sobota, 17 maja 2014

Wolf

od autorki: Wybaczcie i proszę nie bijcie. Tak wiem, że tydzień mnie nie było, a do tego teraz na ostatnią chwilę dodaje oneshot i to spoza kolejki (i do tego mam dziwne poczucie, że nie jest taki epicki, jakbym chciała). Oczywiście następny pojawi się rozdział Casso i już będą dodawane bardziej regularnie. (Ten w tamtym tygodniu też byłby dodany, ale nie miałam tydzień komputera... to straszne.) A dlaczego akurat "Wolf"? Hmmm? Ktoś mi powiedział, że chciałby Sekaia smuta na urodziny, ale oczywiście miał być dodany w tamtym tygodniu, więc nawet on jest spóźniony. (Los uwielbia robić sobie ze mnie jaja pffffff!) Tak więc chociaż ciągle się uczę i biorę sobie wasze rady do serca, to ciągle w tekście są błędy i na pewno tu też się znajdą. Tak więc ja się postaram poprawiać, jeśli chodzi o pisanie, a wasz proszę o jakieś opinie, bo sama nie potrafię tego ocenić. 




Tytuł: Wolf
Bohaterowie: Oh Sehun, Kim Jongin
Pairingi: Sekai.
Gatunek: smut, kryminał
Ostrzeżenia: Przemoc, brutalne sceny, sceny erotyczne
Piosenka: Wolf
Opis: Czasem jest niewielka granica między łowcą, a ofiarą.


          Sehun usiadł na wskazanym przez mężczyznę miejscu. Niechętnie rozejrzał się po przepełnionym pubie. Ciężko było nazwać to lokalem. Raczej zaciemnioną, małą norą z słabym oświetleniem kilku lampek, ustawionych przy ścianach. W powietrzu unosił się zapach alkoholu  zmieszanego z jakąś stęchlizną. Do tego dochodziła jeszcze idąca w tle smętna, bluesowa muzyka, idealnie pasująca do tego miejsca. Smog z papierosów tworzył w pomieszczeniu mgłę nie do przebicia. W takim zanieczyszczonym przez nikotynowy dym w powietrzu, nie mógłby wytrzymać nikt nie palący. Ledwie przytomni, w większości całkowicie pijani mężczyźni, zebrani grupami przy stolikach, co jakiś czas podnosili wzrok, gdy obok przechodziła młoda kelnerka. Śliczna Azjatka, ubrana w krótkie spodenki i obcisły top. Nienawidziła tej pracy, ale i tak uśmiechała się na pokaz, spełniając wszystkie prośby klientów. Takie miejsca miały dla nich wszystko, czego mogli potrzebować „po pracy” o ile w ogóle jakąś posiadali. Głównym powodem powstawania takich lokali było jedno motto: „Napić się i ponarzekać na świat.” To dlatego wszyscy, którzy nie chcieli już myśleć upijali się w takich lokalach. Oh nie często tu zaglądał. Wiedział, że jest to jednak idealne miejsce, jeśli chce się na chwilę pozostać niewidocznym i anonimowym. O takiej dziurze znajdującej się na obrzeżach miasta nikt nie wiedział, a co lepsze wszyscy klienci byli tak pijani, że nikt nie zwracał na siebie nawzajem uwagi. Może jedyną osobą, na jaką zwracali była „Lili”, kelnerka jako jedyna na pozór nie pasująca do tego miejsca.
          Sehun usiadł przy barze i nie zwracając uwagi na pochylającego się nad ladą barmana, który cięgle lustrował go wzrokiem, obrócił się w stronę tęgiego bruneta, siedzącego obok. Mężczyzna w średnim wieku nie wyglądał jak reszta mężczyzn, przebywająca tu nałogowo. Miał na sobie elegancką, czarną kurtkę, od której wystawały kołnierze jasnoniebieskiej koszuli. Do tego dochodził ten jego przenikliwy wzrok. Przypominał starego kocura, który złowrogimi ślepiami rozglądał się wokół, obserwując całą sytuację po to, aby mieć ją pod kontrolą.
           - Więc... co się kroi? - zapytał Oh, uśmiechając się przy tym złowieszczo.
           - Wiesz, że nie przychodzę do ciebie z pierdołami, ale ta robota... będzie cięższa niż inne. - Starszy mężczyzna przymrużył oczy, spoglądając odruchowo na ciągle sterczącego przy nich barmana. Chłopak wyraźnie poczuł przekaz, odchodząc na bok. Najwidoczniej nie był nowym pracownikiem, bo wyglądało na to, że wie jak się zachować przy tego typu klientach.
           - Jeśli płacą tyle, ile mi się należy nie ma dla mnie zlecenia nie do wykonania - odpowiedział po chwili. Barman podał mu zamówiony wcześniej, przez oczekującego go bruneta drink. Szatyn delikatnie objął palcami zimną szklankę. Na jej ściankach osadziły się już niewielkie kropelki wody.
           - Nagroda jest wysoka. Z resztą... czy my cię kiedykolwiek oszukaliśmy?
           - Nie, skąd... - prychnął. - Powinienem podziękować, w końcu zarabiam na waszej nieudolności. - Twarz mężczyzny przybrała gniewny wyraz. Sehun wypił łyk alkoholu, nie spuszczając wzroku z policjanta. Jego spojrzenie odzwierciedlało lekceważenie, jakim go darzył.
           - Nas blokuje prawo, a ty jesteś spod niego wyjęty - tłumaczył się starszy brunet. - Dobra, mam tylko nadzieje, że tego nie spieprzysz - dokończył, wręczając ukradkiem ciemnobrązową kopertę do rąk chłopaka. Sehun złapał ją opuszkami palców, wyrywając ją gwałtownie. Schował ją za kurtką, rozglądając się wokół.
           - Ja nigdy nie zawodzę - odpowiedział chłopak, odwracając się w stronę lady. Policjant wstał i bez słowa odszedł od baru. Nawet nie spoglądnął na Sehuna. Oh wbił wzrok w niemal pełną szklankę przed sobą. Uderzył palcem o brzeg naczynia, przyglądając się, jak napój kołysze się od jego brzegów. Czekało go kolejne ciężkie zadanie.

