Nienawidzę tego momentu imprezy, gdy wszystko powoli zwalnia i wiesz, że bawisz się dalej na siłę, chociaż wyczerpałeś już resztki energii. Obraz staje się tak mętny jak większość drinków, które dziś wypiłem. Nie wiem, czy tutaj ludzie są zwykle tak nawaleni, że właściciel oszczędza wodę nie myjąc szklanek, czy ktoś nie raz próbował mi coś dosypać. Nawet podzieliłem się moimi spostrzeżeniami z kumplem przy barze, gdy jeszcze nadążał za moim tempem picia, ale on skwitował to krótko: "Nikt nie zmarnuje tabletki, skoro dajesz dupy za darmo." Nie powiem dałbym mu w ryj, do tego zna mnie już kawał czasu, ale nawet jeśli ktoś obcy może tak pomyśleć, to po pierwsze mnie to nie obchodzi, a po drugie niesamowicie się myli. To nie jest do końca prawda. To ja ich wybieram, a oni bezwiednie stają się moimi ofiarami. Co noc wybieram jedno miejsce i jednego mężczyznę. To co dzieje się później jest czystą ruletką. Nie zawsze trafia się osoba o "prostym kluczu" na którą podziałają uniwersalne gesty i zachowania. Czasem naprawdę muszę spinać tyłek, żeby osiągnąć to co chcę. Misja jest ukończona, gdy usłyszę trzy zdania, jednym z nich jest pierwszy poziom, czyli proste pytanie: "Idziemy do mnie?", albo "Podwieźć cię?", tymczasem zbliżała się druga godzina, a ja nawet nie mam swojej ofiary. Beznamiętnie spoglądam na tłum tańczących wokół ludzi. Mgliste, barwne sylwetki świdrują mi przed oczami, zmieniając swoje położenie. Nic nie przyciąga mojej uwagi, wszystko jest takie samo jak zawsze. Znudzeni i zmęczeni ludzie wymieniają teraz między sobą niewyraźne szepty, stykają się ciepłymi ciałami, ocierając się w niezgrabnym, pozbawionym rytmiki tańcu. Większość z nich jest już w takim amoku, że nie dostrzega nawet twarzy nowo poznanej osoby na przeciw. Nazwa tą "dziewictwem mentalnym", gdy następnego dnia nic się nie pamięta i możesz się tylko ze wstydem domyślać, co się stało wcześniej. Niedawno odkryłem, że o wiele gorzej jest, gdy się pamięta co się robiło poprzedniego dnia, wtedy zawszę chcę, żeby mój mózg potrafił tak szybko pozbyć się tych wspomnień, ale ta zdolność już niestety nie wróci.
Odwracam wzrok, gdy kątem oka widzę coś, co przykuwa moją uwagę. W samym rogu sali widzę jakąś parę. Jest tam ciemniej, bo w tamte rejony nie dostaje się światło neonów i małych lampek, ale dostrzegam wyraźnie jakąś seksowną blondynkę w srebrnej sukience i tańczącego z nią bruneta. Tak naprawdę to nie wyróżniają się niczym specjalnym, ale coś karze mi cały czas się na nich patrzeć. Kobieta nie robi nic nadzwyczajnego, tylko niezbyt subtelnie ociera się o partnera, robiąc przy tym coś co nazwałaby pewnie zmysłową miną, ale jak dla mnie była drętwa, a jej mimika przypominała kaczkę z zatwardzeniem. Za to on przyciągał moje zainteresowanie czymś, co rzadko się widzi. Prawie w ogóle jej nie dotyka, nie narzuca się, po prostu patrzy. Obserwuje każdy jej ruch i z zachwytem bada wzrokiem wszystkie elementy jej ciała. Jest w tym spojrzeniu coś dziwnego, ale wydaje mi się ono wyjątkowo nieludzkie i brutalne, że ten człowiek staje się w moich oczach z minuty, na minutę bardziej interesujący. Nie wiem, czy po prostu moje standardy się obniżyły przez wypity alkohol, wymieszany z niewielką, acz odczuwalną ilością jakiś tanich prochów, czy nareszcie wyznaczyłem swoją "ofiarę". Po prostu pozwalam sobie na to, co teraz będzie się dziać.
