Z ogromnym zapałem po raz kolejny wbijam nóż w ciało dziewczyny i znowu słyszę charakterystyczny odgłos ocierającego się o kości metalu, który jak nic innego cieszy moje uszy. Czerpię z tego niesamowitą radość, szczególnie gdy palce zaciśnięte na trzonku kleją się od krwi, a ja sam wszędzie czuje jej zapach. Wyciągam metalowy przedmiot z ciała brunetki, przyglądając się jak po jego gładkiej powierzchni spływa ciemno-czerwona maź. To jest niesamowite, jak szybko potrafiłem podziurawić ją z pomocą tego jednego narzędzia. Niestety nie mogę napawać się tym cudownym widokiem w pełni, bo w salonie świeci się tylko jedna ciemnopomarańczowa lampka. Nie widzie też tej pięknej, pełnej pasji czerwieni, którą przykrywa ta obrzydliwa, blada skóra. Człowiek ukrywa za nią najbardziej pasjonujące elementy swojego ciała, a ja po prostu lubię je odkrywać. Pomagam im wypięknieć, obdzierając ich z tej żałosnej maski. Szczególnie kobiety. One są takie same - bez miłości, bez emocji, z powodu zwykłych potrzeb przychodzą do mnie, w ogóle nie interesując się kim jestem i co o nich myślę. Mają bardziej wybujałe ideały i nierealne marzenia od mężczyzn, których obarczają o całe zło tego świata, a wystarczyła niewielka ilość alkoholu, a z ich abstrakcyjnej "miłości" przestawiały się na tryb "jak nie ten, to inny". Są obrzydliwe, bez sensu, ale nie po śmierci. Ich martwe ciało w moich rękach jest jak rzeźba, którą muszę tylko przekształcić, zmieniając ich zakłamaną sylwetkę w prawdę.
Ponownie zanurzam nóż w ciele, ledwie znajdując miejsce bez nacięć. Jej ciało wydaje się jeszcze piękniejsze, gdy natężenie krwawiących ran jest większe. Skóra ledwie trzyma się w całości, do tego nie jest już napięta, ani biała. Jej martwe ciało zalane jest krwią, która otacza również mnie, klęczącego przy jej zwłokach. Czyż nie jest teraz piękna? Jej oczy są zamknięte, tak jak i usta, które nie wypowiadały kłamstw, ani głupich, żałosnych wymówek. Jej ciemne włosy kleiła krew, płynąca z płytkich ran na jej głowie, jednak są one rozmieszczone w takiej częstotliwości, że czaszka cudem trzyma się w kupie. Jej skóra pokryta jest małymi, ciemnoczerwonymi plamami, o ile w ogóle znajduje się na ciele. Najpiękniejszy był jej brzuch i klatka piersiowa, na której widać głębokie dziury odkrywające kości. Z chęcią wyciągnąłbym więcej piękna z jej ciała, aby zobaczyć stojące w bezruchu serce, ale boje się, że mój trud poszedłby na marne, bo nóż nie raz sięgnął tej głębokości. Na pewno jest równie podziurawione, co reszta ciała. Widzę, jak z ran wydobywa się ta gęsta krew, gdy przebijam jakiś narząd. Właśnie ta piękna tęcza czerwieni zabrania mi przestać, bo chcę zobaczyć więcej jej odcieni. Odkrywanie ich to właśnie moja pasja. Gdy tylko moja ofiara zaczyna krzyczeć, mój umysł pogrąża się w ekstazie. Wtedy mocniej zaciskam palce na jej szyi, chcąc zagłuszyć tą głupią oznakę strachu. Nie lubię tego początku, bo w końcu zabawa zaczyna się dopiero, gdy martwe ciało upada na podłogę, wtedy z uśmiechem bawię się, niczym dziecko w piaskownicy.
Spoglądam ponownie na zwłoki, zachwycając się swoim dziełem. Brakuje tylko jednego elementu na jej twarzy - szczerego uśmiechu, który nie tylko jest moją etykietą, ale i przesłaniem dla ludzi, którzy mówią, że śmierć jest szczęściem. Wkładam ostrą końcówkę noża w kącik jej ust, powoli powiększając go przez jedne nacięcie. Mało napięta skóra w tym miejscu nieco zwija się, utrudniając mi precyzyjne cięcie. Krew spływa po bladych policzkach i również barwi sine usta. To samo robię z drugim kącikiem, po czym wstaję z dumą, rozczulam się niczym malarz nad swoim dziełem, tylko moje farby są nieco inne i w jednym kolorze. Teraz znowu czuję ten niedosyt, wiem że kolejna noc również będzie szkarłatna.
* * *
Z uśmiechem przyglądam się mu, gdy upija przygotowany alkohol jednym łykiem. Szkoda, że nie wie, ile będzie go to kosztować. Ja wiem i dlatego nie mogę już wytrzymać, wiercąc się na krześle z ekscytacji, która mnie niemal rozpiera. Ten raz jest nieco inny, na pewno inny od reszty. Tajemniczy brunet, który emanuje tą niezwykłą, niebezpieczną aurą przedstawił się jako Baekhyun. Nie mogę się doczekać tego momentu, gdy wytnę te piękne litery na jego skórze. Pierwszy raz czuję, że powinienem go zabić w inny sposób, bardziej wykorzystać to piękne ciało. Kilka minut i będzie do mojej dyspozycji.