* * *


           Blondyn uciekał między budynkami, nieudolnie łapiąc oddech. Adrenalina buzowała w jego żyłach, wprawiając ciało w niewyobrażalną prędkość, za pomocą zmęczonych już nóg. Łydki piekły niemiłosiernie od ciągłego wysiłku, a oddech chłopaka stawał się coraz bardziej łapczywy. Przytrzymał się lewą ręką murku obok. Czuł mdłości od ciągłego bezdechu i wykańczającego biegu. Wiedział jednak, że nie może zostać złapany. To była jedyna napędzająca go myśl. Jeśli zostanie aresztowany, może się już pogodzić ze śmiercią. ONI zawsze usuwają niewygodnych świadków i możliwych kapusiów, którzy zagrażają reszcie gangu.
           Chłopak skręcił w boczną uliczkę za klubem, automatycznie odwracając głowę, by sprawdzić, czy nikogo za nim nie ma. Czyjeś ręce w tym czasie szarpnęły go za kaptur bluzy. Blondyn odchylił się do tyłu, czując jak obejmują go czyjeś ramiona. Jedna dłoń zasłoniła mu usta. Chłopak zaczął się szarpać, próbując wyrwać się z uścisku.
           - Nie rzucaj się tak... Przecież cię nie zgwałcę. - Usłyszał szept znajomego głosu. Z jakiegoś powodu od razu się ucieszył, jakby wykiełkowała w nim resztka pozostałej w postaci nasionka nadziei.
           - Kai - wyrzucił z radością. - Szukają mnie. Wiedzą, jak wyglądam. Pomóż mi uciec - powiedział jednym tchem, łapiąc oddech. Z nadzieją spojrzał w ciemne oczy bruneta i na jego twarz, która w dalszym ciągu nie posiadała żadnego wyrazu. Jongin oblizał wargę, po czym gwałtownie przytulił chłopaka do siebie.
          - Rzeczywiście. Jesteś w nie najlepszej sytuacji. - Blondyn poczuł, jak Kim kładzie jedną dłoń na jego głowie. Jongin pogłaskał go, zaczesując dłuższe kosmyki włosów, za jego ucho. Robił to wyjątkowo delikatnie. Chłopak przymrużył na chwilę oczy. Czuł się bezpiecznie. - Pomogę ci uciec. - Jego dłoń nagle się odsunęła. Nastolatek chciał podnieść wzrok i zobaczyć, co się stało, ale brunet przycisnął go do siebie jeszcze mocniej. - Przepraszam... Wiesz, że "Sfora" musi przetrwać. - Wyciągnął broń, przykładając ją do skroni chłopaka. Blondyn znieruchomiał, czując chłodną lufę na swojej skórze. Jego serce biło jeszcze szybciej, a mdłości wywołane strachem wróciły. Chłopak zacisnął usta, słysząc dźwięk odbezpieczenia broni. Automatycznie zacisnął ręce na jego koszulce, skulając się. Nie wiedział co zrobić, był całkiem sparaliżowany strachem. - Nie mamy wyjścia - wyszeptał Kai, naciskając spust. Gangster nie zdążył nawet drgnąć, gdy kula przebiła jego czaszkę. Huk wystrzału, rozbrzmiał wokół. Był jednak cichszy, przez prowizoryczny tłumik przy broni. W tym samym momencie, w którym padł strzał z rany trysnęła krew, barwiąc wszystko w obrębie wystrzału. Kropelki czerwieni były widoczne na koszulce chłopaka, jego twarzy i dłoni, która ciągle trzymała pistolet. Kai zwolnił uścisk, przyglądając się z odrazą, jak blondyn osuwa się na ziemię. Brunet odszedł od martwego ciała z zadowoleniem rozglądając się wokół. Z radością stwierdził, że nie było świadków tego zdarzenia. Z resztą nawet gdyby byli, to w tej dzielnicy takie wydarzenia były normalne i nikt kto by się temu przyglądał nie wnikałaby w szczegóły. Wycofał się w stronę parkingu za klubem, od razu wsiadł ciemnego samochodu, zaparkowanego nieopodal, daleko od kamer. Usiadł na miejscu pasażera bez słowa. Jongin zrzucił z siebie ciemną, zakrwawioną koszulkę. Wytarł w nią twarz i resztę szkarłatnych plam na swojej skórze. Owinął poplamionym materiałem broń, która nie mogła być na widoku.
          - Załatwione? - zapytał kierowca. Chłopak sięgnął po coś leżącego na tylnym siedzeniu.
          - Oczywiście. - Natychmiast rzucił Kaiowi skórzaną kurtkę, którą ten bez słowa narzucił na nagi tors. Sięgnął do jej kieszeni, wyciągając z niej paczkę papierosów.
          - Wszystkie "Wilki" są z ciebie dumne - dodał mężczyzna, kładąc dłoń na kierownicy. Jongin spojrzał na niego odruchowo, jakby to zdanie zabrzmiało bardziej niż absurdalnie. Uśmiechnął się pod nosem, spoglądając w tamtą, boczną uliczkę.

