał poznać je na wstępie. Nie było to trudne, ale motywy, którymi ta paczka się kierowała były sensowne i całkiem mu odpowiadały. Tylko dlatego jeszcze nie pozbył się ich wszystkich. Postanowił pozwolić im, aby w oszalałym biegu do swoich celów usuwali wszystkie "kłody", które stawały mu na drodze. Jak na razie ta symbioza się sprawdzała, choć kosztowała go wiele cierpienia, gdy przesiadywał z tak trudnymi charakterami w jedynym pomieszczeniu. W przenośni przypominało to stertę suchych liści, czekających tylko na jedną iskrę. Zwykle ich spotkania zaczynały się właśnie od iskry, a kończyły się ogniskiem wzajemnych zarzutów.
           Jaejoong szedł powoli korytarzem, wsłuchując się w swoje kroki, które odbijały się wokół echem. Wbił wzrok w czubki butów, jednak po chwili znowu go podniósł zauważając kątem oka zarys jakiejś sylwetki. Postać natychmiast zniknęła za murami budynku. Demon, jakby ożywiony ruszył w tamtą stronę.
           Nie był do końca pewien, czy jego umysł działa prawidłowo. Zastanawiał się, czy aby na pewno widział tą właściwą osobę, czy po prostu nie była ona retrospekcją, która ciągle go męczyła.
          - Byun Baekhyun - wyszeptał sam do siebie, spoglądając na wchodzącego na balkon szatyna. Noc była wyjątkowo jasna. Przez rozciągające się przy horyzoncie ogniste, przerażające smugi, przypominające płomienie. Padające od nich światło przypominało to które oświetla wszystko wokół ogniska. Rudawy blask padał również na bladą twarz Byuna i pasma jego ciemnych włosów, które teraz nabrały koloru miedzi. Ten dzieciak całkiem pogrążony w swoich myślach, nie zwracał nawet uwagi na zmierzającego w jego kierunku demona. Mężczyzna ostrożnie wszedł za Baekhyunem na taras. Starał się nie zwrócić jego uwagi, podchodząc powoli. Dopiero gdy położył dłonie na jego ramionach, przerażony szatyn podskoczył, po czym gwałtownie obrócił się, spoglądając ze strachem na stojącego za nim bruneta.
          - Przestraszyłeś mnie - wyrzucił po chwili, kładąc rękę na brzuchu i westchnął głęboko.
          - Co ty tu robisz?
          - Czekam na Chanyeola... Nudziło nam się jakoś. - Jaejoong podniósł wzrok, spoglądając na niego chłodno. Z jakiegoś powodu ostatnio to imię denerwowało go bardziej niż zwykle.
          - Myślałeś o mojej propozycji? - Wyraz twarzy Byuna zmienił się niemal natychmiast.
          - Powiedziałem ci chyba, że nie ufam takim układom - wyrzucił spokojnie.
          - Czyli chcesz powiedzieć, że nie ufasz mi, prawda? - Oczy demona błyszczały złowrogo, wpatrując się w Byuna. Jaejoong rzadko się denerwował. Złość też była w końcu jedną z emocji, a emocje w czystej postaci były największym wrogiem rozsądku.
          - Możliwe - szepnął szatyn. Chciał już odejść od demona, ale ten stanął mu na drodze.
          - Czy kiedykolwiek nie dotrzymałem słowa, pomijając tego twojego Chanyeola - burknął, błądząc wzrokiem po wątłej sylwetce chłopaka. Raz spojrzał na jego oczy, raz na podnoszącą się przy każdym głębszym oddechu klatkę piersiową. Zwrócił również uwagę na jego zaciśnięte w pięści dłonie.
          - To powiedz mi do czego ci jestem potrzebny? Tylko tak szczerze. - Patrzył na niego wyczekująco. Demon otworzył szerzej oczy. Nie wiedział jak na to odpowiedzieć. To w końcu było jedno z podstawowych pytań, ale nie wiedział, co ma powiedzieć, stojącemu przed nim człowiekowi.
          - Jesteś moją zachcianką - odpowiedział szczerze. Baekhyun wyglądał na zaskoczonego. Pochylił lekko głowę na bok, nie odrywając wzroku od demona. Starał się jakoś zinterpretować słowa chłopaka, jednak żadna z jego interpretacji, nie była na tyle prawdopodobna, by pobić główne znaczenia jego słów.
          - Co? - zapytał w końcu nieco głośniej, nie ukrywając swojego zaskoczenia.
          - Sam chciałeś szczerej odpowiedzi.