Wstaję ze swojego miejsca z uśmiechem, po czym przechodzę dyskretnie przez tłum ludzi, aby zbliżyć się do widzianej niedawno pary. Nie wymaga to ode mnie wiele wysiłku, bo ludzi w takim stanie wystarczy delikatnie pchnąć na bok i droga jest wolna, większym problemem staje się dla mnie orientacja w terenie, która i na trzeźwo jest nie najlepsza. Dociera do mnie, że jestem blisko celu dopiero wtedy, gdy między ludźmi dostrzegam fragment srebrnej sukienki "Kaczki". Ostrożnie omijam kolejne osoby, przeciskając się niemal przez luki pomiędzy tańczącymi grupkami. Jestem obok, stojąc bokiem do nich, a oni nie zwracają na mnie najmniejszej uwagi, tak jak i tańczący wokół ludzie, którzy co jakiś czas sprzedają mi kuksańca.
- Odbijany? - pytam z niewinnym uśmiechem patrząc raz na niego raz na nią. Normalnie wepchnąłbym się chamsko między nich, od razu dobierając się do tego o kogo mi chodzi, ale dyskretniej jest sprawdzić na nieznanym chłopaku ten stary, "weselny" sposób. Skąd mam w końcu wiedzieć, czy nie da mi w mordę, albo ucieknie jak poparzony wrzeszcząc: "Gej!" Kaczka od razu uśmiecha się, spoglądając na bruneta, na którego ramieniu trzyma dłoń. Zagarnia kosmyk włosów za ucho, obdarowując mnie jedną z tych swoich "seksownych" min.
- Nie jestem zainteresowana -odpowiada sztucznie się uśmiechając. Przy okazji subtelnie zmierzyła mnie wzrokiem, jakby miała w ten sposób zobaczyć całą moją metrykę. Uśmiecham się szeroko, nie mogąc powstrzymać tego odruchu tryumfu.
- Nie pytałem o ciebie - wyrzucam kąśliwie, po czym przenoszę wzrok na chłopaka obok. Ten od razu to odwzajemnia, patrząc na mnie w ten niepokojący sposób. Kaczka na dźwięk tych słow wybucha śmiechem z przygłupiastą miną, ale mnie to nieszczególnie obchodzi, bo jestem zajęty wpatrywaniem się w głębokie oczy nieznajomego.
- Ty chyba... - zaczyna mówić pełnym oburzenia tonem, gdy dotychczas tańczący z nią chłopak kładzie dłoń na jej ramieniu.
- Przykro mi. To odbijany - mówi, gdy tylko dziewczyna obraca się w jego stronę. Blondynka początkowo chyba nie wie co o tym wszystkim myśleć, patrząc raz na mnie, raz na partnera. Po chwili gniewnie marszczy brwi, po czym odchodzi rzucając jakieś obelgi na nasz temat. To mnie teraz mało obchodzi. Najpierw z brunetem wybucham dyskretnym śmiechem, gdy Kaczka z wściekłością przedziera się przez tłum, niemal go tratując, a później zastanawiam się nad kolejnym ruchem.
- Byun Baekhyun - przedstawiam się, nie odrywając wzroku od jego oczu. Utrata kontaktu wzrokowego była jedną z pomyłek, na jakie sobie nie mogłem pozwolić.
- Park Chanyeol - odpowiada, po czym od razu nastaje niezręczna cisza. Ruszam się w rytm muzyki, pozwalając sobie na coraz więcej względem mężczyzny. Kładę dłoń na jego ramieniu, pomniejszając stopniowo dystans między nami. Nie przerywam gry, ciągle wysyłając mu dwuznaczne uśmieszki, czy też rozchylam usta, wzdychając głęboko. Muzyka schodzi dla mnie na drugi plan, ja interesuje się tylko jego reakcjami, obserwując je na jego twarzy.