* * *

           Jongin spojrzał półprzytomnie na kolejnego drinka, którego znajomy barman postawił tuż przed jego twarzą. Ostatnio alkohol stał się jego rozrywką, poprawiał humor i zapełniał wolny czas, właśnie dlatego synonimem "dobrego wieczoru" były dla bruneta godziny spędzone na powolnym upijaniu się do nieprzytomności, zakończone na spędzeniu nocy w przypadkowym towarzystwie. To byłby dla niego naprawdę udany wypad. Utopienie trzeźwego myślenia w alkoholu pozwalało mu jakoś się pozbierać, w końcu nie był bez uczuć, a dosłownie kilka godzin temu dłonie, które teraz trzymają szklankę, były oblane krwią osoby, którą znał i zabił. Pewnie oszukiwałby się, że to ostatni raz, albo wmawiał sobie: "Zostałem do tego zmuszony. Nie miałem wyjścia", ale był na takie wymówki już za mądry. Miał wyjście. Mógł odmówić i zginąć z ręki kogoś innego.
          Gang "Wolf" należał do rygorystycznych gangów, chociaż członków tej organizacji łączyła silna więź, (bo zazwyczaj były w nim osoby, które nie miały nikogo innego), to miała ona wiele zasad. Wśród nich była masa przywilejów, między innymi każdy mógł liczyć na wsparcie i pomoc grupy, ale musiał wykonywać zlecone mu zadania. W zamian członkowie gangu otrzymywali pieniądze i protekcje, ale wszystko mógł zniszczyć jeden błąd. Policja nie mogła natrafić na żaden trop. Ludzie nie wiedzieli o istnieniu "Wolf", a co dopiero służby bezpieczeństwa. Gang ten zbierał wielu nastolatków zajmujących się różnymi, nielegalnym działaniami: sprzedażą narkotyków, handlem ludźmi, hackerstwem na skale światową, kradzieżą, prostytucją, a nawet zabójstwami. Wielu z nich zaczynało od drobnych przestępstw, ale rozwijali swoje umiejętności w organizacji, zapewniając jej prężne działanie. Wymieniając swoje "talenty", pomagali sobie nawzajem w zacieraniu śladów. Kai nie był też dla nich ważny z innego powodu, jednak gang był dla niego czymś więcej, niż dobrym układem. Zawsze był odrzucany. Wychowywał się bez specjalnego wzorca, tylko z jedną zasadą: "Rób wszystko, żeby przetrwać i licz tylko na siebie, bo reszta i tak cię opuści." Przystąpił do "Wolf", jako piętnastoletni chłopak słynąc jedynie ze sprytu i intuicji, którą wykorzystywał w kradzieżach. Gang przyjął go z otwartymi rękami. Nowy nabytek był dla nich czymś obiecującym. Głównie dlatego, że nie był o nic podejrzany, a wszystkie jego działania kończyły się sukcesem. Lata mijały i w końcu członkowie gangu stali się dla niego rodziną. Otrzymał do tego nowe imię, przez co jeszcze szybciej zapomniał o tym, kim był kiedyś.
          Brunet obrócił się, oparł plecami o blat lady. Ledwie przytomnym wzrokiem przyglądał się tańczącej grupie, w większości stałych bywalców klubu. Półmrok panujący w pomieszczeniu, pozwalał mu tylko zauważyć niektórych ludzi w bliższym otoczeniu, natomiast ci stojący dalej byli dla niego widoczni tylko w postaci zarysu sylwetki. Głośna muzyka dudniła wokół, męcząc już dość ciężką atmosferę, nakrapianą alkoholem. Można by policzyć na palcach jednej ręki osoby trzeźwe, do tego i tak łatwo było je rozpoznać, bo to zazwyczaj oni najgorzej się bawili.
          Kai obrócił się, z niechęcią przyglądając się pustej szklance. Był już znudzony ciągłym zamawianiem i opróżnianiem naczynia w samotności. Zamierzał wypić ostatniego drinka i opuścić lokal, póki jeszcze stał na własnych nogach.
          - Poproszę dwa. Jeden dla mnie i jeden dla niego. - Usłyszał męski głos, obok siebie. Przy barze, po jego lewej stronie usiadł przystojny szatyn, przyglądając mu się z uśmiechem. - Nie obrazisz się, jeśli postawie ci drinka? - zapytał, siadając bokiem, tak aby być odwróconym frontem do Jongina.
          - Pytanie po fakcie... ale dziękuje - odpowiedział brunet z uśmiechem. Nie mógł odciągnąć wzroku od twarzy mężczyzny obok. Jego ciemne oczy błyszczały, a jednocześnie wydawały się głębokie na tyle, że można by było w nich utonąć.
          - Oh Sehun - przedstawił się szatyn, wyciągając rękę w stronę Kaia.
          - Kim Jongin - wyrzucił brunet. Dawno nie używał swojego prawdziwego imienia, ale przedstawienie się nieznajomemu pseudonimem przestępcy nie byłoby dobrym pomysłem. - Na pewno skądś się nie znamy? - zapytał, przyglądając się chłopakowi dokładniej. Nieco dłuższe włosy nieznajomego były lekko roztrzepane, ale i tak układały się idealnie. Pasowały do jego zadziornego uśmieszku i śmiejących się, ciemnych oczu. Miał na sobie zwykły podkoszulek z jakimś nadrukiem, ale i tak bardziej interesujące były obcisłe jeansy. Jongin patrząc na niego uważnie przypomniał sobie, skąd może znać chłopaka. Wydawało mu się, że oboje w tym samym czasie weszli do klubu i Oh przyglądał mu się, kiedy Kai podchodził do jednego ze stolików.