- Co tak zamilkłeś? - pyta z tym swoim naiwnym uśmiechem. Początkowo nie odpowiadam tylko głupkowato się szczerze, ale w końcu cisza staje się nieznośna nawet dla mnie.
- Tylko się ciesze, że jednak dałeś się namówić - odpowiadam, ciągle patrząc w jego oczy. Nie wiem co pociąga mnie w nim bardziej - niewinny słodki uśmiech, czy to pełne namiętności spojrzenie. Na pierwszy rzut oka można stwierdzić, że jest ode mnie młodszy, ale pomimo tego niewinnego wyglądu, to on przejmował inicjatywę w klubie. Uwodził mnie i ciągle uwodzi, seksownie oblizując wargi, gdy tylko na nie spoglądam. Tak, w końcu to całkowicie jego wina, że nie mogę się opanować.
- Mam nadzieje, że ten wieczór będzie jeszcze ciekawszy. - Łapie mnie za rękę, a ja od razu czuję ten paraliżujący strach. Natychmiast odsuwam dłoń, kładąc ją na drżące kolana. To wywołuje u niego lekkie zdziwienie, więc uśmiecham się nieśmiało, bo potrafię zrobić teraz tylko tyle. Nie odwzajemnię tego pożądania, gdy on na mnie tak patrzy, przecież nie mogę mu powiedzieć, że zabawa się zacznie dopiero, jak zaśnie.
- A tak właściwie skąd jesteś? - pytam tak jakbym chciał udać, że mnie to obchodzi. Chłopak podpiera głowę ręką, mrużąc oczy. Spogląda na mnie z niedużym zainteresowaniem, wydaje się już śpiący.
- Znikąd - mruczy pod nosem, przecierając oczy. Nic nie odpowiadam, ciągle wpatrując się w jego śliczną twarz. - Mówię prawdę. Nie mam... stałego miejsca zamieszkania. Mieszkam u przyjaciół - wyjaśnia po chwili bez skrępowania. - A ty? Zawsze mieszkałeś tu sam? Ktoś mieszka z tobą? - Na dźwięk tego pytania czuje, jak moje serce zamiera. Zaciskam dłonie, bo wiem, że w tej jednej sekundzie chcę pozbyć się tej nienawiści, którą pewnie skieruje na niego. To pytanie zmiata wszystkie moje punkty podparcia. Taka prawda, że zawsze byłem sam i to boli mnie najbardziej.
- Nie mogę sobie znaleźć kogoś... na stałe. Pewnie wiesz jak to jest? - płynnie przeskakuje na inny temat. Prawda jest taka, że chcę znać odpowiedź na to pytanie, które mi zadał. Nie raz trafiały do mnie osoby mające już kogoś, albo od razu mówiły o tym, albo kłamały, ale to kłamstwo potrafiłem poznać od razu. Nikt nie ma większego poczucia winy, bardziej wyraźnie napisanego na twarzy, od takiej właśnie osoby.
- Nikogo. Nawet nie mam nikogo bliskiego. No... może przyjaciół, ale i oni prędzej czy później mają mnie w dupie - odpowiada niemal natychmiast. Czuje, że nie tylko jest ze szczery, ale i ma ze mną wiele wspólnego. Oboje jesteśmy samotni, źli na cały świat, mamy złe doświadczenia z ludźmi, ale tą nienawiść niosę ze sobą tylko ja. - Przepraszam... ja już lepiej nie pije. Nieco kręci mi się w głowie. - Jest taki uroczy, kiedy to mówi, że moje serce na chwile zamiera. Rzeczywiście dość szybo podziałała na niego moja "kołysanka", zapewne powodem tego był wypity przez niego alkohol.
- To może położysz się na chwilę - proponuje, czując to dziwne Deja Vu. Wstaje z miejsca, podchodząc do niego. Baekhyun podnosi nieprzytomnie głowę, a ja pomagam mu się ruszyć. Jest tak lekki, że mogę podnieść go sam.
- A położysz się ze mną? - pyta, podpierając się o moje ramiona. Ledwie stoi na nogach, więc obejmuje go w pasie i powoli oboje zmierzamy w stronę mojej sypialni. Całe szczęście to są pierwsze drzwi na początku niewielkiego korytarzyka, prowadzącego do wyjścia. Popycham je, wprowadzając go tam powoli. Oczywiście małą sypialnie wypełniało to przyduszone, pomarańczowe światło, które znam tak dobrze. Ostrożnie eskortuję bruneta na łóżko, układając go niczym lalkę na miękkiej, białej pościeli. Gdy próbuje wstać jego ręce łapią mnie za kark. Chłopak przyciska mnie do siebie, rozchylając usta. Czuje się skrępowany, ale z drugiej strony wiem, że jeśli go pocałuje, to nie będę mógł się oprzeć. Wolałem robić to z osobą nieprzytomną. W ten sposób całkiem mogę nad nią zapanować, nikt nie wrzeszczy: "Przestań! To boli!" Mogę iść na całość.