- Przy mnie nie musisz się bawić w świętego - szepcze do jego ucha. Tak naprawdę irytuje mnie ten brak jednoznacznej reakcji z jego strony, więc decyduje się wybudzić tą bestię, zwaną Park Chanyeol. Przyciskam swoje ciało bardziej do niego i przybliżam usta do jego szyi. Ta wrażliwa na każdy dotyk skóra na pewno poczuje mój oddech, który się o nią ociera. Kładę drugą rękę na jego biodrze i wsuwam kolano między jego nogi, w tym czasie obserwuje jego reakcje, spoglądając dyskretnie na jego twarz. Od razu to wychwytuje i uśmiecha się, patrząc na mnie. Dziwnie się czuję i zamiast odwzajemnić ten gest, odsuwam się nieco i odwracam głowę.
- Zawsze zaczepiasz tak obcych facetów? - pyta, gdy muzyka na moment staje się cichsza.
- A ty zawsze zgadzasz się, gdy obcy facet prosi cię do tańca? - odgryzam się podobnie. Brunet uśmiecha się na dźwięk tego pytania, po czym gdy muzyka ponownie jest głośna przyciąga mnie do siebie gwałtownie, ruszając się wraz ze mną w jej rytm. Zaśmiałem się głośno, po czym odwróciłem się tyłem do niego. Chanyeol położył dłonie na moich biodrach, a ja zacząłem kręcić tyłkiem, niczym profesjonalna striptizerka. Ocieram się o niego w tańcu, bardziej niż jakakolwiek napalona blondynka. W pewnym momencie zaczyna mi się to nawet podobać i daje się ponieść emocjom. Nie słucham muzyki, bo przyporządkowanie się tym taktom całkiem zepsuło by przyjemność, jaką jest taniec. Całe szczęście nie tylko ja tak się czuje, bo gdy tylko spoglądam na szczęśliwą twarz Chanyeola, to od razu bawię się lepiej. Nasze spojrzenia znowu się spotykają, ale tym razem są tak szczere, że nie możemy odwrócić wzroku. To mi wystarcza, aby wiedzieć, że już jest mój.
- Chcesz się czegoś napić? - pytam, aby przejść do następnego kroku. Chłopak wzdycha głęboko, po czym spogląda na mnie, kiwając twierdząco głową.
- Jak dla mnie spoko - dodaje jeszcze, po czym ja łapię jego dłoń, przeplatając nasze palce. Uśmiecham się, po czym prowadzę go w stronę baru. Właśnie w tym momencie stwierdzam z dumą, że ubranie tych ciasnych jeansów było dobrym wyborem. Wiem kiedy ktoś gapił się na mój tyłek i mogę przysiąc że Chanyeol właśnie to robił. Gdy podchodzimy do lady od razu siadam na jednym z wolnych miejsc. Park robi to samo, odwracając się w moją stronę.
- Poproszę "Bomb drink" - rzucam do barmana. Ten spogląda tylko raz na mnie, po czym z uznaniem spogląda na mojego towarzysza. Mogę się tylko domyślać, co ta gnida może sobie właśnie myśleć.
- Dla mnie to samo - dodaje brunet. Obracam się w jego stronę, siadając bokiem do lady. - To co? - pyta, uśmiechając się złośliwie. - Powiesz mi może co cię nakłoniło, żeby podejść? Przyznam szczerze nieco mnie zaskoczyłeś - mówi bez ogródek. Nieco mnie dziwi ta jego szczerość, ale nie daje tego po sobie poznać.
- A czy to źle? - zadaję kolejne pytanie, bo nie umiem nawet udzielić odpowiedzi.
- Nie, ale... jestem ciekaw, czy taki masz styl? Podchodzisz do każdego faceta jaki ci się spodoba i pytasz o taniec, nawet jeśli jest z dziewczyną? - drąży temat, patrząc na mnie takim przenikliwym wzrokiem. Przyznam szczerze nieco mnie to przeraża, że tak otwarcie pyta o takie rzeczy. Zwykle ludzie zadają sobie takie zagadki w głowie, myślą nad tym sami, a nie pytają otwarcie. Oblizuję wargi, zastanawiając się, co odpowiedzieć.