          - Może ze snów? - zaśmiał się szatyn, pokazując rząd idealnych zębów.
          - Nie. Ostatnio nie miałem żadnych snów "tego rodzaju". - Wyraźnie zaakceptował ostatnie słowa. - Wolę wcielać marzenia w życie, niż śnić.
          - Kto by pomyślał... - Barman postawił drinki, przed dwójką chłopaków. Dno szklanki wydało charakterystyczny dźwięk, uderzając o blat stołu. - Skoro taki z ciebie "człowiek czynu", to chodź ze mną na parkiet.
          - Nie. - Chłopak pokręcił przecząco głową. - Jestem za dobry i zrobi ci się przykro - zaśmiał się, przybliżając się do szatyna. Po raz pierwszy od rozpoczęcia rozmowy ich wzrok się spotkał.
          - Jesteś pewny? Widzę, że nie bawisz się za dobrze - odpowiedział Oh, puszczając jego uwagi mimo uszu.
          - Dlaczego tak myślisz? Według ciebie picie przy barze jest złą rozrywką?
          - Znam lepsze - szepnął do jego ucha, pochylając się nad nim. Kai poczuł intensywny zapach jego perfum i ciarki na całym ciele, słysząc ten seksowny głos. Uśmiechnął się mimowolnie. Nie sądził, że lekko pijany Sehun jest na tyle zdesperowany, że tak szybko wyłoży karty na stół.
          - Pokażesz mi je może? - zapytał Kai z nonszalanckim uśmiechem.  Nie ukrywał, że ta otwartość podobała mu się w nowo poznanym chłopaku.
          - Oczywiście - wyrzucił bez emocji, sięgając po stojącą przed nim od jakiegoś czasu szklankę. Wypił duszkiem, znajdujący się w niej, jasnoniebieski płyn. - Jednak nie mogę ci tego pokazać przy wszystkich - dodał ciszej, odkładając puste naczynie.
          - Już mi się podoba. - Brunet oblizał wargi, również sięgając po stojący przed nim alkohol. Przyłożył brzeg szklanki do ust i przechylił ją gwałtownie, jednym łykiem wypijając jej zawartość. Ciepłe uczucie w gardle, po którymś już drinku nie było w takim samym stopniu odczuwalne. Odłożył pustą szklankę.
          Sehun wstał, nie odrywając wzroku od Kima. Złapał go za rękę, przyciągając w swoją stronę.
          - Mam nadzieje, że nie mieszkasz daleko - skomentował krótko, widząc że chłopak ledwie stoi na nogach. Zacisnął mocniej jego rękę, po czym powoli zmierzał w stronę wyjścia. Podczas, gdy Oh forsował drogę, z trudem szukając wolnego przejścia, Kai włóczył za nim nogami, a jego wzrok był skupiony na obrazie przed nim - idealnym tyłku szatyna. Kai złożył usta w dzióbek, uświadamiając sobie, że to niemożliwe, aby znał go wcześniej, bo by go przez to zapamiętał. Szatyn co jakiś czas obracał się, spoglądając na Jongina z zalotnym uśmiechem.
          W końcu udało im się przebrnąć przez klub pełen ludzi. Muzyka ucichła, a łagodne powietrze nieco orzeźwiło nietrzeźwego Kima, Sehun oparł się o zaparkowany niedaleko wyjścia samochód. Kai zrobił to samo, ale z trudem utrzymywał równowagę, podtrzymując się rękami.
          - Chyba nie jesteś w najlepszym stanie - wyrzucił po chwili niezręcznej ciszy Sehun.
          - Czy to ważne? Nie wyglądasz na zbyt wybrednego. Zaczepiłeś obcego kolesia w barze i nawet postawiłeś mu drinka, żeby cię przeleciał - burknął pod nosem. - Ulżyjmy sobie oboje - zakpił ponownie, nie licząc się z uczuciami nieznajomego.
          - Robisz ze mnie dziwkę, a sam na świętego nie wyglądasz. Tanio się cenisz, że wystarczył jeden drink - odpowiedział chłopak, nie chcąc pozostać mu dłużny. Złożył ręce na piersi.
          - No to trafił swój na swego - szepnął Jongin tuż przy jego uchu. Delikatnie dotykał je wargami, wypowiadając te słowa, po czym jego usta zaczęły całować wrażliwą na każdy dotyk skórę chłopaka. Sehun obrócił się do niego, po czym złapał podbródek bruneta, wbijając swój ciemny, pełen odrazy wzrok w jego przymrużone oczy. Malinowe usta Jongina były lekko rozchylone. Sehun zbliżył się do jego warg, wbijając się gwałtownie. Wsunął pomiędzy nie język, przejmując kontrolę nad pocałunkiem. Jongin nie był mu dłużny. Jego zimne dłonie podniosły podkoszulek Sehuna. Brunet wsunął ręce pod jego ubranie, błądząc palcami po ciepłej skórze szatyna. Ten chłodny dotyk wywołał u niego przyjemny dreszcz. Oh odsunął się od Kaia, dając mu tym samym sygnał, aby przestał. Brunet spojrzał na niego lekko zaskoczony. - Chodźmy do ciebie - zaproponował cicho Sehun. - I tak muszę cię odwieść, bo nie wrócisz o własnych siłach.
          - Mi tam pasuje. Tylko... takie wymówki są raczej przy mnie nie potrzebne.