- Poczekaj... - szepczę, gładząc go po głowie. - Za momencik wrócę. Będziesz w stanie się rozebrać dla mnie w tym czasie? - pytam, na co on mruga kilkakrotnie, nic nie mówiąc. Już jest ledwie przytomny, to oczywiste, że gdy tylko wrócę, będzie cały dla mnie.
Wstaje, czując na sobie jedno z jego ostatnich spojrzeń, po czym wychodzę z pokoju, przymykając za sobą drzwi. Od razu się obracam, z uśmiechem idąc w stronę łazienki. Znowu się ekscytuję, muszę wszystko przygotować, aby spełnić obraz, który specjalnie przygotowałem dla Baekhyuna. Jasne światło razi moje oczy, a przez wypity alkohol każdy wyraźniejszy bodziec, przyprawia mnie o ból głowy. Nie ważne czy to był zapach, obraz, czy co gorsza dźwięk. Podchodzę do niewielkiej, miejscami już pożółkłej, starej wanny. Odkręcam kran, z którego natychmiast tryska woda. Na początku przyglądam się jej pochylony, opierając ręce o brzeg wanny. Słychać tylko jej szum, co jest dla mnie jakimś uspokojeniem, gdy skupiam się tylko na tym dźwięku. Lodowata woda stopniowo wypełnia całą wannę, a gdy tylko to się dzieje zakręcam kran. Nie wiem ile czasu minęło, ale jestem pewien, że Byun już śpi. Teraz wiem, że czeka mnie najlepsza część zabawy. Podchodzę do umywalki i przelotnie spoglądam w lustro. Ciemne włosy jak zwykle wydają się nieujarzmione, ale to i tak idealnie współgra z moim zawadiackim uśmiechem. Nienawidzę tego odbicia w lustrze, bo widzę w nim słabego, cieszącego się życiem człowieka. Czy taki jestem? Nie, ale nieważne ilu ludzi zabiję i tak jestem taki sam. Niczym zahipnotyzowany wgapiam się w moje oczy, a właściwie w ich odbicie, chociaż widziały tyle krwi ciągle mają ten nudny kolor i równie nudny wyraz - nie tak wygląda zabójca. Przepłukuję twarz zimną wodą, chcąc się obudzić, ale to nie daje specjalnego rezultatu. Nie szukam ręcznika, od razu wycieram twarz rękawem bluzy. Jestem gotowy. Z taką właśnie postawą otwieram drzwi, po czym kieruję się w stronę sypialni, gdzie czeka na mnie Baekhyun. Jestem tak niecierpliwy, że prawie wbiegam do pokoju i natychmiast siadam obok niego na łóżku. Nawet nie sprawdzam, czy śpi, bo powinien obudzić się dopiero rano po tak wielkiej dawce. Pochylam się nad nim, spoglądając na tą niewinną, piękną twarz. Coś jest ze mną nie tak, pierwszy raz czuje gorąco, smutek, radość i podniecenie na raz. Fala tych dziwnych nieznanych mi uczuć szybko przemyka przez moje ciało, tylko po to, by szybko zniknąć i pozostawić we mnie niedosyt. Odsuwam się od Baekhyuna, po czym wstaję na równe nogi. Muszę go rozebrać, aby zobaczyć to płótno, na którym będę zaraz pracować. Delikatnie łapię koniec podkoszulka i z trudem zdejmuje ją z bruneta. Największym problemem okazuje się przeciągnięcie t-shirt`u przez jego głowę. Nie powiem, że robię to delikatnie, szarpię nim gwałtownie, wiedząc że i tak się nie obudzi. Moim oczom ukazuje się jego blady tors, po którym odruchowo przesuwam swoją dłonią. Niczym artysta badający swój nowy materiał dotykam go od mostka, aż do pępka. Nigdy nie czułem tak delikatnej i miękkiej skóry. Badałem każde wgłębienie na jego ciele. To mi nie wystarcza, więc natychmiast rozpinam jego rozporek, po czym chwytam spodnie razem z bokserkami i ściągam je z jego smukłych nóg. Cały dla mnie. Pochylam się nad nim, siadając na jego udach. Moje dłonie błądzą po całym jego ciele. Pod palcami czuję ten jedwabisty dotyk skóry Baekhyuna. Jego uda, piękne obojczyki, mięśnie, mogę je wyczuć przez napiętą skórę. Jest tak idealny, że drżę, gdy tylko przy nim jestem, widzę go i dotykam. Chcę więcej. Przybliżam się, przesuwając jego głowę tak, aby jego rozchylone usta były dla mnie bardziej dostępne. Całuje je delikatnie, gdy tylko wsuwam język pomiędzy wargi, wyraźnie czuje alkohol. Nie przeszkadza mi to, tak samo jak i brak reakcji mojego partnera na ten pocałunek. Łapię głębszy oddech odsuwając się od bruneta. Chcę więcej. Delikatnie rozsuwam jego nogi, przy okazji głaszcząc jego uda. Jest cudowny i właśnie dlatego nie mogę się opanować. Przy nikim nie byłem tak nieprzewidywalny i