czwartek, 31 lipca 2014

Peter Pan (EXO ALBUM)

A/N: Witam! Trochę czasu minęło przed dodaniem tamtego rozdziału, więc chciałam teraz nieco przyspieszyć tempo (w te wakacje planowałam tak wiele napisać... pffff jeszcze został miesiąc, więc nie jest tak źle), w każdym razie uznajcie, że ten SuLay jest takim małym (naprawdę miniaturka), przeprosinowym oneshotem (stwierdziłam, że będę dodawać te z Album EXO, które mam już gotowe, po co czekać na kolejkę), ale i motywacją dla Dobi, bo obie miałyśmy dodać coś w tym tygodniu. Tak na marginesie ten oneshot nie jest betowany, więc możliwa jest większa ilość literówek i dziwnych błędów – całkiem w moim stylu (wiem, że za tym tęsknicie hahaha)
Oczywiście rozdział Casso pojawi się w tą sobotę, bo to już sprawa honoru hahaha. Do tego na pewno teraz będę pisać więcej, bo po spotkaniu autorek wróciła mi ta „wena”, gdy rozmawiałam z tak zdolnymi osobami. :* Przy okazji – zapraszam do sprawdzania zakładki z POLECANYMI, znajdziecie tam blogi, które odwiedzam i które warto sprawdzić. Dziękuje też za komentarze pod poprzednimi postami, bo one naprawdę dają kopa do pisania. XD

Pairingi: Sulay
Gatunek: fluff
Tematyka: życie codzienne, dzieci
Narracja: 1 os.
Ostrzeżenia: brak
Opis:
" - Oczywiście, że chce. Nareszcie będę mógł budzić cię pocałunkiem rano, przytulać cię, gdy wrócisz zmęczony z pracy, parzyć kawę, gdy wieczorami będziesz zasypiać, będę mógł patrzeć na ciebie, trzymając twoją dłoń. Może dla ciebie to znowu głupoty, ale dla mnie to najważniejsze na świecie. Nie będę musiał się martwić, że jesteś tak daleko i nie mamy dużo czasu do spędzenia razem. Kocham cię, wiesz?"