* * *

          - To tutaj - powiedział Kai, wskazując drzwi na końcu korytarza. Widniał na nich niewyraźny, nieco zatarty numerek osiem. Brunet wyciągnął z kieszeni pęk szeleszczących kluczy, po czym otworzył jednym z nich zamek. Pchnął drzwi, które uchyliły się, skrzypiąc. Kim obrócił się w stronę Sehuna. - Zapraszam - wyszeptał, wskazując teatralnym gestem, aby towarzysz wszedł do środka. Sehun niepewnie przekroczył próg, a gdy tylko to zrobił usłyszał za sobą uderzenie drzwi. Miał się obrócić, ale poczuł jak czyjeś ramiona go obejmują. Kai delikatnie zsunął ręce, kładąc je na biodrach chłopaka. Przylgnął do niego swoim ciałem, po czym położył podbródek na jego ramieniu. Westchnął głęboko, zaciągając się jego zapachem. Sehun był jak narkotyk. Jongin nie mógł się kontrolować, mając obcego chłopaka na wyłączność. Mógł już nigdy nie trafić na taką osobę, jak Sehun. Kogoś tajemniczego, niebezpiecznego. Jongin lubił zagadki, a właśnie taką był dla niego Oh. 

          Chłopak ostrożnie podniósł podkoszulek szatyna, który kilka sekund później wylądował na podłodze, przy wyjściu. Sehun obrócił się w stronę bruneta, kładąc ręce na jego ramionach. Odruchowo spojrzał na nie, czując że mięśnie Kima się napinają, gdy tylko ich dotknął. Oddychał głęboko z podniecenia. Sehun podniósł głowę i spoglądając w oczy bruneta, rozsunął suwak jego bluzy. Robił to powoli i delikatnie. Kai współpracując z chłopakiem zsunął ją z ramion, po czym usłyszał jak materiał upada na podłogę. Jongin rozchylił lekko usta, wydychając gorące powietrze. Jego wargi drżały, a oczy był lekko załzawione. Wydawało mu się, że temperatura jego ciała znacznie wzrosła. Kim delikatnie przejechał chłodną ręką po plecach partnera, tym samym wprowadzając młodszego w drżenie. Ręce Jongina na prawdę były wyjątkowo zimne. Ich dotyk przypominał lód. Oh przypomniał sobie, jak jego mama ciągle powtarzała, że ludzie o chłodnych dłoniach mają chłodne serce. Czy rzeczywiście tak było i z Kaiem? Brunet wyglądał na takiego człowieka. Sehun delikatnie położył dłoń na jego torsie, czując jak klatka piersiowa unosi się przy każdym oddechu. Powoli przybliżał się dłonią do podbródka Jongina, gładząc przy tym jego delikatną skórę. Oh przybliżył się do niego bardziej, wbijając się gwałtownie w jego usta. Na początku droczył się z nim obejmując jego wargi swoimi. Przygryzł jedną z nich, uśmiechając się przy tym zadziornie. Ręce Kima bawiły się, badając każdy fragment jego ciała. Sehun zamknął oczy, wsuwając język do jego ust. Oh przelał całego siebie w ten pocałunek. Każdy oddech, bicie serca, wszystko było pod jego dyktando. Jongin również nie chciał być bierny, oddając pocałunek równie namiętnie. Kim nie miał jednak takiego desperackiego pragnienia, jak Sehun, który chciał zatopić swoje myśli w obcych ustach. Jego wargi łapczywie sięgały do jego ust, nie chcąc się od nich oderwać. Tego nie było w planie, ale gdy te chłodne dłonie przyciskały go do siebie, nie myślał o tym, co będzie. Karcił się wyrzutami sumienia, za to, że daje się ponieść emocjom, jak jakiś niedoświadczony dzieciak. To wszystko dlatego, że Kai był dla niego „owocem zakazanym”. 
          Brunet położył ręce na biodrach chłopaka, kierując go powoli w stronę sąsiedniego pokoju. Ich usta się nie rozdzielały. Jongin opuszkami palców, delikatnie pchnął stojące im na drodze drzwi, po czym razem z szatynem przekroczyli próg jego sypialni. 
          Kim zakończył pocałunek, odsuwając się od Sehuna, po czym pchnął chłopaka na łóżko stojące za nim. Ciało młodszego delikatnie upadło na materac, który lekko się zakołysał, pod nagle spadającym na niego ciężarem. Oh podparł się o niego rękami, unosząc się do przodu. Usiadł, podnosząc wzrok. Przygryzł dolną wargę, przyglądając się pochylonemu nad nim Kaiowi. Czuł uścisk w brzuchu i ten dobrze mu znany nieco niżej. Miał wielką ochotę, aby Kim go zaspokoił. Szczególnie, gdy spoglądał na niego, jakby jego wzrok miał niemal odzwierciedlać płomienie. Brunet powoli sięgnął do spodni szatyna. Przez gruby, jeansowy materiał chłopak czuł każdy jego ruch. Drżące dłonie Kaia starały się sobie poradzić z guzikiem u spodni partnera. Po zwieńczonych sukcesem staraniach, z niewielką pomocą Sehuna, zdjął je. To samo, choć z mniejszą starannością, ale większym pośpiechem zrobił ze swoją częścią garderoby. Gdy rzucił je na podłogę, ponownie pochylił się nad niemal nagim chłopakiem. Przyglądanie się jego kuszącemu wyrazowi twarzy z góry było dla niego jeszcze bardziej podniecające, niż jakakolwiek gra wstępna. Jongin zacisnął palce wokół jego nadgarstków, trzymając ręce partnera nad głową. Usiadł okrakiem na szatynie, po czym pochylił się bardziej niemal do niego przywierając. Pocałował zaczerwienione od pocałunków wargi chłopaka, który westchnął głośno wpuszczając powietrze w jego usta. Brunet opuszkami palców ściągnął jego bokserki. Gdy to robił, Sehun dotykał wargami jego miękką skórę, zostawiając na niej wilgotne znaczki. Gdy tylko zaczął całować szyję Jongina, chłopak lekko drgnął, ale jego uwaga i tak była skupiona na czym innym. Gdy tylko krępujący Sehuna materiał całkiem zniknął, oczom Kima ukazał się gotowy do działania penis młodszego. Kai uśmiechnął się porozumiewawczo, spoglądając na zarumienionego właściciela. Chłopak posłusznie rozchylił nogi, pozwalając drugiemu na działanie. Palce Kaia zacisnęły się na bladej skórze partnera, wbijając się w nią brutalnie. Tak, aby uda chłopaka się nie zacisnęły. Brunet delikatnie pochylił się nad nim, po czym pocałował główkę jego penisa. Aktualnie znajdował się on w głównej części zainteresowania nie tylko Kima, ale i jego właściciela. Kai ostrożnie wziął go do ust, kreśląc językiem ślaczki przez całą jego długość Wsuwał go tak głęboko, jak potrafił, czując jak przy każdym powtórzeniu członek ociera się o jego wargi. Wykonał kilka szybszych, choć płytszych ruchów, zaciskając palce na nabrzmiałym penisie młodszego. Sehun wbił wzrok w sufit, z trudem panując nad swoimi rękami, zacisnął palce na poduszce. Im większą przyjemność odczuwał, tym więcej jej chciał. Jego umysł pierwszy raz był całkowicie wyłączony, tak jakby cała ta część, którą ludzie udowadniają sobie na istnienie