nienasycony. Zdjąłem swoje spodnie, ale tylko do kolan. To samo zrobiłem z bokserkami, chciałem się ich pozbyć jak najszybciej. Mój penis już od kilku minut był gotowy, reagując na moje narastające przy Baekhyunie podniecenie. Nie musiałem się przejmować niczym, co było niezbędne, by ten akt był przyjemny dla mojego partnera. W końcu kiedy on jest nieprzytomny, liczą się tylko moje potrzeby. Obejmuje mojego nabrzmiałego penisa palcami, drugą ręką trzymając Byuna za pośladek. Wchodzę w niego stopniowo, zamykając oczy. Ciągle drżę, jak narkoman bez swojego narkotyku, bo nie mogę w pełni zachwycić się tym ciałem. Uderzam coraz szybciej, pozwalając całkiem przejąć przewagę moim uczuciom nad zaburzonym rozsądkiem. Oddycham łapczywie, ale gdy słyszę ze swoich ust żałosny jęk, zaciskam je mocno. Ucisk w głowie wtedy staje się intensywniejszy, pulsuje tak jak i mój członek w Baekhyunie. Zaciskam palce na udach bruneta, czując jak moje paznokcie wbijają się w jego skórę. Przyspieszam, o ile w ogóle jest to możliwe. Traktując ciało Byuna jak marionetkę liczę się też z tym, że i jego ciało muszę kontrolować. Kładę dłonie na jego biodrach, które również poruszają się przy każdym moim pchnięciu. Odruchowo spoglądam na twarz bruneta, ale jej wyraz w ogóle się nie zmienił. Jest równie obojętny. Za to ja sapię głośno, czując jak po moim karku spływa już pot. Odchylam głowę do tyłu, czując że jestem już bliski spełnienia. Ciągle drżę, co teraz nawet staje się jeszcze bardziej odczuwalne. Dochodzę w chłopaku, trzęsąc się z doznanej przyjemności. Początkowo nie ruszam się ani o krok, dopiero po chwili, gdy wszystkie emocje opadają dociera do mnie, że chcę więcej. Spoglądam na jego ciało i wiem, że nawet jeśli już jest piękny, to mogę jeszcze poprawić to dzieło stwórcy. Wycieram się o pościel, po czym nasuwam na siebie bieliznę i spodnie. Teraz mogę zająć się najlepszą częścią tworzenia. Ubarwię go.
Wstaję z łóżka, ledwie włócząc swoimi osłabionymi nogami. Staję bokiem, jedną dłoń wsuwając pod jego plecy, a drugą pod zagięcia kolan. Podnoszę go delikatnie, nie wykorzystując do tego większych pokładów siły. Jest naprawdę lekki. Z tym niewielkim balastem wychodzę z sypialni i idę w dobrze znanym mi kierunku. Czuję, jak głowa Baekhyuna bezsilnie opada na moje ramię. Spoglądam na jego twarz, zatrzymując się przed drzwiami do łazienki. Tam już wszystko jest gotowe, więc bez rozczulania wchodzę do pomieszczenia. Znowu budzi mnie to jasne, żarowe światło, całkiem różniące się od tego z sypialni. Nie zamykam za sobą drzwi, tylko natychmiast kładę nagie ciało bruneta do przygotowanej wanny. Lodowata woda przytula się do jego ciała, przez co skóra wydaje się jeszcze bladsza. Woda sięga chłopakowi do podbródka. Jest naprawdę lodowata i kryształowo biała, gdy odbijała to jasne światło. Prawie tak jak skóra Byuna. Całe szczęście jestem tu po to, aby zabarwić je piękną czerwienią. Podnoszę głowę, stając na czubkach palców. Na najwyższej półce leży przygotowany przeze mnie nóż. Ten sam co zawsze. Moje ulubione narzędzie pracy. Zaciskam dłoń na jego trzonku, zastanawiając się od czego zacząć. Stwierdzam, że na samym początku powinienem unieszkodliwić swoją ofiarę, w jak najpiękniejszy sposób. Chcę zobaczyć tryskającą z niego posokę krwi, która rozleje się w bezbarwnej wodzie niczym farba. Nie wiem czy lepiej przebić jedną z tętnic, czy od razu brutalnie dosięgnąć serca. W ubraniach wchodzę do wody tak, że skulony z trudem się w niej mieszczę z ciałem bruneta. Obserwuje jego unoszącą się w oddechu klatkę piersiową i już wiem od czego chce zacząć. Siadam na jego udach tak jak poprzednio i odchylam nóż do tyłu. To uderzenie musi być precyzyjne. Wystarczyło kilka milimetrów pomyłki, a uszkodziłbym swoje cenne dzieło. Gdy już mam wbijać nóż spoglądam ostatni raz na jego twarz, w końcu przez ostatnie sekundy jest żywa. Wtedy właśnie zauważam, że jego oczy są otwarte i do tego patrzą na mnie nieprzytomnie. Spanikowany czuje, jak moje ciało paraliżuje strach. To się nigdy nie zdarzało. Upuszczam