- Może, ale... muszę dodać, że niewielu facetów mi się podoba - rzucam tym niezbyt wyszukanym komplementem, jednak to skutkuje, bo fala pytań chyba została zakończona. - Do tego wyglądałeś na znudzonego z tą dziewczyną, więc postanowiłem sam spróbować. - Odwracam tylko na moment wzrok, gdy barman kładzie drinka tuż przede mną. - A ty? Czemu się zgodziłeś? - Chanyeol na moment odwraca się w stronę lady, po czym milcząc obejmuje szklankę z alkoholem. Wpatruje się w niego wyczekująco, ale widzę tylko, że nieco spoważniał, a co za tym idzie uśmiech zniknął z jego twarzy. Upija nieco zawartość szklanki, po czym wzdycha głęboko.
- Miałeś racje. Po prostu się znudziłem - odpowiada, nawet się nie odwracając.
- To ja mogę ci nawet obiecać, że ze mną nigdy nie będziesz się nudzić.
- Mówisz serio? - odwraca się w moją stronę, z miną ucieszonego dziecka, na co ja z dumą przytakuje. - To co powiesz na to, żeby skoczyć do mnie, gdy impreza nieco zwolni? - Uśmiecham się sam do siebie, na dźwięk tego pytania.
- Jak dla mnie... już jest odpowiedni moment - rzucam jak najbardziej seksownie. To wszystko poszło tak gładko, że aż sam ciągle nie mogę w to uwierzyć, pamiętam jednak, że to dopiero początek zabawy.
* * *
Nie otwierając oczu słyszę zniekształcone dźwięki odbijających się o coś kropli. Poznaje ten plusk wody, bo tylko ona może tak czysto i krystalicznie brzmieć. Wokół mnie musi być pusto, bo ten dźwięk odbija się echem. Nie słyszę niczego innego, no może oprócz swojego drżącego oddechu. Nie, chwila... słyszę dwa. Mój jest spokojny i głęboki, natomiast ten drugi, szybki i chaotyczny oddech należał do kogoś innego. Czułem wielką pustkę w głowie. Dopiero stopniowo docierały do mnie zmysły, a co dopiero jakiekolwiek zdolności myślenia. Czułem chłód przebiegający przez moje ciało. To gwałtowne uczucie niemal kuło moją skórę milionami maleńkich igiełek, a nawet piekło o ile to jest możliwe przy tak niskiej temperaturze. Chociaż w ogóle nie czuje siły w mięśniach, to jednak wiem, że moje ciało drży od tego chłodu, przez który drżą nawet moje usta, szczególnie przy każdym wydechu. Kolejna fala świadomości dociera do mnie, gdy słyszę głośniejszy plusk wody i czuje, że ktoś mnie dotyka. Wyraźnie odczuwam ucisk na moich udach, tak jakby ktoś na nich siedział. Przed moimi oczami pojawia się jasne światło, które kuje moje oczy nawet przez zamknięte powieki. Chyba to budzi mnie ostatecznie i nakłania do otwarcia oczu. Początkowo tylko je uchylam, bo są nazbyt wrażliwe na światło, dopiero za drugim razem udaje mi się coś dostrzec. Patrzę otępiałym wzrokiem przed siebie, ale dostrzegam tylko niewyraźny zarys, znajdującej się blisko sylwetki. Obraz staje się wyraźny dopiero po kilku minutach, to właśnie wtedy dostrzegam ten nietypowy wzrok. Dopiero po kilku sekundach uświadamiam sobie, że to poznany wcześniej Park Chanyeol. Nie pamiętam dokładnie jak zakończył się nasz wspólny wieczór u niego w domu i nawet mnie ta amnezja nie dziwi, tak samo nie zaskakuje mnie specjalnie, że oboje siedzimy razem w wannie i nawet to, że jestem nagi.