duszy zniknęła i została tylko chęć zaspokojenia. Nawet czas mijał jakby w sekundach, chociaż każda z nich była dwa razy dłuższa. Kim jakby czytał w jego myślach, zwalniając i przyspieszając w najlepszym momencie. Brunet podniósł na chwilę głowę, a jego ręka w dalszym ciągu poruszała się coraz szybciej, zaciśnięta na penisie młodszego. Oh jęknął, czując jak jego przyjaciel pulsuje, domagając się większego zaspokojenia. Kim ponownie wziął go do ust, nie zwodząc go dłużej. Bawił się językiem, wprawiając Sehuna w obłęd. Szatyn szarpnął chłopaka za ciemne włosy, co wywołało u Kaia jeszcze większy zapał. Zaczął ssać członka młodszego z większym zaangażowaniem i werwą. Oh jęknął przeciągle. Penis młodszego wydawał się bardziej czuły na każdy gest Jongina, który wcale nie zwalniał. Młodszy zacisnął mocniej powieki. Czuł, że jest już blisko spełnienia, gdy nagle Jongin przestał. Sehun spojrzał na niego lekko zaskoczony, widząc tajemniczy uśmieszek na twarzy bruneta. 
          - Nie będzie tak łatwo – wyrzucił złowrogo Jongin. Oboje oddychali ciężko. 
          - Nie przerywaj, proszę... - Brunet zgodnie wrócił do poprzednich działań, zaciskając rękę mocniej na członku partnera. Szatyn jęczał cicho, starając się stłumić te żałosne dźwięki zadowolenia. Nie minęło dużo czasu, a brunet poczuł na języku słonawy płyn, którego stopniowo było coraz więcej. Kai posłusznie go połykał, nie odrywając wzroku od Sehuna. Chłopak łapczywie łapał oddech, czując że dopiero teraz zaczęło mu się robić gorąco. Gdy całe podniecenie opadło, uderzyła go kolejna fala wstydu. Nie tak wyglądał plan. Nie sądził, że tak łatwo da się ponieść. Nie był na tyle pijany, żeby nie pamiętać, co miał zrobić, a czego nie. 
          - Nie spisałem się? - zapytał ochrypniętym głosem Jongin, spoglądając na niepewną twarz Sehuna. Podniósł się, patrząc na niego z góry, tak aby ich wzrok się zetknął. 
          - Nie traktuj mnie jak kogoś na jedną noc. Nawet, jeśli to prawda – odpowiedział z poważną miną szatyn. W głębi duszy dziwił się, dlaczego to wyszło z jego ust. Może wymieszanie zmęczenia, alkoholu, wyrzutów sumienia, trawiącego go wstydu kazały mu jakoś bronić resztek honoru, jakie chyba posiadał. 
          - Kto powiedział, że to ostatni raz? - odpowiedział z pewną siebie miną. 
          - Traktuje to... jak obietnicę. - Jongin nie wiedział, czy Sehun mówi szczerze. Przecież go nie znał. Wiedział tylko, że po tej nocy wymienią się numerami, a później z tego wstydu żaden z nich nie zadzwoni. Sehun wyglądał na kogoś, kto będzie zapewne tego  żałował, ale gdy tylko Jongin myślał o tym, że to będzie ich ostatnia noc i że ma go tylko na tą jedną, krótką chwilę. miał ochotę zamknąć i zostawić chłopaka tylko dla siebie. Dawno nikogo tak nie pragnął. Może było to „tanie” uczucie, ale podobało mu się, że nie jest w stanie mu się oprzeć. 
          Wyciągnął z szafki, obok łóżka pomoc przygotowaną specjalnie na taką okazję. Otworzył buteleczkę z płynem, po czym nałożył go trochę na palce. Ostrożnie i stopniowo wsunął je w szatyna, przygotowując go na to co miało za chwilę nastąpić. 
          - Bądź dla mnie delikatny – zaśmiał się Sehun, uśmiechając się szczerze. Brunet położył swoje chłodne dłonie na biodrach szatyna. Oh podniósł nogi, obejmując nimi Kaia, który podparł się rękami, pochylając się nad młodszym chłopakiem. Jongin wszedł w młodszego powoli, przyglądając się wyrazowi jego twarzy. Na początku rysował się na niej ból, ale Sehun i tak nie protestował.  
          - Rozluźnij się... - dodał Kai, po czym wszedł w niego delikatnie. Zaczął wolno, wchodząc od początku do końca. Sehun zacisnął palce na jego ramionach. Miał zamknięte usta i przygryzał wargi, starając się nie wydawać z siebie żadnego dźwięku. Wyglądał, jakby tego nie chciał. Był obojętny jak lalka. Ten niechętny wyraz twarzy ranił Kaia. Twarz Kima się zmieniła. Wzrok bruneta wydawał się niebezpieczny, jakby nagle zamiast Sehuna zobaczył swojego wroga. Jongin przyspieszył wchodząc w niego coraz mocniej. Przestał być delikatny. Każde pchnięcie stawało się coraz bardziej brutalne i gwałtowne. Sehun czuł, jak fala bólu przechodziła przez jego ciało, a jego nogi zaczynają drętwieć. Zacisnął usta jeszcze mocniej, nie potrafiąc zatrzymać łez, które spływały po jego policzku. Nie zamierzał jednak protestować. W końcu to nie był jego pierwszy raz. Nie lubił bawić się w tą uległą stronę, ale tym razem mógł zagrać. Dla Kaia był w stanie pocierpieć. Nie sądził jednak, że chłopak będzie aż tak brutalny i w ogóle nie będzie liczył się z jego odczuciami. Kai wchodził w niego coraz szybciej, nawet jeśli Sehun zaczynał być coraz bardziej ciasny, nie potrafiąc znieść tego bólu, przy każdym kolejnym pchnięciu. 
          - Przestań – warknął, nie mogąc znieść promieniującego przez jego ciało kłucia. Jego palce mocno zaciskały się na ramionach bruneta, który wcale nie zwalniał. - Proszę! - warknął Sehun. Kai był całkowicie głuchy na jego prośby Zacisnął ręce na jego udach mocniej, rozchylając je szerzej. Oh otworzył w końcu usta, jęcząc cicho, przy każdym gwałtowniejszym pchnięciu. Łzy płynęło po jego policzkach. - Proszę... - szepnął. Kai uśmiechnął się do siebie, zwalniając. Błagalne wołania powodowały, że pragnął Sehuna jeszcze mocniej. 
          - Przepraszam – szepnął pochylając się nad chłopakiem. Zależało mu tylko na tym, żeby wreszcie zauważyć jakieś odczucia u drugiej strony. Z twarzy jego partnera zniknęła ta obrzydliwa maska obojętności. Sehun oddychał głęboko, pojękując co jakiś czas. Nie umiał zrozumieć, co starszy robi z jego ciałem, że z jednej chwili pełnej bólu i cierpienia potrafił wywołać u niego tak błogie doznania, które swoją obecnością zasłaniają tamte. Te dwa uczucia były naprawdę blisko siebie. Sehun zacisnął dłoń Kaia, splatając ich palce. Ciche jęki, oraz głębokie oddechy wymieniały się, komponując wspólną melodię. Oczy bruneta lekko zaszły mgłą i wykonał ostatnie pchnięcie, dochodząc  Sehunie. Czuł, że wraz z podnieceniem zaczyna uciekać z niego resztkami sił. Szumiało mu w głowie. Nie tylko od wypitego alkoholu, ale i przez obecność samego szatyna. Oh był dla niego jak narkotyk, którego Kai nigdy wcześniej nie próbował. 