          - Ale o co ci chodzi? Nie rozumiem... - Szatyn opuścił głowę, nie spoglądając w jego oczy. Rozmowa z kimś takim jak Jaejoong naprawdę go denerwowała.
          Pewne oczy demona precyzyjnie wgapiały się w jego twarz. Tak intensywnie, jakby wzrok bruneta miał wyżłobić w niej dziurę.
          - Chyba tak będzie szybciej... - wyszeptał zrezygnowany. Złapał szatyna za kark, gwałtownie przybliżając go do siebie. Wbił się w jego usta, nie czekając na pozwolenie. Brutalnie złapał jego podbródek, wykluczając przy tym możliwość, że chłopak go odsunie. Zszokowany Byun starał się uwolnić od jego uścisku, bezsilnie uderzając rękami o jego ramiona. W końcu wymierzył cios w policzek brunetowi, a korzystając z okazji odsunął się na bezpieczną odległość. Szatyn oddychał głęboko, opierając się o barierkę. Przetarł ręką swoje zaczerwienione usta. W kącikach jego oczów pojawiły się łzy. Jaejoong przyłożył swoją dłoń w miejscu, w które uderzył go Baekhyun, uśmiechając się pod nosem, po czym spojrzał na niego ponownie.
          - Teraz... Już nawet dla ciebie moje słowa powinny być oczywiste. - Poprawił koszulę, która rozpięła się przy torsie, przez próby uwolnienia się szatyna od nieplanowanego pocałunku. - Po prostu mi powiedz, czego chciałbyś w zamian. Na pewno jest coś, czego chcesz.
          - Wolności dla wszystkich. Prawdziwej, a nie śmierci i skończenia w piekle - wyszeptał. - Ale i tak zapomnij, że na cokolwiek się zgodzę. Wiem, jak kończą się układy z tobą.
          - Naprawdę... Ranisz mnie, tak mówiąc. Demony to nie ludzie. Nie muszę kłamać i wymyślać sobie wymówek, żeby uspokoić sumienie, bo go nie mam. Nikt nie jest w tym budynku bardziej prawdomówny ode mnie.
          - Jesteś demonem.
          - A ty człowiekiem - wyrzucił w odwecie Jaejoong. - I jakie to ma znaczenie? - zapytał ze złośliwym uśmieszkiem. Baekhyun nic nie odpowiedział, opuszczając wzrok. Demon podszedł do niego bliżej, opierając się rękami z dwóch stron, ponownie nie pozwalając szatynowi na jakikolwiek ruch. - Po co ci to wszystko? "Casso" w końcu cię zniszczy, jak resztę. Uwolnię cię, tylko mi na to pozwól - wyszeptał melodyjnym głosem.
          - Żeby mnie tu zamknąć nie potrzebowałeś mojego pozwolenia - warknął chłopak.
          - "Casso" to gra o życie. Nagroda - przypomniał mu ponownie. - Szansa tak, jak i ta którą daję ci teraz - dodał po chwili. Szatyn chciał wyjść, ale obecność Jaejoonga nie pozwalała mu na to. Stał mu na drodze. Głośny huk spowodował, że Byun podniósł nieprzytomny wzrok, spoglądając na stojącego za Jaejoongiem Chanyeola. Brunet złapał demona za ramię, odciągając go od przerażonego Baekhyuna. Jaejoong był jednak szybszy wymierzając cios w twarz Parka. Chanyeol upadł na podłogę, czując w ustach metaliczny posmak krwi.
         - Tak dawno nikogo nie uderzyłem w ten sposób - zaśmiał się, przecierając nadgarstek. - Zapomniałem, jak takie sprawy kiedyś załatwiałem, jako człowiek. - Spojrzał na lekko oszołomionego Chanyeola. Podniósł go za kołnierz bluzki, przyciągając do siebie. Kopnął go w brzuch, ponownie rzucając jego obolałe ciało na podłogę. Brunet podniósł głowę, spoglądając na przerażonego Baekhyuna, który nie wierząc w to co się dzieje, zszokowany nie mógł wykonać najmniejszego ruchu. W jego oczach pojawiły się łzy, na które nawet nie zwrócił uwagi. Park podniósł się powoli, z trudem stając na nogach. Oblizał ciągle krwawiącą wargę, spoglądając złowrogo na pewnego siebie demona. Wymierzył cios w jego głowę, wykorzystując resztki siły, ale Jaejoong okazał się znowu szybszy, zaciskając ręce wokół jego szyi, przygotowując się do skręcenia jego karku.
         - Baekhyun... wystarczy mój jeden ruch i on zginie. - Szatyn spojrzał na syczącego z bólu Chanyeola, który chciał jakoś się uwolnić zaciskając ręce na ramionach demona, który dusił go coraz mocniej. - Wystarczy jedno twoje słowo, by go uratować... Wybieraj - syknął demon. 