nóż, który ląduje w wodzie. Robię to tylko dlatego, że chcę zwolnić swoje ręce i unieszkodliwić Baekhyuna, albo raczej uśpić, tyle że tym razem porządnie. Zaciskam dłonie na jego gardle, mocniej przyciskając kciuki. Byun otwiera usta starając się łapać oddech, ale bez rezultatów. Dusi się, bezsilnie wierzgając kończynami. Jego wzrok błądzi wokół, podczas gdy ja wpatruje się w jego oczy, obserwując kiedy ujdzie z nich życie. Moje palce zaczynają mnie boleć, ale nie zwalniam uścisku. Wtedy widzę kątem oka, jak brunet wynurza rękę z wody, trzymając coś w dłoni. Obróciłem tylko głowę, widząc znajomy mi blask, który odbija się od jakiegoś przedmiotu. Nie reaguję, gdy nóż wbija się w moją szyje. Początkowo nic nie czuje, dopiero po wyciągnięciu narzędzia, dociera do mnie ten przeszywający ból. Oszołomiony zwalniam uścisk i przykładam dłoń w miejsce krwawiącej rany, spoglądając na Baekhyuna. Chłopak powtarza manewr wbijając sztylet w moją szyje po raz kolejny. Szarpie nim, rozrywając chyba moją tętnice. W jednej sekundzie udaje mi się dostrzec jego pełną motywacji twarz, ale po chwili moja głowa opada bezsilnie, a ja patrzę na taflę wody, do której spływa krew tryskająca z mojej szyi. Czuje, że tracę kontrolę nad swoim ciałem. Upadam do tyłu, opierając się o kraniec wanny. Z moich ust wypływa krew, a ja pluje nią starając się złapać oddech. Jest za późno. Dociera to do mnie, gdy przed moimi oczami obraz rozmywa się, a dźwięki głuchną, po to by zaraz na sekundę się włączyć. Tak jakby do moich uszu napłynęła woda. Już nie czuje bólu, a resztki swojej świadomości wykorzystuję, aby uśmiechnąć się. Mój wzrok całkiem blednie zatrzymując ostatni obraz jego twarzy. Wiedziałem, że jest wyjątkowy, to on mnie zatrzymał i to on mnie zabarwił tym pięknym kolorem.
- Co tak zamilkłeś? - pyta z tym swoim naiwnym uśmiechem. Początkowo nie odpowiadam tylko głupkowato się szczerze, ale w końcu cisza staje się nieznośna nawet dla mnie.
- Tylko się ciesze, że jednak dałeś się namówić - odpowiadam, ciągle patrząc w jego oczy. Nie wiem co pociąga mnie w nim bardziej - niewinny słodki uśmiech, czy to pełne namiętności spojrzenie. Na pierwszy rzut oka można stwierdzić, że jest ode mnie młodszy, ale pomimo tego niewinnego wyglądu, to on przejmował inicjatywę w klubie. Uwodził mnie i ciągle uwodzi, seksownie oblizując wargi, gdy tylko na nie spoglądam. Tak, w końcu to całkowicie jego wina, że nie mogę się opanować.
- Mam nadzieje, że ten wieczór będzie jeszcze ciekawszy. - Łapie mnie za rękę, a ja od razu czuję ten paraliżujący strach. Natychmiast odsuwam dłoń, kładąc ją na drżące kolana. To wywołuje u niego lekkie zdziwienie, więc uśmiecham się nieśmiało, bo potrafię zrobić teraz tylko tyle. Nie odwzajemnię tego pożądania, gdy on na mnie tak patrzy, przecież nie mogę mu powiedzieć, że zabawa się zacznie dopiero, jak zaśnie.
- A tak właściwie skąd jesteś? - pytam tak jakbym chciał udać, że mnie to obchodzi. Chłopak podpiera głowę ręką, mrużąc oczy. Spogląda na mnie z niedużym zainteresowaniem, wydaje się już śpiący.
- Znikąd - mruczy pod nosem, przecierając oczy. Nic nie odpowiadam, ciągle wpatrując się w jego śliczną twarz. - Mówię prawdę. Nie mam... stałego miejsca zamieszkania. Mieszkam u przyjaciół - wyjaśnia po chwili bez skrępowania. - A ty? Zawsze mieszkałeś tu sam? Ktoś mieszka z tobą? - Na dźwięk tego pytania czuje, jak moje serce zamiera. Zaciskam dłonie, bo wiem, że w tej jednej sekundzie chcę pozbyć się tej nienawiści, którą pewnie skieruje na niego. To pytanie zmiata wszystkie moje punkty podparcia. Taka prawda, że zawsze byłem sam i to boli mnie najbardziej.
- Nie mogę sobie znaleźć kogoś... na stałe. Pewnie wiesz jak to jest? - płynnie przeskakuje na inny temat. Prawda jest taka, że chcę znać odpowiedź na to pytanie, które mi zadał. Nie raz trafiały do mnie osoby mające już kogoś, albo od razu mówiły o tym, albo kłamały, ale to kłamstwo potrafiłem poznać od razu. Nikt nie ma większego poczucia winy, bardziej wyraźnie napisanego na twarzy, od takiej właśnie osoby.