* * *

           Kai otworzył półprzytomnie oczy, rozglądając się wokół. Poranne słońce wydostawało się zza firanek, drażniąc jego nieprzyzwyczajone do światła źrenice. Przymknął powieki, kładąc głowę z powrotem na poduszce. Obcy zapach Sehuna, ciągle można było wyczuć w pościeli. Na twarzy bruneta pojawił się nikły uśmiech, gdy przypominał sobie wydarzenia z poprzedniego wieczoru. Jego dłoń automatycznie badała drugą część łóżka, szukając ciała nowo poznanego chłopaka. Zamiast natrafić na jego ciepłą skórę, Jongin nie poczuł pod palcami nic więcej, od pomiętego materiału pościeli. Zszokowany otworzył szeroko oczy, podnosząc się do pozycji siedzącej. Był sam. Przez chwilę rozglądał się półprzytomnie, jakby na chłodno kalkulując fakty. Ubrań Sehuna nie było i jego samego również nie był w stanie znaleźć. 
          - I kto tu był na jedną noc? - szepnął pod nosem. Oblizał dolną wargę, po czym odrzucił kołdrę na bok. Nie był to dobry początek dnia. Brunet z grymasem na twarzy podszedł do szafy, wyciągając z niej świeżą bieliznę. Pośpiesznie ubrał bokserki, oraz leżące obok niego, na ziemi spodnie.
          Czuł się gorzej, niż przypuszczał. Jego organizm powinien przyzwyczaić się do takiej ilości alkoholu, po tylu latach jego ciągłego dawkowania. Jednak tym razem po raz pierwszy Jongin czuł się, jakby co najmniej przejechał go autobus. W gardle tkwiło palące uczucie, nazwane po prostu pragnieniem, a do tego w głowie ciągle coś szumiało, wywołując większy ból, przy każdym szybszym ruchu. Reszta ciała też nie była specjalnie skoordynowana. Kai z trudem manewrował między meblami tak, aby się o nie przypadkiem nie potykać.
          Przeczesał ręką ciemne włosy, zaczesując je do tyłu. Nie dość, że czuł się kiepsko fizycznie, to jeszcze puste mieszkanie, bez Sehuna dobiło go psychicznie. Z nadzieją, że spotka go w kuchni, zupełnie jak w filmach, zmierzał w tym kierunku. Ostrożnie pchnął drzwi, przekraczając próg z pochyloną głową.
          - Policja! Zostajesz aresztowany! - warknął ktoś do jego ucha. Po kilku sekundach Jongin podniósł wzrok, spoglądając na zamaskowanego mężczyznę przed nim, który trzymał lufę pistoletu na wysokości jego głowy. Kai podniósł powoli ręce do góry, wbijając w niego pełen nienawiści wzrok.
          - Nie próbuj stawać oporu - burknął drugi funkcjonariusz za nim, skuwając jego nadgarstki. Jongin rozejrzał się wokół ledwie przytomnie. Miał tak wiele pytań w głowie, które teraz kłębiły się w tym chaosie. Ktoś z nich pchnął go do przodu, prowadząc w stronę wyjścia. Przy drzwiach do pokoju stała jeszcze dwójka zamaskowanych policjantów, nie opuszczając wymierzonego w Jongina pistoletu. "Złapany"? Brunet nie mógł w to uwierzyć. Przecież zacierał za sobą wszystkie ślady. Nikt nie miał pojęcia, kim jest. Niewtajemniczona część świata znała go, jako Jongina. Szarego obywatela bez przeszłości i przyszłości. Reszta, czyli jego rodzina, którą był gang, znała go jako Kaia, czyli najlepszego płatnego zabójcę, osobę trzymającą się zasad i kierującą się rozsądkiem. Właśnie tego teraz potrzebował Jongin. Zdolność zdrowego myślenia całkiem go opuściła. Przecież policja nic na niego nie miała. Skąd to zatrzymanie?
          Gdy wyszli z mieszkania, brunet kątem oka zauważył, że sąsiedzi zaciekawieni akcją, stali w progu swoich mieszkań. Wylepiali swój sępi wzrok w sylwetkę skulonego bruneta. Na klatce również stało kilku policjantów i tak oto Kai wyszedł z budynku z eskortą dziesięciu funkcjonariuszy. Cały czas myślał o ucieczce. Chociaż nie wiele ona by dała, to na pewno pozwoliłaby zachować mu życie. Wiedział, że w więzieniu bez problemu gang pozbędzie się go, chcąc ratować resztę. Ta natarczywość policji nieco go martwiła. Skąd to postępowanie? Przecież nie wykazywał jakiegoś przestępczego działania, ani nie był o nic podejrzewany. Policja nie mogła tak ryzykować. Musieli coś sensownego na niego mieć, prowadząc taką akcję.
          Jeden z nich otworzył drzwi na zewnątrz. Kai zmrużył oczy, gdy jasne światło zaczęło go razić. Przed budynkiem stały dwa radiowozy i jakieś większe auto z zaciemnionymi szybami. Policjanci prowadzili Jongina w tamtą stronę.
          - Dobra robota chłopaki. - Usłyszał za sobą ochrypnięty, męski głos. - Ty też się spisałeś. - Komisarz poklepał kogoś po plecach. Brunet obrócił się odruchowo, zaciekawiony, do kogo kierował te słowa. - Mogłeś już wracać. I tak otrzymasz ustaloną zapłatę, w końcu dzięki tobie mamy też potrzebne dowody, by go z tym powiązać. - Usłyszał jeszcze. Tęgi mężczyzna uścisnął czyjąś dłoń. Jongin nie mógł zauważyć, do kogo kieruje te słowa, ponieważ pilnujący go policjanci stali na drodze, tak że Kim nie mógł zobaczyć tego, czego chciał. Po chwili jednak jeden z nich, zasłaniający mu rozmówcę komisarza, odsunął się. Kai zauważył znajomą mu twarz. Twarz Sehuna. Szatyn wyłapał jego spojrzenie. Brunet stał przy otwartych drzwiczkach radiowozu, ze skutymi rękami, przy asyście dwójki policjantów.
          - Przepraszam... Muszę o coś zapytać - szepnął Sehun w stronę komisarza. - Mogę z nim pogadać?
          - Możesz z nim pogadać, ale przy tamtej dwójce. Tylko żadnych sztuczek.- Wskazał palcem na policjantów stojących przy Jonginie. Oh skinął głową, zmierzając w stronę skutego bruneta. Kai patrzył na niego wściekłym wzrokiem. Przygryzł dolną wargę, chcąc jakoś opanować wściekłość. Sehun z kamienną twarzą stanął naprzeciw niego.
          - Dzień dobry, Jongin – wyrzucił z uśmiechem, nie wiedząc co powiedzieć. Kim zaśmiał się, zaciskając ręce w pięści. Nie mógł oddychać, nie panując nad trawiącym go gniewem.
          - Nie myślałem, że jeszcze chodzą po ziemi takie policyjne dziwki - burknął, wyrywając się lekko, gdy uścisk jednego z policjantów stał się silniejszy. - Powiedz mi coś... ile za to dostaniesz?
          - Jeśli chodzi ci o wieczór, to tego nie było w planie - wyszeptał Sehun, czując na sobie spojrzenia dwójki funkcjonariuszy obok. Nie mógł pozbierać myśli. - Miałem cię tylko unieszkodliwić.
          - Jesteś szmatą, wiesz? - odpowiedział niższym głosem brunet, uśmiechając się złowieszczo. Policjanci najwidoczniej uznając, że rozmowa jest skończona wprowadzili go do radiowozu, zamykając drzwi.
          - Jongin. - Sehun pochylił się, kładąc dłonie na szybie drzwiczek samochodu, która była uchylona do połowy. - Przepraszam - wyszeptał. - Myślałem o tym wszystkim. To musiało się tak skończyć. Każdy scenariusz mówił mi, że to najlepsze wyjście.
          - Wszystko co zrobiłeś było dla kasy?
          - Nie... I pamiętam o twojej obietnicy - dodał z uśmiechem Sehun. Kai przymrużył oczy.
          - Nie martw się. I tak cię znajdę - dokończył złowrogo. Zasłonił do końca szybkę auta, obrzucając Sehuna ostatnim, ale dokładnym spojrzeniem. Czuł się bezwartościowy. Po raz kolejny ktoś udowodnił mu, jaką ma wartość. Był nikim. Nie... To Sehun był w jego oczach nikim. Jongin był na siebie wściekły przez to wszystko, co się stało. Dał się tak naiwnie nabrać na jego kiepską grę aktorską. Ciągle miał przed oczami jego wzrok. Wydawał się szczery, a Kai nigdy się nie mylił, jeśli chodziło o ludzi. Zacisnął ręce w pięści. Przy następnym spotkaniu wszystko potoczy się inaczej. W końcu Jongin słynął z tego, że potrafił znaleźć wyjście z każdej sytuacji. - Do zobaczenia, Sehun – wyszeptał z uśmiechem, gdy auto odjeżdżało z podjazdu.  