Dziwne jest tylko to, że Park patrzy na mnie w ten przerażający sposób trzymając w dłoni nóż. Widok tego przedmiotu od razu mną wstrząsnął. Przerażony nie wypowiadam żadnego słowa, próbuje tylko wstać. Chanyeol od razu to zauważa i upuszcza nóż, aby przycisnąć mnie za szyje do wanny. Jego palce boleśnie wbijają się w moją szyje, przez co nie mogę ani wstać, ani złapać oddechu. Początkowo próbuje z nim walczyć, kopie, wiercę się, chcąc go z siebie zwalić, odciągam jego dłonie od mojej szyi, ale nic z tych rzeczy nie przynosi rezultatów. Ciągle nie mogę oddychać, sparaliżowany strachem czuje głośne bicie mojego serca. Nie wiem, czy bije tak szybko, bo domaga się tlenu, czy jest to oznaką mojego przerażenia. Jest mi piekielnie gorąco, dlatego teraz ta otaczająca mnie woda ukazuje się plusem. Szumi mi w głowie i czuje, że ponownie odpływam. Już chce się poddać, gdy czuje jakiś przedmiot przy moim udzie. Coś twardego wyraźnie wbija się w moją skórę, wtedy przypominam sobie o nożu. Wpatruje się w oczy Chanyeola, chaotycznie próbując dosięgnąć przedmiotu. Modle się, żeby nie zauważył tego, co chce zrobić. Nie mam czasu się zastanawiać czemu to robi, co się działo wcześniej, czy to kim on do cholery jest, myślę o tym, żeby przeżyć, to jest dla mnie w tym momencie najważniejsze. Sięgam w końcu do poszukiwanego narzędzia, po czym pewniej łapie jego trzonek. W tym momencie nieco się waham. Mam wbić nóż w człowieka? A co jak się nie uda? Te wszystkie pytania znikają, gdy po raz kolejny spoglądam na Parka. On się nie zastanawia, ani nawet przez chwile nie zmniejsza uścisku, co mogłoby wynikać z tego, że się waha. Nie robi tego po raz pierwszy. Zaciskam nóż z większym zdecydowaniem, po czym podnoszę go z wody. Chanyeol nawet tego nie zauważa, dopóki nie zbliżam broni do jego twarz. Nie mam jak wbić go w klatkę piersiową, bo mężczyzna niemal na mnie leży, ale to wydaje mi się że to byłoby najlepszym wyjściem. Muszę się zdecydować, więc na ślepo uderzam w jakiekolwiek miejsce. Nie używam do tego szczególnej siły, pozwalam mojej ręce samej wybrać cel. To dziwne uczucie, gdy metal gładko przebija skórę. Czuje się, jakbym ja sam był tym przedmiotem, który rozcina ciało Chanyeola. Słyszę ten charakterystyczny dźwięk, ale początkowo nie widzę krwi. Przerażony cały drżę, gdy wyciągam nóż z ciała Parka. Nie mogę w to uwierzyć, że ja trzymam ten zakrwawiony przedmiot. Spoglądam raz na poplamiony czerwienią metal, raz na przerażonego Chanyeola, który trzyma się za szyje, tam gdzie go dźgnąłem. Jego dłonie stopniowo zalewała płynąca z rany krew, jej barwne wstęgi przeplatały jego blade palce, ale i tak nie byłem bezpieczny, bo w końcu Chan jeszcze mógł mnie zaatakować. Tym razem zaciskam zęby, palce mocno objęły sztylet i po raz kolejny wbijam go w szyje agresora. Przeciągam ostrze wspomagając się drugą dłonią. W ten sposób podcinam mu brutalnie gardło, a właściwie rozrywam je prawie. Czuje jak koniec noża brutalnie haruje o kości szczęki. Z odrywającej się skóry od razu wypływa krew, która spada na moje dłonie, lub płynie swobodnie w dół bladej szyi Chanyeola. Zaatakowałem tak brutalnie, że Park nie zareagował