- Nikogo. Nawet nie mam nikogo bliskiego. No... może przyjaciół, ale i oni prędzej czy później mają mnie w dupie - odpowiada niemal natychmiast. Czuje, że nie tylko jest ze szczery, ale i ma ze mną wiele wspólnego. Oboje jesteśmy samotni, źli na cały świat, mamy złe doświadczenia z ludźmi, ale tą nienawiść niosę ze sobą tylko ja. - Przepraszam... ja już lepiej nie pije. Nieco kręci mi się w głowie. - Jest taki uroczy, kiedy to mówi, że moje serce na chwile zamiera. Rzeczywiście dość szybo podziałała na niego moja "kołysanka", zapewne powodem tego był wypity przez niego alkohol.
- To może położysz się na chwilę - proponuje, czując to dziwne Deja Vu. Wstaje z miejsca, podchodząc do niego. Baekhyun podnosi nieprzytomnie głowę, a ja pomagam mu się ruszyć. Jest tak lekki, że mogę podnieść go sam.
- A położysz się ze mną? - pyta, podpierając się o moje ramiona. Ledwie stoi na nogach, więc obejmuje go w pasie i powoli oboje zmierzamy w stronę mojej sypialni. Całe szczęście to są pierwsze drzwi na początku niewielkiego korytarzyka, prowadzącego do wyjścia. Popycham je, wprowadzając go tam powoli. Oczywiście małą sypialnie wypełniało to przyduszone, pomarańczowe światło, które znam tak dobrze. Ostrożnie eskortuję bruneta na łóżko, układając go niczym lalkę na miękkiej, białej pościeli. Gdy próbuje wstać jego ręce łapią mnie za kark. Chłopak przyciska mnie do siebie, rozchylając usta. Czuje się skrępowany, ale z drugiej strony wiem, że jeśli go pocałuje, to nie będę mógł się oprzeć. Wolałem robić to z osobą nieprzytomną. W ten sposób całkiem mogę nad nią zapanować, nikt nie wrzeszczy: "Przestań! To boli!" Mogę iść na całość.
- Poczekaj... - szepczę, gładząc go po głowie. - Za momencik wrócę. Będziesz w stanie się rozebrać dla mnie w tym czasie? - pytam, na co on mruga kilkakrotnie, nic nie mówiąc. Już jest ledwie przytomny, to oczywiste, że gdy tylko wrócę, będzie cały dla mnie.
Wstaje, czując na sobie jedno z jego ostatnich spojrzeń, po czym wychodzę z pokoju, przymykając za sobą drzwi. Od razu się obracam, z uśmiechem idąc w stronę łazienki. Znowu się ekscytuję, muszę wszystko przygotować, aby spełnić obraz, który specjalnie przygotowałem dla Baekhyuna. Jasne światło razi moje oczy, a przez wypity alkohol każdy wyraźniejszy bodziec, przyprawia mnie o ból głowy. Nie ważne czy to był zapach, obraz, czy co gorsza dźwięk. Podchodzę do niewielkiej, miejscami już pożółkłej, starej wanny. Odkręcam kran, z którego natychmiast tryska woda. Na początku przyglądam się jej pochylony, opierając ręce o brzeg wanny. Słychać tylko jej szum, co jest dla mnie jakimś uspokojeniem, gdy skupiam się tylko na tym dźwięku. Lodowata woda stopniowo wypełnia całą wannę, a gdy tylko to się dzieje zakręcam kran. Nie wiem ile czasu minęło, ale jestem pewien, że Byun już śpi. Teraz wiem, że czeka mnie najlepsza część zabawy. Podchodzę do umywalki i przelotnie spoglądam w lustro. Ciemne włosy jak zwykle wydają się nieujarzmione, ale to i tak idealnie współgra z moim zawadiackim uśmiechem. Nienawidzę tego odbicia w lustrze, bo widzę w nim słabego, cieszącego się życiem człowieka. Czy taki jestem? Nie, ale nieważne ilu ludzi zabiję i tak jestem taki sam. Niczym zahipnotyzowany wgapiam się w moje oczy, a właściwie w ich odbicie, chociaż widziały tyle krwi ciągle mają ten nudny kolor i równie nudny wyraz - nie tak wygląda zabójca. Przepłukuję twarz zimną wodą, chcąc się obudzić, ale to nie daje specjalnego rezultatu. Nie szukam ręcznika, od razu wycieram twarz rękawem bluzy. Jestem gotowy. Z taką właśnie postawą otwieram drzwi, po czym kieruję się w stronę sypialni, gdzie czeka na mnie Baekhyun. Jestem tak niecierpliwy, że prawie wbiegam do pokoju i natychmiast siadam obok niego na łóżku. Nawet nie sprawdzam, czy śpi, bo powinien obudzić się dopiero rano po tak