8 komentarzy:

  1. O ja pierdykam
    Omomomomomo
    Boże
    Moje
    Feelsy
    Umieram
    *nie stać jej na konstruktywny komentarz*
    W sumie się tego spodziewałam, i to od dawna, ale co z tego ;;;;;
    Bożeboże
    Jak dodasz następny rozdział za jakieś trzy miesiące to dosięgnie cię moja klątwa zgniłego pomodorka omo ;;;;;;

    OdpowiedzUsuń
  2. kiedy kolejny ?

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie zwracałam zbyt dużej uwagi na błędy (choć kilka się ich zdarzyło), bo zauważyłam, że piszę przeważnie o nich... więc dwa razy uważniej wczytałam się w treść i starałam się ignorować niespodzianki językowe pojawiające się co jakiś czas.
    Dialogi są trochę sztywne. To nie jest nic wielkiego, ale momentami odnosi się wrażenie, że bohaterowie czytają z kartek, ich wypowiedzi są do siebie podobne i mało osobiste (chodzi mi tutaj o to, że charakter, doświadczenie znacząco wpływa na wypowiedzi, ich styl, spójność, słownictwo). Mogę to wybaczyć panu demonowi, bo wyobrażam sobie, że żyjąc od tylu lat można stać się trochę bardziej stoickim i książkowym. Postacie nie budują się same (nie do końca, w każdym razie), tylko robią to za nie opisy. Jest jeden bohater, którego rozchwianie emocjonalne jest akurat dość dla mnie przekonujące - pozostali też są skonstruowani dość solidnie, ale mniej wiarygodnie. Nie lubię jednak schematów; ale to już tylko moje narzekanie. Zupełnie proszę nie zwracać na nie zbyt wielkiej uwagi.
    Pojawiają się także emocje w ilościach hurtowych. Na razie podobne, ale to i tak coś. Niektórzy powoli zaczynają się łamać i to dodaje realizmu. Opowiadania tego typu to chyba głównie uczucia w różnych wariacjach i odmianach. Wszyscy wciąż jednak pamiętają, gdzie są i co im grozi. Pan Demon również zaczyna gubić to, co chyba od początku sobie zakładał. Robi się ciekawie.
    Ogólnie muszę jednak przyznać, że podziwiam tak regularne aktualizacje - nie znam się na tym jakoś szczególnie, ale nie sądzę, żeby tekst o tak wielu wątkach i z tak skomplikowanymi relacjami między poszczególnymi postaciami pisało sie od tak, w dwie godzinki. To wygląda na naprawdę ciężka pracę.

    OdpowiedzUsuń
  4. o bosze niech jaejoong nie zabija chanyeola nieeeeeee q_q jak czytam o tym złamaniu niemal karku to już mam łzy w oczach q_______q
    tyle baekyeoli w tym rozdziale yey ♥ i co ten jae tak pożąda baeka niech go zostawi bo chrzani paring D: tak myślę, że jak był smut z hunhanami to może jakieś inne bd hm hm? XD choćby baekyeol yey <3 albo... coś z kaiem XDDD ale tu za dużo żądam pewnie haha *ciągle ma złudną nadzieję na jakieś sekai ♥*
    pozdrawiam i weńci ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekam na 9 rozdział, proooooszę szybko wrzuc bo nie wytrzymam tego napieci xd

    OdpowiedzUsuń
  6. Wczoraj znalazłam twojego bloga, zupełnie przypadkiem. Zaczęłam czytać "Casso" i tak mnie wchłonęło, że przeczytałam wszystkie rozdziały jednym ciągiem. Masz naprawdę świetne pomysły, a watek Jaejoong-Baekhyun jest tak... Nieprzyzwoity, ale pociągający... Baekhyun (głównie będę się zachwycać nim, to mój ultimate, wybacz D: ) taki niewinny, tak bardzo zależy mu na życiu innych. Do tego wątek Baekyeol, moje oczy błyszczą ze szczęścia, naprawdę. <3'
    Mam nadzieję, że szybko dodasz następny rozdział, jak i kolejne. Życzę ci naprawdę dużo weny, bo opowiadanie jest naprawdę świetne!
    ~Evi

    OdpowiedzUsuń
  7. ale ze mnie łoś. ja myślałam, że nie dokończyłam czytać tego rozdziału, wchodzę dzisiaj na bloga, zeby to zrobić, a okazało się, że cały przeczytałam, takie rzeczy tylko z witness ;; Jaejoong czuje miętę do Baeka?! WTF?! to takie odrażające, a zarazem pociągające hahaha i tak chcę, zeby Baek był z Chanyeolem, co jest oczywiste, ale taki romansik z demonem? no no no dobrze kombinujesz laska! :D zawsze to coś nowego ^^ Luhan i Kai byli słodcy, popłakali sobie jak baby, ale przynajmniej sobie wyjaśnili wszystko :) no a końcowa scena? omo czuję, ze Baek zgodzi się na wszystko, co tylko każe mu zrobić Jaejoong, w końcu chodzi o życie Chanyeola!

    OdpowiedzUsuń
  8. Od razu zauważyłam różnicę co do całkowitej spójności tekstu, interpunkcji oraz ilości błędów gramatycznych i językowych, co nie zmienia faktu, że nadal one są.
    Moje zdanie naprawdę jest bardzo, bardzo podobne do tego Blue May, więc sądzę, iż nie ma sensu bym powtarzała jej słowa nawet po swojemu, zwłaszcza, że jestem już dość znużona. Na pewno będziesz wiedziała co chciałam Ci przekazać.
    Rozdział wydał mi się bardziej statyczny, skupiony na rozwinięciu jednego wątku dotyczącego relacji pomiędzy demonem, a Byunem co spodobało mi się.
    I nie sądzę, by skracanie rozdziałów było dobrym pomysłem. Nie narzucaj sobie ograniczeń, pisz tyle ile potrzeba, a jeśli ktoś naprawdę będzie chciał przeczytać to tak czy siak to zrobi, czyż nie?

    OdpowiedzUsuń