nawet, a przed kolejnym ciosem już ciężko było mu się uchronić, tym bardziej że pierwsza rana też była poważna. Przerażony spoglądam jakby na nowo, na rozpłatane gardło chłopaka. Wszystko do mnie wróciło, gdy emocje opadły i powrócił mój zdrowy rozsądek. Nie czułem już tej mocy, gdy moje życie nie było zagrożone. Widzę pusty wzrok pochylonego nieco do przodu bruneta, po czym zszokowany obserwuje, jak Park wypluwa z ust ciemnoczerwoną krew. Barwna ciecz od razu ląduje w wodzie i rozpływa się w niej, zmieniając kolor na jaśniejszy. Panikuje. Odsuwam się jak najdalej od Chanyeola, podkurczając nogi. Widzę, jak bezwładnie opiera się brzeg wanny. Jego dłonie są zakrwawione, a z ran powoli płynie krew. Boje się go opuszczać. Skulony po drugiej stronie wanny wpatruje się w tafle wody, która otacza nas obu. Z minuty na minute jej kolor się zmienia, najpierw jest lekko żółtawy, ale stopniowo zbliża się to tej przerażającej czerwieni. Nie wiem ile czasu minęło, ale dopiero gdy byłem gotowy wstałem, obserwując jak ta zabarwiona woda spływa po moim ciele. Wychodzę z trudem, czując nie tylko pulsujący ból głowy, ale i ból w okolicach ud. Moje nogi jakby straciły siłę, a biodra nie umieją utrzymać nad nimi kontroli, do tego cały się trzęsę, mam mętlik w głowie. Pozostał tylko jeden niewyraźny plus - przecież żyję.
Dziwne jest tylko to, że Park patrzy na mnie w ten przerażający sposób trzymając w dłoni nóż. Widok tego przedmiotu od razu mną wstrząsnął. Przerażony nie wypowiadam żadnego słowa, próbuje tylko wstać. Chanyeol od razu to zauważa i upuszcza nóż, aby przycisnąć mnie za szyje do wanny. Jego palce boleśnie wbijają się w moją szyje, przez co nie mogę ani wstać, ani złapać oddechu. Początkowo próbuje z nim walczyć, kopie, wiercę się, chcąc go z siebie zwalić, odciągam jego dłonie od mojej szyi, ale nic z tych rzeczy nie przynosi rezultatów. Ciągle nie mogę oddychać, sparaliżowany strachem czuje głośne bicie mojego serca. Nie wiem, czy bije tak szybko, bo domaga się tlenu, czy jest to oznaką mojego przerażenia. Jest mi piekielnie gorąco, dlatego teraz ta otaczająca mnie woda ukazuje się plusem. Szumi mi w głowie i czuje, że ponownie odpływam. Już chce się poddać, gdy czuje jakiś przedmiot przy moim udzie. Coś twardego wyraźnie wbija się w moją skórę, wtedy przypominam sobie o nożu. Wpatruje się w oczy Chanyeola, chaotycznie próbując dosięgnąć przedmiotu. Modle się, żeby nie zauważył tego, co chce zrobić. Nie mam czasu się zastanawiać czemu to robi, co się działo wcześniej, czy to kim on do cholery jest, myślę o tym, żeby przeżyć, to jest dla mnie w tym momencie najważniejsze. Sięgam w końcu do poszukiwanego narzędzia, po czym pewniej łapie jego trzonek. W tym momencie nieco się waham. Mam wbić nóż w człowieka? A co jak się nie uda? Te wszystkie pytania znikają, gdy po raz kolejny spoglądam na Parka. On się nie zastanawia, ani nawet przez chwile nie zmniejsza uścisku, co mogłoby wynikać z tego, że się waha. Nie robi tego po raz pierwszy. Zaciskam nóż z większym zdecydowaniem, po czym podnoszę go z wody. Chanyeol nawet tego nie zauważa, dopóki nie zbliżam broni do jego twarz. Nie mam jak wbić go w klatkę