wielkiej dawce. Pochylam się nad nim, spoglądając na tą niewinną, piękną twarz. Coś jest ze mną nie tak, pierwszy raz czuje gorąco, smutek, radość i podniecenie na raz. Fala tych dziwnych nieznanych mi uczuć szybko przemyka przez moje ciało, tylko po to, by szybko zniknąć i pozostawić we mnie niedosyt. Odsuwam się od Baekhyuna, po czym wstaję na równe nogi. Muszę go rozebrać, aby zobaczyć to płótno, na którym będę zaraz pracować. Delikatnie łapię koniec podkoszulka i z trudem zdejmuje ją z bruneta. Największym problemem okazuje się przeciągnięcie t-shirt`u przez jego głowę. Nie powiem, że robię to delikatnie, szarpię nim gwałtownie, wiedząc że i tak się nie obudzi. Moim oczom ukazuje się jego blady tors, po którym odruchowo przesuwam swoją dłonią. Niczym artysta badający swój nowy materiał dotykam go od mostka, aż do pępka. Nigdy nie czułem tak delikatnej i miękkiej skóry. Badałem każde wgłębienie na jego ciele. To mi nie wystarcza, więc natychmiast rozpinam jego rozporek, po czym chwytam spodnie razem z bokserkami i ściągam je z jego smukłych nóg. Cały dla mnie. Pochylam się nad nim, siadając na jego udach. Moje dłonie błądzą po całym jego ciele. Pod palcami czuję ten jedwabisty dotyk skóry Baekhyuna. Jego uda, piękne obojczyki, mięśnie, mogę je wyczuć przez napiętą skórę. Jest tak idealny, że drżę, gdy tylko przy nim jestem, widzę go i dotykam. Chcę więcej. Przybliżam się, przesuwając jego głowę tak, aby jego rozchylone usta były dla mnie bardziej dostępne. Całuje je delikatnie, gdy tylko wsuwam język pomiędzy wargi, wyraźnie czuje alkohol. Nie przeszkadza mi to, tak samo jak i brak reakcji mojego partnera na ten pocałunek. Łapię głębszy oddech odsuwając się od bruneta. Chcę więcej. Delikatnie rozsuwam jego nogi, przy okazji głaszcząc jego uda. Jest cudowny i właśnie dlatego nie mogę się opanować. Przy nikim nie byłem tak nieprzewidywalny i nienasycony. Zdjąłem swoje spodnie, ale tylko do kolan. To samo zrobiłem z bokserkami, chciałem się ich pozbyć jak najszybciej. Mój penis już od kilku minut był gotowy, reagując na moje narastające przy Baekhyunie podniecenie. Nie musiałem się przejmować niczym, co było niezbędne, by ten akt był przyjemny dla mojego partnera. W końcu kiedy on jest nieprzytomny, liczą się tylko moje potrzeby. Obejmuje mojego nabrzmiałego penisa palcami, drugą ręką trzymając Byuna za pośladek. Wchodzę w niego stopniowo, zamykając oczy. Ciągle drżę, jak narkoman bez swojego narkotyku, bo nie mogę w pełni zachwycić się tym ciałem. Uderzam coraz szybciej, pozwalając całkiem przejąć przewagę moim uczuciom nad zaburzonym rozsądkiem. Oddycham łapczywie, ale gdy słyszę ze swoich ust żałosny jęk, zaciskam je mocno. Ucisk w głowie wtedy staje się intensywniejszy, pulsuje tak jak i mój członek w Baekhyunie. Zaciskam palce na udach bruneta, czując jak moje paznokcie wbijają się w jego skórę. Przyspieszam, o ile w ogóle jest to możliwe. Traktując ciało Byuna jak marionetkę liczę się też z tym, że i jego ciało muszę kontrolować. Kładę dłonie na jego biodrach, które również poruszają się przy każdym moim pchnięciu. Odruchowo spoglądam na twarz bruneta, ale jej wyraz w ogóle się nie zmienił. Jest równie obojętny. Za to ja sapię głośno, czując jak po moim karku spływa już pot. Odchylam głowę do tyłu, czując że jestem już bliski spełnienia. Ciągle drżę, co teraz nawet staje się jeszcze bardziej odczuwalne. Dochodzę w chłopaku, trzęsąc się z doznanej przyjemności. Początkowo nie ruszam się ani o krok, dopiero po chwili, gdy wszystkie emocje opadają dociera do mnie, że chcę więcej. Spoglądam na jego ciało i wiem, że nawet jeśli już jest piękny, to mogę jeszcze poprawić to dzieło stwórcy. Wycieram się o pościel, po czym nasuwam na siebie bieliznę i spodnie. Teraz mogę zająć się najlepszą częścią tworzenia. Ubarwię go.