             Uśmiechnąłem się w duchu, mijając bramę, której nigdy nawet nie zamierzałem przekraczać. Zawsze czekałem tuż przed nią, jakby bojąc się wejść na tą „ziemię zakazaną”. Chyba pierwszy raz się tu zjawiłem, chociaż byłem z Layem od pół roku, to nigdy wcześniej nie odważyłem się odwiedzić go w pracy. Sam nie mogłem uwierzyć w to, że czekam przed drzwiami do budynku jak największy tchórz, zastanawiając się czy mogę tak wejść bez ostrzeżenia, czy nawet wcześniejszego telefonu. Po prostu chciałem się tym z nim podzielić jak najwcześniej. Czasem jest taki moment, że gdy otrzymujesz tą ważną wiadomość, dociera do ciebie, że nie chcesz się nią cieszyć sam, tylko musisz się tym podzielić z najważniejszą ci osobą, szczególnie, jeśli i tej osoby ona dotyczy. Dzisiejszy dzień przygotował dla mnie tak wiele niespodzianek, że nie wiedziałem od której z wiadomości mam zacząć. Trząsłem się z ekscytacji jak małe dziecko, niezdarnie układając w głowie to, co miałem mu powiedzieć. Oczami wyobraźni widziałem jego uśmiech. Byłem pewny, że właśnie nim zareaguje na te wieści.
              Zatrzymałem się gwałtownie, gdy miałem już nacisnąć klamkę. Nieco się przestraszyłem, gdy w mojej głowie pojawiło się to pytanie „A jeśli nie? Jeśli nie będzie zadowolony? Może to za wcześnie?" Przecież to wszystko całkiem zmieni, całkowicie zmieni moje życie! Nie chciałem o tym wcześniej myśleć, zanim to stało się faktem, w  końcu dla mnie liczyło się tylko aby moja praca była doceniana. Nie myślałem o przyszłości. Obróciłem się tyłem do drzwi, rozglądając się wokół. Szukałem w sobie tej odwagi i radości, która mnie przepełniała jeszcze minutę temu.  Przed budynkiem, na trawniku leżały porozrzucane zabawki. Nie dziwił mnie taki widok w tym miejscu. Obowiązkowo znajdowały się tu też karuzele, huśtawki, które bujały się lekko przez wiatr, dodatkowo zauważyłem zjeżdżalnie i dużą piaskownice, która pomimo drewnianych barierek i tak była lekko rozsypana. Uśmiechnąłem się ciepło na ten widok. Nic tak nie kojarzyło się z dzieciństwem, nawet jeśli w twoim na próżno można by szukać tych rzeczy, to jednak były one symbolem tego wieku, gdy ma się wszystko i wszystkich gdzieś i żyje się we własnym świecie.
              - Dzień Dobry! - Usłyszałem za sobą, przez co natychmiast się odwróciłem. W drzwiach stanęła młoda kobieta, przyglądając mi się uważnie z matczynym uśmiechem. - Pan w jakiej sprawie? - zapytała, mierząc mnie uważniej wzrokiem. Widocznie nie wyglądałem jej znajomo, a facet w garniturze kręcący się przy przedszkolu był dziwnym widokiem.
              - Ja do Pana Zhang Yixinga - odpowiedziałem niepewnie, ale starałem się wypowiedzieć te słowa jak najbardziej oschłym tonem. - Może go Pani poprosić?
              - Może lepiej będzie, jak Pana zaprowadzę – dodała, gestem ręki zapraszając mnie do środka. Poprawiłem marynarkę i ostrożnie uchyliłem drzwi, wchodząc do środka. Bez słowa zmierzałem za kobietą, niespecjalnie rozglądając się wokół. Moim oczom nie umknęły wielkie, korkowe tablice, na których wisiały koślawe, ale kolorowe rysunki, czy też małe jaskrawo-zielone ławeczki, ustawione pod ścianą. Wszystko tutaj było dla mnie niecodziennym widokiem, przez co czułem się w tym otoczeniu nieco nieswojo. - To tutaj - wskazała szklane drzwi po lewej stronie. Skinąłem głową, po czym podziękowałem. Kobieta odeszła bez słowa, jedynie uroczo się uśmiechając. Miałem już nacisnąć klamkę, gdy za drzwiami zobaczyłem Laya. Siedział na środku sali, trzymając w dłoni kolorową książkę. Wyglądał tak naturalnie, a siedzące obok niego dzieci wpatrywały się w jego twarz, słuchając uważnie. Jasne włosy Laya lekko opadały na jego oczy, do tego towarzyszył mu cudowny uśmiech. Tak. To w tym uśmiechu się zakochałem. Dołeczki w jego policzkach były tak rozkoszne, że chciałem, aby kąciki jego ust wiecznie unosiły się ku górze, bo to wtedy są takie widoczne. Potajemnie pragnąłem, żeby Lay uśmiechał się do mnie cały czas, bo tylko wtedy naprawdę byłem szczęśliwy. Taka była prawda, ale nigdy jej nie wypowiedziałem na głos, bo takie wyznania i w ogóle tego typu słowa, czy myśli są żałosne i śmierdzą desperacją. Moje serce zabiło mocniej, gdy patrzyłem z jaką troską spogląda  na te dzieci. Byłby cudownym ojcem. Ta myśl nagle utkwiła w mojej głowie i nie chciała wyjść. Rozmawiałem kiedyś z Layem na ten temat, ale oboje byliśmy tego samego zdania - na dziecko jest jeszcze za wcześnie. Widziałem, że jemu na tym strasznie zależy, ale wiedziałem, że to ja nie byłbym dobrym ojcem. Tego nie zmieniło by ani