piersiową, bo mężczyzna niemal na mnie leży, ale to wydaje mi się że to byłoby najlepszym wyjściem. Muszę się zdecydować, więc na ślepo uderzam w jakiekolwiek miejsce. Nie używam do tego szczególnej siły, pozwalam mojej ręce samej wybrać cel. To dziwne uczucie, gdy metal gładko przebija skórę. Czuje się, jakbym ja sam był tym przedmiotem, który rozcina ciało Chanyeola. Słyszę ten charakterystyczny dźwięk, ale początkowo nie widzę krwi. Przerażony cały drżę, gdy wyciągam nóż z ciała Parka. Nie mogę w to uwierzyć, że ja trzymam ten zakrwawiony przedmiot. Spoglądam raz na poplamiony czerwienią metal, raz na przerażonego Chanyeola, który trzyma się za szyje, tam gdzie go dźgnąłem. Jego dłonie stopniowo zalewała płynąca z rany krew, jej barwne wstęgi przeplatały jego blade palce, ale i tak nie byłem bezpieczny, bo w końcu Chan jeszcze mógł mnie zaatakować. Tym razem zaciskam zęby, palce mocno objęły sztylet i po raz kolejny wbijam go w szyje agresora. Przeciągam ostrze wspomagając się drugą dłonią. W ten sposób podcinam mu brutalnie gardło, a właściwie rozrywam je prawie. Czuje jak koniec noża brutalnie haruje o kości szczęki. Z odrywającej się skóry od razu wypływa krew, która spada na moje dłonie, lub płynie swobodnie w dół bladej szyi Chanyeola. Zaatakowałem tak brutalnie, że Park nie zareagował nawet, a przed kolejnym ciosem już ciężko było mu się uchronić, tym bardziej że pierwsza rana też była poważna. Przerażony spoglądam jakby na nowo, na rozpłatane gardło chłopaka. Wszystko do mnie wróciło, gdy emocje opadły i powrócił mój zdrowy rozsądek. Nie czułem już tej mocy, gdy moje życie nie było zagrożone. Widzę pusty wzrok pochylonego nieco do przodu bruneta, po czym zszokowany obserwuje, jak Park wypluwa z ust ciemnoczerwoną krew. Barwna ciecz od razu ląduje w wodzie i rozpływa się w niej, zmieniając kolor na jaśniejszy. Panikuje. Odsuwam się jak najdalej od Chanyeola, podkurczając nogi. Widzę, jak bezwładnie opiera się brzeg wanny. Jego dłonie są zakrwawione, a z ran powoli płynie krew. Boje się go opuszczać. Skulony po drugiej stronie wanny wpatruje się w tafle wody, która otacza nas obu. Z minuty na minute jej kolor się zmienia, najpierw jest lekko żółtawy, ale stopniowo zbliża się to tej przerażającej czerwieni. Nie wiem ile czasu minęło, ale dopiero gdy byłem gotowy wstałem, obserwując jak ta zabarwiona woda spływa po moim ciele. Wychodzę z trudem, czując nie tylko pulsujący ból głowy, ale i ból w okolicach ud. Moje nogi jakby straciły siłę, a biodra nie umieją utrzymać nad nimi kontroli, do tego cały się trzęsę, mam mętlik w głowie. Pozostał tylko jeden niewyraźny plus - przecież żyję.
O mój... Całkowicie zaniemówiłam. Nie spodziewałam się czegoś takiego zupełnie. Muszę przyznać, że czytałam to z zapartym tchem, to naprawdę jest coś wspaniałego. Twój styl pisania jest niesamowicie wciągający, mam nadzieje, że pojawi się więcej wytworów spod twoich palców.
OdpowiedzUsuń~Evi
Wow o.o Kto by pomyślał, że to tak się zakończy PO PROSTU SUPER NIESPODZIEWANIE XD
OdpowiedzUsuń.... Odebrali mi mowę... Nie spodziewałam się tego. Ale na prawde bardzo dobre opowiadanie! Bardzo lubię! <3
OdpowiedzUsuń