12 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. gdy zobaczyłam, że opublikowałaś oneshota to takie 'czemu nie casso!?' po czym patrze, że to sekai więc 'JAK DOBRZE, ŻE NIE CASSO' - wiem reakcja która nie powinna mieć miejsca, bo o ile casso jest mega, tak sekai bije all wszystkich wszędzie XD
    kai ty brutalu co to za morderstwa.
    o bosze o bosze stawianie drinów, te tekściki i wgl a potem są seksy mniam ♥ jedyny co mnie boli to to, że kai był seme XD w mojej głowie 4ever uke ♥ ale i tak to sekai :D
    kurwa sehun co ty robisz partnera seksualnego wydać q_q nie podoba mi się zakończenie, od razu jak przeczytałam, że kai jest sam w łóżku coś mi nie pasowało XD
    a błędów nie ma aż tak wielu nie przejmuj się c: czasami literkę zgubiłaś, była podwójna spacja lub brak przecinka, ale nic ot nie przeszkadzało w czytaniu ff C:
    i wielka radość, że za tydzień casso yay ♥ tę długą przerwę wybaczam ci za to, że jest sekai, bo chyba iny paring by tego nie uczynił XD ♥
    pozdrawiam i weńci C:

    OdpowiedzUsuń
  3. Dwa słowa: CHCĘ KONTYNUACJĘ!

    OdpowiedzUsuń
  4. Mamusiu. To było świetne. Moje jajniki domagają się więcej. Kontynuacja byłaby spełnieniem marzeń ;-; ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże! to było świetne!!
    Kontynuacja, to było by coś...:D

    OdpowiedzUsuń
  6. NAH IZZY JA CIĘ CHYBA ZAMORDUJĘ, TO BYŁO PIĘKNE, AŻ MI SIĘ GORĄCO ZROBIŁO (ノД`)・゜・。przepraszam, że dopiero teraz komentuję i w ogóle czytam, ale wiesz w jakiej sytuacji się znajduję i nie mogę się zebrać. chociaż ostatnio pisałam, przyznaję się, i mam zamiar jeszcze dzisiaj, ale nie wiem jak to się potoczy. mimo wszystko ten oneshot był cholera piękny ヾ(*´∀`*)ノ

    OdpowiedzUsuń
  7. Kontynuacja, tak to dobry pomysł. Wyjście idealne dla takiego cuda! :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. Omomo. To bylo świetne! Fabula aż zachęca do kontynuacji. :D Cudo. ^.^

    OdpowiedzUsuń
  10. Niektóre zdania nie są logiczne, przez co ciężko zrozumieć, co dzieje się w opowiadaniu a jak przechodzisz ze sceny do sceny (pierwsza scena i druga scena), to ciężko mi było zrozumieć, że Jongin zabił chłopaka, a nie Sehuna... W każdym razie miałam takie małe problemy ze zrozumieniem, a poza tym pomysł podoba mi się i mogłaby z tego być całkiem niezła seria. ;) Czekam w sumie na kontynuację!

    P.

    OdpowiedzUsuń
  11. 32 year old Tax Accountant Aurelie Edmundson, hailing from Keswick enjoys watching movies like Benji and Ice skating. Took a trip to Tyre and drives a McLaren M16C. ten artykul

    OdpowiedzUsuń