zamieszkanie gdzie indziej, czas, ani nawet obecność dziecka. Lay miał świetny kontakt z maluchami i to od zawsze. Dlaczego? W moich oczach sam zachowywał się jak dziecko. Niby życie skłaniało go nieraz do decyzji i w ich obliczu potrafił zachowywać się dorośle, to nie był w stanie ukryć tego, że te "sprawy dorosłych" go męczyły. Ciągle zamykał się w swoim świecie, gdzie nie istniały pieniądze, problemy, choroby, śmierć, wojny. Był chodzącym Piotrusiem Panem, a do mnie dotarło, że mi to nie przeszkadza. Momentami przypominał starego Suho, gdy jeszcze byłem tak beztroski. Musiałem naprawdę szybko dorosnąć po utracie rodziców. Walczyłem ze światem w tym wielkim mieście, które albo mogło mnie pochłonąć, albo ja mogłem stanąć na jego czele. I tak zaczęła się moja próba wbicia się na szczyt, tylko po to, aby przetrwać. Lay taki nie był, dlatego stał się moim prywatnym słońcem i dzięki niemu nie zatrzymałem się. Wystarczył jego jeden uśmiech, żeby uświadomić mi, że mam po co żyć. Nie... że mam dla kogo żyć.
              Przestraszyłem się, gdy zauważyłem że wzrok blondyna zwrócił się w moją stronę. Chłopak zamknął książkę, wstał, po czym pochylił się jeszcze, mówiąc coś do zebranych wokół dzieci. Te zareagowały śmiechem, a niektóre z nich od razu spojrzały na mnie. Wziąłem głęboki oddech, starając się zachować swoją kamienną twarz. Walczyłem sam ze sobą, żeby przypadkiem się nie uśmiechnąć. Lay zmierzał w moją stronę, a ja zacząłem przez to popadać w lekką panikę, pomimo jej i tak nie odrywałem od niego swojego beznamiętnego wzroku. Chłopak uchylił drzwi, a ja odsunąłem się od nich ułatwiając mu wyjście. Korytarz nie był zbyt przestrzenny.
              - Co się stało, kochanie? - powiedział swoim słodkim głosem.
              - Mam dla ciebie nowinę - odpowiedziałem jak najbardziej spokojnie, w taki sposób, jakby to było dla mnie naprawdę mało ważne. Podobnego tonu używałem w pracy, gdy wygłaszałem jakiś protokół i wyglądało na to, że nie potrafiłem już mówić inaczej. Tak naprawdę miałem tak wiele radosnych wieści i chciałem mu je wykrzyczeć z radością, jak małe dziecko, ale to było możliwe tylko w mojej głowie. - Dostałem awans...
                - O! Gratuluje! - krzyknął od razu, zanim zdążyłem dokończyć zdanie. To była taka nasza gra. Ja cieszyłem się jak dziecko, gdy tylko odnosiłem jakiś sukces w pracy, ale Lay udawał, że też go to cieszy, chociaż było mu to obojętne.
                - To nie koniec. Wreszcie mnie przenoszą. Będę pracować tutaj i... chciałem ci zaproponować abyśmy... zamieszkali razem - dokończyłem niepewnie. Lay rozchylił lekko usta, spoglądając na mnie. Z jakiegoś powodu wydawał mi się poważny, jak nigdy. Zaczynałem się już martwić, bo nie przypominałem sobie takiej reakcji z jego strony, gdy nagle Lay przytulił mnie mocno, opierając głowę na moim ramieniu. Był ode mnie większy i silniejszy, więc jego ramiona objęły mnie, ściskając z całej siły.
                 - Ej! Nie mogę oddychać... - Próbowałem wyrwać się z jego uścisku. - Zaraz nas ktoś zobaczy! - warknąłem, uderzając go w ramie. Tak naprawdę nie chciałem, żeby mnie puścił, bo jego zapach tak bardzo mnie uspokajał.
                 - Oczywiście, że chce. Nareszcie będę mógł budzić cię pocałunkiem rano, przytulać cię, gdy wrócisz zmęczony z pracy, parzyć kawę, gdy wieczorami będziesz zasypiać, będę mógł patrzeć na ciebie, trzymając twoją dłoń. Może dla ciebie to znowu głupoty, ale dla mnie to najważniejsze na świecie. Nie będę musiał się martwić, że jesteś tak daleko i nie mamy dużo czasu do spędzenia razem. Kocham cię, wiesz? - Wstrzymałem oddech na dźwięk tych słów. Dlaczego on potrafił to powiedzieć bez poczucia wstydu. Ja czułem się dziwnie już tylko słuchając tego zdania, a on nie miał z tym problemu. Dlaczego?
                - Wiem. - Położyłem swoją rękę na jego plecach. - Też cię kocham.
                - Chodź! Przedstawię cię dzieciom - powiedział z uśmiechem, łapiąc mnie za rękę.
                - Nie! Ja wracam, nie chce... - Zacząłem znowu się szarpać, jednak on był silniejszy. Ostatecznie się poddałem, jakby nagle udzielił mi się jego nastrój. Nie mogłem uwierzyć, że byliśmy tak zgodni, będąc tak różnymi osobami. Cieszyłem się naszym uczuciem, chociaż wkrótce miał nas jeszcze połączyć jej owoc. Nie miałem mu odwagi dziś tego powiedzieć, ale wkrótce staniemy się prawdziwą rodziną i z biegiem miesięcy będę musiał go o tym poinformować. Wiedziałem, że podejmuje dobrą decyzję, bo jaki zgorzkniały egoista miał to szczęście spotkać swojego Piotrusia Pana?