Wstaję z łóżka, ledwie włócząc swoimi osłabionymi nogami. Staję bokiem, jedną dłoń wsuwając pod jego plecy, a drugą pod zagięcia kolan. Podnoszę go delikatnie, nie wykorzystując do tego większych pokładów siły. Jest naprawdę lekki. Z tym niewielkim balastem wychodzę z sypialni i idę w dobrze znanym mi kierunku. Czuję, jak głowa Baekhyuna bezsilnie opada na moje ramię. Spoglądam na jego twarz, zatrzymując się przed drzwiami do łazienki. Tam już wszystko jest gotowe, więc bez rozczulania wchodzę do pomieszczenia. Znowu budzi mnie to jasne, żarowe światło, całkiem różniące się od tego z sypialni. Nie zamykam za sobą drzwi, tylko natychmiast kładę nagie ciało bruneta do przygotowanej wanny. Lodowata woda przytula się do jego ciała, przez co skóra wydaje się jeszcze bladsza. Woda sięga chłopakowi do podbródka. Jest naprawdę lodowata i kryształowo biała, gdy odbijała to jasne światło. Prawie tak jak skóra Byuna. Całe szczęście jestem tu po to, aby zabarwić je piękną czerwienią. Podnoszę głowę, stając na czubkach palców. Na najwyższej półce leży przygotowany przeze mnie nóż. Ten sam co zawsze. Moje ulubione narzędzie pracy. Zaciskam dłoń na jego trzonku, zastanawiając się od czego zacząć. Stwierdzam, że na samym początku powinienem unieszkodliwić swoją ofiarę, w jak najpiękniejszy sposób. Chcę zobaczyć tryskającą z niego posokę krwi, która rozleje się w bezbarwnej wodzie niczym farba. Nie wiem czy lepiej przebić jedną z tętnic, czy od razu brutalnie dosięgnąć serca. W ubraniach wchodzę do wody tak, że skulony z trudem się w niej mieszczę z ciałem bruneta. Obserwuje jego unoszącą się w oddechu klatkę piersiową i już wiem od czego chce zacząć. Siadam na jego udach tak jak poprzednio i odchylam nóż do tyłu. To uderzenie musi być precyzyjne. Wystarczyło kilka milimetrów pomyłki, a uszkodziłbym swoje cenne dzieło. Gdy już mam wbijać nóż spoglądam ostatni raz na jego twarz, w końcu przez ostatnie sekundy jest żywa. Wtedy właśnie zauważam, że jego oczy są otwarte i do tego patrzą na mnie nieprzytomnie. Spanikowany czuje, jak moje ciało paraliżuje strach. To się nigdy nie zdarzało. Upuszczam nóż, który ląduje w wodzie. Robię to tylko dlatego, że chcę zwolnić swoje ręce i unieszkodliwić Baekhyuna, albo raczej uśpić, tyle że tym razem porządnie. Zaciskam dłonie na jego gardle, mocniej przyciskając kciuki. Byun otwiera usta starając się łapać oddech, ale bez rezultatów. Dusi się, bezsilnie wierzgając kończynami. Jego wzrok błądzi wokół, podczas gdy ja wpatruje się w jego oczy, obserwując kiedy ujdzie z nich życie. Moje palce zaczynają mnie boleć, ale nie zwalniam uścisku. Wtedy widzę kątem oka, jak brunet wynurza rękę z wody, trzymając coś w dłoni. Obróciłem tylko głowę, widząc znajomy mi blask, który odbija się od jakiegoś przedmiotu. Nie reaguję, gdy nóż wbija się w moją szyje. Początkowo nic nie czuje, dopiero po wyciągnięciu narzędzia, dociera do mnie ten przeszywający ból. Oszołomiony zwalniam uścisk i przykładam dłoń w miejsce krwawiącej rany, spoglądając na Baekhyuna. Chłopak powtarza manewr wbijając sztylet w moją szyje po raz kolejny. Szarpie nim, rozrywając chyba moją tętnice. W jednej sekundzie udaje mi się dostrzec jego pełną motywacji twarz, ale po chwili moja głowa opada bezsilnie, a ja patrzę na taflę wody, do której spływa krew tryskająca z mojej szyi. Czuje, że tracę kontrolę nad swoim ciałem. Upadam do tyłu, opierając się o kraniec wanny. Z moich ust wypływa krew, a ja pluje nią starając się złapać oddech. Jest za późno. Dociera to do mnie, gdy przed moimi oczami obraz rozmywa się, a dźwięki głuchną, po to by zaraz na sekundę się włączyć. Tak jakby do moich uszu napłynęła woda. Już nie czuje bólu, a resztki swojej świadomości wykorzystuję, aby uśmiechnąć się. Mój wzrok całkiem blednie zatrzymując ostatni obraz jego twarzy. Wiedziałem, że jest wyjątkowy, to on mnie zatrzymał i to on mnie zabarwił tym pięknym kolorem.
O rany... To było naprawdę coś. Mój komentarz tutaj będzie krótszy, ale za to bardziej precyzyjny. Czułam się jak Chanyeol. To było idealne.
OdpowiedzUsuń~Evi
UsuńNaprawdę, kawał dobrej roboty. I z perspektywy Chanyeola i Baekhyuna, naprawdę brakowało mi takiego dobrego, mocnego fanficzka. W moim stylu.
OdpowiedzUsuńFanfik pokazany z dwóch perspektyw *-* świetny!
OdpowiedzUsuńNiech twoja wena nadal tak nas zaskakuje
jestem idiotą czytając to przed snem... to jest tak dziwne że aż super, ale teraz wybacz idę czytać coś co mi nie zrobi papki z głowy podczas snu q_q
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ♥
Genialne, zreszą jak zwykle XDD ~ Akemi
OdpowiedzUsuń