10 komentarzy:

  1. Piotrusia pana? heh spoko :D
    Fajny one shot już czekam na kolejne nowość :D
    Zapraszam do mnie http://opowiadania-yaoi-k-pop-magdy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Rany, jakie to mega słodkie! Uwielbiam takie słodkie one shoty, są taką odskocznią od codziennych problemów. Cieszę się również, że odzyskałaś wenę, bo każda rzecz napisana przez ciebie sprawia, że jestem bardzo szczęśliwa. Uwielbiam twój styl pisania i pisz, pisz więcej!
    ~Evi

    OdpowiedzUsuń
  3. Urocze~~ Ja również uwielbiam twój styl pisania. Weny! Hwaiting!

    OdpowiedzUsuń
  4. "Nie miałem mu odwagi dziś tego powiedzieć, ale wkrótce staniemy się prawdziwą rodziną i z biegiem miesięcy będę musiał go o tym poinformować" zaleciało mpregiem xD ogólnie ff słodki i kochany awww ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. A więc....tak w ogóle to Ohayo :)
    Teraz znalazłam tego bloga, i cieszę się, że Go znalazłam. Od jakiegoś już czasu szukałam, aby dodać do zakładki ulubionych i aby spełniał kilka z moich osobistych kryteriów. Szczerze mówiąc...mówiąc prosto z mostu ten blog sprawdza się we wszystkich, możliwych moich kryteriach. Tak więc macie prawo świętować xD
    Ten one shot tutaj jest cudowny, przyjemnie się Go czytało. Może i było kilka błędów, które znajdowały się w tekście, ale nie zauważyłam, bo czytałam dość szybko. Nie rozumiem o co chodzi z tym Piotrusiem

    OdpowiedzUsuń
  6. ....Przycisło mi się:(
    ..i bardzo proszę o wytłumaczenie, bo ja sama się nie domyśle xD
    Będę cierpliwie czekać na odpowiedź, a także i na kolejne opowiadania. Spodobał mi się Twój styl pisania i wiedz, że cierpliwie będę czekać na sobotę, aby ocenić styl drugiej autorki:)
    Jeżeli będę miała ochotę (czyli na pewno za chwilę) postaram się przeczytać posty z całego bloga, a także przejrzeć blogi które są wasze i które obserwujecie. Wow, naprawdę tego jest sporo:3
    Ach, te nieprzespane noce xD
    Pozdrawiam i życzę weny, obu kochanym autorką, a także wolnego czasu na pisanie:3
    Jeżeli się zgodzicie wstawię w następnej notce link do swojego, nowo utworzonego bloga:3
    Aktualnie pracuje nad 1 rozdziałem więc xD
    Jeszcze raz pozdrawiam i życzę abyście miło spędziły ten tydzień! Za niedługo kończą się wakacje...na przykład ja mam już zapowiedziany sprawdzian z historii xD
    Piszcie piszcie!!!
    :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Awww dziękuję :D Na pewno chętnie sprawdzę, bo sama ostatnio szukam jakiś nowych polskich blogów.
      Jeśli chodzi o drugą część tego opowiadania, to nie wiem czy będę miała czas ją napisać, ale na pewno byłaby mpregiem, co można było już wyczuć w końcówce oneshota. xD
      Dziękuje za pozdrowienia i muszę coś sprostować - właściwie jestem tutaj jedyną autorką, a Park Dobi jest betą - a własnie, ona też zaczęła od niedawno pisać i założyła bloga, gdzie będzie publilować swoje opowiadania - zapraszam też do niej: http://exo-insanity.blogspot.com/
      Pozdrawiam xD

      Usuń
    2. To link do mojego bloga xD
      https://jedenrazpodwa.blogspot.com/b/layout-preview?token=c1PMp0cBAAA.ftEs5CVgIYC1all--9zU2w.AXv4nvxE5cFvt2CTkJH2ww&m=1
      A jakbyś chciała popisać przez gg 47622082

      Usuń
  7. O BOŻE MÓJ NAJPIĘKNIEJSZY SULAY, KOCHAM TEN SHIPP CAŁYM SERCEM, A TEN SHOT BYŁ TAKI KOCHANY, ŻE CHYBA MNIE ZARAZ COŚ ROZSADZI JAK SŁOWO DAJĘ Q-Q taki krótki, a taki kochany i w ogóle bfbdbjfsnjfkdnfgbb, nie spodziewałam się, że napiszesz sulay, to dla mnie miła niespodzianka ㅠ.ㅠ

    OdpowiedzUsuń
  8. O Jezu, jak slodko. Banan nie schodzi mi z twarzy. xDDD Pozdrawiwm!! :)

    OdpowiedzUsuń